Legia kocha takie wieczory, ale przed Chelsea ma poważny kłopot. Feio może zaskoczyć
Rywalizacja Legia - Chelsea w Warszawie to wydarzenie. Szaleństwo na trybunach, wspaniała otoczka meczu i stawka spowodują, że ten wieczór będzie niezapomniany. Pytanie tylko, jakie wspomnienia pozostawi, a ekipa Goncalo Feio nie jest wolna od problemów. Ale to schodzi na bok.
Jesienią Legia zachwycała w Europie, goniła liderującą Chelsea w fazie ligowej Ligi Konferencji. Wtedy wielokrotnie podkreślano, że mimo świetnych wyników w pucharach to Ekstraklasa jest najważniejsza. Ale rywalizacja w lidze dziś zeszła na drugi plan, bo wydaje się, że Raków Częstochowa, Jagiellonia Białystok i Lech Poznań niemal zaklepały sobie pierwszą trójkę na koniec rozgrywek - pytanie tylko w jakiej kolejności. W takim wypadku wszystkie legijne siły idą na ekipę z Londynu.
Tu kochają niespodzianki
Jeśli w Lidze Konferencji przyjeżdża do ciebie Chelsea, to nikt w żadnym z programów nie powie już, że to rozgrywki podrzędnej kategorii. Przez pierwsze lata istnienia zobaczyliśmy tyle jakościowych meczów, tak wiele emocjonujących rozstrzygnięć, że te trzecie w europejskiej hierarchii puchary doceniliśmy i po prostu polubiliśmy. Bo jednak, wbrew obawom z fazy ich planowania, stały się renomowane.
A dobrze wiemy, że Warszawa kocha europejskie niespodzianki i to z wzajemnością. Spotkanie z Aston Villą z 2023 roku przeszło do historii, zresztą tym meczem Kosta Runjaić zwrócił na siebie uwagę działaczy Udinese, a Ernest Muci zaczął być obserwowany przez inne kluby z większą uwagą. Niespodzianki przy Łazienkowskiej to coś powtarzalnego, ale należy zdawać sobie sprawę, że Chelsea to inny kaliber, a w 2015 roku remisując 3:3 z Realem Madryt Legia dysponowała znacznie mocniejszą kadrą, z Vadisem Odjidją-Ofoe i Miroslavem Radoviciem na czele. Skład na spotkanie z drużyną Enzo Mareski trzeba wręcz szyć.
Okrojony garnitur
Pierwszy garnitur wystawiany na spotkania w europejskich pucharach to norma - Goncalo Feio, tak jak i Adrian Siemieniec, delegowali do gry najlepszy możliwy skład niezależnie od terminarza i nawet na rywali pokroju Backi Topoli. Jeśli przyjeżdża do ciebie Chelsea - inaczej być nie może, ale… tym razem będzie. Bo trudno pierwszym garniturem nazwać skład okrojony z Bartosza Kapustki, Marca Guala czy Ilji Szkurina. Ten pierwszy, patrząc na cały sezon od jego początku - to najlepszy zawodnik Legii w tym sezonie. Z kolei w ataku do dyspozycji pozostaje tylko Tomas Pekhart, który w 2025 roku nazbierał wyłącznie 53 minuty, a ostatnią bramkę zdobył 29 sierpnia poprzedniego roku z Dritą. Znamienne są problemy w ataku Legii, patrząc na to, że ostatnie (zaledwie jedno z trzech w tej rundzie) pojawienie się Czecha na boisku miało miejsce w pierwszym spotkaniu z Molde.
Pekhart grał w wielkich meczach z robiącymi wrażenie rywalami, ale jego metryka i liczba minut każe sądzić, że trener Feio z przodu postawi na alternatywne rozwiązanie. Jakie? Przed publikacją oficjalnego składu postawienie pieniędzy na którekolwiek z rozwiązań byłoby olbrzymim ryzykiem. Za napastnikiem lub po jego boku w tym sezonie grywali Luquinhas, Ryoya Morishita, Kacper Chodyna, Wahan Biczachczjan, Wojciech Urbański (niezarejestrowany do gry w pucharach) i Paweł Wszołek. W tym ostatnim Goncalo Feio momentami widział nawet napastnika, ale trudno przypuszczać, żeby na taką roszadę zdecydował się z Chelsea, podczas gdy prawy obrońca jest potrzebny przy bocznej linii boiska i nie ma tam zmiennika. Kombinacja z Radovanem Pankovem na prawej stronie byłaby równoznaczna z kombinowaniem na pozycji stopera.
Trybuny zapłoną
Wizytówką klubu w Europie są też kibice. W niektórych miejscach "Legioniści" odbierani są jako wzór zorganizowanego dopingu, nawet nie wzór, a fenomen, bo w większości krajów to, co dzieje się na ’’Żylecie”, jest nie do powtórzenia. Dobrze wiemy też, że w innych rejonach kibice Legii są przedstawiani w złym świetle, jako ci, przed których wpuszczaniem na trybunę gości w dużej liczbie kluby stronią.
To temat rzeka - na oddzielne publikacje i na poruszanie ich przez osób dużo lepiej zorientowanych niż ja. Jednak możemy być absolutnie pewni, że w czwartkowy wieczór trybuny zapłoną, a oprawy z Warszawy będą pokazywane na całym piłkarskim świecie. Fani Legii skupiają się na swoim klubie, a nie na przyjeździe renomowanej Chelsea, ale ten wieczór to także nagroda dla nich - za wypełnianie stadionu przy Łazienkowskiej w ekstraklasowych meczach, także z rywalami z dolnych rejonów tabeli. Ale pewne jest, że - tak jak w spotkaniach ze Sportingiem czy Aston Villą - trybuny będą niosły piłkarzy Goncalo Feio i być może plątały nogi tym z Londynu.
Czego spodziewać się po meczu? Liczymy na każdego zawodnika z osobna w najlepszej możliwej dyspozycji dnia i na to, że do Anglii Legia nie poleci na wycieczkę, a po realną okazję wykorzystania szansy do awansu. Ale żeby tak się stało, czwartkowy wieczór przy Łazienkowskiej musi być kolejnym z serii magicznych.