Legia Warszawa i Wisła Kraków muszą uważać. Oto najbardziej niespodziewane spadki z Ekstraklasy w XXI wieku

Legia i Wisła muszą uważać. Oto najbardziej niespodziewane spadki z Ekstraklasy w XXI wieku
NORBERT BARCZYK / AGENCJABMF.PL / PressFocus
Legia Warszawa i Wisła Kraków to dwa najbardziej utytułowane polskie kluby w XXI wieku. “Biała Gwiazda” dominowała zwłaszcza w pierwszej dekadzie, “Wojskowi” najczęściej nie mieli konkurencji w ostatnich kilku latach. Teraz jednak niespodziewanie jedni i drudzy muszą drżeć o swój ligowy byt. A historia pokazała już, że czasami spadek dopada zespoły, które w teorii nie powinny się go obawiać.
O ile degradacja Wisły byłaby dopełnieniem marazmu, jaki już od dekady panoszy się na Reymonta, spadek Legii trzeba byłoby uznać za sensację największego kalibru. Przecież to mistrz Polski, który awansował w tym sezonie nawet do fazy grupowej Ligi Europy, a tam ogrywał Spartaka Moskwa czy Leicester. Do tak czarnego scenariusza droga jest oczywiście bardzo daleka, ale nie można go przecież całkiem wykluczyć. Czas leci nieubłaganie, a “Wojskowi” dalej mają duże problemy z regularnym punktowaniem. Dziś zmierzą się siebie właśnie z Wisłą. Dla obu ekip to mecz z kategorii tych arcyważnych.
Dalsza część tekstu pod wideo
W historii dwa razy zdarzyło się, że mistrz Polski spadał z ligi. W 1955 roku taki los spotkał Polonię Bytom, a w 2008 roku szczebel niżej wylądowało Zagłębie Lubin, choć nie ze względów sportowych, a przez aferę korupcyjną.
My w naszym tekście pochyliliśmy się natomiast nad spadkami z Ekstraklasy na przestrzeni XXI wieku. Które były najbardziej zaskakujące?

Wisła Płock 2006/07

Najpierw w sezonie 2003/04 “Nafciarze” zakończyli zmagania na wysokim piątym miejscu, a rok później jeszcze poprawili ten wynik. Wylądowali na czwartej lokacie, co do dziś jest najlepszym wynikiem w historii klubu. Żeby tego było mało, w kolejnym sezonie odnieśli następny wielki sukces, zdobywając najpierw Puchar Polski, a później także krajowy Superpuchar. Sielanka skończyła się jednak bardzo szybko. Niecały rok po wywalczeniu tego ostatniego trofeum Wisła musiała pożegnać się z elitą. Zajęła w Ekstraklasie dopiero 15. miejsce, tracąc do bezpiecznej pozycji dwa oczka.
Nie mogło być inaczej, skoro przez cały sezon najlepsi strzelcy zespołu mieli po trzy gole, a znajdował się wśród nich środkowy obrońca, Paweł Magdoń. Zespół reprezentowali wtedy także m.in. Sławomir Peszko czy Wahan Geworgian.

Górnik Zabrze 2008/09

Co prawda Górnik w trakcie kilku sezonów przed spadkiem wcale nie zachwycał, kończąc je kolejno na 11., 13., 14. i 8. miejscu, ale plany klubu były wówczas bardzo ambitne. Zespół we wrześniu 2008 roku przejął bardzo ceniony wówczas Henryk Kasperczak. Drużynę wzmocnili ograni na polskich (i nie tylko) boiskach - Damian Gorawski, Paweł Strąk, Przemysław Pitry czy Grzegorz Bonin. Górnik wydał na transfery najwięcej z całej ligi i mógł pochwalić się czwartym pod względem wysokości budżetem.
Na konferencji prasowej przed rozpoczęciem sezonu rządzący wówczas klubem Ryszard Szuster przekonywał, że Górnik gra o mistrzostwo Polski. Rzeczywistość okazała się diametralnie inna. Klub zgromadził najmniej punktów z całej ligowej stawki i na rok pożegnał się z elitą.

Zagłębie Lubin 2013/14

Ówczesny spadek Zagłębia traktowano w kategoriach ogromnego marnowania potencjału. Zarówno finansowego, jak i piłkarskiego. “Miedziowi” w pierwszych latach XXI wieku zdołali przecież zdobyć mistrzostwo Polski czy odebrać brązowe medale, a jeszcze w tym samym sezonie, który zakończył się dla nich degradacją, dotarli do finału Pucharu Polski, gdzie przegrali dopiero po rzutach karnych. Plany włodarzy były ambitne. Celem miał być awans do czołowej ósemki. Może nawet walka o puchary.
W składzie Zagłębia było wtedy wielu naprawdę dobrych piłkarzy, przynajmniej jak na warunki Ekstraklasy. Michal Papadopulos, Arkadiusz Piech, Lubomir Guldan, Aleksander Kwiek, Łukasz Piątek, Bartosz Rymaniak czy Dorde Cotra. Klub ściągał też zagranicznych zawodników z niezłym CV, a sytuację próbowali ratować kolejno Pavel Hapal, Orest Leńczyk i Piotr Stokowiec, naprawdę uznani szkoleniowcy. To wszystko na nic. “Miedziowi” zakończyli zmagania na ostatnim miejscu w lidze, a do bezpiecznej strefy stracili aż dziewięć punktów.

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2015/16

Co prawda “Górale” wcale nie byli wówczas tak mocnym zespołem, żeby ich spadek uznawać za sensację, ale sposób, w jaki tego dokonali, z pewnością przeszedł do historii. Przypomnijmy, że w sezonie 2015/16 po 30 kolejkach Ekstraklasy następował podział na dwie grupy - mistrzowską i spadkową. Jeszcze po zakończeniu ostatniego meczu fazy zasadniczej wydawało się, że Podbeskidzie jest ósme i zagra w grupie mistrzowskiej.
Trybunał Arbitrażowy zawiesił bowiem wcześniej decyzję, na mocy której Lechia Gdańsk miała być ukarana punktem ujemnym. Wobec tego po 30 kolejkach zespół z Trójmiasta miał 39 oczek i zajmował siódmą lokatę. Podbeskidzie Bielsko-Biała i Ruch Chorzów miały 38 punktów. Wyżej, dzięki klasyfikacji Fair Play (bo w bilansie bramkowym czy meczach bezpośrednich był idealny remis), uplasowała się drużyna z Bielska-Białej. Nagle okazało się jednak, że Lechia wycofała swoją skargę do Trybunału Arbitrażowego. W efekcie jej minusowy punkt faktycznie został uwzględniony. Wszystkie trzy zespoły miały zatem po 38 punktów. Zgodnie z zasadami pod uwagę wzięto wówczas małą tabelę, a więc bezpośrednie spotkania między trzema drużynami. W efekcie Podbeskidzie spadło na dziewiąte miejsce, lądując jednak w strefie spadkowej!
“Górale” zamiast zapewnić więc sobie spokojny byt i rozegrać siedem spotkań z najlepszymi drużynami ligi, stanęli do walki o utrzymanie. Zdobyte do tej pory punkty zostały podzielone na pół, co sprawiło, że tabela mocno się spłaszczyła. Na domiar złego Podbeskidzie wpadło wtedy w ogromny dołek. Przegrywało mecz za meczem i ostatecznie zakończyło sezon na ostatnim miejscu w tabeli. W siedmiu meczach grupy spadkowej podopieczni Roberta Podolińskiego zdobyli wtedy zaledwie jeden punkt.

Przeczytaj również