Lampard wrócił w wielkim stylu. Rewelacyjne wyniki, jedna z sensacji sezonu

Lampard wrócił w wielkim stylu. Rewelacyjne wyniki, jedna z sensacji sezonu
Martyn Haworth / pressfocus
Jan - Piekutowski
Jan Piekutowski08 Mar · 08:00
Po zaledwie trzech miesiącach pracy kibicom Coventry City trudno wyobrazić sobie, aby na ławce szkoleniowej ich klubu zasiadał ktoś inny. A przecież nic tego nie zapowiadało. Frank Lampard, zanim poprowadził pierwszy mecz nowej drużyny, musiał mierzyć się z silną krytyką. Okoliczności nie były sprzyjające.
Coventry weszło w sezon z Markiem Robinsem u sterów. Anglik miał za sobą ponad siedem lat z rzędu prowadzenia "The Sky Blues". W całej historii klubu jedynie Harry Storer pracował dłużej, ale pod względem rozegranych meczów Robins deklasował konkurencję. Jeśli ktoś zasługiwał na miano legendy, to był to właśnie 55-latek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Współpraca układała się niemal idyllicznie. Robins przeprowadził Coventry z League Two do Championship, wywalczył również EFL Trophy, a zespół cały czas parł do przodu, chociaż miał problemy organizacyjne. Wydawało się więc, że sezonie 2024/25 "The Sky Blues" znów powalczą o awans do Premier League. Niewykluczone, że ostatecznie tak się stanie, ale na pewno już bez Robinsa na ławce.
Na początku listopada ubiegłego roku włodarze nie mieli sentymentów. Anglikowi nie dano szansy na wyjście z kryzysu, niewielka porażka z Derby County (1:2) wyczerpała limit cierpliwości. Szkoleniowiec zostawił Coventry w fatalnym położeniu, zespół zajmował 15. miejsce w tabeli, miał dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.
- W Coventry gromadzono wiele potencjału już od dobrych kilku lat - w drużynę inwestowane są przyzwoite pieniądze i rok w rok sprowadzani są coraz ciekawsi piłkarze. Mark Robins, mimo swojej niepodważalnej pozycji, nie był w stanie już wykrzesać maksimum z dostępnych mu piłkarzy i wszyscy byli sobą chyba już trochę zmęczeni. W sztabie szkoleniowym dochodziło do napięć, które przekładały się na nerwową atmosferę w szatni - przekonuje nas Maciej Łaszkiewicz z Angielskiego Espresso.
Jakby tego było mało, wkrótce potem nastroje w West Midlands stały się jeszcze gorsze. Ogłoszono bowiem, że następcą legendarnego trenera został Frank Lampard, człowiek o fatalnej wręcz prasie.

