Lata w niższych ligach, dziś transfer życia. Pod jednym względem jest topowym napastnikiem w Europie
Spędził wiele lat w niemieckich niższych ligach. Półtora roku temu, w środku pandemii, wyjechał w nieznane i załamany obżerał się fast-foodami w hotelu. A dziś strzela gola za golem i właśnie kosztował 7 mln euro. Historia Deniza Undava to materiał na naprawdę niezły film.
Piłkarzy, którzy wyrośli “znikąd”, po czym zrobili całkiem niezłą lub wręcz świetną karierę jest całkiem sporo. Najlepszy i najchętniej podawany przykład to Jamie Vardy, którego wieloletnia tułaczka po niższych ligach, podlana faszerowaniem energetykami, przeszła już do historii futbolu. Latem w Premier League ma pojawić się kolejny zawodnik znający pół-profesjonalną piłkę jak własną kieszeń. Na finiszu zimowego okienka Brighton wydało 7 mln euro na Deniza Undava z Unionu Saint-Gilloise. Niemiec dołączy do ekipy Albion przed rozpoczęciem sezonu 2022/23.
Wyboista droga
W teorii transfer Undava nie budzi większych zastrzeżeń i nie jest niczym wyjątkowym. “The Seagulls” zapłaciły bowiem parę “baniek” za będącego w odpowiednim dla piłkarza wieku najlepszego strzelca ligi belgijskiej, która od dawna stanowi kopalnię talentów dla klubów z europejskiej “wielkiej piątki”. Niemiecki napastnik zdobył w tym sezonie 18 goli, dołożył do tego 10 asyst i być może prowadzi swój zespół, notabene beniaminka rozgrywek, do sensacyjnego, pierwszego od kilkudziesięciu lat mistrzostwa kraju. Co więcej, SG Union to filia Brighton, mająca tego samego właściciela - Tony’ego Blooma. Klocki układają się zatem w bardzo logiczną całość.
Gdy jednak zanurzymy się w historii Undava, to łatwo dostrzeżemy, że jego droga, by zaraz rywalizować w najlepszej lidze na świecie, była nadzwyczaj wyboista. Niedawno, bo w sezonie 2019/20 napastnik tureckiego pochodzenia grał w 3. lidze niemieckiej, reprezentując SV Meppen. Wcześniej miał jeszcze trudniej.
Zaczynał w akademii Werderu Brema. Spędził tam kilka lat, ale trenerzy pożegnali się z nim, zanim jeszcze świętował 15. urodziny. To był spory cios dla nastoletniego chłopaka marzącego o wielkiej karierze.
- Gdy miałem 14 lat, musiałem odejść. Powiedzieli, że jestem zbyt niski, zbyt wątły. To złamało mi serce, ale się nie poddałem. W wieku 17 lat opuściłem rodzinny dom, by grać w 4-ligowym Havelse. Wstawałem o 4.00, szedłem pracować do fabryki, a następnie na trening. Wracałem o 20:00. I tak w kółko. Robiłem to, by się utrzymać, bo w klubie zarabiałem niecałe 200 euro tygodniowo - mówił Deniz dla belgijskiego serwisu “7sur7”.
Podjęte ryzyko się opłaciło. Undav udowodnił w Havelse, że potrafi strzelać bramki. Spędził tam dwa sezony. W pierwszym zdobył 16 goli, a w drugim 10. Nie stronił też od asyst (4+10). Dobra dyspozycja zaowocowała przenosinami do Eintrachtu Brunszwik. Niemiec grał tam jednak tylko w rezerwach, znów na poziomie czwartoligowym. I strzelał mniej niż w Havelse, bo zakończył rozgrywki 2017/18 z dorobkiem tylko dziewięciu trafień.
Przełomowa okazała się decyzja o dołączeniu do grającego “szczebel” wyżej SV Meppen, choć i tam początki nowego nabytku Brighton nie były usłane różami. W pierwszym roku gry dla Meppen zdobył zaledwie sześć goli. Na dobre odpalił dopiero w sezonie 2019/20. Osiągnął kapitalną formę. Strzelił 17 bramek, okrasił je 13 asystami i o mały włos nie wprowadził swojej drużyny do baraży o awans. Stało się jasne, że może mierzyć wyżej niż w 3. Bundesligę. Zamiast jednak wybrać naturalny transfer do któregoś z zespołów 2. Bundesligi, postawił na przeprowadzkę do Belgii.
Zwykły gość
Union Saint-Gilloise ściągnął go bez kwoty odstępnego 1 lipca 2020 roku. 17 miesięcy i kilka dni temu Undav - nie pierwszy raz w karierze - zaryzykował, wyjechał w nieznane i, jak się okazało, trafił w dziesiątkę. Mimo że start miał bardzo mocno utrudniony.
- Gdy pojawiłem się w Unionie, nie było mi łatwo z uwagi na trwającą pandemię koronawirusa. Mieszkałem w hotelu, bez ówczesnej dziewczyny (dziś żony), która została w Niemczech. Byłem zestresowany, nieszczęśliwy, jadłem za dużo fast-foodów. Musiałem zrzucić wagę w letnim okresie przygotowawczym. A dziś jestem ukontentowany i szczęśliwy w małżeństwie. To duża różnica - opowiadał piłkarz w przytoczonej wyżej rozmowie.
