35 razy byli mistrzem, teraz to 17. zespół ligi. Kibice wściekli na legendę. "Obraz nędzy i rozpaczy"

35 razy byli mistrzem, teraz to 17. zespół ligi. Kibice wściekli na legendę. "Obraz nędzy i rozpaczy"
Fotoarena / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński06 Nov · 14:30
35 tytułów mistrza kraju, sześć triumfów w najważniejszych rozgrywkach kontynentu, multum wychowanych gwiazd. Boca Juniors to klub o wybitnej wręcz historii, dziś mający jednak ogromne problemy. Ich twarzą jest legenda, która przekonuje się obecnie, jak szybko w oczach kibiców można przejść drogę od bohatera do zera.
Boca Juniors to bez wątpienia, obok River Plate, wizytówka klubowej piłki w Argentynie. 35 razy zespół ten sięgał po krajowe mistrzostwo, sześciokrotnie wygrywał Copa Libertadores, a mowa tylko o tych najważniejszych trofeach. Gablota pęka więc w szwach, podobnie zresztą jak lista wielkich postaci, które na przestrzeni lat przewinęły się przez “La Bombonerę”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Idol w nowej roli

Kibice Boca mieli wielu bohaterów. Diego Maradona, Carlos Tevez, Martin Palermo. I przede wszystkim on. Juan Roman Riquelme. Jako piłkarz spędził w klubie wiele lat, święcił z nim sukcesy, budował swój pomnik. Nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, bo jego monument faktycznie stoi w klubowym muzeum obok postaci “Boskiego Diego”.
- Riquelme jest niewątpliwie największym idolem klubu. On i Maradona kochali się aż do konfliktu przed mundialem [Maradona nie powołał Riquelme na MŚ 2010 - przyp. red.]. Ale od tamtej pory nigdy ze sobą nie rozmawiali, a gdy fani Boca musieli wybrać jedną stronę, okazali miłość Riquelme - mówił dawniej argentyński dziennikarz Matias Baldo.
Od 2019 roku przez ponad cztery lata były piłkarz nie tylko Boca, ale też choćby Villarreal czy Barcelony, piastował funkcję wiceprezydenta klubu z Buenos Aires. Złapał w tym czasie odpowiednie szlify w gabinetach, miał dużo do powiedzenia w ważnych kwestiach, namaszczając m.in. kolejnych trenerów, aż dotarł do momentu, w którym to on miał przejąć stery w klubie. Aby tak się stało, musiał wygrać wybory, ale bez większych problemów pokonał w nich przedstawiciela wrogiego obozu, byłego prezydenta Boca, Andresa Ibarrę.
Głosowali członkowie klubowego socios, którzy tłumnie ruszyli do urn i oddali 46 tysięcy głosów. Riquelme otrzymał aż 65,3% z nich. Gdy ujawniono wyniki, rozpoczęła się prawdziwa euforia. Nowy prezydent Boca szalał raczej z kibicami.
Gdy jednak opadł kurz, trzeba było zabrać się do pracy. Na horyzoncie był już przecież nowy sezon, a razem z nim wielkie oczekiwania i chęć odkucia się po poprzedniej kampanii. Nieudanej, zakończonej dopiero na siódmym miejscu w lidze, zwieńczonej ponadto przegranym finałem Copa Libertadores. Od tego starcia z Fluminense, rozstrzygniętego na korzyść ekipy z Brazylii w dogrywce, mija dziś niemal dokładnie rok.

Fatalny sezon

Jeszcze rok temu Boca było więc drugą drużyną całego kontynentu. Dziś natomiast może co najwyżej pomarzyć o takiej pozycji, nie tylko w skali Ameryki Południowej, ale nawet samej Argentyny. Jeśli uznamy, że poprzedni sezon był kiepski, to ten obecny jest wręcz fatalny.
Najpierw fiaskiem dla Boca zakończyły się rozgrywki Copa de La Liga Profesional, czyli - nazwijmy to - Pucharu Ligi, który jednak w Argentynie stanowi na dobrą sprawę pierwszą połowę sezonu i ma później wpływ na ostateczne rozstrzygnięcia ligowe. W nim Boca na etapie półfinału musiało uznać wyższość Estudiantes. Były to nieszczególnie udane początki… jeszcze gorszego.
Później klub ze stolicy dał bowiem plamę w Copa Sudamericana, południowoamerykańskim odpowiedniku Ligi Europy, odpadając już w 1/8 finału. Sam fakt, że Boca musiało przystąpić nie do rywalizacji w Copa Libertadores, a szczebel niżej, był dla klubu i związanych z nim ludzi sporym ciosem. A potem okazało się, że dla klubu ze stolicy nawet to są obecnie zbyt wysokie progi.
Koszmarnie wygląda też, a raczej przede wszystkim, sytuacja ligowa. Po rozegraniu 20 meczów 35-krotny mistrz Argentyny zajmuje w tabeli… 17. miejsce. Trzeba oczywiście przypomnieć, że rywalizuje ze sobą aż 28 zespołów, ale tak czy siak jest to dla tak utytułowanego i wielkiego klubu wynik hańby. Do końca sezonu pozostało tylko siedem kolejek. Warto wspomnieć, że w tym sezonie nikt nie spadnie z ligi.
Ostatnią deską ratunku dla Boca pozostaje na dobrą sprawę Puchar Argentyny, bo tam drużyna z Buenos Aires awansowała już do półfinału. Jeśli wygra rozgrywki - zapewni sobie udział w kolejnej edycji Copa Libertadores. Z tak kiepską formą łatwo o to jednak nie będzie. Najpierw trzeba bowiem pokonać Velez Sarsfield, obecnego lidera ligi, a potem już w ewentualnym finale uporać się z Central Cordoba.
Boca dołuje w lidze, kręcąc się na granicy drugiej i trzeciej dziesiątki, choć pod względem wartości kadry jest według portalu Transfermarkt siłą numer dwa w Argentynie. Cały zespół wyceniono na 92 mln euro, a wiele postaci przewinęło się na przestrzeni lat przez znane europejskie kluby.

