Lech Poznań wziął się w garść. "Poszliśmy w innym kierunku"
Lech Poznań do poniedziałku - 8 lipca - był ostatnim klubem z całej Ekstraklasy, który nie dokonał jeszcze żadnego transferu. Jednak ostatnie dwa dni przyniosły aż dwa ruchy do klubu, a przy Bułgarskiej zapowiadają, że to nie koniec. "Kolejorz" w końcu obudził się z... letniego snu i zaczął działać. Sprawdziliśmy, kto jeszcze może przyjść do Poznania, kogo szuka Lech, co z piłkarzami z obecnej kadry i jakie są refleksje po zakończonym w sobotę obozie.
Zacznijmy od tych, którzy do Lecha trafili i trafią. Lech za późno zabrał się za transfery oraz kompletowanie drużyny na nowy sezon, co jeszcze bardziej wkurzyło fanów "Kolejorza". Brak jakichkolwiek działań po fatalnych poprzednich rozgrywkach oraz "prawej ręki" Nielsa Frederiksena, po raz kolejny podważał działania włodarzy z Bułgarskiej. Tym bardziej że w gabinetach nie doszło do żadnych zmian.
Jednak "Kolejorz" wreszcie obudził się z letniego snu i w ciągu dwóch dni przeprowadził dwa transfery. Pierwszym jest 23-letni Alex Douglas, który do klubu trafił za około 350 tysięcy euro i jest w trakcie sezonu, więc nie potrzebuje okresu przygotowawczego. Ten ruch budził duże zaskoczenie, bo wydaje się, że Lech na pozycji środkowego obrońcy jest wyjątkowo zabezpieczony. "Na papierze" na dzisiaj są Salamon, Blazić, Milić, Pingot oraz wiecznie kontuzjowany Dagerstal, ale pojawiają się też młodzi jak Mońka czy Tomaszewski. Na środku może też grać Gurgul, ale on przez klub jest profilowany jako lewy obrońca.
Jednak podpytaliśmy w klubie i dało się usłyszeć, że menadżer Mihy Blazica mocno pracuje na rynku transferowym w poszukiwaniu nowego klubu dla swojego klienta. Dla Lecha to nie jest dramat, bo wcześniej przedłużył kontrakt do 2026 roku z Bartoszem Salamonem, a z bardzo udanego wypożyczenia do Stali Mielec wrócił Maks Pingot, który podczas przygotowań wygląda okazale i aspiruje nawet do wyjściowego składu na pierwszy mecz sezonu z Górnikiem Zabrze. Podobnie w obiecującej dyspozycji jest Antonio Milić, który sporo schudł i chce coś udowodnić po poprzednim fatalnym sezonie.
W ostatnim sparingu z Dundee FC (1:1) para Milić - Pingot rozpoczęła spotkanie. Salamon do treningów wróci w dopiero w tym tygodniu i trener może uznać, że jeszcze nie będzie gotowy na pierwszy mecz ligowy.
Pozostaje jeszcze Blazić i oczywiście... Dagerstal. W Lechu do tego stopera i jego zdrowia powoli kończy się cierpliwość. Na dzisiaj mało kto wierzy, że Szwed w najbliższym czasie w ogóle wznowi treningi. Dlatego klub postanowił zabezpieczyć się ściągnięciem prawonożnego Douglasa, którego traktuje jako zawodnika perspektywicznego, który za kilka miesięcy-lat będzie dużo lepszym i droższym piłkarzem.
Trzeci napastnik?
W nocy z poniedziałku na wtorek na Meczyki.pl TUTAJ informowaliśmy, że do Poznania na testy przyjechał Bryan Fiabema. To 21-letni norweski napastnik, który do Lecha ma dołączyć na zasadzie transferu definitywnego z Realu Sociedad B. To drugi ruch Lecha w tym oknie transferowym i zamyka sprawę linii ataku. Lech wcześniej starał się o sprowadzenie Aleksandra Buksy, ale ten jednak wybrał grę w Górniku Zabrze, gdzie będzie miał więcej szans na występ w pierwszej jedenastce.
