Król Turcji, gwiazdor prowincji. Mario Balotelli udowadnia, że mógł być wielkim piłkarzem

Król Turcji, gwiazdor prowincji. Mario Balotelli udowadnia, że mógł być wielkim piłkarzem
Nicolo Campo / Shutterstock.com
Mogłoby się wydawać, że Mario Balotelli na dobre zniknął z piłkarskiej mapy świata. Włoski napastnik jednak nieco niepostrzeżenie wrócił do formy, stając się nieoficjalnym królem ligi tureckiej. W ostatnich miesiącach “Balo” udowodnił, że mógł być naprawdę wielkim piłkarzem. Gdyby tylko chciał.
Balotelli od roku reprezentuje barwy Adany Demirspor. Przejście do zespołu z Turcji miało być ostatecznym krokiem snajpera w kierunku sportowego upadku. Niespodziewanie jednak Włoch znalazł w sobie pokłady samodyscypliny, które sprawiły, że znów zaczął czarować na boisku. 31-latek zdążył już pokazać, że swoim talentem przerasta kraj znad Bosforu. W Turcji Mario znów zasłużył na przydomek “Super”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Włoska klęska

Transfer do Adany można było uznać za absolutnie ostatnią próbę ratowania nadwyrężonej kariery Balotellego. Wcześniej otrzymał on w ojczyźnie dwie szanse powrotu do dawnej dyspozycji. Obie okazje jednak koncertowo zmarnował. Kibice Brescii i Monzy coś o tym wiedzą. W obu włoskich ekipach strzelił on odpowiednio pięć i sześć goli. To jednak nie sportowa forma, a raczej jej brak, lecz pozaboiskowe ekscesy sprawiły, że napastnik znalazł się na życiowym dnie.
Chociaż “Balo” od dawna był znany z ekscentrycznych wybryków i testowania cierpliwości swoich pracodawców, w żadnym innym klubie nie przegiął tak jak w Brescii. Tam notorycznie nie zjawiał się na treningach, a kiedy już to robił, wykazywał wszystkie syndromy dnia wczorajszego. Massimo Cellino, prezes klubu, otwarcie przyznawał w mediach, że sprowadzenie Balotellego było gigantycznym błędem. W końcu włodarze stracili cierpliwość i postanowili zerwać kontrakt z krnąbrnym skandalistą, o czym poinformowali go listownie. Mario jednak nie przeczytał korespondencji i po kilku dniach zwłoki zjawił się w ośrodku Brescii, a konkretniej próbował to zrobić, lecz nie został wpuszczony. Zerwano z nim kontrakt i dosłownie wyrzucono na bruk. Balotelli dobrnął na ostateczny skraj sportowej degrengolady.
Później napastnik dostał jeszcze szansę od Monzy, jednak trudno było nie przewidzieć, że klub zarządzany przez hulakę pokroju Silvio Berlusconiego raczej nie wydobędzie wszystkiego, co najlepsze z równie aktywnego towarzysko Balotellego. Po roku przeciętnej gry Włoch opuścił Lombardię i po raz pierwszy w karierze spróbował swoich sił w Turcji.

W tym szaleństwie jest metoda

- Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że Mario lubi stwarzać problemy, ale wiemy też, że jego piłkarska jakość jest niepodważalna - stwierdził na powitalnej konferencji Włocha Samet Aybaba, ówczesny trener Adany Demirspor.
- Ludzie mówią, że Balotelli jest szalony. Ale my tutaj w Adanie też tacy jesteśmy. Będziemy wiedzieli, jak sobie z nim poradzić - wtórował Murat Sancak, prezes klubu.
Już turecki kierunek obrany przez Balotellego mógł być niespodziewany, jednak jeszcze większe zaskoczenie wzbudził fakt, że dołączył on do beniaminka tureckiej Superligi. Adana przed 2021 rokiem przez kilkanaście sezonów tułała się między drugim i trzecim poziomem rozgrywkowym. W 2018 roku drużynę przejął jednak Murat Sancak, jeden z najbardziej wpływowych biznesmenów nad Bosforem. Do klubu błyskawicznie napłynęły pieniądze, które postanowiono wydać na weteranów z przeszłością w europejskich klubach. W 2021 roku zatrudniono Vincenzo Montellę, sprowadzając mu do składu m.in. Loica Remy’ego, Britta Assombalongę czy Gokhana Inlera. Teraz w mediach spekuluje się o możliwym dokoptowaniu Juana Maty, który chwilowo czeka na oferty. Bezapelacyjnie najważniejszym ruchem był jednak transfer “Super Mario”, który natychmiast stał się ulubieńcem fanatycznych kibiców.
Balotelli błyskawicznie dał znać swoimi występami, że przybył do Turcji, aby wrócić na właściwe tory, a nie poodcinać kupony. W pierwszych ośmiu kolejkach ligowych brał udział przy sześciu trafieniach. Musiał jednak pozostać sobą i wzbudzić przy tym drobne kontrowersje. Przy okazji meczu z Besiktasem Adana przegrywała już 0:3, jednak znakomita postawa “Balo” pozwoliła na powtórkę cudu ze Stambułu i doprowadzenie do remisu. Już po drugim golu sprowokował on trenera rywali, Sergena Yalcina. Ten swego czasu stwierdził, że Balotelli jest piłkarzem bez mózgu. Snajper odpowiedział mu w najlepszy możliwy sposób.
Na szczęście występ przeciwko Besiktasowi nie był pojedynczym wyskokiem jakości, a tylko jednym z wielu znakomitych popisów 31-latka. W Turcji Balotelli ewidentnie odżył jako piłkarz. Rozgrywki ligowe zakończył z dorobkiem 18 trafień, czym wyrównał swój najlepszy sezon w karierze. W Adanie radził sobie tak dobrze, że w styczniu dostał nawet szansę wzięcia udziału w zgrupowaniu reprezentacji Włoch.
- Pod kątem technicznym Mario od zawsze był dobry, nie mamy co do tego wątpliwości. Chcemy jednak zobaczyć, jak wygląda fizycznie i czy zdoła zintegrować się z grupą - tłumaczył Roberto Mancini.

