Liga Mistrzów na stałe z turniejem finałowym? Jest taki pomysł. My jesteśmy tak!

Liga Mistrzów na stałe z turniejem finałowym? Jest taki pomysł. My jesteśmy tak!
photo_master2000 / shutterstock.com
Za nami historyczny sezon Ligi Mistrzów. Nie tylko dlatego, że jej zwycięzcą i najlepszym piłkarzem okazał się Polak. Przez pandemiczne zawirowania UEFA była zmuszona zmienić format końcowej fazy rozgrywek. Kilkanaście dni, jedno miasto, osiem najlepszych drużyn, brak rewanżów, prosta zasada - przegrywający odpada. Choć przed rozpoczęciem zmagań w “Final 8” można było mieć pewne wątpliwości, szybko zostały one rozwiane. To strzał w dziesiątkę! Chcemy więcej!
Turniej finałowy odbył się wyłącznie dlatego, że trwająca pandemia koronawirusa wywróciła piłkarski terminarz do góry nogami. Ostateczne rozstrzygnięcia musiały zapaść szybko, bo przecież dopiero co zakończył się poprzedni sezon ligowy, a kolejny już czeka w blokach startowych. I właśnie taka przymusowa decyzja władz UEFA sprawiła, że teraz mało kto chce wracać do klasycznej fazy pucharowej. Powodów jest kilka.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rozstrzygnięta sytuacja przed rewanżem

Ile to już razy po pierwszym spotkaniu wszystko było jasne. Gdy niedługo przed rozpoczęciem “Final 8” Bayern musiał dokończyć dwumecz 1/8 finału z Chelsea, doskonale wiedzieliśmy: tu nic się nie zmieni. 3:0 na Stamford Bridge zabiło ten dwumecz. Obejrzeliśmy to starcie, bo przecież grał Robert Lewandowski, bo stęskniliśmy się za Ligą Mistrzów. Ale emocje raczej w nas nie buzowały.
Owszem, zdarzały się w przeszłości wielkie come backi. Barcelona w niesamowity sposób odrabiała straty podczas rywalizacji z PSG. Później sama stała się ofiarą remontady, gdy roztrwaniała przewagę, grając z Romą i Liverpoolem. Ale to wyjątki od reguły. Zdecydowanie częściej pogrom w pierwszym meczu zabija emocje. Turniejowa formuła, którą zobaczyliśmy przez ostatnie dni, eliminuje ten problem.

Zasada goli na wyjeździe

W klasycznej fazie pucharowej dalej obowiązuje archaiczna zasada “mnożenia” goli strzelonych na wyjeździe. Wydaje się, że dziś nie ma już ona racji bytu. Bo niby dlaczego lepszy ma być ten, kto wygrał u siebie 1:0, a nie wygrywający 2:1? Gary Lineker słusznie zauważył, że to promocja gry zachowawczej.
Zasadę nagradzania większej liczby bramek strzelonych w delegacji wprowadzono w 1965 roku. Głównie ze względu na dalekie podróże, które miały dawać się we znaki drużynie udającej się na mecz. Argumentowano to też różną wielkością piłek oraz chęcią ograniczenia dogrywek. Dziś piłkarze podróżują szybko i w komfortowych warunkach. Większość tego typu problemów przeszła do lamusa. To chyba właściwy czas na zmiany.
W Lizbonie tej zasady nie było, bo zwyczajnie nie mogło być. Na wyjeździe grał każdy. Nikt nie chciał też liczyć na przeczekanie, by dotrwać do dogrywki, mając na horyzoncie ewentualny kolejny mecz za kilka dni. W efekcie zobaczyliśmy grę wyjątkowo bezpośrednią. A wszystkie siedem spotkań i tak zakończyło się bez konieczności rozgrywania dodatkowych 30 minut.

Terminarz

Piłkarze są dziś ogromnie eksploatowani. Najpoważniejsze rozgrywki często grają wręcz co trzy dni. Bo przecież jest liga, krajowe puchary, starcia w Europie. Do tego co jakiś czas najlepsi rozjeżdzają się na zgrupowania i mecze reprezentacji.
Pozostanie przy formule turnieju finałowego ogranicza liczbę spotkań, które trzeba rozegrać. W przypadku “Final 8” finalista na murawę musi wyjść trzy razy, nie pięć. Poza tym, to również o wiele mniej podróży i kolejne wolne okienka w terminarzu.

Turniejowy klimat

Turniej “Final 8” mógł nieco przypominać uwielbiane przez wszystkich mundiale czy mistrzostwa Europy. Jedno miasto/państwo, prawie codziennie rozgrywane spotkania, które sprawiają, że człowiek przez jakiś czas żyje właściwie wyłącznie futbolem.
A przecież jeszcze lepiej będzie, gdy na stadionach normalnie pojawią się kibice. Wówczas nie tylko na trybunach, ale i ulicach miasta-gospodarza zapanuje prawdziwy piłkarski szał. Brzmi rewelacyjnie.

UEFA mówi “być może”

Nasze zdanie podziela też Aleksander Ceferin, szef UEFA.
- Muszę przyznać, że system z jednym spotkaniem jest dla mnie bardziej interesujący niż dwumecz. Nie myśleliśmy wcześniej o takim rozwiązaniu, a teraz bierzemy je pod uwagę na dłużej - przyznaje Słoweniec.
Mniej spotkań to jednak teoretycznie mniejszy zysk. Ceferin uważa jednak, że w rzeczywistości nie musi to tak wyglądać.
- Ludzie chcą ekscytujących meczów, w których każdy może wyeliminować każdego. Nie obawiam się, że takie rozwiązanie może doprowadzić do spadku dochodów. Mniej spotkań może mieć większą wartość, jeśli odpowiednio się je wypromuje. W takim formacie rozgrywki są w centrum uwagi przez tydzień. To fantastyczna sprawa. Zdecydowanie mamy o czym dyskutować - dodał.
Nie ma jednak raczej szans, by turniej finałowy całkowicie zastąpił klasyczną fazę pucharową. Mecze 1/8 finału i tak będą rozgrywane w formule z rewanżami, a UEFA podkreśla, że bardziej niż “Final 8” możliwe jest “Final 4”. Zawsze coś, choć wydaje się, że lizbońskie zmagania z ośmioma ekipami sprawdziły się wyjątkowo dobrze.
***
A jakie jest Wasze zdanie? Liga Mistrzów powinna wrócić do swojego stałego kształtu? Czy jednak serca skradł Wam finałowy turniej?

Przeczytaj również