Zakwestionowany

Uwagi względem Lamparda były całkowicie uzasadnione. Anglik przychodził do Coventry ponad rok koszmarnym epizodzie w Chelsea. Jako chwilowy następca Grahama Pottera poległ na każdym możliwym froncie. Oddał dwumecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, przegrywał z Brentfordem i Wolves, w 11 spotkaniach odniósł zaledwie jedno zwycięstwo. Fani "The Blues" nie liczyli na wiele, zdawali sobie sprawę z problemów swojej ekipy, ale i tak udało się ich rozczarować.
Londyńczycy zakończyli sezon na 12. miejscu, wyprzedziły ich między innymi Crystal Palace, Fulham i wspomniane już "The Bees". Strata do pozycji gwarantującej europejskie puchary wyniosła 17 punktów, a przewaga nad strefą spadkową tylko 10. Nie był to wynik zaniedbań wyłącznie ze strony Lamparda, ale legenda Chelsea przyłożyła rękę do rozkładu ukochanego klubu. Można było zakładać, że szkoleniowiec odpocznie na dłużej.
Tym bardziej, że wpadka na Stamford Bridge nie była odosobnioną. Zanim Lampard wrócił do Londynu, zdołał się skompromitować w Evertonie. Określenie mocne, ale trafne. Za jego kadencji "The Toffees" nie osiągnęli niczego. W sezonie 2021/22 utrzymali się w lidze tylko dzięki słabości rywali oraz udanemu startowi rozgrywek jeszcze pod wodzą Beniteza. W kolejnym sezonie sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Ostatecznie byłego reprezentanta "Synów Albionu" pogoniono w styczniu 2023 roku, a ekipa z Liverpoolu zdążyła doczekać się miana murowanego spadkowicza. Cudu dokonał jednak Sean Dyche.
Sam Lampard rozstał się z Evertonem jako... najgorszy trener tego klubu w XXI wieku. Nikt, nikt inny nie punktował tak słabo, czyli na poziomie 1,0 na mecz.
- Dla Franka Lamparda - wciąż trenera pracującego na swoje nazwisko - był to skok na zdecydowanie zbyt głęboką wodę. Przejmując drużynę po znienawidzonym przez kibiców Rafie Benitezie osiągnął co prawda główny cel - utrzymał drużynę w Premier League w dramatycznych okolicznościach. Kibice jednak są zgodni, że była to głównie zasługa bohaterskiego zrywu liderów zespołu takich jak Pickford, Iwobi czy grający całą końcówkę sezonu z kontuzją Richarlison. W kolejnym sezonie nie udało się na tym wydarzeniu zbudować niczego pozytywnego. Pomysły taktyczne Lamparda budziły duże wątpliwości, piłkarze grali znacząco poniżej swojego potencjału. Czarę goryczy przelał otwarty konflikt z jednym z liderów zespołu Abdoulayem Doucoure, który został odsunięty przez Anglika od pierwszego zespołu po ostrej kłótni pomiędzy oboma panami. Tydzień później Lamparda już nie było na Goodison Park. Jeśli wspominam Lamparda ciepło, to raczej ze względu na to, że to porządny facet, ale niestety kiepski trener - mówi nam Artur, polski kibic Evertonu.
Katastrofa na Goodison Park, połączona z fatalnym powrotem do Chelsea, kompletnie zamazywała dokonania Lamparda w Derby County i podczas pierwszej przygody z "The Blues". Fani Coventry mieli więc słuszne podstawy, aby obawiać się błyskawicznego zjazdu do League One.

Odrodzony

Stało się jednak zupełnie inaczej. Lampardowi zażarło. Początkowo trzymał się jeszcze ustawienia zaproponowanego przez Robinsa, ale po kontuzji Ephrona Masona-Clarka przeszedł na 3-4-2-1. Sam Anglik twierdzi, że była to jedna z przyczyn odniesionego sukcesu.
- Gdybyśmy się nie zmienili, uważam, że zespół nie byłby tak mocny. Dostosowaliśmy się do okoliczności, gramy trójką z tyłu. Teraz jednak znów możemy wrócić do czwórki. To właśnie mój punkt widzenia: współczesny trener musi umieć się dostosować. Jeśli jesteś monotematyczny, trudno osiągnąć sukces w obecnej piłce - powiedział Lampard w rozmowie z The Athletic.
Nieco wymuszona zmiana formacji okazała się dla Coventry City wręcz zbawienna. Zespół nie tyle podtrzymał dobrą formę ze startu kadencji Anglika - 15 punktów w 10 meczach - co prezentował się znacznie, znacznie lepiej. W kolejnych ośmiu ligowych spotkaniach "The Sky Blues" uzbierali aż 21 "oczek". Dzięki temu udało się odskoczyć od strefy spadkowej na tyle mocno, że impet pchnął drużynę na piąte miejsce w tabeli. To tym ważniejsze, że właśnie forma często decyduje o sukcesie w play-offach walki o Premier League. Na nie zaś ekipa Lamparda ma realne szanse.
- Leeds United bardzo pewnie odjeżdża, a dwójka spadkowiczów (Sheffield Utd i Burnley) też szybko otrząsnęła się po niepowodzeniach w poprzednim sezonie. Bezpośredni awans jest więc wykluczony, ale Play-Offy to bardzo realistyczny scenariusz, a tam liczyć się będzie impet, z jakim wejdą do nich poszczególne drużyny. W przeszłości mieliśmy już chociażby przykład Nottingham Forest, które za sprawą formy zbudowanej zimą i wiosną, ograły wyżej stawianych rywali. Coventry znajduje się na dobrej drodze, żeby zbudować taką formę, która pozwoli im się liczyć w walce o awans przez baraże - powiedział Łaszkiewicz w rozmowie z Meczykami.
Coventry wciąż nie jest drużyną idealną, 44 stracone bramki to wynik zdecydowanie najgorszy z całej czołówki Championship. Lamparda czeka więc sporo pracy, bo akurat obrona jawi się jako rzecz kluczowa dla beniaminków Premier League. Niemniej, sam fakt, że "The Sky Blues" są rozpatrywani w takiej kategorii, to już wielki sukces dla młodego przecież szkoleniowca.
46-latek ma czas na rozwój, a jednocześnie już zdołał pokazać się jako trener skrojony pod Championship. Dla kogoś może być to obelga, dla kogoś poziom, na który nigdy nie wskoczy. Wystarczy tylko spojrzeć na jego kolegów ze "złotej generacji".

