Lech Poznań wchodzi na wyższy poziom. Kulisy wtorku we Wronkach. "Sam musiałem drukować kontrakt"

Wtorek w Lechu Poznań przyniósł niesamowitą dawkę pozytywnych wrażeń i informacji dla kibiców mistrza Polski, które będą miały wpływ na przyszłość klubu. Tą teraźniejszą, ale też przyszłą. Chodzi m.in. o nowy kontrakt Mikaela Ishaka, ale tego dnia przede wszystkim oficjalnie otwarto skills.lab i Centrum Badawczo-Rozwojowe, czyli nowy dom Akademii Lecha Poznań. Korzyści z tego tytułu będzie miał "Kolejorz", ale docelowo skorzysta na tym cała polska piłka.
Już teraz widać, że sporo piłkarzy pierwszej reprezentacji Polski stanowią wychowankowie Lecha Poznań. Raz jest ich więcej, raz jest ich mniej, ale cały czas są to ważne postacie dla kadry. Klub oczywiście sporo na tym zarabia, a oni potem zazwyczaj sławią imię "Kolejorza" w Europie. Dlatego Lech już kilka lat temu słusznie postanowił, że trzeba zadbać o "nowy dom" dla akademii swego klubu.
Poprzedni internat i obiekty we Wronki były już podstarzałe. Wręcz można było odnieść wrażenie, że wołały o odnowienie. Lech na tym tle przestał być konkurencyjny chociażby na tle Legii Warszawa czy Zagłębia Lubin. Dodatkowo te Wronki, które od Poznania są godzinę drogi. Oczywiście wielu kandydatów na piłkarzy na to nie patrzyło, bo zdawało sobie sprawę, jaką drogę mogą przejść w Lechu i gdzie mogą dojść. Teraz patrząc na CBR i skills.lab, to moim zdaniem tylko Akademia Legii może równać się z tym obiektem. Chociaż Lecha i tak będzie wyróżniać skills.lab, bo taki budynek i technologia zastosowane są tylko w trzech miejscach w Europie - w Grazu, Ingolstadt i Monachium. O tym będzie jeszcze później.
"Takiego otwarcia nie będzie przez 100 lat"
Lech długo szykował się do oficjalnego otwarcia klubowej akademii. Miało to już nastąpić nawet na początku 2022 roku, ale jak to na budowie, wszystko przyciągnęło się w czasie. Sam skills.lab był już od kwietnia używany przez trenerów akademii, trenowała tam też nawet pierwsza drużyna "Kolejorza". Sprawdził się w niej sam prezes Piotr Rutkowski, ale wszyscy czekali na otwarcie CBR-u (Centrum Badawczo-Rozwojowego), by zrobić to "na grubo".
W końcu ten dzień nastąpił 8 listopada. Lech wykorzystał ten okres, bo... odpadł z rozgrywek o Puchar Polski i ma wyjątkowo w tej rundzie wolne w tygodniu. Dodatkowo od czwartku wszyscy zaczną żyć mundialem. W przyszłym tygodniu piłkarze i sztab "Kolejorza" udadzą się na zasłużone miesięczne urlopy, więc ten termin był ostatnim, aby ściągnąć do Wronek wszystkich możliwych gości na czele z pierwszą drużyną.
A była ich tam cała masa. Począwszy od prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, sekretarza związku Łukasza Wachowskiego, lokalnych polityków (starosta szamotulski, burmistrz Wronek), prezesa Wielkopolskiego ZPN Paweł Wojtala i wielu innych.
Lech do Wronek ściągnął także cały sztab szkoleniowy na czele z trenerem Johnem van den Bromem, który w piłce już trochę widział i był pod wrażeniem tego, co powstało pod egidą "Kolejorza". Przyjechali też wybrani piłkarze - Bartosz Salamon czy Lubomir Satka, a przede wszystkim Mikael Ishak. Mało kto się spodziewał, że lada chwila to on będzie głównym aktorem tego wydarzenia. Wszyscy byli w bardzo dobrych nastrojach.