Marzeniem poznańskich fanów byłoby sprowadzenie Angela Rodado z Wisły Kraków, który w zeszłym sezonie w 35 meczach strzelił 25 goli i wygrał Puchar Polski. Lech jest w kontakcie z jego agentem, ale wszystko wskazuje na to, że ten piłkarz jednak nie trafi do Poznania. W klubie usłyszeliśmy, że "poszliśmy w innym kierunku". To może być błąd "Kolejorza", bo Lech potrzebuje "grubego" ruchu bądź nawet takiego pod publiczkę, żeby obudzić w swoich fanach marzenia o mistrzostwie. Zatrudnienie Hiszpana zdecydowanie takim by było, choć Lech twierdzi, że pozycje napastnika i ofensywnego pomocnika ma zabezpieczone.
Jak? Są Mikael Ishak, Filip Szymczak i Bryan Fiabema, jeśli przejdzie testy medyczne. Na pozycji ofensywnego pomocnika pierwszym wyborem ma być... Ali Gholizadeh. Lech zatem przyznaje się do błędu, bo sprowadzał Irańczyka na skrzydło, ale rzeczywistość zweryfikowała to, że Aliemu brakuje szybkości na dystansie. Teraz jest profilowany na pozycję za napastnikiem.
Oczywiście mogą tam grać też Afonso Sousa i Filip Marchwiński. Jednak jak słyszymy w kontekście tego drugiego, zaczynają się konkretyzować oferty, które pochodzą głównie z Belgii i Włoch. Jeśli chodzi o tę z Belgii, to jest to najprawdopodobniej Anderlecht, o którym pisały tamtejsze media. Klub na pozycji za napastnikiem widzi też Dino Hoticia.
Czy to wystarczy? W obliczu kontuzji może być problem, choć na tym polu ostatnio w Lechu nie można narzekać, bo poza Dagerstalem wszyscy są zdrowi.
Jeśli chodzi o środek pola, to tam o jedną pozycję defensywnego pomocnika mają walczyć Radosław Murawski i Jesper Karlstroem, choć w niektórych meczach znowu możemy zobaczyć tę dwójkę w pierwszym składzie. O pozycję nr 8 - Antoni Kozubal, który lada dzień przedłuży kontrakt, o czym pisaliśmy TUTAJ, oraz Afonso Sousa.
Sztab skompletowany
Długo trzeba było czekać, żeby to ogłosić, ale 6 lipca - w ostatni dzień obozu przygotowawczego - Lech skompletował sztab szkoleniowy. Doszło w nim do kilku zmian, bo zamieniono trenera bramkarzy - Macieja Borowskiego na Dominika Kubiaka z Warty Poznań, przewietrzono sztab medyczny, gdzie trafił Rafał Hejna w miejsce profesora Krzysztofa Pawlaczyka, ale najważniejszą kwestią było zatrudnienie "prawej ręki" Nielsa Frederiksena. Po wielu tygodniach udało się zakontraktować 34-letniego Sindre Tjelmelanda. Lech wykupił go za "kilkadziesiąt tysięcy euro", bo Tjelmeland miał dłuższy kontrakt ważny w swoim obecnym klubie, czyli IFK Goeteborg.
Trwało to długo, a sam Niels miał rozmawiać z jednym asystentem pracującym w Bundeslidze, z jednym w 2. Bundeslidze i z jednym pracującym w duńskiej federacji, o czym wspominał m.in. Piotr Koźmiński z WP Sportowe Fakty. Jednak do porozumienia doszło z Tjelmelandem, który ma głównie pomagać przy zajęciach taktycznych i zajmować się organizacją gry Lecha, z czym w zeszłym sezonie był ogromny problem.
Co dalej?
Lech planuje dokonać latem przynajmniej pięć transferów. Dwa są już praktycznie dopięte, a kolejnymi wzmocnieniami mają być dwaj skrzydłowi oraz... prawy obrońca.
