Lech ma gwiazdę ligi? To może być najlepszy transfer klubu. "Ostatnia szansa"
Świeżo upieczony trener Liverpoolu był nim zachwycony. Patrik Walemark ostatecznie odbił się jednak od Eredivisie. Teraz Szwed będzie musiał zrobić wszystko, by udowodnić swoją wartość w Lechu Poznań. Dla skrzydłowego Ekstraklasa może być ostatnią szansą na wielką karierę.
Wróżono mu, że może zostać nową gwiazdą reprezentacji Szwecji. Wielu wciąż widzi w nim piłkarza o stylu zbliżonym do Arjena Robbena. Patrik Walemark, podobnie jak były skrzydłowy Bayernu, na piłkarskie salony próbował przedrzeć się właśnie poprzez występy w lidze holenderskiej. Niestety ani w Feyenoordzie, ani ostatnio w Heerenveen nie zdołał zaprezentować tego, dzięki czemu wcześniej błyszczał na rodzimych boiskach. Teraz 22-latek chce nawiązać do najlepszego okresu w swojej karierze w Lechu Poznań i to właśnie przy Bułgarskiej ma pokazać, że nadal drzemie w nim ogromny potencjał.
Miał być gwiazdą kadry
Dotychczasowe transfery “Kolejorza” podzieliły wielkopolskich kibiców. Niektórzy uważali, że klub ściąga piłkarzy z odzysku i mocno ryzykuje, sprowadzając zawodników choćby z zaplecza norweskiej ekstraklasy. Inni zaś widzieli w tym pewien promyk nadziei, uznając, że Lech chce stawiać na graczy o dużym potencjale. Wszyscy obawiali się natomiast tego, czy piłkarze bez większego doświadczenia na solidnym europejskim poziomie są w stanie sprostać zawsze wysokim oczekiwaniom poznańskich fanów. W przypadku Walemarka, wypożyczanego właśnie z Feyenoordu, tych wątpliwości jednak być nie powinno.
- Szwed na pewno może być sporym wzmocnieniem Lecha. Może nie jest to piłkarz, który został już zweryfikowany przez wielką piłkę, ale w pewnym momencie wydawało się, że to będzie stanowił o sile nawet reprezentacji Szwecji. Per-Mathias Hogmo, doświadczony trener, który prowadził go w Hacken, uznał go za jeden z największych talentów, z jakim kiedykolwiek miał do czynienia. Często nazywano go Arjenem Robbenem, a to ze względu na charakterystyczne dla obu zejście do środka i uderzenie po długim słupku. W Szwecji takie zagrania często zamieniał na gole - mówi w rozmowie z nami Marek Wadas z twitterowego konta Szwedzka Piłka i z fanpage’a Futbol Po Skandynawsku.
Walemark pochodzi z Goteborga i w seniorskim futbolu zadebiutował jako zawodnik tamtejszego Qviding. Później przeniósł się do największego zespołu w swoim rodzinnym mieście, czyli BK Hacken. To właśnie świetne występy w tej ekipie sprawiły, że zimą 2022 roku Feyenoord wyłożył na stół ponad trzy miliony euro i ściągnął do siebie utalentowanego Szweda. Klub z Rotterdamu musiał wówczas mocno wierzyć w jego potencjał, bowiem był to jego największy transfer w tamtym sezonie.
- Arne Slot był wręcz zachwycony, gdy Walemark dołączył do Feyenoordu. Na filmach ze Szwecji zauważył skrzydłowego, który idealnie pasował do jego planów budowania zespołu. Patrik jako lewonożny gracz wykazywał cechy, których Slot tak gorączkowo szukał. Dzięki prostym podaniom i dryblingom, Walemark stanowił zagrożenie, wykorzystując swoje indywidualne umiejętności. W pierwszych występach potwierdził ten potencjał i potrafił szybko oczarować De Kuip swoją grą - opowiada nam z kolei Damian Maszycki z Feyenoord Polska.
Lech przebił Austriaków
Szwed miewał przebłyski, zwłaszcza w początkowym okresie pobytu w Holandii, ale nigdy nie zdołał na dłużej utrzymać miejsca w podstawowym składzie Feyenoordu. Nie pomógł mu też fatalny występ w rozegranym przed sezonem 2022/23 sparingu z FC Kopenhagą. Duńczycy sensacyjnie wygrali aż 7:0, a Szwed został skrytykowany za mocną pasywność i słabą grę bez piłki. I choć później rozgrywki rozpoczął jako gracz wyjściowej jedenastki, z tygodnia na tydzień dostawał coraz więcej szans. Na domiar złego na początku ubiegłego roku przytrafiła mu się kontuzja uda, która wykluczyła go wówczas z występów do końca sezonu.
- Ten uraz mocno zahamował jego rozwój. Później nigdy nie był już tak pewny siebie. Walemark chyba nie do końca dał sobie też radę z intensywnością ligi holenderskiej. Za rzadko był zaangażowany w grę, a bez piłki bywał momentami po prostu bezproduktywny. Patrząc jednak na CV jego oraz innych zawodników, którzy trafili tego lata do Lecha, to zdecydowanie powinno to być największe wzmocnienie “Kolejorza”. Pamiętajmy, że mówimy tu o wciąż stosunkowo młodym piłkarzu, który ma szansę w Poznaniu się odbudować. Skoro sam Patrik zdecydował się na Lecha zamiast Sturmu Graz, to już coś świadczy. Niels Frederiksen i Sindre Tjelmeland z pewnością zdają sobie sprawę z potencjału Szweda - zauważa Wadas.