Byli też wychowankowie jak Kamil Jóźwiak czy Marcin Kamiński albo też tacy, którzy niedawno opuścili mury akademii, czyli Michał Skóraś, Filip Marchwiński czy Filip Szymczak.
Był trener reprezentacji młodzieżowej Michał Probierz. Jedyną osobą, którą tego dnia zabrakło, był Czesław Michniewicz. Miał być, ale nie dziwi to, że się nie pojawił. Goście czy dziennikarze (ci przyjechali z całej Polski) zalaliby go masą pytań o czwartkowe powołania. Selekcjoner słusznie uniknął zmierzenia się z tym.
Wydarzenie pod namiotem na murawie stadionu we Wronkach rozpoczęło się o 14.30. Jako pierwszy przemówił Piotr Rutkowski, zaraz po nim Karol Klimczak.
- To najdroższa nasza inwestycja. Wątpię, żebyśmy dożyli droższej. Od 2006 roku wiemy, że klub nie będzie się rozwijał bez inwestycji w młodzież. Zwiedziliśmy pół Europy, by poszukać inspiracji - mówił właściciel na otwarciu Centrum Badawczo-Rozwojowego. W kuluarach dało się usłyszeć, że większego otwarcia w tym 100-leciu już nie będzie.
Po krótkich przemowach prezesi wręczyli pamiątkowe upominki osobom, które miały spory wkład w budowę całego obiektu.
"Nic nie powiedziałeś"
Kiedy wydawało się, że ceremonia zmierza do końca. Nagle na scenie pojawiły się trzy krzesła i stół. Podszedł do mnie rzecznik klubu, Maciej Henszel i szepnął "warto teraz nagrywać". Hmm... zastanowiłem się, o co może chodzić? Może będzie ciekawy film albo prezes jeszcze raz coś przekażę?
Na scenie pojawili się Tomasz Rząsa, Piotr Rutkowski i on, czyli Mikael Ishak. Dopiero kiedy panowie usiedli, a prezes wyjął teczkę, skapnąłem się, o co chodzi. Pierwsza myśl? Czy to jest możliwe? Czy Mikael Ishak, którego szanse na pozostanie w Lechu oceniałem na 1 proc. (przyznać się, kto też tak myślał), zostanie na dłużej?
Zresztą na nagraniu, które wrzuciłem na Twittera słychać "no nie gadaj". Sam nie wierzyłem, że czołowa postać polskiej ligi zostanie w Polsce na dłużej i odrzuci dużo lepsze oferty finansowo od "Kolejorza". Pomyślałem też, jakim cudem to nie wyszło do mediów? Może dlatego, że nikt się nie spodziewał, że temat nowego kontraktu jest bliski pozytywnej finalizacji i nikt nie "węszył".
Kiedy prowadzący wydarzenie Adrian Gałuszka zaczął mówić, że chodzi o nowy kontrakt, to pomyślałem, że może będzie przedłużony o rok z jakąś klauzulą. Nie spodziewałem się, że o dwa lata, licząc koniec obecnej umowy w 2023 roku. Jeśli Ishak nadal z taką regularnością będzie zadziwiać poznańską i europejską publiczność, to ma on wszystko, żeby stać się legendą "Kolejorza".
Nawet koledzy klubowi Mikaela nie wiedzieli, że strony doszły do porozumienia. Kiedy napastnik zszedł do nich ze sceny, to wszyscy patrzyli ze zdziwieniem i uśmiechami. Dało się usłyszeć "i nic nie powiedziałeś"?
Menadżer Mikaela do klubu przyleciał w środę. Cały czas był w kontakcie z Tomaszem Rząsą, który osobiście pilotował te rozmowy. Sprawa była ultra tajna. W klubie o rozmowach i ich efektach wiedziały cztery osoby, z czego trzy z nich to Karol Klimczak, Tomasz Rząsa i Piotr Rutkowski. Sam prezes zdradził później, że temat był tak przypilnowany, że nawet on sam drukował kontrakt dla Mikaela, żeby nie robiła tego jego osobista asystentka.
