Krystian Bielik: Gdyby nie kontuzje, byłbym teraz w Arsenalu. Chcę pojechać na Euro [NASZ WYWIAD]
Za Krystianem Bielikiem trudny rok. Ciężka kontuzja spowodowała u niego długą przerwę i niepewność. Polak wrócił jednak w świetnym stylu. Dzięki dobrej grze w Derby County został nominowany do nagrody gracza miesiąca w Championship. Teraz celem jest wyjazd na Euro 2021. Selekcjoner Jerzy Brzęczek regularnie sprawdza jego formę: - Rozmawialiśmy w Wigilię. Trener zadzwonił z życzeniami, porozmawialiśmy chwilę. Dał do zrozumienia, że widzi jak gram, wracam do dobrej formy. Kazał mi ciężko pracować - mówi w rozmowie z nami Bielik.
TOMASZ ZIELIŃSKI: Rozpędzaliście się jako drużyna, wyszliście ze strefy spadkowej pod wodzą Wayne Rooney’a. A tu cios - sytuacja związana z Covidem spowodowała, że siedzicie w domu.
KRYSTIAN BIELIK: Niestety, w meczu FA Cup z Chorley zagrają zawodnicy z drużyn U18 i U23. My, czyli zawodnicy pierwszej drużyny, do wtorku musimy siedzieć w domach. Mamy oczywiście rozpiski, trenujemy jak tylko się da, ale jest to cios. Nie możemy stracić ani dnia, przed nami ważne spotkanie ligowe z Rotherham, na które musimy być gotowi.
Zostałeś nominowany do nagrody zawodnika miesiąca w Championship. Takie wyróżnienie zawsze cieszy, ale w twojej sytuacji chyba poczwórnie, po takim roku jaki miałeś?
Może nie aż tak, ale cieszy jak najbardziej. Ostatecznie nagrodę najlepszego zawodnika grudnia dostał Duncan Watmore z Middlesbrough. Ale nie ukrywam, że po cichu liczyłem, że ta nagroda trafi w moje ręce. Czuje się dobrze, jestem zadowolony z tego, jak wygląda moja gra w ostatnich tygodniach. Drużyna złapała oddech, robię wszystko, żeby pomóc nam w lepszej grze i wyjściu z niebezpiecznej strefy.
Odkąd przyszedłeś do Derby nie miałeś chwili na oddech. Od razu w klubie był nowy trener, Phillip Cocu. Drużyną wstrząsnęła sytuacja po imprezie klubowej, gdy jeden zawodników spowodował wypadek w stanie nietrzeźwości. Do klubu przyszedł Wayne Rooney, graliście słabo, ty zerwałeś więzadła krzyżowe. A teraz Rooney został trenerem. Tymi wydarzeniami można by obdzielić kilka sezonów, a to tylko 18 miesięcy z twojego życia.
Oj tak, wiele się działo. Choć najważniejszym wydarzeniem była dla mnie kontuzja. To był zdecydowanie najgorszy czas w mojej karierze. Od razu po tym starciu wiedziałem co się stało i co mnie czeka. Ale wróciłem. Ciężka rehabilitacja sprawiła, że czuje się naprawdę dobrze. Zero bólu, kolano się nie odzywa, a głowa jest wolna od zmartwień.
Zwolnienie Cocu było dla mnie przykre, bo dobrze dogadywałem się z Holendrem, jak i całym jego sztabem. To byli naprawdę przemili ludzie. Zżyliśmy się z nimi. Ale takie jest życie trenera, teraz Wayne jest naszym szkoleniowcem i wszyscy mogą zobaczyć, że od początku zaczęło to działać naprawdę dobrze. Drużyna złapała wiatr w żagle, nie tracimy tak wielu bramek, jak jeszcze kilka miesięcy temu.
Czego nauczyłeś się od Phillipa Cocu? W końcu to trener, który grał na twojej pozycji.
Rozmawialiśmy prawie codziennie, czasami dawał mi wskazówki odnośnie mojej pozycji. Ale nie było to nic bardzo konkretnego. On od początku wierzył, że mam już podstawy, które są potrzebne do tego żebym się rozwijał i szedł do przodu. Nie było więc wielkiej indywidualnej pracy między nami.
Wspomniałeś, że głowa jest czysta i po kontuzji nie ma śladu. Widać to w twoich meczach. Nie kalkulujesz, nie odstawiasz nogi, idziesz do końca. Łatwo było tak szybko zapomnieć o urazie i pójść do przodu?
Na początku miałem obawy. Miałem zagrać mecz w drużynie U23. Problem był taki, że spotkanie miało odbyć się na boisku, na którym zerwałem więzadło. Od razu pojawiły się w głowie myśli - musi być sucho, jak zerwałem to lało. Miałem obawy.
Jednak pierwsze spotkanie po powrocie rozegraliśmy w bazie treningowej, na boisku pierwszej drużyny. Czułem się tam komfortowo. Po złapaniu odpowiedniego rytmu byłem gotowy, żeby wrócić na Loughborough University Stadium. Przed pierwszym gwizdkiem myślałem o tym, co wydarzyło się tu kilka miesięcy wcześniej. Ale kiedy zaczyna się mecz, nie ma czasu na takie rzeczy.
