Rozliczenia w Lechu. Rutkowski wskazał winnych. "Margines błędów się wyczerpał"
W środę w loży prezydenckiej Lech Poznań chciał się rozliczyć z katastrofalnego dla siebie sezonu 2023/24. Piotr Rutkowski spotkał się za zamkniętymi drzwiami z kilkoma dziennikarzami i przez trzy godziny odpowiadał na pytania, przedstawiając swoją wizję, dlaczego Lechowi w tym sezonie nic nie wyszło, jakie ma na to spojrzenie i jaki ma plan na przyszłość. Mówił, że "nie ma sezonu przejściowego" i że "Lech w przyszłym sezonie będzie mocny".
Spotkanie rozpoczęło się kilka minut po godzinie 12 i zaczęło się od przemowy Piotra Rutkowskiego, dlaczego Lech wybrał taką formę rozmowy. Sugestia polegała na tym, żeby w "luźniejszej atmosferze" bez obecności kamer i bez formatu konferencji prasowej porozmawiać oraz wytłumaczyć ten sezon. Właściciel i prezes przyszedł sam, jako główny odpowiedzialny za wszystkie złe rzeczy, które wydarzyły się przy Bułgarskiej. Rutkowski dodał, że w najbliższym czasie każdy z najważniejszych pracowników klubu będzie dostępny na wywiady medialne, począwszy od Karola Klimczaka, poprzez Jacka Terpiłowskiego, Tomasza Rząsę, kończąc na trenerze Nielsie Frederiksenie, którego powitalna konferencja prasowa odbędzie się 10 lub 11 czerwca.
"Nie chcemy robić działań pod publiczkę"
Najważniejszym i pierwszym pytaniem była odpowiedzialność za ten sezon. Piotr Rutkowski zadeklarował, że żaden z najważniejszych ludzi klubu - kolokwialnie mówiąc - nie poleci. Zasugerował, że Tomasz Rząsa czy Jacek Terpiłowski popełnili wiele błędów, a największym z nich było "powołanie Mariusza Rumaka za Johna van den Broma".
To była decyzja Piotra Rutkowskiego, jednak padła sugestia, że Tomasz Rząsa "przyklepał" tę decyzję, a mógł ją zablokować i od tego też jest. Prezes dodał, że były osoby w klubie, które wypowiadały się negatywnie na ten pomysł, ale nie przekonały do tego właściciela, a głównie mógł i powinien to zrobić dyrektor sportowy, który nie powiedział "nie". Na pytanie o to, czy z dzisiejszej perspektywy "Kolejorz" zwolniłby Johna van den Broma jeszcze raz, padła odpowiedź, że "tak".
Koniec wiary w Holendra w Lechu nastąpił po meczu z Widzewem Łódź (1:3), kiedy to zespół Daniela Myśliwca taktycznie "załatwił" Lecha Poznań, samemu odnosząc pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w lidze. To był koniec listopada.
Rutkowski, decydując się na Rumaka był przekonany, że drużyna poradzi sobie z tym trenerem przez pięć miesięcy. Padło zdanie: "Wydawało nam się, że zespół potrzebuje dokręcenia śrubek". Jako błąd właściciel Lecha określił także brak zimowych transferów, ale dodał, że "były w tym sezonie większe błędy".
Jako drugi największy błąd tego sezonu Piotr Rutkowski uznaje brak gotowego trenera po Johnie van den Bromie. Kandydaci proponowani nie byli na tyle przekonujący, żeby wiązać się z danymi szkoleniowcami na dłużej niż do końca sezonu. Dlatego właściciel postawił na Rumaka, który przekonał swoim pomysłem prezesa. To także zostało wskazane jako błąd po stronie Tomasza Rząsy.
Zresztą Lech do końca liczył na powrót Macieja Skorży. Stąd też było zatrudnienie w grudniu jego najbliższego człowieka, czyli Rafała Janasa w roli asystenta Rumaka. Padło nawet stwierdzenie, że "po Puszczy (1:2) trzeba było się rozstać z Mariuszem i to był kolejny błąd, że tego nie zrobiliśmy. Gorzej by nie było".