Wracając do rozmów. Strony doszły do porozumienia w sobotę. Dwa pracownicy klubu odpowiedzialni za marketing i media o tym, co oprócz oficjalnego otwarcia akademii wydarzy się we wtorek, dowiedzieli się w poniedziałek o 12. Nikt nie puścił "pary z ust", co przy Lechu nie jest prostą sprawą. Akurat to trzeba przyznać, że kwestie kontraktowe są szczególnie pilnowane, bo w tym roku przedłużono kontrakty Joao Amarala, Antonio Milicia, Michała Skórasia, Filipa Marchwińskiego, Niki Kwekweskiriego oraz Ishaka i żaden temat nie wypłynął szybciej w mediach. Swoją drogą przedłużenie umów tym wszystkim wymienionym piłkarzom trzeba uznać za spory sukces z wisienką na torcie w postaci Szweda.
Co zaważyło o tym, że Mikael zostaje? Na pewno nie pieniądze, choć te, jakie napastnik otrzyma w Poznaniu plus prowizja za podpis na kontrakcie, są rekordowe w historii klubu i polskiej ligi. Jednak Tomasz Rząsa zarzekał się w kuluarach, że nie jest to tzw. komin płacowy.
Ishak to bardzo rodzinny i religijny człowiek. Jego familia w Poznaniu czuje się znakomicie. Dziecko świeżo co poszło do przedszkola. Rodzina nie chciała jeszcze zmieniać miejsca zamieszkania. Mikael czuje się tutaj jak król, a kibice "Kolejorza" przypominają mu o tym na każdym kroku. Dodatkowo dużym bodźcem dla Miki było to, że z Lecha trafił do kadry. Szwedowi bardzo na tym zależy i zdał sobie sprawę, że przenosząc się do nowego miejsca, może z niej znowu wypaść i tym razem nie na kilka lat, a już na zawsze.
Dużo mówiło się o potężnych pieniądzach z Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Ishak ma dom w Dubaju). Tomasz Rząsa w rozmowach podkreślał, że Mika ma jeszcze na to czas. W przyszłym roku Szwed skończy 30 lat. Kapitanowi Lecha też imponuje to, że Lech gra w pucharach, a on sam jest rekordzistą klubu pod względem strzelonych w nich goli. Ma ich 16. Nie trzeba nikomu mówić, że odejście na Bliski Wschód spowodowałoby koniec jego kariery w europejskich rozgrywkach. TUTAJ przebieg rozmów tłumaczył nam wczoraj Piotr Rutkowski.
Później w rozmowie z mediami podpytywałem prezesa, kto następny do przedłużenia kontraktu. Takie dwa najbardziej istotne nazwiska (nie licząc Rebocho, który ma w umowie klauzulę automatycznego przedłużenia o rok) to Czerwiński oraz Satka. Z tym pierwszym pewnie będzie łatwiej dojść do porozumienia (o ile będą chęci, a zakładam, że będą). Z tym drugim nieco trudniej, ale Lech pokazał ruchem Ishaka - nie tylko kibicom, ale i kolegom z zespołu - że jest w stanie zatrzymać tu każdego. Dużo mówi się też o ściągnięciu na zasadzie transferu definitywnego Dagerstala, ale Tomasz Rząsa potwierdził to, co się słyszy, że w Rosji nie bardzo jest z kim na ten temat rozmawiać. Wiemy też, że strony rozmawiają już powoli z Jesperem Karlstroemem, którego umowa wygasa latem 2024 roku.
Wracając do pytania do Piotra Rutkowskiego. Prezes odpowiedział, że najbliższe przedłużenie umowy będzie z... Tomaszem Rząsą.
