Kupili go z braku laku, może zostać odkryciem sezonu. Połączenie Yayi Toure i Jorginho rządzi w Serie A
Czasem do naszej ukochanej ligi trafia zawodnik bez większych sukcesów i imponującego CV, który nagle wyrasta na pierwszoplanową postać. Zadawane są wówczas pytania: Gdzie on się cały czas ukrywał? Jakim cudem nikt nie zwrócił na niego uwagi wcześniej? Te słowa mogą powtarzać w kółko kibice Serie A po tym, co pokazał w pierwszych kolejkach bieżącego sezonu Andre-Frank Zambo Anguissa z Napoli.
Kameruńczyk trafił na wypożyczenie do Napoli z relegowanego z Premier League Fulham i został jedną z rewelacji ligi. 25-letni defensywny pomocnik błyskawicznie stał się filarem środka pola ekipy z Neapolu. Do Włoch, w pewnym sensie, trafiał jako wielka niewiadoma - przeciętny kibic wcale nie musiał wiedzieć, kim jest. Mało kto spodziewał się, że zaliczy tak imponujące wejście do nowego środowiska.
- Zambo Anguissa nie był wymarzonym ruchem włodarzy Napoli. Można powiedzieć, że dyrektor Giuntoli wziął go jako okazję na rynku, biorąc pod uwagę kryzys. Napoli w poszukiwaniu wzmocnień zachowywało się bardzo pasywnIEe, Kameruńczyk to obok Juana Jesusa jedyne wzmocnienie “Azzurrich” - opowiada Janek Rusinek z portalu “Calcio Merito”. - Kibice nie wiązali z nim większych nadziei, jedynie takie, żeby był lepszy niż Bakayoko, który w zeszłym sezonie totalnie się nie sprawdził. Anguissa jednak sprawił, że Luciano Spallettiemu pojawił się przyjemny ból głowy związany z głębią w środku pola “Partenopei”.
Ukryty diament
Ci, którzy pamiętają Zambo Anguissę z występów na murawach Ligue 1, mogą przecierać oczy ze zdziwienia. W barwach Marsylii irytował bowiem niemiłosiernie niechlujnością, brakiem koncentracji i skłonnością do popełniania prostych błędów oraz notowania łatwych strat piłki. Na Velodrome kopał przez trzy sezony, z czego dwa w roli zawodnika podstawowego składu. Można było jednak wątpić w to, czy naprawdę jest piłkarzem na miarę klubu o ambicjach “OM”.
- Zambo Anguissa nigdy nie wyglądał w Marsylii na piłkarza, który mógłby zajść wysoko. Bywał zawodnikiem frustrującym i odstającym technicznie od zespołu, żeby nie powiedzieć - pokracznym, a w najlepszych momentach jednowymiarowym specjalistą od rozwiązań siłowych, który miał za zadanie jedynie przeszkadzać rywalom i nie wchodzić pod nogi kolegom z ofensywy - mówi nam Eryk Delinger, redaktor “Le Ballon”.
- Kiedy odchodził, nie był już nawet przewidywany do gry w wyjściowej jedenastce - kontynuuje. - Marsylia prawdopodobnie nie wierzyła we własne szczęście, kiedy otrzymała za niego ofertę przekraczającą 30 milionów euro. Przy dzisiejszych recenzjach jego gry można by pomyśleć, że od tamtego czasu upłynęły nie trzy lata, a cała epoka.
Wspomniana oferta z beniaminka Premier League, Fulham, wpłynęła do klubu latem 2018 roku. Londyńczycy przeprowadzali po ówczesnym awansie ogromną rewolucję kadrową. Zambo był ich drugim najdroższym zakupem tamtego lata, po Jeanie-Michaelu Serim. W stolicy Anglii Kameruńczyk zaczął pokazywać przebłyski tego, na co naprawdę go stać. W pełnym rozwinięciu skrzydeł przeszkodziła mu jednak kontuzja kostki, przez którą stracił prawie trzy miesiące gry.
Niechlujne, nonszalanckie zagrania zaczęły powoli zmieniać się w naturalne, przyjemne dla oka zwody i podania, pozwalające na popchnięcie ataków do przodu. Partnerzy z ogromnym zaufaniem oddawali mu futbolówkę na własnej połowie, wiedząc, że drzemie w nim duży potencjał, jeśli chodzi o wyprowadzanie jej ze strefy obronnej. Chociaż nie wszystko wychodziło, uważni fani angielskiej ekstraklasy powoli zaczynali dostrzegać w zawodniku z Craven Cottage ukryty diament dolnych rejonów tabeli. Ale Fulham i tak spadło.
Występy na poziomie Championship nie mogły go satysfakcjonować, więc powędrował na wypożyczenie. I to nie do byle jakiej ekipy, bo Villarrealu. Tam szybko złapał równą formę, stając się jednym z lepszych pomocników La Liga. W klubowych rankingach zawodników środka pola przewodził, jeśli chodziło o częstotliwość odbiorów, przechwytów oraz liczbę udanych dryblingów. Pod względem dokładności podań wśród regularnie grających piłkarzy ustępował jedynie Manu Triguerosowi. Spekulowano nawet, że zainteresowanie jego osobą wyrażał Real Madryt. Powoli zaczął wychodzić z ukrycia. Po powrocie do Fulham, które znów zameldowało się w Premier League, pozostał jednak w Londynie.
