Legendarny klub wisi nad przepaścią. W drodze gigantyczna wyprzedaż i niespodziewana kroplówka

Legendarny klub wisi nad przepaścią. W drodze gigantyczna wyprzedaż i niespodziewana kroplówka
Alex Martin / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski21 Nov · 12:00
Olympique Lyon rok temu o tej porze był ostatnią drużyną Ligue 1, a dziś ma na karku zakaz transferowy i brutalną degradację, jeśli do końca sezonu nie zasypie finansowej dziury. Najlepsze jest to, że z pomocą za chwilę ruszą mu Botafogo i Crystal Palace, czyli dwa zespoły, w których też widać długie macki Johna Textora, właściciela OL. Szykuje się gruba wyprzedaż i pokaz kreatywnej księgowości.
Dwa sezony nie było ich w europejskich pucharach. Wrócili dopiero niedawno do Ligi Europy i radzą sobie całkiem nieźle, bo ograli m.in Olympiakos i Rangersów, a w tabeli zajmują dziewiąte miejsce. Lyon w Ligue 1 też ociera się o czubek tabeli i nawet obecnie ma passę sześciu spotkań bez porażki. Zachwyca 19-letni Belg Malick Fofana. W końcu ustabilizował formę Rayan Cherki, a mimo to za chwilę to wszystko może runąć. Wystarczy, że kontrolerzy finansowi z DNCG jeszcze mocniej dokręcą śrubę 7-krotnemu mistrzowi Francji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Amerykańska zabawa

Kilka dni temu gruchnęła wiadomość, że Lyon może powtórzyć los Bordeaux i spaść z ligi. Byłoby to grzmotnięcie mokrą ścierką w twarz, bo drużyna powoli zaczęła stawać na nogi. Trener Pierre Sage, który rok temu zastąpił Fabio Grosso, popchnął ekipę do przodu. Ale klub jako struktura od dobrych kilku lat błąka się ciemnościach. Nie ma już legendarnego gospodarza domu, czyli Jeana-Michela Aulasa, który po 35 latach zrobił krok w tył i oddał zabawki amerykańskiemu biznesmenowi Johnowi Textorowi. Dzisiaj coraz więcej mówi się o długach jego grupy Eagle Football Holdings, która ma też udziały w Botafogo, Crystal Palace i Molenbeek. Najbardziej cierpi oczywiście Lyon, który długo żył ponad stan, a dziś dostaje za to rachunek.
Dawniej to było centrum francuskiej piłki. O Lyonie mówiło się, że jest świetnie zarządzany, bo fundamenty opiera na szkoleniu i doskonale wie, kiedy i komu sprzedawać swoje talenty. Był pierwszym klubem we Francji, który powiedział: tak, budujemy ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia. Jean-Michel Aulas pod koniec lat 80. wyciągnął go z drugiej ligi, a dziennik Le Monde budował narrację o harmonijnej wyspie i przykładzie dla innych. Całe pokolenie wychowało się na mistrzach z lat 2002-2008, a rzuty wolne Juninho rozświetlały markę OL w Europie. Kiedy lata później francuską piłką zawładnęły katarskie pieniądze PSG, Lyon osunął się w cień, ale dalej miał na siebie pomysł. W marcu 2015 roku ograł chociażby Montpellier, a na boisku pojawiło się aż siedmiu graczy akademii. Gole strzelali Lacazette, Tolisso i Fekir, czyli przyszli mistrzowie świata.

