Lista wyrzutów sumienia Chelsea. Tych błędów nie mogą znów popełnić. "Z każdym miesiącem rośnie ryzyko"
W środę naprzeciw Chelsea stanie bramkarz, który przez siedem lat był jej zawodnikiem i rozegrał dla niej ponad 150 spotkań. Dziś "The Blues" mogą pomarzyć o jego powrocie. Podobnie rzecz się ma z wieloma innymi, znakomitymi piłkarzami, a także trenerami.
Chelsea pogrążona jest w chaosie. W dwa okienka wydała na transfery ponad pół miliarda funtów, ale z 23 nowych piłkarzy na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy na razie się sprawdzają. Zwycięzcy Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat są na 11. miejscu w Premier League, mają w tym sezonie więcej porażek niż zwycięstw i ujemny bilans bramkowy. Już dwa razy w tym sezonie zmieniali trenera, a obecny, Frank Lampard, pracuje tylko tymczasowo, do końca sezonu.
A wszystko zaczęło się od... inwazji Rosji na Ukrainę, po której rząd brytyjski, pod międzynarodową presją, zerwał współpracę z rosyjskimi oligarchami i po prawie 20 latach uniemożliwił dalsze rządy w Chelsea Romana Abramowicza. Za ponad trzy miliardy dolarów klub kupiło konsorcjum Clearlake Capital pod wodzą Amerykanina Todda Boehly'ego i zaczęła się... wolna amerykanka.
"Abramowicz był jaki był, ale był" - mogliby powiedzieć kibice Chelsea parafrazując polskiego wujka przy świątecznym stole. Rosjanin przynajmniej nigdy w jednym sezonie dwukrotnie nie zmienił menedżera. Ale pamiętajmy, że to on wprowadził w klubie "tradycję" szybkiego zwalniania trenerów, gdy tylko pogarszały się wyniki. - Za Abramowicza Graham Potter nie przetrwałby aż siedmiu miesięcy - mówił ostatnio Kaveh Solhekol ze "Sky Sports".
Rosjanin zatrudniał 15 szkoleniowców. To on jako pierwszy dał szansę Lampardowi. Chociaż miał tylko rok doświadczenia w pracy z seniorami i to na poziomie Championship, w Derby, przed sezonem 2019/20 były legendarny piłkarz przejął zespół po Maurizio Sarrim. Popracował półtora roku. Pierwszy sezon skończył o jedno miejsce niżej niż Sarri w 2018/19 i z sześcioma punktami mniej. Poleciał w styczniu 2021 po dwóch zwycięstwach w ośmiu meczach, choć w tle zwolnienia był też konflikt z wpływową dyrektor CFC, Mariną Granowskają. Dzień później fotel trenerski objął Thomas Tuchel (ostatni szkoleniowiec ery Abramowicza).
Kto wie, jak potoczyłyby się losy Chelsea, gdyby po sezonie 2018/19 z klubu nie odszedł Maurizio Sarri. Włoch popracował tylko rok, ale wygrał Ligę Europy bez ani jednej porażki, zaczął sezon od serii 12 meczów bez przegranej, a ostatecznie zajął trzecie miejsce. Nie był jednak ulubieńcem trybun (a nastroje kibiców na Stamford Bridge zawsze miały duży wpływ na decyzje właścicieli), zmagał się z ego wielu piłkarzy i nie do końca odnalazł się w klimacie Premier League.
Po roku wrócił do Włoch, bo dostał ofertę nie do odrzucenia z Juventusu. Tam też nie do końca mu się powiodło (mimo Scudetto), a po latach przyznał, że pospieszył się z decyzją o odejściu z Chelsea i drugi raz by jej nie podjął. Dziś świetnie sobie radzi z Lazio, o czym TUTAJ w "Futbol Raporcie" opowiadał Dominik Guziak [od 1:03:29].
Kepa to nie to samo
Sarri to pierwszy z długiej i - jak to zwykle bywa w takich zestawieniach - subiektywnej listy "wyrzutów sumienia" Chelsea. W Serie A znajdziemy jeszcze kilka innych (Tammy Abraham nie wyklucza powrotu...), ale zacznijmy od bramkarza. Thibaut Courtois trafił do Londynu w wieku 19 lat z KRC Genk już jako mistrz Belgii i zawodnik, który w tym mistrzostwie miał duży udział. Podpisał pięcioletni kontrakt, ale numerem jeden w klubie był wtedy Petr Cech i młody Belg nie miał szans na grę. Trafił więc na wypożyczenie, które z jednego sezonu przedłużyło się do trzech.