Jedyny

Steven Gerrard poległ. Wayne Rooney poległ. Gary Neville poległ. Sol Campbell poległ. Paul Scholes poległ. John Terry czy Emile Heskey nawet nie spróbowali na poważnie. Anglia, mająca wybitnych piłkarzy, nie doczekała się wybitnych trenerów, tak samo jak nie doczekała się pucharów.
Lamparda również trudno określić mianem wybitnego, ale można sklasyfikować go jako dobrego. To zaś lepszy status niż w wypadku zdecydowanej większości byłych kadrowiczów. Z czego to wynika? Sam trener Coventry City zdaje się sugerować, że z obawy o porażkę. W istocie podejście do byłych piłkarzy o wielkich nazwiskach jest znacznie bardziej restrykcyjne.
- Każdy, kto podejmuje się tej pracy jako były zawodnik z bogatą przeszłością, zasługuje na duże uznanie. Ryzyko upadku staje się znacznie większe. Ludzi interesuje to, czy ci się nie uda. To kwestia kulturowa, możliwe, że problem całego kraju. Ale nie mogę zaprzeczyć - im dłużej to robisz, tym więcej się uczysz. Pracujesz i wykorzystujesz umiejętności, których nauczyłeś się jako zawodnik, ale co ważniejsze, wykorzystujesz umiejętności, których nauczyłeś się od pierwszego dnia, gdy objąłeś stanowisko trenera. Tak było ze mną od początku przygody w Derby - powiedział Lampard dla The Athletic.
To też kwestia, którą trzeba brać pod uwagę. Lampard zrobił piąte podejście jako trener, zaliczył już cztery kluby. Rooney ma za sobą cztery kadencje, Gerrard trzy, Campbell i Scholes dwie, Neville jedną. Tym samym trudno uznać za przypadek, że to akurat Lampard i Rooney cieszą się największym uznaniem, zawsze jakoś wracają. Nie poddali się, nie złożyli broni, cały czas próbują. Prym wiedzie oczywiście "Lamps", może się pochwalić znacznie większymi dokonaniami niż młodszy kolega.
- Lampard potrafi przytomnie oszacować swój potencjał i wybrać sobie klub, w którym oczekiwania go nie przerosną, ale jednocześnie będzie w stanie odcisnąć na nim swoje piętno. Zejście (drugi raz) do Championship jest dowodem tego, że zna swoje miejsce w piramidzie trenerskiej i lubi budować ambitne projekty "z tylnego siedzenia", tak jak w przeszłości Derby County, z którym otarł się o awans do Premier League. Ma też wiedzę i potrzebne mu zaplecze, które czyni go nie tylko atrakcyjną jednostką, ale dobrze funkcjonującym sztabem ludzi. Wayne Rooney do dzisiaj nie może się podnieść po rozejściu z Liamem Roseniorem, który pomagał mu podczas jego pierwszej pracy, będąc jego prawą ręką w Derby County - teraz Rooney wyleciał z kolejnej posady w Championship, a Rosenior prowadzi z sukcesami klub w Ligue 1. O czymś to świadczy - podsumował dla nas Łaszkiewicz.
Z całego wymienionego grona Lampard też największy potencjał. Być może jednogłośnie nie wygrał debaty Lampard vs Gerrard vs Scholes za czasów piłkarskich, ale jako trener położył obu rywali w pierwszej rundzie. Jest jedynym ze złotej generacji, który daje nadzieję na realny sukces.

Przeczytaj również