Lampard? Solskjaer? To Gerrard idealnie dopasował się do trenerskiego stołka. Lecha czeka arcytrudne zadanie
Już dziś o 21.00 na słynnym Ibrox Stadium zabrzmi pierwszy gwizdek arbitra w meczu Rangers FC - Lech Poznań. I jeśli ktoś myśli, że “Kolejorza” czeka mniej trudne zadanie niż inauguracyjna potyczka z Benfiką, to jest w grubym błędzie. Drużyna prowadzona przez Stevena Gerrarda to w ostatnim czasie maszyna, którą rzadko dopadają usterki.
Rangersi powoli odbudowują swoją potęgę. Z jednej strony to bowiem wciąż najbardziej utytułowany szkocki klub. 54-krotny mistrz kraju, 33-krotny zdobywca Pucharu Szkocji, 27-krotny triumfator Pucharu Ligi. Do tego zwycięzca Pucharu Zdobywców Pucharów z 1972 roku, a żeby nie odchodzić w aż tak daleką przeszłość - finalista Pucharu UEFA sprzed 12 lat.
Z drugiej strony to jednak klub, który ostatni raz po jakiekolwiek trofeum sięgnął w 2011 roku, a rok później został zdegradowany do III ligi (czwarty poziom rozgrywkowy) za nieprawidłowości finansowe. Od tamtego momentu trwa mozolna praca, by przywrócić Rangersom dawny blask. I wydaje się, że światło widać z tego tunelu coraz wyraźniej.
Przerwać dominację Celtiku
Ten sezon jest dla nich szczególnie ważny. Celtic może bowiem zdobyć dziesiąty tytuł z rzędu, śrubując w ten sposób krajowy rekord. Nawet dominujący niegdyś na krajowym podwórku Rangersi nie byli w stanie wykręcić takiego wyniku (w latach 1989-1997 zdobyli dziewięć tytułów). Czy w ostatniej chwili pokrzyżują plany odwiecznemu rywalowi? Mają na to spore szanse. Póki co rozpoczęli sezon lepiej.
“The Gers” wygrali 10 z 12 ligowych spotkań, w tym na wyjeździe z Celtikiem (2:0). Nad rywalami zza miedzy mają sześć punktów przewagi, ale też mecz rozegrany więcej. Wydaje się jednak, że są w tym momencie po prostu mocniejsi. Nie przegrali żadnego spotkania, tracąc zaledwie trzy gole. W meczu na Celtic Park byli wyraźnie lepsi, a ich rywale nie potrafili oddać choćby jednego celnego strzału przez 90 minut.
Dobry start w Europie
Równie imponująco wyglądają w Europie. Bez problemów poradzili sobie z niżej notowanymi rywalami w swoich pierwszych dwóch rundach eliminacyjnych (5:0 vs Lincoln, 4:0 vs Willem II), a później pokonali zawsze groźne Galatasaray (2:1), zapewniając sobie awans do fazy grupowej.
W grupie - jak dobrze wiemy - trafili na Lecha, Benfikę oraz Standard Liege. Zmagania rozpoczęli od wyjazdowego zwycięstwa z Belgami. W 19. minucie jedenastkę wykorzystał James Tavernier, a w doliczonym czasie gry akces do miana gola sezonu zgłosił Kemar Roofe.
Od porażki z Progresem do własnego progresu
Za drużynę od maja 2018 roku odpowiada legenda Liverpoolu - Steven Gerrard. Pod jego wodzą zespół zrobił niesamowity progres. Jeszcze w 2017 roku - z poprzednim szkoleniowcem na ławce - Rangersi żegnali się z Europą, gdy wyeliminował ich luksemburski Progres Niedercorn.
