Legia ma kolejny wielki talent. Nie tylko Oyedele. "To jest kozak, chcę takich więcej"
Ostatnio głośno jest o Maxim Oyedele, ale za nim podążają inni młodzi piłkarze Legii, co istotne - z akademii klubu. Goncalo Feio chwali i zapowiada: będą kolejni.
W ostatnim czasie coś drgnęło w Legii Warszawa. Poza imponującą wygraną w Lidze Konferencji z Betisem, stołeczni rozegrali też dobry mecz w Ekstraklasie z Jagiellonią (remis), a następnie odnieśli wyczekiwane zwycięstwo w Gdańsku (2:0 z Lechią). I choć sytuacja w ligowej tabeli nadal jest daleka od optymalnej, to w projekcie Goncalo Feio pojawiło się kilka światełek w tunelu. Drugi triumf w fazie ligowej LK byłby kolejnym sygnałem, że legionistów nie ma co spisywać na straty. Przy ostatnich wynikach wywiezienie z Serbii trzech punktów jawi się jako obowiązek. Nawet jeśli Backa Topola to nie są takie leszcze, Stefan.
Terminarz zweryfikuje
Z Lechią w miniony piątek różnica klas była aż nadto widoczna. Gdyby piłkarze Legii weszli w mecz z lepszą skutecznością, mogli go zamknąć w 10 minut. 2:0 było najniższym wymiarem kary. Oczywiście, rywal to jedna z najgorszych drużyn w lidze, natomiast wcześniej i z takimi “Wojskowi” mieli problemy. Tym razem wątpliwości zostały odsunięte na bok. Trener Feio dostał okazję, by wyciągnąć z tego spotkania trochę pozytywów, nie tylko tak potrzebne trzy punkty. Zaskoczył, zaryzykował ze składem… i trafił. Gabriel Kobylak zrobił swoje między słupkami. W środku boiska optymistycznie wyglądał 19-letni Wojciech Urbański. Do siatki trafiali zaś ci, którzy mocno w ostatnich tygodniach urośli, wraz z całym zespołem. Kacper Chodyna i Ryoya Morishita, obaj chwaleni przez Portugalczyka po zakończeniu meczu.
- Wielu z naszych graczy indywidualnie poprawia swoje umiejętności. Nigdy nie ukrywam, że to jeden z celów trenera. Kacper Chodyna został sprowadzony latem po najlepszym sezonie w życiu. Był dopasowany do tego, co chcemy robić. Granie w Legii jest czymś innym, niż granie w innym klubie. Cierpliwie pracował, był gotowy. Teraz wykorzystuje swój moment, gra, pomaga drużynie, ale cały czas się rozwija - opowiadał Feio, którego konferencja prasowa trwała ponad 30 minut. - Występ Morishity nie jest dla mnie zaskoczeniem. Kilka tygodni temu rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że gdyby to zależało ode mnie, to chciałbym, żeby z nami został. Mówiłem to osobom z klubu. Dzisiaj, po końcowym gwizdku, również o tym informowałem. Mam nadzieję, że Ryoya z nami zostanie. Zasłużył na to na boisku, wywalczył to. Ma niesamowity etos pracy. Jest bardzo odważny. Krok, który wykonał po przeprowadzce do Polski jest kapitalny, ale też nieoczywisty. Do wszystkiego podchodzi profesjonalnie, otwarcie, wszystko stara się zrozumieć, chociaż na pewno nie jest mu łatwo - rozpływał się nad Japończykiem.
Poza Chodyną i Morishitą Feio chwalił też parę stoperów, Steve’a Kapuadiego i Radovana Pankova. Prorokował, że zaraz mogą trafić do swoich reprezentacji. Odkąd Legia przeszła na czwórkę z tyłu, faktycznie duet środkowych obrońców wygląda solidnie. Odradza się również Paweł Wszołek, znów jakby bardziej dynamiczny, na stałe ustawiony w roli prawego defensora. Gwarancję jakości stanowi Ruben Vinagre, który od ręki powinien zostać wykupiony przez klub. W środku Oyedele i Bartosz Kapustka zasłużenie zbierali pochwały za niedawne występy, wylądowali zresztą w kadrze (nawet jeśli dla młodszego z pomocników okazało się to zbyt wcześnie). Goncalo Feio może rotować składem, dla przykładu - Rafał Augustyniak wszedł w Gdańsku z ławki, dostał 45 minut, a rozegrał świetne zawody.
Reasumując, jest na czym budować optymizm. Nie chcemy z nim przesadzać, dalej można mieć mnóstwo uwag co do kształtu tej kadry, początek sezonu był znacznie poniżej oczekiwań (co widać w tabeli Ekstraklasy), jednak wreszcie ta Legia wysłała kilka sygnałów: chcemy i możemy być lepsi. Teraz przed nią pierwszy trójskok, który pokaże, czy ten zespół potrafi utrzymać równą formę i nie notować łatwych wpadek. Backa Topola, domowy mecz w lidze z GKS-em Katowice, wyjazd na Puchar Polski do Legnicy. Każde powinięcie nogi będzie dużo ważyć. Ale przy pełnej realizacji planu (trzy zwycięstwa, względnie dwa plus awans dowolnym sposobem z Miedzią), kryzys pójdzie w niepamięć, a drużyna dostanie “kopa” przed następnym maratonem, jeszcze przed kolejną przerwą reprezentacyjną. Można powiedzieć, że najbliższe trzy tygodnie zdefiniują sens obecnego projektu, bo po wspomnianym trójskoku Legię czeka kolejny: Widzew, Dynamo Mińsk oraz hit w Poznaniu z Lechem 10 listopada.
