Lewandowski jak Smolarek i Piątek? Byle nie Sobiech. Tak debiutowali polscy napastnicy w ligach TOP5 Europy
Niewielu polskich napastników stemplowało debiut w jednej z TOP5 lig w Europie strzeleniem gola. Są jednak wyjątki. I liczymy, że właśnie w ich ślady pójdzie Robert Lewandowski, po raz pierwszy grając dla Barcelony w La Liga.
W ostatnich latach mieliśmy - i nadal mamy - polskich napastników w najwyższych ligach Niemiec, Włoch i Francji. Teraz kolejny, czwarty ślad zostawi w Hiszpanii Robert Lewandowski, który w sobotę 13 sierpnia zadebiutuje w La Liga. “Biało-czerwonego” napastnika nie znajdziemy tylko w Premier League, choć tam z powodzeniem radzą sobie piłkarze z innych pozycji.
FC Barcelona to piąty profesjonalny klub “Lewego”. Zanim jednak przypomnimy wcześniejsze debiuty kapitana reprezentacji Polski, kolejno w Zniczu Pruszków, Lechu Poznań, Borussii Dortmund i Bayernie Monachium, sprawdźmy, jak w XXI w. radzili sobie inni polscy napastnicy debiutujący, tak jak RL9 przeciwko Rayo, w którejś z pięciu najsilniejszych lig w Europie. Ilu z nich witało się golem? Dla kogo była to trampolina do dalszych sukcesów? Kto potrzebował czasu, by “odpalić”? Komu zupełnie się nie powiodło, nie tylko w pierwszym meczu, ale i w następnych?
Dwa debiuty marzeń
26 sierpnia 2018 r. Krzysztof Piątek zadebiutował w barwach Genoi w Serie A i wpisał się na listę strzelców z Empoli. Potrzebował na to zaledwie sześciu minut. Pozyskany z Cracovii napastnik odnalazł się w polu karnym po dośrodkowaniu Domenico Criscito i sprytnym, instynktownym strzałem otworzył worek z bramkami.
Był to zresztą początek jego kapitalnej passy strzeleckiej, którą zachwycił całą piłkarską Europę. W pierwszych ośmiu występach dla Genoi Piątek zdobył dziewięć bramek. Jeśli Lewandowski ma z kogoś brać przykład to, jakkolwiek by to dziś nie brzmiało, właśnie z młodszego kolegi z kadry. Osiem gier w La Liga, dziewięć goli? Każdy kibic “Barcy” i “Lewego” wziąłby taki bilans w ciemno, czyż nie?
Warto dodać, że Piątek nie miał tak imponującego wejścia do Bundesligi, jak do Serie A. W barwach Herthy zadebiutował przeciwko Schalke, dostał niespełna pół godziny gry, lecz nie znalazł sposobu na bramkarza rywali.
Świetnie na niemieckich boiskach zaprezentował się za to Ebi Smolarek, który dał się poznać tamtejszym fanom jako skuteczny napastnik Borussii Dortmund. Ebi wszedł do Bundesligi z impetem. Na pierwszą bramkę czekał niewiele dłużej od Piątka w Genui, mianowicie dziesięć minut.
22 stycznia 2005 r. BVB mierzyła się na wyjeździe z Wolfsburgiem. Do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, co skłoniło trenera Berta van Marwijka do wpuszczenia na boisko świeżo wypożyczonego z Feyenoordu Smolarka. Ten odwdzięczył się błyskawicznym golem. Strzelił go w 55. minucie lewą nogą, wyprowadzając Borussię na prowadzenie. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2:1 dla Ebiego i jego kumpli, a reprezentant Polski zdobył łącznie dla Dortmundu 26 goli w 87 spotkaniach, zanim odszedł do Racingu Santander.
Debiut w Racingu też miał zresztą niezapomniany, tyle że zupełnie z innych przyczyn. 26 sierpnia 2007 r. do Santander przyjechała wielka Barcelona, z ofensywnym tercetem Ronaldinho-Eto’o-Messi, z Lilianem Thuramem i Gianluką Zambrottą w defensywie, z duetem pomocników Xavi-Iniesta. Jednym słowem: klasa sama w sobie. Ebi wszedł z ławki w 55. minucie, ale długo sobie nie pograł. Już 13 minut później brutalnie sfaulował Erica Abidala, za co arbiter odesłał go do szatni. Cóż, przynajmniej jest co wspominać.
Smolarek miał jeszcze okazję gry w Boltonie Wanderers. W Premier League zadebiutował przeciwko Arsenalowi. Gola nie strzelił, został zdjęty przed upływem godziny gry, a “Kanonierzy” wygrali 3:1. Mecz bez historii.
A może jak Milik?
Trzy wielkie ligi ma na koncie Arkadiusz Milik, który grał dla Bayeru Leverkusen i Augsburga, Napoli, a obecnie występuje w Marsylii. On wprawdzie bramki w ligowym debiucie nigdy nie zdobył, ale nadrabiał to z nawiązką chwilę później. W Napoli po raz pierwszy zameldował się na boisku jako rezerwowy 21 sierpnia 2016 r. przeciwko Pescarze i przez 37 minut nie znalazł drogi do siatki. Gdy już jednak zagrał jako podstawowy piłkarz “Azzurrich” sześć dni później, strzelił dwie bramki Milanowi. W Marsylii sytuacja się powtórzyła. W roli dżokera nie trafił z Monaco. Pierwszy mecz od pierwszej minuty skwitował jednak bramką z Lens. Całkiem nieźle.