Niemiec szybko się zaaklimatyzował w nowym zespole. Można powiedzieć, że to na jego barkach Union wjechał do pierwszej ligi belgijskiej. Deniz utrzymał wyborną dyspozycję z Meppen i znów dobił do bariery 17 bramek.
- Jestem zwykłym gościem. Nie noszę drogich ciuchów, nie jeżdżę luksusowym samochodem. Wiem, co to znaczy ciężka praca - podkreśla 25-latek.
Być może zwykły gość, ale przy tym niezwykle skuteczny napastnik. Przeskok na najwyższy poziom rozgrywkowy nie zrobił na nim wrażenia, podobnie zresztą jak na całej drużynie St-Gilloise. Rewelacyjny beniaminek po 25. kolejce ligowej prowadzi w tabeli, a Undav już ma na koncie 18 goli - najwięcej w rozgrywkach, do spółki z Michaelem Freyem z Antwerpii. Nowy piłkarz Brighton uzbierał także 10 asyst. To zapewnia mu miano jedynego gracza w czołowych dziesięciu ligach Europy, który przekroczył 30 punktów w tzw. klasyfikacji kanadyjskiej. Szaleństwo!
Egzekutor premium
Jakim piłkarzem jest Deniz Undav? To przede wszystkim wytrawny egzekutor, który 17 z 18 bramek zdobył z tzw. penalty area. Nie można go jednak nazwać klasycznym “lisem pola karnego”. Niemiec świetnie sprawdza się w kreacji gry (49 kluczowych podań, 15 wykreowanych szans bramkowych), do tego pomaga w pressingu, defensywie. Przydaje się jego wojowniczy charakter. Żaden z niego “stojanow”, szczególnie że nawet nie ma 180 cm wzrostu.
Ponadto, warto zwrócić uwagę na wszechstronność strzelecką napastnika Unionu. Undav nie jest ograniczony. Jego 18 trafień rozkłada się na:
- 11 goli prawą, wiodącą nogą
- 4 gole lewą
- 3 gole głową
Gorsza noga nie służy mu zatem, jak mawiał w grze FIFA Dariusz Szpakowski, wyłącznie do “wsiadania do tramwaju”.
Co ciekawe, Deniz strzela sporo bramek po dośrodkowaniach. W tym aspekcie powinien zdecydowanie przydać się w Anglii, bo Brighton było w zeszłym sezonie Premier League drużyną, w której to właśnie wrzutki stanowiły najczęstszą metodę asystowania przy golach. W bieżących rozgrywkach “The Seagulls” są zaś na piątej pozycji w lidze pod kątem dośrodkowań prowadzących do strzałów.
- Zawsze miałem świadomość własnych atutów, ale musiałem mocno pracować nad swoimi słabszymi punktami - zwraca uwagę Undav, który jako piłkarskich idoli wskazuje Ronaldo oraz Thierry’ego Henry. Zawodnik darzy też dużą estymą Andresa Iniestę.
Najlepszy moment
Przed 25-latkiem prawdopodobnie najważniejszy okres w karierze. Najpierw Undav spróbuje utrzymać doskonałą formę i doprowadzić Union do mistrzostwa Belgii. Następnie zaś przeniesie się na Wyspy, gdzie już czeka na niego trener Brighton Graham Potter. Niemiec dołączy do Albion przed startem okresu przygotowawczego do nowego sezonu.
- Z optymizmem patrzymy na jego przyjście - zapewnia Potter. - To ekscytujący piłkarz, który zwiększy nasze możliwości w linii ataku - wtóruje mu dyrektor klubu Dan Ashworth.
Deniz wybrał prawdopodobnie najlepszy możliwy czas na zrobienie kolejnego kroku naprzód. Za pół roku będzie miał okazję zobaczyć, czy Premier League to za niego nie nazbyt wysokie progi. Ale nawet jeśli, to ryzyko podejmie niewielkie.
- Facet ma już 26 lat i raczej lepszego momentu na transfer nie będzie. Jeżeli mu się nie uda, to go Brighton przeniesie ponownie do Unionu. “The Seagulls” nie ryzykują nic tym transferem, a sam Undav w lepszej formie już może nie być. Jak nie teraz to kiedy? - twierdzi zapytany przez nas Mariusz Moński z “Retro Futbolu”, pasjonat futbolu w Beneluksie. - Ale czy mu się uda - to już zupełnie inna kwestia. Ally Samatta się odbił, Aleksandar Mitrović podbija Championship, a pod względem umiejętności, moim zdaniem, to lepsi piłkarze niż Undav - dodaje.
Sam napastnik wydaje się świadomy własnych możliwości, ale nie ucieka od odpowiedzi na pytania dotyczące reprezentacji Niemiec. Mówi wprost:
- Marzeniem każdego piłkarza jest gra dla reprezentacji narodowej. Gdybym mógł tego dokonać, byłbym przeszczęśliwy. Ale jeśli to się nie wydarzy, nie będę płakał. Niemcy mają Havertza, Wernera, Muellera… choć żaden z nich nie jest typowym łowcą goli - zauważył.
Deniz Undav już dawno przebił swój szklany sufit. Teraz ten piękny sen może tylko trwać dalej. I kto wie, dokąd go zaprowadzi. 25-latek udowodnił przecież, że kolejne bariery pokonuje z tak samo wysoką skutecznością, jak bramkarzy rywali na boisku.