Tyle o bohaterze tego dnia. Może jeszcze słowo, że sprawa z przedłużeniem Ishaka na oczach tak wielu gości była świetnym posunięciem, bo absolutnie nikt się tego nie spodziewał. Można to w pewien sposób porównać do zaprezentowania w Szczecinie Kamila Grosickiego, który wbiegł na stadion z koszulką Pogoni, o czym także nikt wcześniej nie wiedział. Obie sprawy były rozegrane super. Wręcz moim zdaniem lepiej się tego zrobić nie dało.
Wielu gości zastanawiało się, czy przypadkiem kontrakt Mikaela nie jest prawie tak samo drogi, jak budowa całego CBR-u i skills.labu, które kosztowały Lecha 55 milionów złotych (20 milionów Lech dostał dotacji od rządu) i trwała 575 dni.
"Zawitała Europa"
- Chcieliśmy stworzyć przewagę konkurencyjną po to, aby ściągać do Lecha największe talenty z całego kraju. To nie tylko ścieżka wydeptana przez naszych wychowanków, ale też obiekty, szkoła czy skills.lab. Chcemy dać kolejne argumenty, aby mogli do nas dołączyć - mówił Piotr Rutkowski.
I trzeba przyznać, że skills.lab i CBR robią wrażenie. To od początku.
- To jest historyczny moment dla klubu. Dążymy do tego, żeby przygotowywać zawodników na arenę międzynarodową. Chcemy grać w Europie i tutaj możemy przyznać, że ona zawitała do nas. To wieloletni nakład pracy, ale chcąc rywalizować z zachodem, musimy też dojechać do nich infrastrukturą. Byliśmy w wielu europejskich akademiach i zaczerpnięte pomysły widać u nas w każdym detalu - mówił Marcin Wróbel, dyrektor Akademii Lecha Poznań.
Działacze "Kolejorza" odwiedzili około 30 akademii (Bayern, Lille, Lyon, Villarreal czy Benfica), nie licząc wielokrotnych wycieczek do Grazu, gdzie wszyscy uczyli się działania skills.labu.
- Podpatrywaliśmy i nowe i starsze obiekty. To też były doświadczenia, które mogliśmy przenieść. Zarówno te dobre, jak i złe, bo patrzeliśmy, na co zwracają uwagę. Co np. zrobiliby teraz lepiej. To też było dla nas bardzo ważne - dodawał Wróbel.
Skills.lab to symulator, opierający się na rejestrowaniu danych z treningu. Zawodnicy wykonują ćwiczenia, które doskonalą ich umiejętności indywidualne. Baza ma w sobie 52 ćwiczenia i każde zadanie mam pięć poziomów trudności. Część ćwiczeń jest dedykowana dla najmłodszych grup, a część dla starszych.
- Nie możemy zaczynać ćwiczenia od trzeciego poziomu. Po przejściu pierwszego, zawodnik sprawdza się na drugim. Musimy metodycznie przejść i zawodnik musi się oswoić z zadaniami w danym ćwiczeniu- mówi Michał Dolata, jeden z trenerów odpowiedzialnych za prowadzenie zajęć.
Na chwilę obecną w skills.labie można odbyć osiem sesji treningowych. W ciągu godziny może trenować 10 zawodników. Na jednym ćwiczeniu może trenować czterech piłkarzy.
Zresztą nie tylko imponuje to młodym zawodnikom, bo swój przyjazd w przyszłym tygodniu do skills.labu zapowiedział Kamil Jóźwiak, jeśli nie pojedzie na zgrupowanie reprezentacji.
- Dużo się mówi o pierwszym kontakcie z piłką. Z trenerami odpowiedzialnymi za skills.lab bardzo wzięliśmy sobie to do serca. Rozgraniczyliśmy to na przyjęcie, podanie, prowadzenie piłki, drybling i strzał. Na chwilę obecną te pięć aspektów plus przyjęcie do dośrodkowania, strzału czy podania. Dodatkowo ma to nam służyć do wyszkolenia u piłkarzy analizy i czucia przestrzeni. W przykładowym ćwiczeniu zawodnik nie wie, z której ball-maszyny przyleci piłka. Musi po przyjęciu szybko przeanalizować, gdzie jest przewaga liczebna jego kolegów i tam zagrać. Wtedy dostaje największą liczbę punktów - tłumaczył Dolata.
