Legenda go chwaliła, Real Madryt odrzucił, dziś błyszczy w Villarrealu. Bez niego nie byłoby półfinału LM
W Realu Madryt na jego talencie poznał się Alfredo Di Stefano, ale klub go odrzucił. W Valencii co chwilę trafiał naprzemiennie z nieba do piekła. Dani Parejo spokój odnalazł dopiero w Villarrealu, z którym jest blisko kolejnego historycznego sukcesu w europejskich pucharach.
Jest 52. minuta rewanżowego spotkania Bayernu z Villarrealem. Dani Parejo w niezrozumiały sposób podaje piłkę wprost pod nogi zawodników gospodarzy. Futbolówkę ostatecznie przejmuje Robert Lewandowski i wyrównuje stan dwumeczu na blisko połowę do końca jego regulaminowego czasu gry. Koniec końców mistrzowie Niemiec nie są jednak w stanie doprowadzić nawet do dogrywki. W 88. minucie to od Parejo zaczyna się kolejna akcja, tym razem ta, która śmiało będzie wspominana na Estadio de la Ceramica przez najbliższe dziesięciolecia. Piłka w tym wypadku trafia finalnie do Samuela Chukwueze. Ten mocnym strzałem pokonuje Manuela Neuera i mecz kończy się sensacyjnym remisem 1:1, który daje awans do półfinału drużynie Unaia Emery’ego.
To właśnie ten rewanżowy mecz z monachijczykami był świetnym podsumowaniem dotychczasowej kariery Parejo, która śmiało mogłaby być rozrysowana jako jedna wielka sinusoida. 33-latek po odrzuceniu przez Real Madryt i burzliwej dekadzie spędzonej w Valencii teraz wreszcie może na “stare lata” po raz pierwszy osiągnąć stabilizację. W Villarrealu odnalazł niezbędny do funkcjonowania tlen, a i sama “Żółta Łódź Podwodna” raczej nie wyobraża sobie dalszego rejsu bez swojego kapitana środka pola.
Di Stefano protestował
Parejo urodził się w Cosladzie, w pobliżu Madrytu. To tam wychowywał się również piłkarsko. Do akademii Realu trafił w wieku 14 lat i jako młody talent szczególnie spodobał się Alfredo Di Stefano. Legendarny były zawodnik “Królewskich” nazwał go kiedyś wręcz najlepszym piłkarzem w historii klubowej akademii. Nie dziwi więc zachowanie Di Stefano po tym, jak okazało się, że na Santiago Bernabeu widzą przed Parejo jednak nieco inną przyszłość i pozwalają latem 2008 roku odejść na wypożyczenie do Queens Park Rangers. Dwukrotny zdobywca Złotej Piłki po prostu przestał wówczas chodzić na mecze rezerw “Los Blancos”.
Di Stefano miał zresztą rację, bo wypożyczenie do QPR okazało się dla Parejo totalnym niewypałem. Jego rozwój stanął w miejscu, podczas gdy talent dawnych kolegów z Castilli, Juana Maty i Alvaro Negredo, rozkwitał w pełni. Dani zaś w pierwszym zespole “Królewskich” rozegrał ledwie pięć spotkań, a skrzydła mógł rozwinąć dopiero po definitywnym transferze do Getafe. Tam w swoim pierwszym występie zanotował dwie asysty przy golach młodziutkiego Roberto Soldado. Dwa niezłe sezony na Coliseum Alfonso Perez okrasił debiutem w europejskich pucharach, aż wreszcie trafił do Valencii.
