Kto za Mane w Liverpoolu? Oto 10 nazwisk. Są naprawdę mocne kandydatury. "Osiągnął fantastyczny poziom"
Wszystko wskazuje na to, że Sadio Mane odejdzie latem z Liverpoolu. Wydaje się, że Juergen Klopp pilnie będzie potrzebował następcy Senegalczyka. Kto może trafić na Anfield?
Klamka zapadła. Jeśli nie wydarzy się nic szokującego, to Sadio Mane pożegnał się z Liverpoolem występem w finale Ligi Mistrzów. Senegalczyk, któremu za rok wygasa kontrakt na Anfield, jest otwarty na nowe wyzwanie, chce spróbować czegoś innego. Skuszony ofertą ze strony Bayernu prawdopodobnie wyląduje w Monachium, gdzie - w przeciwieństwie do PSG - może liczyć na rolę topowej gwiazdy klubu. Zanosi się, że mistrzowie Niemiec prędzej czy później osiągną porozumienie z kierownictwem “The Reds” i sfinalizują pozyskanie Sadio. A to oznacza, że w ataku ekipy Juergena Kloppa powstanie spora wyrwa, którą ktoś będzie musiał załatać. Zimowy, udany transfer w postaci Luisa Diaza i melodia przyszłości, czyli 19-letni Fabio Carvalho z Fulham, nie wystarczy.
Po ukazaniu się informacji o rychłym odejściu Mane natychmiast ruszyła medialna giełda nazwisk typowanych do wejścia w buty znakomitego Senegalczyka. Przyjrzyjmy jej się bliżej. Oto dziesięciu kandydatów, w tym jeden, ostatni, “bonusowy”.
Jarrod Bowen (West Ham)
Double-double w Premier League - po 12 goli i asyst. Łączny bilans we wszystkich rozgrywkach? 18 trafień i 13 asyst. Sezon 2021/22 był znakomity w wykonaniu Jarroda Bowena. 25-letni Anglik wszedł na tak fantastyczny poziom, że chyba nadszedł idealny czas, by opuścić West Ham i spróbować sił w mocniejszym klubie. W linii ataku Liverpoolu powinien się odnaleźć, bo choć najczęściej gra na prawym skrzydle, to jest wszechstronny, a to bardzo istotne w taktyce Juergena Kloppa zakładającej wymiany pozycji piłkarzy najbardziej ofensywnych. Bowen, mimo że raczej kosztowałby 70 aniżeli 40 milionów funtów, ma też jedną, sporą zaletę względem prawie wszystkich pozostałych nazwisk z tej listy - doświadczenie na poziomie Premier League.
Arnaut Danjuma (Villarreal)
O zainteresowaniu Danjumą ze strony Liverpoolu było słychać już minionej zimy. Fabrizio Romano donosił wtedy, że “The Reds” mają Holendra na radarze pod kątem przyszłego transferu. Odejście Mane może stanowić okazję do pozyskania przebojowego atakującego Villarrealu. Wychowanek PSV strzelił w ostatnim sezonie 16 goli, w tym sześć w Lidze Mistrzów. To robi wrażenie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że łącznie stracił około trzech miesięcy gry z uwagi na kłopoty zdrowotne. Piłkarz, który spędził już dwa lata w Anglii, grając dla Bournemouth, trafił do Hiszpanii za ok. 23 mln euro. Villarreal może się szykować na podwójny zysk przy sprzedaży. Danjuma, podobnie jak Bowen, też powinien łatwo odnaleźć się w systemie ofensywnym “The Reds”.
Christopher Nkunku (RB Lipsk)
Kolejny wszechstronny zawodnik. Nkunku wprawdzie osiągnął życiową formę grając jako najbardziej wysunięty, środkowy napastnik, ale ma umiejętności predestynujące go do występów właściwie na każdej pozycji z przodu. Francuz był w ostatnim roku nie do zatrzymania. Nagrodę Piłkarza Roku w Niemczech wywalczył dzięki kapitalnym liczbom w Bundeslidze. Wykręcił bowiem kosmiczny bilans 20 goli i 15 asyst. Na wszystkich frontach dobił do 35 bramek. Nic dziwnego, że 24-latka łączy się z rzeszą topowych klubów (to też m.in. Chelsea i Bayern). W Lipsku nie są jednak specjalnie chętni, by się z nim rozstawać już tego lata.
Raphinha (Leeds)
Drugi po Bowenie piłkarz pozytywnie zweryfikowany przez Premier League. Raphinha to po prostu zbyt dobry zawodnik jak na ekipę Leeds. Gdyby nie jego 11 goli i dziesiątki udanych dryblingów, nieszablonowych zagrań czy kluczowych podań, “Pawie” szykowałyby się do nowego sezonu Championship. To zresztą paradoksalnie ułatwiłoby wykup Brazylijczyka z klubu. Leeds nie zamierza jednak zatrzymywać go na Elland Road siłą. Kwota w okolicach 50-55 mln euro ma załatwić sprawę. Zapowiada się, że Barcelona może nie udźwignąć finansowo pozyskania Raphinhi, a to otwiera drzwi przed czołówką Premier League. W tym właśnie Liverpoolem.
