Krótkoterminowy atak na Premier League. Ostatnia trampolina w karierze Kamila Grosickiego

Stało się. Jakby to napisał jeden z bardziej rozpoznawalnych dziennikarzy, Fabrizio Romano: “Here we go!”. Kamil Grosicki, w swoim stylu, zmienił barwy klubowe w ostatni dzień okienka transferowego. Z West Bromem przez następne pół roku będzie walczył o spełnienie swoich marzeń i możliwość rozegrania jeszcze jednego sezonu w Premier League.
Szanse na powrót do angielskiej ekstraklasy są całkiem spore, ponieważ na tę chwilę podopieczni Slavena Bilicia zajmują w Championship drugie miejsce. Przewaga nad Nottingham Forest, uzupełniającym ligowe podium wynosi jednak tylko 2 oczka, zatem Grosicki i spółka będą musieli walczyć do samego końca, aby upragniony powrót do Premier League stał się faktem.
Wyprzedaż “Tygrysów”
Dla skrzydłowego naszej reprezentacji jest to niewątpliwy awans sportowy, ponieważ z ekipą Hull “Grosik” nie miał żadnych szans na miejsce gwarantujące grę w barażach, o bezpośrednim awansie nie wspominając. Drużyna Granta McCanna osiadła i zadomowiła się w środku stawki, dokładnie na 13. lokacie.
Brak możliwości poczynienia kroku naprzód wyczuli czołowi zawodnicy “Tygrysów”, ponieważ z klubu już odszedł Grosicki, a do West Hamu ma przenieść się Jarrod Bowden. Obaj panowie byli w tym sezonie zaangażowani w ponad 30 bramek zdobytych przez Hull, zatem pod względem czysto piłkarskiej jakości będzie to ogromna strata, jednak, z drugiej strony, budżet “Tygrysów” zostanie zasilony całkiem okrągłą sumką.
“Grosik” to, jak na standardy Hull, zawodnik wybitny, aczkolwiek obecne okienko stanowiło jedną z ostatnich okazji na spieniężenie 31-latka. Wszyscy w okolicach KCOM Stadium muszą być wdzięczni Polakowi za jego dorobek w ubiegłych kampaniach, jednak ta relacja w końcu musiała dobiec końca. Zaś 800 tys. funtów to naprawdę uczciwa kwota za usługi Kamila.
Opcja krótkoterminowa
W barwach “Tygrysów” Grosicki spędził 3 lata i trudnym, a wręcz niemożliwym zadaniem będzie podobny staż w barwach ekipy WBA. Działacze wicelidera Championship zdają sobie sprawę z wieku “Grosika”, co potwierdza zaledwie półtoraroczna roczna umowa podpisana przez Polaka.
Przy The Hawthorns nie wiąże się z Kamilem wielkich nadziei na wieloletnią przygodę, ponieważ w przypadku 31-letniego skrzydłowego byłoby to bujanie w obłokach i liczenie na cud długowieczności. “Grosik” ma po prostu z miejsca zapewnić jakość w drużynie Bilicia, aby po dwóch latach nieobecności “The Baggies” wrócili na salony.
A linia ofensywy WBA, niczym tlenu, potrzebuje natychmiastowego impulsu, ponieważ kołderka, którą dysponuje Slaven Bilić była dotychczas nazbyt krótka. Gwiazdor drużyny, Matheus Pereira został zawieszony na 3 spotkania za uderzenie łokciem Joe Allena, co zmusiło chorwackiego trenera do wystawienia na skrzydle Kyle’a Edwardsa.
Nie przejmujcie się, jeśli słyszycie to nazwisko pierwszy i być może ostatni raz w życiu, ponieważ w tym przypadku nie mówimy o żadnym filarze WBA. 21-letni skrzydłowy w tym sezonie może się “pochwalić” bilansem 2 goli i 1 asyst.
Z przekonaniem graniczącym z pewnością możemy stawiać, że w obliczu niewystarczającego poziomu prezentowanego przez Edwardsa, “Grosik” nie będzie musiał długo czekać na debiut. Okazja nadarzy się już jutro, gdy na The Hawthorns przyjedzie niżej notowane Luton Town, a Grosicki stanie przed szansą stworzenia ofensywnego tercetu wraz z Mattem Philipsem i Grady’m Dianganą.
Problem nadarzy się, gdy banicja Pereiry dobiegnie końca, ponieważ trudno będzie oczekiwać, aby Bilić posadził na ławce 23-latka, który w 26 dotychczasowych spotkaniach brał udział przy… 19 trafieniach. Grosicki musi wykrzesać z siebie absolutne maksimum możliwości, aby zyskać jak najwięcej minut do końca sezonu.
Warto jednak mieć na uwadze, że zarówno Pereira, jak i Diangana są zawodnikami wypożyczonymi, zatem w przyszłym sezonie może ich już nie być na The Hawthorns. Jeśli Grosicki utrzyma poziom prezentowany w Hull, istnieje szansa, że to właśnie on stanie się etatowym skrzydłowym po ewentualnym awansie West Bromu. Wówczas kibice Premier League będą mogli znów przekonać się o sile naszego “Turbo”.
Mateusz Jankowski