Jeśli chodzi o potencjalnych skrzydłowych, to słyszymy, że jeden z nich jest blisko dopięcia i ten ruch ma być zrealizowany przed startem sezonu. Nie udało nam się ustalić, o jakie nazwisko chodzi, jednak wiemy, że cały czas jest temat Louiciusa Don Deedsona, o którym pisał Piotr Koźmiński. Dopytując o nazwisko Haitańczyka z Odense BK, usłyszeliśmy, że "jest w sondowanym gronie, ale nie tylko on i tych nazwisk jest więcej".
Poznaniacy złożyli także dwie oferty Górnikowi Zabrze za Lawrencea Ennaliego. Pierwsza opiewała na 1,2 mln euro plus wysoki procent od następnego transferu (na poziomie przynajmniej 30 proc.). Ta została odrzucona, zatem Lech ponowił ofertę w wysokości 1,5 mln euro i podobnego procentu od kolejnego ruchu, jednak Górnik słusznie ją odrzucił. Teraz Enali ma odejść do Houston Dynamo za prawie 2,75 mln euro.
Lech, jak widać, mocno sonduje skandynawski rynek, ale pytanie też, co z tymi piłkarzami, którzy są w klubie na pozycji skrzydłowych.
Skreślony miał zostać Adriel Ba Loua, który ma jeszcze rok kontraktu i zarabia w klubie całkiem niezłe pieniądze. Co ciekawe, klub ma oferty na Iworyjczyka, ale on sam ma spore wymagania finansowe i obecnie nie udało się zrealizować jego odejścia. Dodatkowo Niels Frederiksen potrzebował tego piłkarza do treningu. Jednak jest bardzo możliwe, że jeszcze w sierpniu Ba Loua opuści "Kolejorza".
Pozostają jeszcze Kristoffer Velde, Jakub Antczak oraz Filip Wilak. Wokół tego pierwszego także konkretyzują się oferty. Słyszeliśmy o mocnym zainteresowaniu z Turcji. Frederiksen prognozował, że z Velde być może będzie jeszcze korzystał na początku sezonu, ale on także w niedługim czasie zgodnie z zapowiedzią powinien odejść z Lecha.
Co z Antczakiem? On wygląda nieźle i podoba się Frederiksenowi. Na razie zostanie, ale przy kolejnych ruchach bardzo możliwe, że w sierpniu uda się na kolejne wypożyczenie. Jeśli chodzi o Wilaka, to na teraz nie ma planów na jego występy w pierwszym zespole.
A boki obrony?
Było także sporo pytań o wzmocnienia na bokach obrony. Lech we wtorek potwierdził transfer gotówkowy Alana Czerwińskiego do GKS Katowice. Zatem 31-letni Polak odejdzie z klubu po czterech latach i rozegraniu w Lechu 113 meczów, strzelając 4 gole i notując 10 asyst.
Na prawej stronie zostanie Joel Pereiera i obecnie Filip Borowski, który początkowo miał zostać skreślony, ale na obozie i w meczach sparingowych wygląda nieźle, dlatego Niels Frederiksen wydał zgodę na odejście Czerwińskiego, bo wcześniej to blokował. Klub jednak nadal szuka prawego obrońcy i prędzej taki piłkarz trafi do Lecha niż... lewy obrońca.
I tutaj Lech podejmuje ogromne ryzyko. Nie jest powiedziane, że "Kolejorz" nie sięgnie po kolejnego lewego obrońcy, ale słyszymy, że więcej szans na tej pozycji ma dostać Michał Gurgul i kolejną Elias Andersson. To praktycznie od roku była najsłabsza pozycja w Lechu i może dziwić, że dział sportu nie podchodzi priorytetowo do zabezpieczenia tej pozycji. Oczywiście w Szwecji na lewej obronie grał też Alex Douglas, ale to rozwiązanie bardziej tymczasowe niż docelowe.