Skills.lab jest od razu obok CBR-u. Wszedłem do budynku od tyłu, od strony siłowni. Tam jest też miejsce na trening na dworze. W środku mamy specjalistyczne maszyny do treningu piłkarskiego oraz gabinet fizjoterapii do rehabilitacji czy masażu zawodników. Wszystko jest w kolorze niebiesko-białym i chyba nie trzeba pisać, dlaczego. Na ścianach są też napisy, które mają motywować zawodników. Ten z siłowni brzmi: "Jeśli chcesz przestać, to przypomnij sobie, po co zaczynałeś". To słowa Karola Linettego z jednego z wywiadów.
Siłownia nosi nazwisko "Bednarka". I chodzi tu o Janka, czyli piłkarza obecnie angielskiej Aston Villi. "Bedi" został dobrany do tego miejsca, bo najbardziej się z tym kojarzył. Są też sale Kamińskiego czy Kędziory. Skąd ten pomysł?
Władze Lecha podpatrzyły ten temat w akademii w Hamburgu. To niemieckie, portowe miasto, które właśnie w swojej akademii zrobiło podobnie. Było też tam sporo nawiązań właśnie do znajdującego się też portu, z czego słynie to miasto. Lechici wykorzystali to w podobny sposób, ale oczywiście z symbolami kolejarskimi, które widać na każdym kroku.
Jest też sporo nawiązań do stadionu przy Bułgarskiej, bo przecież dla wychowanków akademii to ma być ich cel, aby tam trafić i grać. Na stołówce np. jest mapa Poznania i przy wszystkich najważniejszych punktach miasta jest kod QR. Po jego zeskanowaniu, przechodzimy na oficjalną stronę Lecha, gdzie są opisane te lokalizacje.
Idąc dalej w głąb trzypiętrowego budynku widzimy wiele sal czy gabinetów trenerów. Są też szatnie drużyny rezerw, która na co dzień tam stacjonuje. W CBR może mieszkać ok. 100 zawodników. Dla młodszych przeznaczone są pokoje trzyosobowe, a dla starszych dwuosobowe. Skąd ten pomysł? Tutaj władze akademii zrobiły ankietę wśród swoich młodych zawodników i na takie rozwiązanie oddano najwięcej głosów.
Jest też sporo miejsc do rekreacji. Duża stołówka, miejsca z konsolami PS5 i telewizorami czy mini boisko, na którym będzie sztuczna murawa i będzie można zagrać sobie szybki meczyk.
Ciekawym rozwiązaniem jest bardzo ładnie urządzone dwupokojowe mieszkanie. To pomysł zaczerpnięty z Dortmundu. Tam w akademii zamieszkała losowo wybrana rodzina. Ponoć miało to mieć wpływ na zachowanie przebywających tam piłkarzy. Zauważono, że przy takiej rodzinie młodzi zawodnicy zachowywali się spokojniej, odpowiedzialniej. Ostateczna decyzja, kto ma tam zamieszkać jeszcze nie została podjęta.
Cały obiekt robi niezwykłe wrażenie. Akademia na terenie Wronek i Popowa (oddalonego o 3km od obiektu) ma też do dyspozycji sześć boisk (w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią, które zimą jest przykryte balonem i oświetlone). Widać każdy detal i czuć, że przywiązano do tego ogromną wagę. Lech długo był szkoleniowym hegemonem, ale w ostatnich latach peleton zaczął go doganiać, a nawet w niektórych przypadkach przeganiać. Taki obiekt plus sukcesy wychowanków znowu mogą Lecha wypchnąć na czoło stawki, jeśli chodzi o polskie szkolenie. Oby inni też poszli w te ślady.