Od tamtego czasu “Stevie” dwa razy wprowadził zespół do Ligi Europy. W sezonie 2018/19 nie udało się awansować do fazy pucharowej, ale już w poprzedniej kampanii wicemistrzowie Szkocji takiej sztuki dokonali. W grupie o punkcik przegrali z FC Porto, ale za swoimi plecami zostawili Feyenoord i Young Boys Berno. Później w 1/16 finału odprawili z kwitkiem Bragę, zatrzymując się dopiero na Bayerze Leverkusen.
Warto też przypomnieć, że zanim Rangersi w poprzednim sezonie awansowali do fazy grupowej LE, musieli uporać się z Legią Warszawa. Jedynego gola w dwumeczu zdobył wówczas Alfredo Morelos, do teraz największa gwiazda drużyny.
Mieszanka rutyny i przebojowości
24-letni Kolumbijczyk wyceniany jest dziś na 15 mln euro. Do Glasgow przywędrował w 2017 roku z HJK Helsinki. Na koncie ma już 151 spotkań rozegranych dla klubu z Ibrox. Bilans? 82 gole i 33 asysty.
Poza tym Gerrard stawia na mieszankę doświadczenia i przebojowości. Z jednej strony 35-letni Alan Davies, 38-letni Jermain Defoe i jego rówieśnik Allan McGregor, z drugiej piłkarze na dorobku, marzący o wybiciu się do lepszych lig. Oprócz wspomnianego Morelosa można do tej grupy zaliczyć choćby 22-letniego Ianisa Hagiego - syna legendy rumuńskiego futbolu, czy Glena Kamarę, który w ostatnim meczu Polska - Finlandia pojawił się na murawie w drugiej połowie, mocno podnosząc jakość gry naszych rywali.
Jest też prawdziwy fenomen, a więc James Tavernier. 28-letni boczny obrońca to na tym etapie sezonu najlepszy strzelec drużyny (5 goli w lidze) i drugi najlepszy asystent (5). A błyszczy też w Europie, gdzie w czterech dotychczasowych spotkaniach zdobył cztery gole i zaliczył asystę. Anglik zdobywał więc gole w ośmiu z ostatnich 11 meczów Rangersów. Jako boczny obrońca. Niesamowite. “Kolejorz” musi postawić na jego stronie solidne zasieki.
Jak grają?
Gerrard nie stawia na tiki-takę. Woli futbol bardziej bezpośredni, ale nie można mylić tego z “grą na lagę” preferowaną przez wiele brytyjskich zespołów. Szkoci grają agresywnie, blisko, nie dając rywalowi swobody w grze. Drużyna emanują wielką energią, którą w piłkarzach zaszczepił były zawodnik Liverpoolu.
Chwalić można zwłaszcza grę defensywną. Rangersi mają za sobą 16 spotkań w tym sezonie, a stracili zaledwie cztery gole. W 15 ostatnich meczach aż 12 razy zachowali czyste konto. Nawet biorąc pod uwagę wątpliwą jakość wielu rywali w lidze szkockiej - takie statystyki mogą robić wrażenie. Jeśli nie pozwala się Celtikowi oddać choćby celnego strzału na ich terenie, to nie może to być zwykły fart.
Dobra organizacja w defensywie nie sprawia, że Rangersi są ograniczeni z przodu. W 12 ostatnich starciach strzelali przynajmniej dwa gole na mecz. A zdarzało się, że pakowali rywalom nawet po cztery czy pięć bramek. Ostatnia porażka? Sierpień i mecz z Bayerem Leverkusen (0:1). Od tamtego momentu 15 spotkań - 13 wygranych i dwa remisy, bilans bramkowy 40:4.
***
Lecha czeka więc dziś piekielnie trudne zadanie, ale nie niemożliwe do wykonania. Jeśli udało się postraszyć Benfikę, można nawiązać też walkę z Rangersami. Nawet mimo znaczących osłabień. Przynajmniej taką mamy nadzieję! Początek spotkania o godzinie 21.00. Pół godziny wcześniej rozpocznie się nasza tekstowa relacja na żywo!