Darwin Nunez (Benfica)
Pół Europy interesuje się Darwinem Nunezem - można wywnioskować z doniesień, które pojawiają się w mediach portugalskich, hiszpańskich, włoskich, angielskich, niemieckich, francuskich… Urugwajczyk niesamowicie rozwinął się w Benfice i chyba nikt nie ma wątpliwości, że należy mu się szansa gry w silniejszym zespole. Jakim? Tym, który będzie w stanie zapłacić ok. 70-80 mln euro i występuje w Lidze Mistrzów. A to trochę zawęża listę potencjalnych, nowych pracodawców Darwina. Warto nadmienić, że odkąd pojawiły się informacje o odejściu Mane, kierunek Anfield jest najczęściej wymieniany w kontekście bramkostrzelnego snajpera z Ameryki Południowej. W minionym sezonie 22-latek zdobył aż 34 gole we wszystkich rozgrywkach. Nie zdziwimy się, jeśli za kilka tygodni będzie już strzelał dla Liverpoolu.
Victor Osimhen (Napoli)
Opcja podobna do Darwina. Zarówno jeśli chodzi o wiek, parametry gry oraz wysoką cenę. Aurelio De Laurentiis chce ponoć za Nigeryjczyka jeszcze więcej niż Benfica za Nuneza, bo minimum 100 mln euro. To niemałe ryzyko, bo choć Osimhen zdołał już błysnąć nosem do zdobywania goli, to jednak 14 bramek w ostatnim sezonie Serie A wielkiego szału nie robi. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę blisko dwa miesiące pauzy spowodowane złamaniem kości jarzmowej. Oczywiście, kupno 23-latka mogłoby się mocno opłacić. Są jednak chyba bardziej realne opcje, także w tym zestawieniu.
Jonathan David (Lille)
Wariant trochę bardziej budżetowy (ok. 40-45 mln euro) i raczej wzmocnienie w kategorii uzupełnienia linii ataku, z perspektywami na coś więcej w niedalekiej przyszłości. David to inny typ napastnika niż Darwin czy Osimhen, raczej można porównać go do Nkunku, Danjumy lub Bowena, a także obecnych już w klubie Luisa Diaza czy Diogo Joty. Wokół zdolnego Kanadyjczyka nie ma takiego hype’u jak u innych wymienionych tutaj zawodników, 22-latek miał dość kiepską rundę wiosenną, ale nie brakuje mu ani umiejętności, ani potencjału. Diament do oszlifowania. Czy już piłkarz na miarę Liverpoolu? Można się zastanowić.
Christian Pulisic (Chelsea)
W gronie kandydatów łączonych z przenosinami na Anfield jest też Christian Pulisic. Piłkarz tyle utalentowany, co nadzwyczaj “szklany”. Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie skłonność do kontuzji, dziś Amerykanin, który z powodu urazów właściwie zaczął miniony sezon dopiero w listopadzie, byłby w gronie czołowych skrzydłowych Premier League. Na razie jednak 23-latek nie spełnia oczekiwań w Chelsea. Trudno więc oczekiwać, że Liverpool podjąłby ryzyko odrestaurowania go, mając na uwadze kłopoty zdrowotne utalentowanego zawodnika rodem z USA. Mimo że to przecież nadal kapitalny piłkarz.
Serge Gnabry (Bayern)
To byłby dość zaskakujący, ale w sumie logiczny ruch zarówno ze strony Liverpoolu, jak i Bayernu. Mane pali się do odejścia. Gnabry zaś daje do zrozumienia, że nie jest dobrze traktowany w Monachium, a pieniądze nie są dla niego priorytetem. Czemu by więc nie wykorzystać całej sytuacji i załatwić sprawy z korzyścią dla wszystkich? W angielskich mediach pojawiają się już informacje, że Liverpool zwrócił się do reprezentanta Niemiec, by poznać jego wymagania finansowe.
Robert Lewandowski (Bayern)
Opcja numer dziesięć. To wyłącznie dywagacje, ale czy trzeba całkowicie przekreślać scenariusz, w którym Robert Lewandowski dołączyłby do Liverpoolu? Niekoniecznie. Wydaje się, że zwarcie “Lewego” z Bayernem musi doprowadzić do rozstania już tego lata. To poszło za daleko, a sam piłkarz nie ukrywa woli odejścia z Monachium. Czekają na niego w Barcelonie, tyle że aktualnie “Blaugrana” nie ma nawet środków na przedłużenie kontraktu z Sergim Roberto ani oficjalne zakontraktowanie Francka Kessiego czy Andreasa Christensena. Na Camp Nou mogą więc nie być w stanie spiąć operacji pozyskania Lewandowskiego finansowo, nawet jeśli sygnały wysyłane z klubu są inne. Pamiętajmy, co rok temu działo się z Leo Messim. Kto wie, czy Joan Laporta pewnego dnia nie wyśle “Lewemu” wiadomości, że robił wszystko, co mógł, ale nie da rady ściągnąć go do Katalonii. A wtedy trzeba będzie rozglądać się wokół za alternatywami dla kapitana reprezentacji Polski. I wówczas Liverpool, wedle pragnienia Czesława Michniewicza, może być na szczycie listy.
Zagmatwane - jasne. Science-fiction? Niekoniecznie.