Przez te trzy lata dwa razy przyczyniał się do pokonania Chelsea na europejskiej arenie: najpierw w Superpucharze Europy w 2012 roku, a dwa lata później w półfinale Ligi Mistrzów. Od sezonu 2014/15 był już pierwszym bramkarzem "The Blues", czym zmusił do odejścia do Arsenalu Petra Cecha (to transferowe domino doprowadziło do odejścia Wojciecha Szczęsnego z ekipy "Kanonierów").
Spędził na Stamford Bridge kolejne cztery sezony i zdobył dwa mistrzostw Anglii, ale po mundialu 2018 uznał, że potrzebuje nowych wyzwań i wymusił transfer do Realu Madryt, który szukał kogoś jeszcze lepszego od Keylora Navasa. I trafił z tym transferem w "dziesiątkę", bo za 35 milionów euro ściągnął bramkarza, który po trudnych początkach stał się absolutną światową czołówką.
W tamtej sytuacji Chelsea nie miała najlepszej pozycji negocjacyjnej. Courtois robił wszystko, żeby odejść, a miał tylko rok do końca kontraktu. Ale w jego miejsce sprowadziła Kepę Arrizabalagę za 80 milionów euro. Bask do dziś nie spłacił tych pieniędzy. Choć pod wodzą Pottera bronił nieco lepiej, to kibice nie mają wątpliwości, że klub potrzebuje lepszego bramkarza. Marzą nawet o powrocie Courtois, ale to wydaje się niemożliwe.
Dziwne decyzje
Obrona to kolejny spis dziwnych decyzji londyńskiego klubu. Przed tym sezonem za darmo oddano Antonio Ruedigera do Realu i Andreasa Christensena do Barcelony, by wydać 120 milionów euro na Kalidou Koulibaly'ego i Wesleya Fofanę. Pierwszy ma 31 lat, średnio się sprawdza i już ponoć jest na wylocie z Londynu, a drugi to zawodnik ciągle kontuzjowany, podczas gdy Ruediger i Christensen są dziś w czołówce obrońców La Ligi.
Chelsea ma świetną akademię, ale jej wychowankom bardzo trudno przebić się do pierwszego zespołu. Po serii wypożyczeń w końcu odchodzą do innych klubów, gdzie okazuje się, że są zawodnikami na europejskim poziomie. Doskonałe przykłady to Fikayo Tomori z AC Milan i Nathan Ake z Manchesteru City. Holender jest dziś jednym z najlepszych obrońców w Premier League i ważnym elementem układanki Pepa Guardioli, a w Chelsea zaliczył tylko 17 spotkań i w 2017 roku został sprzedany do Bournemouth. Co ciekawe, latem był bliski powrotu na Stamford Bridge, ale postanowił zostać i powalczyć o miejsce w City. Raczej nie żałuje.
Niecierpliwy
Jego klubowym kolegą jest Kevin De Bruyne, który w ostatni weekend zaliczył 100. asystę w Premier League. Dokonał tego jako piąty zawodnik w historii, ale jako pierwszy potrzebował do tego tylko 237 spotkań. Co ciekawe, 99 z tych asyst zaliczył w barwach City, ale pierwszą w Chelsea - w sierpniu 2013 po jego podaniu Oscar strzelił gola na 1:0 w meczu 1. kolejki z Hull City.
Chociaż Jose Mourinho zapewniał, że ma go w swoich planach, to już pięć miesięcy później wychowanek Genku (trafił do CFC rok po Courtois) został sprzedany za 22 mln do VfL Wolfsburg. Po 20 bramkach i 37 asystach dla "Wilków" w półtora roku wrócił do Anglii za... 76 milionów. Dziś ma już 17 meczów przeciw swojemu dawnemu klubowi w CV, ale nie jest to jego ulubiony rywal - ze 100 asyst w PL tylko jedną zaliczył w starciu z Chelsea.
