Legia odpaliła go po jednym meczu. Potem się rozstrzelał i skusił słynny klub. Zapłacili miliony
Do warszawskiej Legii trafił zimą 2021 roku, ale jego wypożyczenie z Dynama Kijów okazało się jednym wielkim niewypałem. Nazarij Rusyn został szybko przepędzony z Łazienkowskiej, a potem… solidnie się rozkręcił. Do tego stopnia, że angielski Sunderland zapłacił za niego 2,5 mln euro.
Rusyn uchodził w Ukrainie za spory talent. Jako 19-latek dostał swoją szansę w pierwszej drużynie Dynama Kijów i już w debiucie strzelił gola podczas spotkania Ligi Europy. Regularnie trafiał też wówczas do siatki w młodzieżowych zespołach narodowych. Nic zatem dziwnego, że wiązano z nim naprawdę duże nadzieje.
Udane wypożyczenie
Młody chłopak wszedł do czołowego klubu w swoim kraju z buta, ale potem nie był w stanie na stałe zakotwiczyć w pierwszej jedenastce. Odszedł więc na wypożyczenie do Zorii Ługańsk i to był prawdziwy strzał w dziesiątkę. W 17 meczach Rusyn zdobył siedem bramek, a ponadto zaliczył cztery asysty.
Po powrocie do Kijowa dostał nieco większy kredyt zaufania. W pewnym momencie regularnie wychodził w pierwszym składzie, nie był może goleadorem, ale od czasu do czasu trafiał do siatki. Gdy jednak z czasem jego pozycja w zespole osłabła, zdecydował się na kolejne wypożyczenie. Tym razem do warszawskiej Legii.
“Wojskowi” sprowadzali wciąż młodego, 22-letniego napastnika, który w tamtym momencie miał na koncie 41 występów w Dynamie i dziewięć strzelonych dla niego goli. Ponadto był już po jednym naprawdę udanym wypożyczeniu, co mogło tylko zachęcać włodarzy z Warszawy, by na podobnej zasadzie ściągnąć Ukraińca do stolicy. Ponadto Legia zagwarantowała sobie w umowie opcję ewentualnego wykupu zawodnika.
Transferowy niewypał
Rusyn zameldował się więc w Warszawie, ale jego związek z Legią niemal od samego początku wyglądał koszmarnie.
- Już po pierwszych treningach widać było, że Rusyn myśli głównie o tym, by się pokazać - grał bardzo egoistycznie, strzelał z nieprzygotowanych pozycji, rzadko podawał kolegom. I delikatnie mówiąc nie przypadł im do gustu swoją postawą - pisał wówczas Kuba Majewski na Meczyki.pl.
Legię w tamtym okresie prowadził jeszcze Czesław Michniewicz, który też miał do Rusyna sporo uwag. Dał mu więc zagrać jedynie w meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice. Przez 30 minut. I to by było na tyle. Ukraiński napastnik pokazał się jeszcze w meczu rezerw z KS Kutno, a potem, gdy miał zaliczyć kolejny epizod w drugiej drużynie, urządził przedstawienie. Odmówił występu w spotkaniu z Legionovią, co tłumaczył obawą o grę na sztucznej murawie, która mogłaby żle wpłynąć na stan jego zdrowia. Problem w tym, że trawa w Legionowie była… naturalna.
Rusyn za swoją niesubordynację został wówczas czasowo odsunięty od treningów z pierwszym zespołem Legii, ale w rzeczywistości był to jego koniec w Warszawie. Pod koniec maja 2021 roku klub ze stolicy poinformował o skróceniu wypożyczenia ukraińskiego napastnika. Wrócił on zatem do Kijowa.
Sezon życia i głośny transfer
Jak toczyły się potem jego losy? W Dynamie nie miał szans na grę, dlatego odchodził na kolejne wypożyczenia, w obu przypadkach nieudane. Najpierw do Dnipro-1, potem Czornomorcia Odessa. Przełomowy okazał się dopiero powrót tam, gdzie wcześniej Rusyn radził już sobie świetnie. Mowa oczywiście o Zorii Ługańsk, którą Ukrainiec tym razem zasilił definitywnie.
Ten ruch okazał się złotym strzałem dla każdej ze stron. Ukraiński napastnik zanotował zdecydowanie najlepszy sezon w karierze. Strzelał jak na zawołanie, a rozgrywki kończył z bilansem 14 trafień oraz siedmiu asyst w 32 rozegranych meczach. W całej ligowej stawce skuteczniejszy był tylko Artem Dowbyk, który po tamtym sezonie odszedł do Girony i w jej barwach wywalczył tytuł króla strzelców La Liga.
Wyczyny Rusyna też nie uszły uwadze bardziej renomowanych klubów. Do Zorii, która za Ukraińca rok wcześniej zapłaciła 250 tysięcy euro, z ofertą opiewającą na 10 razy więcej zgłosił się Sunderland. Przedstawiciel Championship wyłożył na stół 2,5 mln euro, a były gracz Legii podpisał z sześciokrotnym mistrzem Anglii kontrakt na cztery lata.
Póki co przygoda Rusyna z “Czarnymi Kotami” nie układa się najlepiej. O ile w poprzednim sezonie dostawał on jeszcze swoje szanse, strzelając ostatecznie dwa gole w 22 meczach, w obecnej kampanii jest już mocno ignorowany przez szkoleniowca zespołu. Na murawie spędził póki co łącznie 64 minuty. Ostatnie cztery spotkania w całości przesiedział na ławce, grając w międzyczasie jedynie dla klubowych rezerw. Warto natomiast wspomnieć, że Sunderland pewnym krokiem zmierza do Premier League. Na jej zapleczu po 12 kolejkach jest wyraźnym liderem.
Kariera 26-latka wygląda natomiast na razie jak sinusoida. Teraz Rusyn przeżywa trudniejszy czas, ale w przeszłości pokazywał już, że potrafi wychodzić z kłopotów i łapać wysoką formę. Być może podobnie będzie i w tym przypadku. Czy Legia powinna za nim tęsknić? No nie. Ale chyba mało kto przypuszczał, że piłkarz tak błyskawicznie pogoniony z Warszawy, który potem jeszcze przez jakiś czas błąkał się bez efektu po kilku klubach, mimo wszystko wróci na dobre tory i zostanie bohaterem całkiem sporego transferu do klubu o uznanej renomie. Ot, futbol.