Nie tylko Oyedele
Szukając pozytywów, trzeba wspomnieć o kolejnym po Oyedele młodym, utalentowanym piłkarzu Legii, który wali drzwiami i oknami do podstawowego składu. Wojciechu Urbańskim. Od Maxiego odróżnia go to, że trafił do Legii w ubiegłym roku, z akademii Wisły Kraków. Miał czas na przetarcie w trzecioligowych rezerwach. Goncalo Feio szybko jednak dostrzegł jego talent i dał kilka szans gry w Ekstraklasie już w końcówce ubiegłego sezonu. Włączył 19-latka na stałe do pierwszego zespołu, ostatnio dawał mu “ogony”, a w Gdańsku zdecydował się wystawić do gry od początku. Trafił w dziesiątkę, bo młody pomocnik naprawdę wyglądał solidnie. Nie odstawał. Wykonał kawał dobrej roboty. Celnie podawał, był skupiony, aktywny, “pod grą”. Podejmował ryzyko, wykazał się przeglądem pola. Nawet jeśli w sieci wylądował urywek, jak wykonuje nieudaną sztuczkę techniczną, to nie można mu odmówić chęci. Dobrze opisał to Piotr Wołosik z Przeglądu Sportowego: brawo za odwagę, następnym razem się uda.
Trener Feio nie szczędził mu komplementów na pomeczowej konferencji. Zapytany przez nas o decyzję, by zaskakująco wystawić “Urbiego” w pierwszej jedenastce, przyznał, że zrobił to, bo jego zdaniem piłkarz po prostu był na to gotowy. Nie zagrał z klucza “dajcie młodego”, a zapracował na tę szansę swoją pracowitością i odpowiednią dyscypliną. Portugalczyk chwalił występ 19-lata, zwracając uwagę na jego jakość, intensywność i dyscyplinę taktyczną.
- Uwierzcie mi, to chłopak, którego stać na wiele, ale wszystko musi się dziać etapowo. Dwa miesiące temu - ze względu na to, że jego okres przygotowawczy okazał się trochę zachwiany, jeżeli chodzi o sytuację zdrowotną - był niegotowy, ale pracował. Od jakiegoś czasu, poprzez jakościowe zmiany, pokazywał, że jest piłkarzem, który może być wartością dodaną. W piątek udowodnił, że to kolejny zawodnik, który może pomóc. Takich osób jest coraz więcej - opowiadał Feio (dokładny cytat za serwisem legia.net).
- Tak się pracuje. Trzeba przygotować młodych i - jak są gotowi - wrzucać ich na murawę. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to należy poprawiać, pomagać w zrozumieniu, wspierać. I będą następni, bo pracuje z nami duża grupa młodych piłkarzy. Możemy się tylko cieszyć - dodawał.
Więcej takich kozaków
Niestety, Urbański nie będzie do dyspozycji szkoleniowca w czwartkowym meczu Ligi Konferencji. Ani też w kolejnych na arenie międzynarodowej, bo… klub nie zgłosił go do tych rozgrywek. Słusznie zwrócił uwagę Paweł Gołaszewski w programie “Poznań vs Warszawa” na kanale Meczyki.pl, że nikt nie spodziewał się tak słabej formy Luquinhasa. Gdyby lider “dowoził”, mniej by żałowano decyzji o pominięciu 19-latka na liście LK. Ale nie dowozi.
- Obecna forma Luquinhasa nie uprawnia go do gry w pierwszym składzie. To martwi. Bardzo dobrze wszedł w sezon, wydawało się, że stanie się liderem Wojskowych, ale z każdym kolejnym tygodniem gaśnie. Posadzenie go na ławce w meczu z Lechią nie jest zaskoczeniem - tłumaczył Gołaszewski.
O grze Urbańskiego w kontekście rywalizacji z Luquinhasem wspominał też Roman Kołtoń w "Piłkarskim Salonie", kilkanaście godzin po meczu Lechia - Legia.
- Wojciech Urbański z Legii to jest kozak. Widać, że ten chłopak jak dostanie 10-15 meczów z rzędu, to Luquinhas ława. Czasem musimy mówić prawdę i nie patrzeć na nazwisko. Warto budować takiego piłkarza. Chce więcej takich Urbańskich w polskiej piłce - wprost podkreślił dziennikarz Prawdy Futbolu.
Trudno się nie zgodzić szczególnie z ostatnimi dwoma zdaniami. To fakt, plus lepiej, by w Legii grali tacy zawodnicy jak Urbański, niż rozmaite “wynalazki”, których przez ostatnich lata pojawiło się przy Łazienkowskiej multum. Tak jak mówi Goncalo Feio: stawia na Oyedele czy Urbańskiego (a w kolejce jest Jan Ziółkowski, “poszkodowany” formą obecnej pary stoperów), bo się nadają, są gotowi, a nie mają tylko kartę przetargową młodości. Można temu tylko przyklasnąć. Urbański stopniowo powinien iść w górę. Niedawno zadebiutował w kadrze do lat 20. Legia ma kolejny wielki talent.