Gdy przyjmował ofertę "The Blues", De Bruyne pytał o radę rodaków - Courtois i Romelu Lukaku. Podpowiadali mu, że po transferze przyda się przede wszystkim... cierpliwość. W pierwszej rozmowie z klubowymi mediami rudowłosy pomocnik ją deklarował, ale szybko mu jej zabrakło.
- Po powrocie z wypożyczenia do Werderu Brema chciał grać. Nie był gotowy na przejściowy sezon w drużynie, w której było wielu dobrych piłkarzy. Czasami jako trenerzy błędnie oceniamy potencjał zawodników, ale to nie ten przypadek. Widziałem doskonale, jaki miał potencjał, ale on po prostu chciał czegoś innego - tłumaczył Mourinho.
Wyciągnąć wnioski
Pięć dni po sprzedaży De Bruyne, Mourinho ściągnął na Stamford Bridge utalentowanego skrzydłowego FC Basel. Mohamed Salah uzbierał jednak w Chelsea tylko 19 występów i dwa gole. Po pół roku trafił na wypożyczenie do Fiorentiny, potem do Romy, która wreszcie wykupiła go za 16 milionów euro, by rok później sprzedać do Liverpoolu za 42. Egipcjanin przyznał, że pierwsze zderzenie z Premier League go przerosło. Nie był gotowy fizycznie ani mentalnie na wyzwania tej ligi.
Każdy przypadek był inny, ale każdy niesie pewną naukę dla obecnych piłkarzy Chelsea. 22-letni Mychajło Mudryk nie będzie chciał powtórzyć losów wtedy 21-letniego Salaha. 21-letni Noni Madueke zapewne uzbroi się w większą cierpliwość niż 20-letni wtedy De Bruyne.
Klub też może z tych historii wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wtedy oczywiście walczył o najwyższe cele i miał mocną kadrę. Trudno było oczekiwać, by menedżerowie stawiali na nieopierzone talenty ściągnięcie ze słabszych lig, gdy miał do dyspozycji sprawdzone gwiazdy europejskiego formatu. Ale w ówczesnej, rozbuchanej rekrutacji brakowało jasnego planu na rozwój poszczególnych zawodników. Można było odnieść wrażenie, że Chelsea ściąga każdego utalentowanego piłkarza poleconego przez skautów, a co się z nim potem wydarzy, to zobaczymy. Brzmi znajomo?
Do legendy przeszły kontyngenty zawodników "The Blues" rozsianych po wypożyczeniach po całej Europie. W sezonie 2012/13 było ich 40! Pod koniec rządów Granowskaji trochę to uporządkowano i dziś takich graczy jest tylko ośmiu, z czego Malo Gusto został po prostu w Olympique Lyon do końca sezonu, a Andrey Santos z Vasco czeka ciągle na pozwolenie na pracę.
Pozostałych sześciu to Romelu Lukaku, Callum Hudson-Odoi, Ethan Ampadu, Malang Sarr, Tiemoue Bakayoko i Abdul-Rahman Baba. Latem trzeba też będzie usiąść i zastanowić się nad ich przyszłością. Bo to, co łączy Chelsea sprzed dekady z tą obecną, to niezrównoważona, przeładowana kadra. W ostatnich tygodniach przed zwolnieniem Graham Potter i jego sztab mieli na treningach pomiędzy 33 i 40 piłkarzami. To przysparzało problemów organizacyjnych i treningowych, ale przede wszystkim jak przy tak szerokim składzie zachować balans i ciągłość? Przecież każdy chce grać. A mało kto się nadaje...
Dlatego najbliższe miesiące to seria dużych wyzwań przed całym pionem sportowym w klubu. Muszą wypić piwo, którego po części sami naważyli. Nie tylko znaleźć menedżera, który będzie tym umiał zarządzać, ale też umiejętnie zmniejszyć kadrę i uzdrowić jej proporcje. Bramka czy środek ataku to pozycje, które wymagają szybkich wzmocnień, a jednocześnie cały czas trwają rozmowy nad nowymi kontraktami. Na przykład z Masonem Mountem ciągną się one już od miesięcy. Z każdym kolejnym wzrasta ryzyko, że 24-letni wychowanek odejdzie i zasili listę "wyrzutów sumienia" Cobham.