Przed powrotem musiałem odbyć rozmowy z psychologiem klubowym. Pytał jak się czuje, na ile procent jestem gotowy do gry, czy kontuzja siedzi mi cały czas w głowie. Trochę o tym porozmawialiśmy. Mówiłem mu, że już o tym nie myślę. Ale tak nie było. Nie jestem robotem, żeby całkowicie wymazać to z pamięci.
Jakim trenerem jest Wayne Rooney?
Widać jego ogromne doświadczenie z boiska. Trener, który ma rozegrane spotkania na takim poziomie jak on, zawsze będzie miał przewagę nad teoretykami. Wyróżnia go charyzma. Kiedy zaczyna mówić, szatnia momentalnie milknie. Staramy się przyjmować do siebie jego uwagi. Z całym swoim sztabem pracują naprawdę ciężko, dużą wagę przykładają do analizy rywala i rozpracowania naszych przeciwników.
Rooney pokazuje charakter?
Jeśli coś mu się nie podoba, to mówi ci to prosto w twarz. Nie owija w bawełnę. Ale też jeśli robisz coś dobrze - jest pierwszy do pochwał i podbudowania za dobrą grę. Na razie nie daliśmy my wielu argumentów, żeby mógł wybuchnąć. Szkoda tylko meczu z Sheffield Wednesday. Przegraliśmy, a mieliśmy sytuację żeby wyjść na prowadzenie i kontrolować to spotkanie,
Rooney powiedział jasno - Krystian Bielik to dla niego środkowy pomocnik, nie obrońca. Co ty na to? To jest twoja pozycja, na której chcesz grać do końca kariery? Pamiętam, że jeszcze dwa lata temu mówiło się, że większą karierę możesz zrobić właśnie jako środkowy obrońca.
Teraz nie ma nad czym się zastanawiać, środek pomocy to moja pozycja, Lubię tak grać, przed obrońcami. Jako zawodnik który zaasekuruje linię pomocy, ale i w odpowiednim momencie ruszy do przodu z akcją, stworzy coś kreatywnego.
Josh Da Silva, znasz takiego pomocnika?
Jasne, graliśmy w młodzieżowych drużynach Arsenalu.
Jest uważany za czołowego pomocnika Championship. Ty zostałeś właśnie nominowany do nagrody gracza miesiąca. A w Arsenalu w środku pola występuje Mohamed Elneny. Pojawiały się u ciebie myśli, że gdybyś został tam dłużej, teraz miałbyś szansę na występy w podstawowym składzie?
Gdyby nie kontuzje, to wierzę, że byłbym teraz w Arsenalu i to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale jestem w Derby. I jestem z tego bardzo zadowolony. Jeśli zdrowie mi na to pozwoli wiem, że do Premier League w końcu trafię. Takie są moje plany na przyszły sezon - razem z Derby awansować do elity.
Kiedy ostatnio rozmawiałeś z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem?
Bardzo niedawno, rozmawialiśmy w Wigilię. Trener zadzwonił z życzeniami, porozmawialiśmy chwilę. Selekcjoner dał do zrozumienia, że widzi jak gram, wracam do dobrej formy. Kazał mi ciężko pracować.
Wyjazd na Euro 2021 to dla ciebie plan minimum? Moder - Bielik - Klich, niektórzy twierdzą że nasz środek pola w turnieju może być mocno „angielski”.
Staram się o tym nie myśleć. Często powtarzam to słowo - zdrowie. Jeśli nic mi się nie przytrafi, to chcę pojechać na Euro, dać wszystko dla naszego kraju. Koncentruje się na tym co jest tu i teraz, pół roku to kupa czasu.
2020 dla wielu był rokiem zmian, przewartościowania, zmiany przyzwyczajeń. Co u ciebie zmieniło się najbardziej? Słyszałem, że bardzo dbasz o dietę, coraz mniej w niej twoich ulubionych śliwek w czekoladzie.
Spokojnie, pozwalam sobie czasami na „cheat day” i śliwka raz na jakiś czas się w nim pojawia. Ale to prawda, mocno zmieniłem swoje podejście do diety. Współpracuje z Jackiem Feldmanem, dietetykiem, który np. pomaga w przygotowaniu wielu zawodnikom MMA. Pomógł mi w rozpisaniu odpowiedniej diety. I są efekty, straciłem trochę tłuszczu, który był niepotrzebny. Czuje się lepiej, stosuje różne suplementy, oleje, które pomagają mi w utrzymaniu odpowiedniej sylwetki. I dobrej formy, a to przekłada się na grę, na dobre wybory.
Jakie masz główne cele na 2021 rok?
Pozostać zdrowym, to po pierwsze. Pojechać na Euro, zagrać na nim, pokazać się z fajnej strony. Do tego grać wszystko od deski do deski w klubie, nie oddać pozycji w podstawowej jedenastce.
Powtarzam się, ale jak będę zdrowy to wszystko się ułoży.