Dlaczego Janas nie dostał szansy po Puszczy w roli pierwszego trenera? Klub uznał, że był rozczarowany wkładem Rafała Janasa w obecną pracę, żeby na niego postawić do końca sezonu. Zresztą po meczu z Puszczą według Rutkowskiego drużyna miała wstawić się za Rumakiem i zrozumieć, że sama dała ciała. Sami dodawali, że jest źle, ale miało być wsparcie.
O Mariuszu Rumaku było dużo. Rutkowski wspominał, że nie sądził, że będzie tak źle. Jednym z głównych zarzutów do samego trenera jest to, że nie wprowadził nikogo z młodych piłkarzy. Sam prezes stwierdził, że Maksymilian Dziuba "szybciej zasługiwał na szansę w pierwszym zespole".
Maciej Skorża? "Była oferta"
Porażka z Puszczą także miała dobić samego Rutkowskiego. Było to starcie po meczu z Pogonią (1:0), gdzie prezes wspomniał, że było ono słabe, ale zwycięstwo było "wywalczone" i dawało nadzieję. Porażka jednak wszystko rozwaliła.
Pojawił się temat Macieja Skorży, że wtedy padła konkretna propozycja, aby przejął zespół już w tamtym momencie. Ten jednak odmówił. W tym czasie dwutorowo prowadzone były rozmowy z Frederiksenem oraz Skorżą.
Dla Lecha zdobywca dwóch mistrzostw z tym klubem był priorytetem. Rutkowski wspomniał, że niedługo będzie wiadomo, o nowym klubie Skorży, bo ten nie chciał w tym momencie wracać do ekstraklasy i przejmować "Kolejorza" po raz trzeci.
Rutkowski dodał, że "Skorża to też trener na rok", na czym padła kontra od dziennikarzy, że w Polsce większość trenerów jest na rok. A niektórzy nawet na jeden mecz, w nawiązaniu do ostatniej sytuacji w Radomiaku Radom.
Jeśli chodzi o rozliczenie dyrektora sportowego, czego jasno domagają się trybuny w Poznaniu, padła deklaracja, że Piotr Rutkowski rozlicza dyrektorów od "3-5 sezonów", a poprzednie sezony ocenia dobrze. Przypomnijmy, że dwa ostatnie to awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji oraz mistrzostwo Polski.
Dlaczego zimą zabrakło transferów? Klub uznał, że "nasza kadra była zdrowa w 100 proc. przed Turcją i wtedy byliśmy z niej zadowoleni". Sądzono, że Szymczak udźwignie na początku rolę podstawowego napastnika. Brak transferu snajpera miał też wynikać ze "złego zdiagnozowania urazu Ishaka, który miał jednak poważniejsze problemy".
"Margines błędów w skautingu się wyczerpał"
W kwestii rozliczania osób odpowiedzialnych za ten sezon, dało się wyczuć, że najwięcej do zarzucenia jest działowi skautingu, który prowadzi Jacek Terpiłowski. Ostatnie cztery okienka transferowe w wykonaniu 5. drużyny ostatnich rozgrywek były fatalne. Dopytując konkretnie o ten temat otrzymałem odpowiedź, że "margines błędów w skautingu się wyczerpał". Jednak to obecne okienko to ostatnia szansa na to, żeby skauting przetrwał w takim kształcie, jak jest obecnie. Dało się wyczuć, że kończy się cierpliwość do pana Terpiłowskiego, czyli szefa działu.
Prezes nie chciał zdradzić, co kryje się dokładnie pod tymi słowami, ale tak zrozumiałem tę wypowiedź. Zresztą Piotr Rutkowski sam dodał, że "sami to sobie zinterpretujmy".
Właściciel "Kolejorza" przyznał się także do kolejnego błędu, jakim był transfer Aliego Gholizadeha. Na pytania Arka Szymanowskiego z KKSLech.com o dokładną kwotę Rutkowski nie chciał odpowiadać. Dodał, że może ją zdradzić, jak zgodzą się na nią poprzedni klub zawodnika i sam piłkarz.
Wspomniał, że branie zawodnika kontuzjowanego było także dużym błędem. Zasugerował jednak, że pole do wyboru w tym czasie skrzydłowych było zbyt małe, co też idzie na konto działu skautingu.
