Kupować, nie czekać! Po EURO kasa na stół. Barcelona może marzyć

Kupować, nie czekać! Po EURO kasa na stół. Barcelona może marzyć
David Catry / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski01 Jul · 08:00
W dzieciństwie wierzyli w niego tylko najbliżsi. Nikt nie otworzył przed nim bram wielkiej kariery. On sam je wyważył. Amadou Onana zapracował na status gwiazdy.
Kiedy dostaje piłkę, traktuje ją jak najlepszą przyjaciółkę. Gdy nie ma jej pod nogami, walczy jak lew, aby odzyskać posiadanie dla swojego zespołu. Warunkami fizycznymi góruje nad większością rywali. Dodatkowo wciąż widać u niego pole do rozwoju. Amadou Onana jeszcze nie jest oczywiście najlepszym pomocnikiem świata. Nie można jednak przejść obojętnie wobec kapitalnej gry reprezentanta Belgii. Już w Premier League wyrobił sobie własną markę. Teraz potwierdza ją na mistrzostwach Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Długa droga

Dziś Onana jest "potworem" w linii pomocy. Występuje na największych scenach, wycenia się go na kilkadziesiąt milionów euro. Ta historia rozpoczęła się jednak w zupełnie innym miejscu. Pomocnik przyszedł na świat w Dakarze, gdzie mieszkał w domu wraz z 14 członkami rodziny. Kiedy był mały, jego ojciec porzucił bliskich. Sam Amadou wychowywał się z piłką przy nodze, ale wiedział, że w Senegalu nie ma większych szans na rozpoczęcie prawdziwej kariery. Wyprosił zatem, aby mama wraz z dwójką rodzeństwa przeprowadziła się do Belgii.
- Dorastanie w różnych zakątkach świata bardzo mi pomogło, otworzyło oczy na pewne sprawy. W Senegalu nauczyłem się pokory, wartości rodzinnych. W Belgii nauczono mnie, jak działa piłka nożna jako biznes. A Niemcy to po prostu dyscyplina, musisz postępować zgodnie ze wskazówkami, które utrzymujesz. Krok po kroku odniesiesz w ten sposób sukces - analizował w wywiadzie dla Footballerfits.co.uk.
- Moja mama jest dla mnie największą inspiracją. Sama bez niczyjej pomocy wychowała trójkę dzieci. Nauczyła nas wszystkich najważniejszych wartości, czyli szacunku, pomocy innym, bycia życzliwym. To wojowniczka. W pewnym sensie poświęciła swoje życie, abyśmy mogli spełniać marzenia. To my nalegaliśmy na przeprowadzkę do Belgii, a ona się zgodziła. Myślę, że nigdy nie będę w stanie wystarczająco podziękować jej za to, ile dla nas zrobiła - dodał w rozmowie na kanale Evertonu.
Po przylocie do Belgii Onana trafił do szkółki Zulte Waregem. Tam zupełnie nie poznano się na jego talencie. Uznano, że jest zbyt surowy technicznie, aby przebić się przez kolejne szczeble drużyn młodzieżowych. Ratunkiem okazała się wiara jego siostry, Melissy. Nagrywała ona poczynania Amadou, montowała filmiki i rozsyłała po klubach w Europie. W końcu znalazł się ktoś, kto dostrzegł w nim potencjał.
- Moja siostra chodziła ze mną na każdy mecz w Belgii. Niezależnie od tego, czy świeciło słońce czy lał deszcz. W pewnym momencie zaczęła je nagrywać i rozsyłać materiały do różnych zespołów. W ten sposób dostałem się na testy w Hoffenheim. Wtedy też dowiedziała się o nowotworze. To był straszny cios. Kiedy jechałem do Hoffenheim, ona zaczęła chemioterapię. To są chwile, które napędzają mnie jako człowieka. Poznanie dwóch tak silnych kobiet w życiu jest dla mnie codzienną motywacją. Patrząc wstecz, to była bardzo trudna podróż, ale cieszę się, że nam się udało. Bez mamy i siostry to nie byłoby możliwe - podkreślił Onana cytowany przez Liverpool Echo.
W kolejnych latach Melissa pełniła funkcję agentki swojego brata. I miała sporo pracy, ponieważ rozwój Onany przebiegł w błyskawicznym tempie. W sierpniu 2021 roku Lille wyciągnęło go z Niemiec, płacąc 12,5 mln euro. Po udanym sezonie w Ligue 1 Everton wyłożył na stół 35 mln euro. Włodarze Zulte Waregem mogli pluć sobie w brodę. Wypuścili z rąk taki diament.