Początek na Mestalla miał ciężki. Nie grał za dużo, irytował fanów, a gdy jego siostra Natalia przed jednym z meczów wrzuciła na Facebooka posta, że życzy Valencii przegranej, fani “Los Che” zdenerwowali się na niego jeszcze bardziej. Został złapany pijany za kierownicą, klub go ukarał, a on sam przeprosił kibiców na specjalnej konferencji prasowej, na której przyznał, że zmagał się z poważnymi problemami osobistymi. Jego była dziewczyna Aroa Martínez chwilę później wylała z kolei na niego pomyje na łamach pisma, którego okładkę zdobiło jej nagie zdjęcie. Spekulowano, że tak szybko jak pojawił się na Mestalla, tak też ją opuści. Ostatecznie z Valencii odszedł jednak trener Unai Emery, a po krótkiej kadencji Mauricio Pellegrino do klubu trafił Ernesto Valverde.
Burzliwo na Mestalla
Objęcie “Nietoperzy” przez Baska okazało się również punktem zwrotnym w karierze samego Parejo. Valverde przede wszystkim obalił bowiem mit, że Dani nie może występować na boisku z Everem Banegą. Już po odejściu Banegi i Valverde z Valencii Parejo stworzył natomiast świetny duet z bardziej doświadczonym Seydou Keitą. Po przejęciu z kolei klubu przez Petera Lima Parejo przejął osierocony po Banedze numer 10. i został nowym kapitanem zespołu. Pod wodzą Nuno Espirito Santo zanotował wtedy swój najlepszy indywidualny sezon w karierze - i z aż 12 golami w sezonie 2014/2015 został najskuteczniejszym pomocnikiem w całej lidze.
Okres spędzony przez Parejo na Mestalla był jednak bardzo burzliwy. Po odejściu Nuno stery w klubie przejął Gary Neville, a Valencia z drużyny aspirującej do gry w Lidze Mistrzów stała się zespołem walczącym o utrzymanie. Parejo chciał odejść, został nawet na moment odsunięty od zespołu, stracił opaskę kapitańską. Latem 2017 roku był już po słowie z Sevillą, gdy tym razem stery w Valencii przejął Marcelino Garcia Toral. Jednym z jego głównych celów było zatrzymanie Parejo. Ten po 18 miesiącach odzyskał opaskę kapitańską i stał się kluczowym elementem drużyny, która w 2019 roku zdobyła pierwsze od 11 lat trofeum dla “Los Che” - Puchar Króla.
- Prawdą jest, że to właśnie w Valencii znalazł swoje miejsce od czasu przybycia Ernesto Valverde w 2013 roku. Dani był kapitanem i symbolem tamtego zespołu, a przez zamieszanie w klubie został niemal zesłany do Villarrealu. Pewnie zarząd klubu nie podjąłby wtedy takiej decyzji, gdyby nie jego wysoka pensja i dobre relacje z byłym trenerem Marcelino - mówi w rozmowie z nami Julián Burgos z dziennika “AS”, zajmujący się na co dzień klubami z regionu Walencji.
Bezpieczna przystań
Parejo stał się ofiarą wewnątrznych gierek w klubie z Mestalla. Choć przez niemal dekadę rozegrał dla “Nietoperzy” 363 mecze, komunikat o jego odejściu zamknął się w 72 słowach. Nawet jego najbardziej zatwardziali przeciwnicy, ci, którzy wspierali wcześniej decyzję o odebraniu mu opaski kapitańskiej, nie mogli uwierzyć w decyzję władz “Los Che”. Ostatecznie w sierpniu 2020 tylnym wyjściem opuścił bramy walenckiego klubu i trafił do Villarrealu.
- Myślę, że bliskość Walencji, w której mieszkał od dziewięciu lat, okazała się kluczowa przy podjęciu decyzji o transferze do Villarrealu. Świetnie zaadaptował się do zespołu, zawsze służy pomocą dla Unaia Emery’ego, który odegrał bardzo ważną rolę przy jego transferze. Obaj też doskonale znają się ze wspólnej pracy na Mestalla - uważa Antonio Flores, prowadzący poświęcony Villarrealowi kanał na YouTube “Chiringuito Groguet”.