Rezerwy? "Węska powinien zostać szybciej zwolniony"
Wśród wielu poruszanych tematów padła także kwestia zespołu rezerw, który spadł w ten weekend z drugiej ligi. Prezes od początku zaznaczył, że rezerwy zazwyczaj w każdym sezonie do ostatnich kolejek broniły się przed spadkiem.
Ogólnie Lech uznaje, że spadek do III ligi nie jest dużym dramatem, a Artur Węska mógł zostać zwolniony nawet szybciej niż przed końcem jego umowy, bo wiosną "negocjował z Markiem Papszunem" i - jak zrozumiałem - miał zapomnieć, jaką drużynę prowadzi i z czym jest to związane.
Sprzątanie i przyszłość
Oczywiście ten sezon to także porażka piłkarzy Lecha Poznań. Piotr Rutkowski stwierdził, że zespół był "potwornie zakopany pod kątem sytuacji". Mowa tu o licznych porażkach, jak tych ze Spartakiem Trnawa czy Pogonią Szczecin.
Szczególnie ta klęska z Pogonią (0:5) mocno odbiła się na właścicielu Lecha. W końcu to była największa porażka za jego kadencji i najwyższa "Kolejorza" od 23 lat. Prezes wtedy wszedł do szatni i zrobił na drużynie sporą "suszarkę". Miały paść słowa, że "przegrywamy 0:5 i nie potrafimy się nawet wpier***ić na żółtą kartkę".
Zresztą diagnoza piłkarzy z tego sezonu jest taka, że po meczu z Puszczą prezes Rutkowski jeszcze raz wszedł do szatni i miał powiedzieć do piłkarzy, że "nie są głodni". Kilka razy padła też kwestia poruszana ostatnio na portalu X, czyli "sytych kotów". Właściciel "Kolejorza" sam podkreślił, że coś w tym jest. Dodawał, że "w tej szatni nikt nie marzył".
Rutkowski stwierdził, że nie chce robić rewolucji, ale będzie "wymiana krwi". Odejść ma 6-8 piłkarzy, jednak właściciel stwierdził, że nie poda nazwisk. Dwa już znamy, to Sobiech i Douglas. Kolejnych można się domyślić i raczej chodzi o Czerwińskiego, Ba Louę, Kwekweskieriego, Bednarka i przede wszystkim Velde (klub oczekuje za niego 6 mln euro) oraz Marchwińskiego, na których sprzedaż z zyskiem liczy Lech.
Padły też następujące słowa:
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zapomniał o tym sezonie. Piłkarze muszą odpocząć. Musimy doprowadzić zawodników, żeby wrócili do formy. Musi zacząć grać Joel. Wierzymy w Hoticia czy Aliego - komentował Rutkowski.
Kto ma przyjść? Lech liczy na piłkarzy z wypożyczeń. Prezesowi bardzo podoba się Antoni Kozubal, o którym w GKS usłyszał, ze to "najlepszy wypożyczony przez nich zawodnik ze wszystkich, jacy byli w Katowicach", a z Lecha byli tam przecież Jóźwiak, Puchacz czy przede wszystkim Filip Szymczak.
Do Poznania wrócić mają także Jakub Antczak (Odra Opole), Filip Wilak (Ruch Chorzów) i Maksymilian Pingot (Stal Mielec) i wspomniany Kozubal. Oni mają rozpocząć zgrupowanie z pierwszą drużyną. Potem zostaną podjęte decyzję co do ich przyszłości.
Rutkowski wspomniał, że rozczarowani w klubie są Filipem Borowskim (Warta), Krzysztofem Bąkowskim (Polonia)... i wspomnianym Wilakiem. Za tego ostatniego Ruch Chorzów ma zapłacić nawet karę za zbyt małą liczbę rozegranych minut. Wszystko wskazuje na to, że żaden z nich nie dostanie szansy w pierwszym zespole.
Jeśli chodzi o transfery, to klub przede wszystkim szuka dwóch nowych skrzydłowych, napastnika, lewego obrońcę oraz prawego obrońcę. Patrzy też na ewentualnie nowego stopera. Rutkowski dodał, że dokładnie chodzi o tę kolejność. Dodał, że skrzydłowi, napastnik i lewa obrona to priorytety transferowe. Właściciel dodał także, że Lech nie będzie czekał na pieniądze z transferów, a jest w stanie dokonać ruchów zanim zacznie sprzedawać piłkarzy.
