Legenda obiecała grubą imprezę po awansie. I był awans. Ekscytujący beniaminek wjeżdża na salony

Legenda obiecała grubą imprezę po awansie. I był awans. Ekscytujący beniaminek wjeżdża na salony
IPA / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek Przyborowski27 May · 19:52
Pochodzą z miejscowości będącej jednym z hitów turystycznych ostatnich lat. Como chce być jednak znane nie tylko z powodu przepięknego jeziora, ale również futbolu. W tym procesie pomaga Cesc Fabregas, który na ławce trenerskiej przyczynił się właśnie do awansu klubu do Serie A.
Kiedy mówimy o Como, to najczęściej kojarzy się ono z urokliwą mieściną położoną nad jeziorem o tej samej nazwie. Dzięki tanim lotom do Mediolanu to właśnie ten kierunek stał się w ostatnich latach jednym z ulubionych wśród polskich turystów. Weekendowy wypad czy miesiąc miodowy we Włoszech może już wkrótce kojarzyć się jednak nie tylko ze wspaniałą kuchnią oraz malowniczymi zachodami słońca, ale również piłką nożną. Szczególnie po tym, jak Como 1907 wywalczyło awans do Serie A.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dla klubu z Lombardii jest to powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej ponad dwóch dekadach. W tym czasie “Gli Azzurri”, czyli “Niebiescy”, zanotowali kilka upadków i wydawało się, że być może jeszcze przez wiele lat nie powrócą do włoskiej elity. Kiedy jednak znaleźli się ludzie, którzy wymyślili odpowiedni sposób na to, by wykorzystać największą zaletę Como w celu rozwoju futbolu, okazało się, że i klub piłkarski z tego 84-tysięcznego miasta może również odnosić sukcesy. I to z mistrzem świata i Europy na ławce trenerskiej!

Nie ma już obaw

Lombardia, czyli region w północnych Włoszech, należy do najbogatszych w całym kraju. Nie dziwi więc, że już w obecnym sezonie miał najwięcej, bo aż czterech przedstawicieli w Serie A - Atalantę, Milan, Monzę oraz Inter. Teraz zyska piątego - Como 1907, tyle że akurat w przypadku tej ekipy to właśnie finanse stanowiły od lat główny temat rozmów kibiców na Stadio Giuseppe Sinigaglia. Klub wpadał w ręce kolejnych inwestorów, którzy nie potrafili wykorzystać drzemiącego w nim potencjału, szybko się spalali i zostawiali Como w coraz gorszym stanie.
W 2017 doszło do sytuacji, w której klub po spadku do Serie C po prostu zbankrutował. To właśnie wtedy przejęła go Akosua Puni Essien, żona Michaela Essiena, według ówczesnych doniesień medialnych - pierwsza zagraniczna businesswoman w historii włoskiego futbolu. Tyle że kolejne problemy finansowe doprowadziły do tego, że ostatecznie Como sezon 2017/2018 zaczęło w Serie D. Nie dziwi więc, że gdy dwa lata później w klub zdecydowało się zainwestować indonezyjskie konsorcjum Djarum Group, kibice odczuwali pewien niepokój.
- Na początku, tuż po przejęciu klubu przez Djarum Group, istniał pewien stopień sceptycyzmu wobec nowych właścicieli. Kibice nie do końca ufali kolejnemu nowemu właścicielowi, skoro jego poprzednicy - Enrico Preziosi (obecny prezydent Genoi - przyp. red.) oraz Pietro Porro - tak mocno zawiedli oczekiwania kibiców. Teraz, skoro pojawiły się też wyniki, fani zrozumieli, że klub ma solidne podstawy, a w dodatku patrzy daleko w przyszłość. Wydaje się, że to projekt długofalowy, a kibice nie mają mieć prawa do obaw - mówi w rozmowie z nami Nicola Binda, dziennikarz La Gazzetta dello Sport zajmujący się Serie B.