Znalazł swoje miejsce

- Balotelli pokazał, że przyszedł tutaj po to, aby grać na jak najwyższym poziomie. W końcu możemy mówić tylko o jego grze, a nie o tym, co robi poza boiskiem. Z tego co słyszę, Mario jest najbardziej zdyscyplinowanym piłkarzem w Adanie. Spokój tego otoczenia sprawił, że znów otworzyły mu się drzwi do reprezentacji - opisywał Yakup Cinar, dziennikarz magazynu “Fanatik”.
Chociaż Turcja, zwłaszcza pod względem piłkarskim, może kojarzyć się z różnego rodzaju szaleństwami i fanatyzmem, jest ona jednocześnie miejscem, które pozytywnie wpłynęło na wybuchowy charakter “Balo”. Od momentu przenosin do Adany nie mówi się o nim w kontekście kolejnych imprez, skandali i aktów niesubordynacji. Wydaje się, że po 31 latach życia wieczny dzieciak wreszcie dorósł.
- Codziennie chodzę na treningi, prowadzę tu spokojne życie. Na szczęście w Adanie nie ma wielu rzeczy do roboty. Można jedynie iść do kina, więc nie ma o czym rozmawiać. To jest to, czego zawsze chciałem - aby ludzie mogli rozmawiać tylko o mojej grze, a nie o moim życiu - przyznał Balotelli w podcaście z Nedumem Onuohą.
Wygląda na to, że po latach hulaszczego życia w Manchesterze, Marsylii, Mediolanie czy nad Lazurowym Wybrzeżem, piłkarz potrzebował wyjazdu na przysłowiową dziurę zabitą dechami. Dotychczasowa przygoda Mario z Adaną jest jednocześnie dowodem na to, jak bardzo zmarnował on swój własny potencjał. Odrobina samozaparcia i minimum ascezy prawdopodobnie sprawiłyby, że dziś mówilibyśmy o Balotellim w kontekście czołowego napastnika w Europie. Ważne jednak, że nawet w mniej prestiżowych rozgrywkach złapał on odpowiednią regularność. Dość powiedzieć, że w ostatnim roku spośród włoskich napastników więcej goli od niego strzelił jedynie Ciro Immobile.

Powrót do Serie A?

- Balotelli był na imprezie Monzy po awansie. Od dawna jesteśmy przyjaciółmi. Tak dla żartu zapytałem go, czy chciałby wrócić do naszej drużyny. Odpowiedział tylko: “jutro” - wspominał Silvio Berlusconi cytowany przez “Sky Sports Italia”.
- Oczywiście, że chciałbym wrócić do Serie A. Porozmawiałem o tym trochę z prezesem, ale zobaczymy, co się wydarzy - stwierdził z kolei Balotelli.
Kolejna próba podbicia włoskich boisk z pewnością byłaby marketingowym strzałem w dziesiątkę. 31-latek zawsze będzie generował emocje, przyciągając uwagę mediów, kibiców i wszystkich zainteresowanych. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy ewentualny powrót do Monzy na pewno wyszedłby którejkolwiek ze stron na dobre? Wydaje się, że “Balo” powinien jednak nadal wieść ciche życie w Turcji, strzelając kolejne gole. Ponowne dołączenie do hucznego projektu Berlusconiego w Monzy mogłoby przynieść same szkody.
Przede wszystkim jednak historia ta pokazuje, że Balotelli na dłuższą metę nie jest w stanie opanować swojego temperamentu, kiedy ma zbyt duży dostęp do alkoholu, używek i innych uciech. Jego ostatnie przygody z włoskimi drużynami zakończyły się katastrofalnie z powodu galopującego nieumiarkowania piłkarza. Nietrudno zgadnąć, że skoro kilkukrotnie sięgał dna, grając w ojczyźnie, to nagle jego usposobienie nie zmieni się po ponownym przywdzianiu trykotu Monzy.
Sam klub zresztą z szacunku do samego siebie nie powinien naciskać na transfer napastnika Adany. Mario miał swoją szansę w Lombardii i ją zaprzepaścił. Drużynę do włoskiej elity musiał wprowadzić inny doświadczony snajper, Christian Gytkjaer. Duńczyk zasłużył zatem na to, aby móc sprawdzić się na poziomie Serie A. Jeszcze przed kilkoma laty brzmiałoby to jak herezja, jednak na chwilę obecną Gytkjaer może zaoferować na Półwyspie Apenińskim więcej piłkarskiej jakości od Balotellego.
Najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli Silvio Berlusconi opanuje swój temperament i nie postara się o zakup 36-krotnego reprezentanta Włoch. Monza posiada już odpowiedniego napastnika, a Balotelli ma w Turcji wszystko, czego potrzebuje, aby utrzymać formę - spokój, ciszę i brak jakichkolwiek pokus. Z tym samym talentem i innym charakterem “Super Mario” mógłby grać dziś w najlepszych klubach Europy. Niestety, teraz nie pozostało mu nic innego, jak nadal błyszczeć jedynie w Adanie Demirspor.

Przeczytaj również