Nie zastanawiał się dwa razy
Tam historia się powtórzyła. Fulham znowu skończyło sezon w strefie spadkowej. Anguissa zrobił sobie jednak świetną reklamę. Pomagał w utrzymaniu odpowiedniego poziomu organizacji zespołu, maczał palce właściwie w każdym ataku drużyny. Uplasował się w czołowej trójce zawodników, jeśli chodzi o częstotliwość udanych dryblingów w kampanii 2020/21 na murawach Premier League - w klasyfikacji otaczali go sami skrzydłowi.
Naturalnym było więc, że po kolejnej relegacji nie pozostanie na Craven Cottage. Portal “The Athletic” donosił, że przed inaugurującym zmagania w Championship starciem z Middlesbrough 25-latek złożył oficjalną prośbę o transfer. Duże zainteresowanie pozyskaniem go wyrażały podobno Arsenal i Aston Villa. Kilka tygodni później wypożyczenie Kameruńczyka ogłosiło jednak Napoli.
- Od razu zrozumiałem, że Neapol będzie dla mnie odpowiednim wyborem, bo gdy pojawiła się oferta, poczułem zaufanie tych wszystkich ludzi. Nie zastanawiałem się dwa razy nad zaakceptowaniem tej propozycji - mówił w rozmowie z radiem “Kiss Kiss”.
Takie przekonanie nie wzięło się znikąd. Luciano Spalletti rzeczywiście od razu okazał nowemu nabytkowi ogromne zaufanie. Od momentu transferu zawodnik z Afryki nie ominął ani minuty zmagań w lidze, występując pięciokrotnie. “Azzurri” z kolei zajmują obecnie miejsce na szczycie tabeli Serie A z kompletem zwycięstw. Anguissa, dzięki istotnej roli, jaką odgrywa na San Paolo, w końcu znalazł się w centrum uwagi.
“Trochę Yaya Toure, trochę Jorginho”
Niemal wszystkich pomocników ekipy z Neapolu łączy podobny sposób budowy ciała. To gracza zwrotni, wątli. Nawet jeśli taki Diego Demme to gracz mocno zadziorny, nie powiemy, że siła czy umiejętność przepchnięcia rywala to jego atuty. Tak samo jest w przypadku Piotra Zielińskiego, Elifa Elmasa, Fabiana Ruiza czy Stanislava Lobotki. Ich nowy kolega wyłamuje się z tego schematu. Na łamach “La Gazzetta dello Sport” napisano o nim, że to “trochę Yaya Toure i trochę Jorginho” - trudno o lepsze określenie jego walorów. Łączy w sobie fizyczność oraz skłonność Iworyjczyka do popychania akcji do przodu za pomocą dryblingu ze świetnym czytaniem gry i wyczuciem w rozegraniu Włocha. Zachowuje balans między siłą a elegancją. Po przecięciu akcji przeciwnika od razu szuka okazji rozpoczęcia ataku - i dobrze wie, co zrobić, by osiągnąć najlepszy możliwy efekt.
Plasuje się w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o skuteczność podań (92,1%, drugie miejsce - wg portalu FBref) oraz częstotliwości udanych dryblingów (2,8, najlepszy na 90 minut, FBref) wśród środkowych pomocników w Serie A. W dużej mierze to właśnie on swoim zachowaniem zarówno z futbolówką, jak i bez niej, pozwala neapolitańczykom kontrolować przebieg spotkań. Ma to odzwierciedlenie w statystykach, średnio spędzają bowiem przy piłce najwięcej czasu ze wszystkich ligowych zespołów. Ta umiejętność przejęcia kierownicy i nieoddawania jej rywalom stanowi oczywiście jeden z głównych powodów ich fenomenalnego startu w tym sezonie.
Oglądając spotkania ekipy Spallettiego, naprawdę warto zwrócić uwagę na to, jak zachowuje się Anguissa. Nie błyszczy “efekciarskimi” zagraniami, lecz zawsze szuka efektywnych rozwiązań. Potrafi przyjąć kierunkowo futbolówkę w taki sposób, że już we własnej strefie defensywnej gubi dwóch pressujących rywali. Ma także świetne wyczucie, jeśli chodzi o to, czy wycofać piłkę, czy może posłać progresywne podanie. W ten - jak się wydaje - naturalny dla siebie sposób stwarza zespołowi przewagę, wykluczając z akcji kilku przeciwników. Dzięki niemu na murawie panuje odpowiedni balans.
- Jego wejście w ligę jest bardzo obiecujące i otrzymał spory kredyt zaufania. Od kiedy pojawił się pod Wezuwiuszem, gra wszystko w lidze od deski do deski i wyrasta na kluczową postać. Kameruńczyk wyróżnia się tym, że to dużo bardziej kompletna wersja Tiemoue Bakayoko - podsumowuje Rusinek. - Jest bardzo dobry w odbiorze piłki, oraz nieźle radzi sobie z nią przy nodze. Ponadto ma dobre wyniki, jeśli chodzi o szybkość, oraz widać w nim wcześniejszą grę w Premier League - jest dobry kondycyjnie. Patrząc na to wszystko, możemy powiedzieć że Anguissa po swoim przebojowym wejściu do ligi może okazać się jednym z największych zaskoczeń sezonu, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich trafił do Neapolu.
Napoli może podobno wykupić 25-latka za 15 milionów euro. Taka cena to prawdziwa promocja. Kameruńczyk wszedł do Serie A bez kompleksów i robi świetne wrażenie. To mocny kandydat na odkrycie tego sezonu na włoskich boiskach. I pomyśleć tylko, że ledwie kilka miesięcy temu spadał z Premier League.