Lech za obecny sezon zanotował stratę w wysokości 19 mln złotych, jednak nie ma to wpłynąć na ruchy transferowe. Właściciel nie chciał zdradzić, ile Lech latem wyda na wzmocnienia, ale dopytany przeze mnie dodał, że spokojnie jest w stanie wydać na jednego zawodnika kwotę w wysokości 1,5 mln euro.
Niels Frederiksen i jego sztab
Piotr Rutkowski uważa, że Lech może być mocny w przyszłym sezonie. Dodał, że przez ten sezon klub stoi w miejscu i się nie rozwija, a zakończone rozgrywki "nie były fatalne, a były dramatyczne". Że Lech takimi sezonami roztrwania ranking UEFA. Jednak patrzy do przodu. Padła sugestia, że jest na czym budować.
Niels Frederiksen ma przyjechać do Polski z jednym asystentem. Nie będzie to jednak podawany przez portal KKSLech.com 48-letni Jens Fonsskov Olsen. Obecny asystent FC Nordsjaelland jest rozważany jako pierwszy trener tego klubu. Frederiksen szuka nowego współpracownika i także analizuje obecny sztab, który będzie formułował wraz z Tomaszem Rząsą. Rutkowski nie chciał zdradzić, o kogo chodzi i jakie zmiany będą w sztabie na nowy sezon.
Istotną kwestią na początku spotkania był fakt, czy Frederiksen chciał obejmować Lecha wcześniej. Klub o to miał zapytać Duńczyka, jednak ten chciał wejść do drużyny od nowego sezonu. Sam Lech nie był przekonany, aby nowy trener szybciej objął zespół. Padały pytania, czy ważniejszy jest komfort trenera czy ratowanie sezonu. Jednak Rutkowski upierał się, że po Puszczy był jeszcze temat Macieja Skorży. Pojawił się także argument o braku "spalenia" nowego trenera. Jako przykład prezes podał, że Skorża wchodząc do Lecha w trakcie sezonu 2020/21 nie potrafił podnieść tej drużyny.
Damian Smyk z portalu Goal.pl dopytał, czy był temat Marka Papszuna w Lechu. Rutkowski odparł, że nigdy nie było. Dało się też wyczuć, że nigdy nie będzie.
Brakuje szybkości
Rutkowski wskazywał, że Lechowi brakuje szybkości. I to jest teraz główny cel także nowego trenera, który cały czas powtarza, że potrzebuje szybkich zawodników. Jest wiara w nowy sztab, w zmianę sposobu grania, choć klub zarzeka się, że drużyna będzie grała czwórką z tyłu i nie ma tematu zmiany bazowego ustawienia.
Jest wiara w intensywność, jaką narzuci nowy trener - wspominano parametry z trenowanego przez niego Brondby, do których Lech chce nawiązać - oraz w proponowany przez niego proces treningowy. Niels nie spotkał się w środę z dziennikarzami, mimo że jest w Polsce. Odwiedzał tego dnia Centrum Badawczo-Rozwojowe, do którego Lech ma jechać na przedsezonowe zgrupowanie.
Rutkowski wspomniał, że Duńczyk to "trener, który ogląda najwięcej nowych zawodników ze wszystkich, jacy pracowali w Poznaniu".
***
Jeśli chodzi o samo spotkanie, to Piotr Rutkowski na wiele rzeczy nie chciał mówić konkretnie. Podawać nazwisk nowego sztabu, kwot transferowych czy kto odejdzie z drużyny oprócz wspomnianych Marchwińskiego, czy Velde. Lech postawił na taką formę spotkania, ponieważ nie chciał mieć zarzutów o to, że właściciel udziela wywiadu wybranemu dziennikarzowi i na tym się kończy.
Czy to była dobra formuła, co o spotkaniu sądzi sam autor tego tekstu, jaka była atmosfera? Więcej dowiecie się w czwartek o godz. 12 na kanale YouTube Meczyki.pl w ostatnim w tym sezonie programie Poznań vs Warszawa.