Gwiazdy nie pomagają

Największa gwiazda Boca, i przy okazji kapitan, to Edinson Cavani. Urugwajczyk dołączył do drużyny latem 2023 roku, początki miał bardzo niemrawe, potem się przebudził, ale ostatnio znów stał się obiektem krytyki. O ile w Copa Sudamericana czy Pucharze Argentyny był naprawdę skuteczny, na ligowym gruncie strzelił tylko trzy gole w 11 meczach.
Boca to natomiast nie tylko Cavani, ale też m.in. doświadczeni Marcos Rojo, Gary Medel czy Sergio Romero, wspierani przez wielu zdecydowanie młodszych, będących dopiero na dorobku piłkarzy, o których być może głośniej będzie dopiero w bliższej lub dalszej przyszłości. Nad nimi wszystkimi czuwa zaś inna postać dobrze znana na Starym Kontynencie. Fernando Gago, legenda Boca, ale też były piłkarz Realu Madryt, zasiadł na trenerskim stołku niecały miesiąc temu. Zastąpił tym samym Diego Martineza, który sam podał się do dymisji.
Niestety dla Boca i Gago, nie zobaczyliśmy efektu nowej miotły. 38-latek wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w nowej roli. Zespół pod jego wodzą wygrał co prawda po rzutach karnych w Pucharze Argentyny, ale poza tym ugrał zaledwie jeden punkt w trzech ligowych spotkaniach.

Riquelme w ogniu krytyki

Na cenzurowanym znalazł się też oczywiście Riquelme. Do niedawna bohater kibiców Boca, a dziś człowiek, którego ci sami ludzie chcą wywieźć na taczkach:
- Riquelme to czarna postać, która wykorzystuje Gago, aby pozbyć się winy. Kiedy to on jest za to wszystko najbardziej odpowiedzialny. Zmienił Boca w drużynę środka tabeli.
- Diego Maradona miał rację. Riquelme w roli prezydenta klubu to najgorsza rzecz, jaka może spotkać Boca.
- Nigdy nie widziałem tak złej drużyny Boca, zarówno na poziomie zawodników, jak i menedżera. Zarząd naznaczony błędami, kluczowi zawodnicy odchodzą albo pozostają w zawieszeniu. Rozczarowanie prezydenturą Riquelme.
- Odejdź Riquelme. Jeśli choć trochę kochasz Boca Juniors, odsuń się. Niszczycie nas ekonomicznie i piłkarsko.
To tylko pierwsze z brzegu komentarze kibiców Boca w platformie X. Jest ich natomiast zdecydowanie więcej. Pomnik, który Riquelme zbudował sobie w klubie jako piłkarz, za moment może całkowicie runąć.
46-latek podpada zresztą nie tylko sympatykom klubu, ale nawet piłkarzom. Jeden z najbardziej obiecujących graczy Boca, Cristian Medina, odmawia obecnie występów, ponieważ jest wściekły, że Riquelme nie puścił go do Fenerbahce.
Boca jest więc trawione przez potężny kryzys. Nie zgadza się praktycznie nic. I na murawie, i w gabinetach.
- Obraz nędzy, rozpaczy i ogólnie pojętego chaosu taktycznego. Zawodnicy nie wykazują ani determinacji, ani woli do tego, by zejść ze ścieżki słabości i bylejakości - pisze w platformie X ekspert od argentyńskiego futbolu, Michał Borowy, który także zwraca uwagę na winę Riquelme i jego ludzi. - Tutaj nic nie domaga, wiele dolega i naprawdę są to momenty, kiedy zwyczajnie odechciewa się oglądać czy słuchać, co się dzieje w Boca Predio (...). Riquelme tę patologię umacnia swoimi różnymi działaniami - czytamy.
Przed Boca ostatnie tygodnie obecnego sezonu. O optymizm trudno, kolorowo już raczej nie będzie, natomiast wciąż jest o co grać. Być może triumf w Pucharze Argentyny, a co za tym idzie promocja do kolejnej edycji Copa Libertadores, choć trochę polepszy nastroje w ekipie z Buenos Aires. Potem przyjdzie pora na kolejne decyzje i ruchy. Już teraz mówi się choćby o transferze… Sergio Ramosa.

Przeczytaj również