Od amatora do elity

Como zaczęło wtedy powolną odbudowę. Już w 2019 roku awansowało do Serie C, czyli tym samym powróciło na poziom profesjonalny. Po dwóch latach przyszedł czas na kolejny awans, tym razem już na drugi poziom rozgrywkowy. Indonezyjczycy chcieli jednak iść o krok dalej i doprowadzić klub znów do elity. A przecież w Serie A “Lariani” (przydomek pochodzi od słowa “Lari” oznaczającego potocznie Jezioro Como) nie są drużyną anonimową. Występowali w niej w przeszłości w sumie w aż 14 sezonach, w tym złotej erze ligi włoskiej pod koniec lat 80.
Oczywiście sam plan powrotu do elity był ambitny, a w dodatku w ostatecznej fazie jego realizację powierzono nieoczywistym kandydatom. Po tym, jak późną jesienią z klubu zwolniony został Moreno Longo, pieczę nad drużyną przejął najpierw Cesc Fabregas. Były gwiazdor Arsenalu i Barcelony jeszcze w poprzednim sezonie pomagał ekipie na boisku, ale w listopadzie został tymczasowym opiekunem swoich dotychczasowych kolegów. Przy braku odpowiednich uprawnień trenerskich, po kilku meczach zastąpił go jednak na tym stanowisku Osian Roberts, były asystent Chrisa Colemana i Ryana Giggsa w reprezentacji Walii. Hiszpan pozostał jednak w sztabie jako asystent Walijczyka, a po awansie zabrał całą ekipę na imprezę na Ibizie.
- Przyjście Fabregasa, a potem również Osiana Robertsa, mocno pomogło zespołowi. Do tego wszystkiego drużyna została też solidnie wzmocniona w zimowych okienku transferowym. Narodził się zespół o mocnej mentalności. Jego niekwestionowaną gwiazdą jest Patrick Cutrone, który urodził się w Como, ale występował dotąd w takich ekipach jak AC Milan, Valencia czy Wolverhampton. To jednak wszyscy piłkarze dołożyli swoją cegiełkę do tego sukcesu - twierdzi Binda.
Ten sukces nie byłby możliwy, gdyby nie marcowa bezpośrednia wygrana 2:1 nad również walczącą o awans Venezią oraz passa dziewięciu meczów bez porażki na finiszu rozgrywek. Ostatecznie Como zajęło w tabeli drugie miejsce za Parmą, a jednym z liderów zespołu rzeczywiście okazał się Cutrone, który sezon zakończył 14 trafieniami jako najlepszy strzelec drużyny. Obok niego w drużynie znajdziemy też innych starych wyjadaczy znanych z Serie A, takich jak Daniele Baselli, Simone Verdi czy Edoardo Goldaniga. Ciekawa jest też droga, którą wraz z zespołem przebyli doświadczony napastnik Alessandro Gabrielloni (drugi najlepszy strzelec po Cutrone, dziewięć goli) oraz skrzydłowy Alessio Iovine, którzy występują w ekipie z Lombardii już od czasów jej gry w Serie D. Como jest zespołem, wokół którego listę takich wyjątkowych historii można by mnożyć.

Kibicowska wieża babel

Tyle że sam klub stara się, by pozostało po nim nieco więcej niż tylko futbol. Oczywiście nikt nie zamierza zapominać o bogatej historii (wychowali się tu tacy gracze jak Paolo Rossi, Marco Tardelli czy Gianluca Zambrotta) i aspekcie sportowym. Włodarze Como robią jednak dużo również poza boiskiem. Jednym z takich działań jest choćby wspieranie walki z białaczką. W zeszłym roku klub zorganizował akcję, w ramach której wykonano zdjęcie w stylu obrazu Caravaggio. Zysk z jego sprzedaży został przeznaczony na pomoc osobom zmagającym się z tą chorobą.
- Projekt indonezyjskich właścicieli klubu jest również jasno skrojony pod to, by połączyć piłkę nożną i turystykę. Jezioro Como ma już wyrobioną markę, która jest doskonale znana na całym świecie. Indonezyjczycy próbują zareklamować ją jeszcze mocniej właśnie za pomocą futbolu. Ich plan polega na tym, by dzięki temu znaleźć nowych kibiców na każdym możliwym kontynencie. Dotąd udaje im się to z całkiem niezłym skutkiem, bo w obecnym sezonie sprzedali bilety fanom z łącznie 122 krajów - opowiada Binda.
Teraz ci zagraniczni, ale i rodzimi kibice znów będą mogli wreszcie oglądać Como w Serie A. Przed klubem spore wyzwanie, bowiem wciąż nie wiadomo, czy będzie mógł występować w elicie na własnym stadionie, który może nie spełnić wymogów najwyższej klasy rozgrywkowej. Ostatnio spekulowano nawet o potencjalnej czasowej wyprowadzce do… szwajcarskiego Lugano, oddalonego od Como o niecałą godzinę drogi. Niemniej, jedno jest jednak pewne: Serie A, po tym, jak jej szeregi w 2023 r. opuściła Venezia, zyskuje właśnie kolejny arcyciekawy projekt, który chce się wyróżnić nie tylko na boisku. A w dzisiejszych czasach to może być wabikiem dla wielu młodych kibiców.
- We Włoszech coraz częściej powstają ciekawe projekty, które dzięki zagranicznym inwestorom wnoszą do naszego futbolu interesujące pomysły. W przypadku Como mamy do czynienia z połączeniem turystyki i promocją poprzez tego całej marki. Jeśli jednak klub chce się dalej rozwijać, potrzebuje przede wszystkim nowego stadionu. Stadio Giuseppe Sinigaglia jest bowiem obiektem dużo za małym i za starym. Wraz z nowym stadionem będą możliwe kolejne kroki Como: zwiększenie rozpoznawalności, zdobycie nowych kibiców i większych funduszy, aż wreszcie również pozostanie na dłużej w Serie A. Na razie powstaje nowy ośrodek treningowy, ale działacze aktywnie dążą do powstania również stadionu. Przyszłość Como 1907 maluje się więc w kolorowych barwach - podsumowuje nasz rozmówca.

Przeczytaj również