Podobnym przypadkiem do Milika był ponad 20 lat temu Paweł Kryszałowicz, uczestnik MŚ 2002 w Korei i Japonii. 27 stycznia 2001 r. dostał premierową szansę gry od początku jako napastnik Eintrachtu Frankfurt i strzelił honorowego gola w wysoko przegranym starciu z Koeln (1:5). Gdy wcześniej wchodził z ławki, nie dawał rady wpisać się na listę strzelców.
Bywało różnie
A jak szło innym napastnikom? Kilkunastu minut na pierwszą bramkę w Bundeslidze potrzebował Bartosz Białek, napastnik Wolfsburga. Minuty ciułał jednak mecz po meczu. W pierwszym i drugim występie grał po minucie regulaminowego czasu (+ doliczony), a dopiero w trzecim, gdy dostał blisko dziesięć minut, trafił do siatki. Był to 27 listopada 2020 r. i wygrane przez “Wilki” spotkanie z Werderem (5:3).
Być może więc Białek nie zaliczył wymarzonego debiutu, ale na pewno poszło mu lepiej niż Arturowi Sobiechowi. Obecny zawodnik Lecha Poznań w 2011 r. zasilił Hannover 96. Zadebiutował 18 września w domowym meczu z Borussią. Pojawił się jako rezerwowy na ostatnie kilka minut, jednak nawet nie dokończył spotkania, bo w doliczonym czasie gry zarobił czerwoną kartkę. Bezmyślnie zaatakował wślizgiem od tyłu jednego z piłkarzy BVB, nawiązując tym samym do “popisu” Ebiego Smolarka przeciwko Barcelonie kilka lat wcześniej.
Wśród napastników grających w TOP5 europejskich lig warto jeszcze wyróżnić Ireneusza Jelenia. Piłkarz Auxerre wprawdzie zanotował “pusty przelot” w debiucie, ale nie przeszkodziło mu to przez wiele lat błyszczeć w barwach tego francuskiego klubu. Jego bilans to 59 goli w 164 meczach.
We Francji grali też Marek Saganowski (Troyes) i Marcin Żewłakow (Metz). We Włoszech Łukasz Teodorczyk (w 2018 Udinese, dziś bez klubu) oraz Radosław Matusiak. Drugi z nich miał wielkie nadzieje związane z występami dla Palermo, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jego oczekiwania. Grał tam mało, choć jedną bramkę w Serie A strzelił. Wprawdzie nie w debiucie, a kilka miesięcy później, jednak był to mały, pozytywny ślad na jego nieudanej karierze w Italii.
W Premier League w pierwszej dekadzie XXI w. okazję do gry mieli Grzegorz Rasiak i Emmanuel Olisadebe. Rasiak świetnie sobie radził w Championship, lecz poziom wyżej nigdy nie wpisał się na listę strzelców. Próbował w Tottenhamie, w którym zadebiutował 10 września 2005 r. przeciwko Liverpoolowi, próbował też w Boltonie, ale niestety mu się nie udało. Podobnie jak Emmanuelowi Olisadebe. “Oli” miał w 2006 r. epizod w Portsmouth, debiutował z Evertonem, jednak niczego nie wskórał. W Niemczech trochę lepiej poszło Marcinowi Mięcielowi. W 2001 r. potrzebował trzech występów, by zdobyć gola dla Gladbach, a łącznie w Bundeslidze, grając dla “Die Fohlen” oraz VfL Bochum, strzelił osiem bramek w 55 spotkaniach.
Debiuty “Lewego”
A jak wypadały debiuty - nie tylko ligowe - Roberta Lewandowskiego w poprzednich klubach, także tych polskich? Pół na pół. W kraju “Lewy” witał się z nowymi barwami golem. Dla Znicza Pruszków zdobył bramkę w rozegranym 15 sierpnia 2006 r. spotkaniu Pucharu Polski przeciwko Mrągowii Mrągowo. 600 osób (dane “90minut.pl”) oglądało, jak przyszły czołowy napastnik na świecie trafia do siatki na 4:0 w 68. minucie. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:1, a Lewandowski udowodnił, że ma zmysł strzelecki mimo kilkumiesięcznego rozbratu z futbolem wynikającego z kontuzji. Wtedy w Pruszkowie jeszcze nie wiedzieli, jak wybornym snajperem okaże się chłopak, którego odrzucono w rezerwach Legii.
Niespełna dwa lata później “Lewy”, z dwoma koronami króla strzelców ówczesnych III i II ligi, był już piłkarzem Lecha Poznań. Jego debiut dla “Kolejorza” przypadł w wyjazdowym starciu eliminacji Pucharu UEFA z azerskim Chazarem Lenkoran. Poznaniacy długo męczyli się na trudnym terenie, ale w końcu Lewandowski wziął sprawy w swoje ręce i pokonał bramkarza w 76. minucie mierzonym uderzeniem z boku pola karnego.
Tego gola zobaczycie na poniższym wideo od [1:26:58]:
Pierwsze występy RL9 dla Borussii Dortmund i Bayernu nie były tak udane. W trykocie BVB nowy napastnik Barcelony po raz pierwszy zagrał 14 sierpnia 2010 r. Dostał niewiele ponad pół godziny w Pucharze Niemiec z Burghausen. Zastąpił Lucasa Barriosa, lecz bramki nie zdobył. W Bayernie zaś zadebiutował przeciwko, a jakże, Borussii. Kilka tygodni po jego przenosinach z Dortmundu do Monachium odbył się mecz o Superpuchar Niemiec, wygrany przez BVB 2:0. “Lewy”, mimo gry przez 90 minut, do siatki więc nie trafił. Przez kolejne osiem lat zrobił to jednak 344 razy.