Trenerzy Lecha w minionym sezonie zapewne podpatrywali 22-latka w Heerenveen, do którego został wypożyczony z Feyenoordu. Tam znowu nie do końca sprzyjało mu zdrowie, stracił pojedyncze spotkania ze względu na problem z Achillesem i biodrem, ale mimo to zdołał wystąpić w sumie w 25 spotkaniach, w których strzelił trzy gole i dołożył cztery asysty. Choć nie są aż tak fatalne liczby, w klubie z Fryzji obiecywano sobie po tym wypożyczeniu dużo więcej. Dlatego tego lata Walemark powrócił do Rotterdamu, ale nowy szkoleniowiec Brian Priske nie widział go w swoich planach.
- Szwed w Eredivisie bywał zbyt często nieruchomy, stał w miejscu, nie angażował się w defensywę. Ostatecznie, choć jego przygoda w Rotterdamie nie okazała się taką wielką tragedią, to brakowało mu tego “czegoś”. Zmagał się z problemami fizycznymi, nie było konkretów. Walemark potrafił czasami zrobić sporo “wiatru” na skrzydle, ale bez większych efektów. Często wchodził z ławki, ale nigdy nie został podstawowym zawodnikiem. W Heerenveen przecież słyną z pracy ze Skandynawami, ale nawet to środowisko nie sprawiło, że jego gra wywołała efekt “wow”. Wprawdzie w Fryzji grał więcej i czasami się wyróżniał, ale tylko czasami. Więcej miał przeciętnych i słabych występów niż dobrych - opowiada Maszycki.
Bardzo ważny test
Walemark nie może więc traktować holenderskiego okresu swojej kariery jako udanego, ale to wciąż jest zawodnik, który może sporo dać Lechowi. W Szwecji przed transferem do Eredivisie był przecież jednym z największych objawień Allsvenskan. Mówimy tu również o graczu nadal stosunkowo młodym, który w październiku skończy dopiero 23 lata, a ma za sobą ponad 50 meczów w lidze holenderskiej oraz występy w europejskich pucharach, w tym nawet krótki, bo dwuminutowy epizod w finale Ligi Konferencji z Romą. Piłkarza o takim CV w tym oknie Lech jeszcze nie ściągnął.
- Jeśli Walemark złapie formę, którą prezentował w Hacken czy na początku przygody z Feyenoordem, może być bez wątpienia jedną z największych gwiazd tej ligi. Widać, że Frederisken chce, by jego piłkarze grali na większej intensywności i szybciej doskakiwali do rywala. Z tym Walemark miał dotąd problem, więc zobaczymy, czy trener Lecha zdoła go przekonać do tej ciężkiej pracy już w Poznaniu. Szwed przede wszystkim musi utrzymać zdrowie i odpowiednią dyspozycję. Jeśli to go nie opuści, w Lechu będzie w stanie się odbudować, za tym przyjdą też liczby i większa pewność siebie. Rywalizacja na prawym skrzydle w Lechu jest w teorii dość spora, ale na papierze to gracz, który ma wszystko, by być w podstawowym składzie “Kolejorza” - uważa Wadas.
Ostatnie zdanie naszego rozmówcy może być o tyle zaskakujące, że przecież jeszcze niedawno kibice Lecha narzekali na brak klasowych skrzydłowych (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ). Teraz na prawym skrzydle “Kolejorza” tworzy się pewien tłok. Na początku nowego sezonu w niezłej formie jest Dino Hotić, ostatnio dwukrotnie błysnął Ali Gholizadeh, a na prawej flance mogą jeszcze występować Adriel Ba Loua czy Daniel Hakans. Walemark na pewno chce w Lechu jak najszybciej wywalczyć miejsce w pierwszym składzie i pragnie pokazać, że słabszy okres w Holandii to już przeszłość. Szwed sam musi sobie zdawać sprawę, że dla niego wypożyczenie do Lecha wiąże się z ogromną szansą, ale i niesie za sobą też spore ryzyko.
- Jeśli ten piłkarz nie pokaże w polskiej lidze choćby części tego, co prezentował w Szwecji, to naprawdę będzie miał trudności z zaistnieniem gdziekolwiek indziej. Być może rodacy w Poznaniu pomogą mu się zaaklimatyzować na tyle, że w końcu się przełamie? Podobne nadzieje wiązano z jego grą w Heerenveen, ale tam nie zrobił wrażenia na trenerze. Ostatnio Walemark w Feyenoordzie nie trenował z drużyną, zatem najpierw będzie musiał najpierw nadrobić zaległości. Później przede wszystkim powinien zacząć regularnie grać. Ale żeby na to zasłużyć, trzeba dawać konkrety, czyli bramki i asysty. Nie mówimy oczywiście o double-double, ale te kilka goli i asyst to absolutna konieczność, jeśli Patrik chce się jeszcze odbudować i utrzymać na w miarę poważnym poziomie - podsumowuje Maszycki.