Hiszpania rozpoczyna drogę po mistrzostwo Europy. Koniec z grą za nazwiska i zasługi, czas na młode wilki
Wydawałoby się, że reprezentacja Hiszpanii to piłkarskie Eldorado dla selekcjonerów. Przez wiele lat “La Roja” mogła się pochwalić najlepszą kadrą na świecie, jednak te czasy minęły. Jeszcze niedawno można było uważać, że bezpowrotnie, ale wtedy pojawił się Luis Enrique. “Lucho” wydobył kadrę z marazmu, a kibice z Półwyspu Iberyjskiego wreszcie patrzą w przyszłość z optymizmem.
Po prawie dziesięciu miesiącach przerwy wraca piłka reprezentacyjna. Trzeba przyznać, że jest to powrót z przytupem, patrząc choćby na dzisiejszy rozkład jazdy. Szlagierem w tej kolejce Ligi Narodów z pewnością będzie potyczka Niemców i Hiszpanii. Byli mistrzowie świata mają coś do udowodnienia, więc szykuje się naprawdę zacięte spotkanie, które pozwoli choć na chwilę zapomnieć o futbolu klubowym.
Iberyjski dom starców
Na szczycie znacznie trudniej się utrzymać, niż go zdobyć. Hiszpanii to się udało, a lata 2008-2012 można uznać za najlepszy okres w dziejach reprezentacji. Sęk w tym, że po nieprzerwanej serii sukcesów nastąpił bolesny upadek. Upadek, którego można było uniknąć, gdyby nie opieszałość, zgubna wiara w długowieczność dotychczasowych liderów. Zbyt długo wierzono w zmurszałe filary, znajdujące się po drugiej stronie rzeki. Xavi Hernández, Xabi Alonso czy Iker Casillas osiągnęli wiele, zapisali się w historii, ale nie wiedzieli kiedy zejść ze sceny, będąc niepokonanym.
Przegapiona okazja na wymianę pokoleniową odbiła się czkawką. Na trzech ostatnich wielkich turniejach “La Furia Roja” znów stała się tylko “La Roją”. Zniknęła boiskowa magia, przygasł hiszpański temperament. Zamiast popisów wirtuozów, oglądaliśmy pasmo kompromitacji. Od “piątki” zaserwowanej przez Holandię, przez klęskę na EURO z Włochami, aż do upokarzającej wpadki z gospodarzami poprzedniego mundialu, Rosją.
Promyczkiem nadziei na lepsze jutro okazała się kadencja Julena Lopeteguiego. Wszyscy znamy jednak kontrowersyjne okoliczności, w których zwolniono hiszpańskiego selekcjonera. W Hiszpanii panował chaos, rozprzężenie, a w rolę strażaka wcielił się Luis Enrique. Asturyjczykowi powierzono misję odbudowy reprezentacji, która od kilku lat trąciła myszką. Aby znów triumfować, potrzebna była rewolucja. Ostatnie powołania “Lucho” pokazują kierunek, w którym ma zmierzać jego drużyna.
Hiszpańska inkwizycja
Kibice czekali 10 miesięcy na powrót futbolu reprezentacyjnego, ale Enrique wraca po ponad rocznej absencji. Były szkoleniowiec Barcelony musiał zrobić sobie przerwę, ponieważ w tragicznych okolicznościach zmarła jego 9-letnia córeczka, Xana. Ponowne podjęcie pracy to ogromna odpowiedzialność, wyzwanie, acz zarazem osiągnięcie dla 50-latka. Enrique w pełni poświęcił się kadrze, bo ta wymagała jego obecności. Pod wodzą asystenta, Roberto Moreno, “La Roja” prezentowała się tragicznie. Remisy ze Szwecją i Norwegią były świadectwem hiszpańskiej degrengolady. “Lucho” znów stanie przed szansą wydobycia Hiszpanii z otchłani przeciętności.
Patrząc na listę powołanych, zauważalny jest trend odważnego stawiania na młodzież. Jedynymi weteranami są Sergio Ramos, który zaliczył kapitalny poprzedni sezon oraz Sergio Busquets. Bez żalu odstawiono na boczny tor przeciętnie spisujących się Isco czy Jordiego Albę. Oczywiście, obaj panowie to zasłużone postacie tego zespołu, ale czas nie stoi w miejscu. Potrzeba młodej krwi, powiewu świeżości. Siła tkwi w tzw. “wonderkidach”.
Enrique powołał kilku debiutantów, którzy jednak zapracowali już na własną markę. Od restartu rozgrywek 20-letni Eric Garcia wskoczył do pierwszego składu Manchesteru City i niewykluczone, że niedługo zastąpi też Gerarda Pique w Barcelonie. Podobny los czekać go może w reprezentacji Hiszpanii, gdzie luka po stoperze “Dumy Katalonii” wciąż nie została załatana. Roberto Moreno próbował Raula Albiola czy Victora Ruiza, lecz efekty można pozostawić bez komentarza.
W obronie mamy zresztą małą mieszankę doświadczenia z młodzieńczą pasją. Renesans formy zaliczył Jesus Navas, co nie umknęło uwadze selekcjonera. Z drugiej strony defensywy powołania otrzymali obiecujący Sergio Reguilón i Jose Gaya. Do bram pierwszego składu powoli pukają Dani Olmo oraz Fabian Ruiz, którzy rok temu doprowadzili młodzieżową reprezentację Hiszpanii do złota. Nadszedł czas, żeby postawili kolejny krok naprzód. Tym razem na poziomie seniorskim.
Kłopot bogactwa
Podczas ostatniego mundialu wyjściowe zestawienie w ataku składało się z Isco, Diego Costy i Davida Silvy. Z kolei z ławki zwykle wchodził Iago Aspas. Krótko mówiąc, nie prezentowało się to zbyt perspektywicznie. Luis Enrique chce oddzielić grubą kreską demony przeszłości. Dosyć powołań za nazwisko i piękne wspomnienia. Liczy się tu i teraz, a siłą “La Rojy” ma być zaciąg młodych, ambitnych perełek.
Mikel Oyarzabal - 23 lata, tylko o rok starszy Marco Asensio, do tego 20-letni Ferran Torres i nastoletni gwiazdor, Ansu Fati. Oto teraźniejszość i przyszłość hiszpańskiej kadry. Prawdopodobnie w barwach narodowych doszłoby także do debiutu Adamy Traore, aczkolwiek w ostatniej chwili skrzydłowego Wolverhampton wyeliminował wirus. Nie zmienia to faktu, że Enrique szuka liderów na lata.
Wieczorna konfrontacja w Stuttgarcie będzie ciekawym testem dla obu zranionych hegemonów. Hiszpania i Niemcy znajdują się na podobnym etapie odbudowy. Już dawno opadł kurz po celebracji zdobycia mistrzostwa świata, a nadeszła szara rzeczywistość. Liderzy stawali się coraz starsi, coraz szybciej gasła iskra zwycięzców.
Zarówno Enrique, jak i Joachim Loew starają się odrestaurować swoje drużyny. “Lucho” pozbył się “zgniłych jabłek”, wymieniając je na dorodne owoce hiszpańskiej szkoły tworzenia wirtuozów. Selekcjoner “Die Mannschaft” również eksperymentuje, desygnując Floriana Neuhausa, Thilo Kehrera czy młodego, ale zjawiskowego Kaia Havertza.
Która drużyna postawi dziś pierwszy krok ku świetlistej przyszłości? Niemiecka precyzja czy hiszpański temperament? Dowiemy się za kilka godzin. Jedno jest pewne, właśnie rozpoczyna się nowa era byłych mistrzów świata.