Parejo z miejsca stał się jednym z kluczowych zawodników “El Submarino Amarillo”. Już w pierwszym sezonie rozegrał dla zespołu z Estadio de la Ceramica ponad 50 spotkań, triumfując z nią w Lidze Europy, po wygranej w finale po rzutach karnych z Manchesterem United. W obecnych rozgrywkach z kolei, choć wypadł z gry na samym ich początku, od września Dani znów występuje praktycznie od deski do deski. Mimo już 33 wiosen na karku, zdrowie zdecydowanie mu dopisuje - tak jak zresztą przez większość jego kariery.
- Mówimy, że ma mało kontuzji, ale jeśli Villarreal już tracił go na jakieś spotkanie, wówczas cierpiała na tym cała drużyna. Uważam więc, że jest ikoną hiszpańskiego futbolu i Primera Division. Oprócz rozegrania prawie 600 meczów na najwyższym poziomie, warto wspomnieć o jego konkretnych etapach jego kariery. W Realu Madryt i Getafe zdobył niezbędne doświadczenie, które potem zaprocentowało w Valencii, a obecnie w Villarrealu. Jest symbolem, do którego może odwoływać się młodzież pragnąca zaistnieć w futbolu - wychwala go Flores.
Czas na powrót do kadry
Ten symbol pewnie byłby jeszcze jaśniejszy, gdyby Parejo odegrał większą rolę w reprezentacji Hiszpanii. Dla “La Furia Roja” rozegrał on bowiem dotąd zaledwie cztery spotkania. Nic dziwnego, skoro zdołał w niej zaznaczyć swoją obecność stosunkowo późno, bo tuż przed trzydziestką, a po raz ostatni w narodowych barwach wystąpił we wrześniu 2019 roku. Być może jednak, biorąc pod uwagę jego aktualną formę, Luis Enrique spojrzy na niego w najbliższych miesiącach nieco bardziej przychylnym okiem.
- Parejo spotkał się z tym samym problemem, co większość pomocników w naszym kraju na polu reprezentacji narodowej. Musiał rywalizować o miejsce w składzie z takimi zawodnikami jak Xavi Hernandez, Andres Iniesta, Sergio Busquets, David Silva, Cesc Fabregas czy Xabi Alonso. Myślę, że jest to jeden z najważniejszych powodów, dla których nie zdołał on zaistnieć w reprezentacji narodowej. Drzwi do kadry są wciąż otwarte. Rozgrywa świetny sezon i, kto wie, może zostanie powołany do reprezentacji na MŚ 022 lub przynajmniej zbliżające się mecze Ligi Narodów. Jako fani Villarrealu bardzo chcielibyśmy zobaczyć Parejo w narodowych barwach - zaznacza Flores.
Najpierw jednak 33-latkowi pozostały do osiągnięcia założenia na niwie klubowej. Villarreal w lidze do końca będzie bronić siódmego miejsca w tabeli, które zapewni drużynie udział w kolejnej edycji europejskich pucharów. Kibice na Estadio de la Ceramica, rozochoceni dwoma ostatnimi latami, z pewnością marzą jednak o czymś więcej niż tylko Lidze Konferencji. To da się z kolei osiągnąć tylko poprzez triumf w Lidze Mistrzów. W walce o niego rola Parejo będzie niepodważalna.
- Jakość Parejo jest jego główną zaletą. Od zawsze ją miał, ale przez lata zdobył odpowiednią wiedzę i doświadczenie, które doprowadziły jego grę do dojrzałości. Przez cały czas wie, czego potrzebuje jego zespół i stara się dostosować tempo gry spotkania do takiego, które będzie najlepsze dla jego drużyny. Trudno stać się co prawda legendą Villarrealu w ciągu zaledwie dwóch lat, ale ta europejska przygoda “Żółtej Łodzi Podwodnej” rzeczywiście ma spore znaczenie. Oczywiście jeśli ekipa Emery’ego pokona Liverpool i dostanie się do finału, wówczas jestem przekonany, że Parejo, podobnie jak zresztą cały zespół, zyska z miejsca ten legendarny status - podsumowuje Burgos.