Niewykorzystana szansa

Jeszcze pięć lat temu wydawało się, że to wszystko ma ręce i nogi, skoro klub potrafił zakwalifikować się do półfinału Ligi Mistrzów. Lyon w czasie pandemii był zespołem, o którym znowu mówiło się w kontekście wychowanków i mądrych transferów. Wydawało się, że tacy gracze jak Houssem Aouar czy Maxence Caqueret za moment ruszą na podbój wielkich lig. Dzisiaj ten pierwszy kopie w lidze arabskiej, a drugi ma już 24 lata i powoli odzierany jest z łatki młodego-gniewnego. W ciągu ostatnich trzech lat nie zrobił przełomowego kroku. Dużo o jego stagnacji mówi to, że ma aż 24 występy w kadrze U-21 i ani jednego w seniorach. W tym czasie jego rówieśnik Aurelien Tchouameni rozegrał tam w październiku mecz nr 36.
Kluby takie jak Lyon, żyjące przeszłością i mające ogromne ambicje, zawsze będą uzależnione od gotówki z europejskich pucharów i z tego, czy danego lata uda się zarobić solidną gotówkę na transferach. Jeden chudszy rok może zachwiać konstrukcją, a gdy problemy rozszerzą się na drugi lub trzeci, to właściwie wszystko zaczyna się sypać. “Les Gones” doskonale wiedzą, że zmarnowali potencjał ekipy Rudiego Garcii z 2020 roku. Jedynie Bruno Guimaraes i Lucas Paqueta w odpowiednim momencie przysiedli się do szybszego pociągu i dziś grają w Premier League. Większość zawodników nie zrobiła kroku naprzód, transferowe nabytki nie wypaliły, a młodzież nie zakwitła.

Zgniłe jabłka

Lyon w poprzednim sezonie zarobił 107 mln na sprzedaży graczy, bo udało się dobić targu z PSG (Bradley Barcola) i z Lipskiem (Castello Lukeba). Ostatniego lata do klubowej kasy trafiło jednak prawie trzy razy mniej. Nie da się drogo sprzedawać, gdy zespół stał się przeciętniakiem w przeciętnej europejskiej lidze. Dwa lata nie grał w pucharach, więc nie miał też okazji wypuszczać swoich graczy na wielką scenę. W tym samym czasie ciągle miał na głowie ogromne kontrakty gwiazd jak Alexandre Lacazette (500 tysięcy euro miesięcznie brutto), czy Anthony Lopes (400 tysięcy euro). Rozjazd wydatków w stosunku do zysków robił się coraz większy, a finansowy kontroler we Francji od lat słynie z bezwzględności.
John Textor już rok temu oskarżał Jeana Michela Aulasa, że ten zostawił mu zgniłe jabłka i nie przekazał firmy w takim stanie, na jaki się umawiali. Lyon ewidentnie wpadł w pułapkę wielkiego klubu, który myślał, że zawsze będzie wielki. Dzisiaj dług grupy Eagle Football Holdings wynosi od 400 do 500 mln euro, choć Textor zarzeka się, że spadek do Ligue 2 w ogóle nie wchodzi w grę, bo już teraz ma w głowie kilka wariantów. Jeden z nich to sprzedaż udziałów w Crystal Palace (45 procent). Gotówka może też płynąć z Botafogo, które ma fantastyczny sezon, bo jest liderem ligi i gra w finale Copa Libertadores. Zawodnicy jak Igor Jesus mają mnóstwo ofert. Wyprzedaż w Brazylii oznaczać będzie kroplówkę dla Lyonu.

Rozbiórka składu

Textor co chwilę opowiada też o wsparciu akcjonariuszy. Nie obędzie się jednak bez styczniowej wyprzedaży składu, a ta może dopaść m.in. Rayana Cherkiego, który już latem miał propozycję z PSG. Francuz od lat uważany za jeden z największych talentów w Ligue 1, ale brakuje mu albo zdrowia, albo stabilizacji. Akurat w ten sezon wszedł nieźle, więc Lyon już teraz jest gotów wysłuchać ofert opiewających na 30 mln euro. Ogromnym aktywem jest 19-letni Malick Fofana, choć jego akurat Lyon wolałby sprzedać latem i nie rzucać się na pierwsza lepszą ofertę. Inni na liście to napastnik Gift Orban, Said Benhrama, Maxence Caqueret, a nawet Gruzin Georges Mikautadze, który dopiero latem przyszedł do klubu.
23-latek według Transfermarkt jest graczem z największym potencjałem sprzedażowym w drużynie. Jeśli faktycznie zimą zmieniłby klub, to byłby kolejny dowód na to, że w Lyonie nikt już nie trzyma kierownicy w rękach, a machina leci na ścianę. Ogołocony zespół mógłby mieć problem, by znowu zakwalifikować się do europejskich pucharów, a bez tego czeka go kolejny Dzień Świstaka i pewnie za jakiś czas następne pogłębienie i tak głębokiej już dziury.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również