Havana Onana

Jego aklimatyzacja na Wyspach przebiegła w modelowy sposób. W debiutanckim sezonie miał skuteczność wślizgów na poziomie 85,7%, czwartą najwyższą w Premier League. Za transfer Belga odpowiadał Frank Lampard, ale prawdziwy wystrzał umiejętności nastąpił pod wodzą Seana Dyche’a. Nowy trener zrobił wszystko, aby pomóc młodemu podopiecznemu. Niedługo po podpisaniu kontraktu z “The Toffees” zorganizował spotkanie ze Stevenem Defourem, swoim starym znajomym z Burnley. Starszy z Belgów zjadł zęby na lidze angielskiej, zatem mógł zdradzić Onanie kilka sztuczek.
- Amadou jest wspaniałym zawodnikiem. Potrafi wnieść wkład do ataku, ale nie boi się też brudnej gry, zawsze bardzo ciężko pracuje. Ma ogromny potencjał i wciąż może być jeszcze lepszym piłkarzem - chwalił Sean Dyche na jednej z konferencji. - Myślę, że Onana może rozwinąć się i zostać topowym pomocnikiem. Nie chcę mówić źle o Evertonie, ale uważam, że to jest piłkarz, który odnalazłby się w jednym z najlepszych klubów w Premier League - ocenił Jamie Redknapp, ekspert Sky Sports.
W minionych rozgrywkach 22-latek prezentował się zjawiskowo. Wygrywał średnio 62,3% pojedynków, co stanowiło najwyższy wynik wśród wszystkich pomocników z TOP5 lig europejskich. Notował ponad pięć odbiorów w przeliczeniu na 90 rozegranych minut. Jego wskaźnik wygranych główek wyniósł aż 74%. Poza walorami defensywnymi dokładał też sporo w kreacji. W 30 meczach Premier League posłał 102 zagrania w ofensywną tercję boiska. W Evertonie był zawodnikiem, który najszybciej dystrybuował piłkę. Średni czas między przyjęciem i podaniem wyniósł zaledwie 2,4 sekundy. Dla porównania, w przypadku Jamesa Garnera, innego uzdolnionego pomocnika “The Toffees”, było to aż 5 sekund. Belg poprawił się też pod względem panowania nad emocjami. W sezonie 2022/23 obejrzał aż dziesięć żółtych kartek, rok później liczba upomnień spadła o połowę. Co więcej, miał na koncie więcej wywalczonych rzutów wolnych niż popełnionych przewinień.
Co ciekawe, wysoką formę łączy z innymi pasjami. W wolnej chwili gra na pianinie, nagrał rapowy kawałem z Alexem Iwobim, interesuje się też koszykówką. W Evertonie gra z “ósemką”, ponieważ jego idolem pozostaje Kobe Bryant. Dał się poznać jako człowiek z dobrym sercem. Często odwiedza hospicjum Claire House w Liverpoolu. Dodatkowo zasługuje na miano prawdziwego lingwisty. Zna angielski, francuski, niemiecki, niderlandzki i język Wolof, którego używa się w Senegalu. Po niedawnym meczu ze Słowacją zaprezentował swoje umiejętności. A skoro już mowa o mistrzostwach Europy…

Giganci w kolejce

- Podczas poprzednich turniejów można było dostrzec, że wyróżniający się zawodnicy trafiali do lepszych klubów. Ja też mam ochotę pokazać wszystko, co mam do zaoferowania. Oczywiście, że łączy mnie kontrakt z Evertonem, bardzo szanuję ten klub i wszystkie takie tematy zostawiam mediom. Ja po prostu zrobię wszystko, aby rozegrać jak najlepsze EURO - mówił przed turniejem na łamach Het Laatste Nieuws.
Onana już w przeszłości wzbudzał spore zainteresowanie na rynku. Rok temu łączono go z Chelsea, Arsenalem i Manchesterem United. Niedawno francuskie źródła sugerowały, że znalazł się na celowniku PSG. Dodatkowo ma być alternatywą Bayernu Monachium w przypadku niepowodzenia z transferem Joao Palhinhi. W katalońskich mediach przymierza się go też do Barcelony, chociaż ten kierunek jest niezbyt realny. Everton najprawdopodobniej rozpocznie jakiekolwiek rozmowy na temat sprzedaży od kwoty w okolicach 60 mln euro. “Dumy Katalonii” raczej nie stać na taki wydatek. Ale już inne kluby jak najbardziej mogą sięgnąć głębiej do kieszeni. Za jakość trzeba płacić. A 22-latek oferuje ją w ogromnych ilościach.
Belgia jako całość na razie nie rozkochała tłumów swoją grą na EURO. Romelu Lukaku wciąż nie może się przełamać. Jeremy Doku gwarantuje dużo wiatru, ale mało konkretów. Dyspozycja Leandro Trossarda jest sinusoidą. W tym wszystkim trzeba jednak pochwalić zawodnika, który stara się spajać zespół. Możemy tylko domyślać się, jak źle wyglądałyby “Czerwone Diabły” bez wkładu pomocnika Evertonu, który w trzech meczach grupowych wygrał 11 z 12 pojedynków. Utrzymał celność podań na poziomie 90%. Wielokrotnie samym ustawieniem i czytaniem gry potrafił przerywać ofensywne zapędy Rumunii czy Ukrainy. Teraz czeka go wyzwanie o większym ciężarze gatunkowym.
- Francja może być stawiana w roli faworyta, znamy jakość jej zawodników. Ale nie boimy się żadnego rywala. To oni zobaczą, jak gra się z Belgią - zapowiedział Onana przed nadchodzącym starciem.
Przed pierwszym gwizdkiem trudno przewidzieć przebieg starcia Francji z Belgią. Na papierze mamy dwie potęgi, które kolektywnie zawiodły oczekiwania w fazie grupowej. Trudno jednak lekceważyć zespoły dysponujące takimi pokładami potencjału kadrowego. “Trójkolorowi” i podopieczni Domenico Tedesco mozolnie weszli w turniej, ale zwycięzca batalii o ćwierćfinał powinien napędzić się na kolejne fazy.
Przed hitową rywalizacją Belgowie z pewnością mogą liczyć na Amadou Onanę. Przy czym rywalizacja z N’Golo Kante czy Aurelienem Tchouamenim nie będzie dla niego żadnym oknem wystawowym. Cały świat musi zdawać sobie sprawę z jego ogromnej jakości. Niezależnie od występu w 1/8 finału, giganci powinni ustawiać się w kolejce pod Goodison Park. Już teraz możemy zazdrościć drużynie, która kupi 22-latka. Dokona tym samym fantastycznego biznesu.

Przeczytaj również