Kraj piłkarskich banitów. Zbratanie się z Rosją to wilczy bilet. "Jak spojrzeć im w oczy?"

Kraj piłkarskich banitów. Zbratanie się z Rosją to wilczy bilet. "Jak spojrzeć im w oczy?"
Alexander Demianchuk / press focus
Kraj wygnańców, kryminalistów uciekających przed wymiarem prawa i archaicznych problemów - Rosja w ciągu ostatniego roku stała się piłkarskim zaściankiem. Mało kto traktuje tamtejsze rozgrywki poważnie. Pokazuje to reakcja na decyzję zawodników Zenitu - Malcoma i Claudinho. Od niedawna naturalizowanych Rosjan.
Zdjęcie brazylijskich piłkarzy Zenitu Petersburg, Malcoma i Claudinho, pozujących z rosyjskimi paszportami, wzbudziło wiele negatywnych komentarzy w piłkarskim środowisku. Obaj zawodnicy zdają się nie zważać na to, co zrobiła ich nowa przybrana ojczyzna, jak zniszczyła życie milionom niewinnych Ukraińców. Przyjęcie jej obywatelstwa, z zewnętrznej perspektywy, to wypisanie się ze świata wielkiego sportu. Rosja staje się bowiem krainą wygnańców, a nawet miejscem ucieczki szemranych postaci ściganych przez swoją przeszłość.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nikt już tam nie chce grać

W obliczu zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę z 2022 roku kraj-agresora dotknęły sankcje gospodarcze, polityczne, ale też sportowe. Tamtejsze kluby wykluczono z rozgrywek międzypaństwowych w wielu dyscyplinach. Zagraniczni zawodnicy i zawodniczki rozpoczęli exodus, opuszczając państwo uosabiające bestialski akt agresji. Sportowców występujących pod rosyjską flagą wykluczono z międzynarodowych imprez. Nastąpiła błyskawiczna alienacja.
Większość piłkarzy oraz trenerów z krajów Europy zachodniej postanowiło w ramach oporu zrezygnować z okazji występów w państwie odpowiedzialnym za przelew krwi. Z hokejowej KHL wycofały się fińskie Jokerit i łotewskie Dynamo Ryga. Ogromne osłabienia nastąpiły w ligach siatkarskich, koszykarskich, ale i futbolowych. Prestiż tamtejszych rozgrywek znacząco spadł.
- Piłka nożna ucierpiała bardziej od pozostałych sportów. Pieniądze zarabiane przez rosyjskie zespoły w rozgrywkach europejskich poważnie wspomagały ich budżety. Teraz jednak wszyscy klasowi zawodnicy z zagranicy odeszli. (...) Piłkarze mogą odchodzić bez konsekwencji. Poziom piłki w Rosji znacząco spadł. Nie możemy już porównywać się z Europejczykami - mówił w sierpniu Nikołaj Jeremienko z “Sowieckiego Sportu” w rozmowie z “Christian Science Monitor”.
Odpływ piłkarzy został tylko częściowo zmitygowany zagranicznym zaciągiem z innych rynków. Do Rosji od momentu wykluczenia z “piłkarskiego świata” przenoszą się właściwie tylko mniej znani gracze z Ameryki Południowej i Bałkanów lub Białorusi i innych państw ościennych.
Jakby kwestie etyczne nie były wystarczające, atrakcyjność tamtejszego futbolu znacząco spadła. Praktycznie nikt nie chce tam grać. Zostają tylko ci, którym odpowiada status lokalnej gwiazdy i niezłe zarobki w mocno osłabionej lidze. To obecnie kraina wygnańców, której za granicą chyba już nikt nie traktuje poważnie.
To zresztą także kraj trawiony przez inne problemy. Pokazy rasizmu na trybunach, które w wielu miejscach są już przeszłością, tam mają miejsce zaskakująco często. Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu przyznania obywatelstwa brazylijskim zawodnikom w ich kolegę z zespołu, rodaka, Wendela, rzucono z trybun bananem. Takie obrazki to coś, co można oglądać już praktycznie tylko na peryferiach poważnego futbolu.

Uciekający przed sprawiedliwością

Rosja to aktualnie kraj stanowiący bezpieczną przystań dla postaci skreślonych w Europie z powodów jednoznacznie godnych potępienia. Władimir Putin regularnie powtarza, że jego ojczyzna ma być ostoją sumienia i moralności, a tymczasem po murawach tamtejszej Premier Ligi biegają ludzie z zarzutami kryminalnymi.
Jesienią Urał Jekaterynburg ściągnął z kazachskiej Astany 27-letniego Holendra, Raia Vloeta. Karierę napastnika w ojczyźnie przekreślił spowodowany przez niego tragiczny wypadek. Mając ponad promil alkoholu we krwi, zdecydowanie przekraczając prędkość (ponad 200 km/h na liczniku) zderzył się z samochodem, w którym jechała czteroosobowa rodzina. Śmierć poniósł czteroletni chłopiec.
Vloet początkowo próbował się wybielić. Zaprzeczał temu, że jechał za szybko i prowadził pod wpływem. Zaliczył nawet powrót na murawy Eredivisie, ale niedługo potem szczegóły wyszły na jaw i tamtejsza piłkarska społeczność nie zamierzała zaakceptować jego dalszej gry. Gdy tylko pojawiła się okazja, uciekł na wschód. Kontrakt w Rosji otworzył mu szansę na lepsze zarobki po udanej przygodzie w Kazachstanie.
Prezydent Urału, Grigorij Iwanow, stwierdził, że interesuje go tylko zakontraktowanie dobrego, przydatnego piłkarza. To, że odpowiada on za śmierć dziecka, nie stanowi w jego oczach problemu. Holender zresztą przed przeprowadzką miał skonsultować się z rodakiem, Quincym Promesem. Ten świetnie zna rosyjskie realia, bo aktualnie trwa jego drugi pobyt w Spartaku Moskwa. Wrócił tam m.in. z powodu… problemów z prawem. W ojczyźnie prowadzone jest bowiem postępowanie w związku z atakiem nożem na jego kuzyna.
W wyborze kierunku z pewnością pomógł fakt, że Holandia nie ma z Rosją umowy ekstradycyjnej. Kraj ten stanowi więc aktualnie schronienie dla piłkarzy uciekających przed rodzimym wymiarem prawa.

Krótkowzroczny wybór

Przyjęcie rosyjskiego paszportu przez Malcoma i Claudinho to świadoma rezygnacja z szansy wyjazdu na zachód - przynajmniej w najbliższej przyszłości. W obecnych realiach to bowiem ruch co najmniej kontrowersyjny. Zdecydowali się na przyjęcie obywatelstwa państwa zbrodniczego, odpowiedzialnego za rozlew krwi i udającego, że nic się nie dzieje. Co więcej, specjalnym dekretem sygnował to Władimir Putin, bo obaj nie mieszkają tam na tyle długo, by móc ubiegać się o paszport w normalnym trybie.
Naturalnie, jeśli chodzi o karierę w Zenicie, jest to korzystne. Pomoże w spełnieniu przepisu ograniczającego liczbę obcokrajowców. Dodatkowo może też otworzyć drzwi do reprezentacji, bo obaj nie zagrali jeszcze ani razu dla Brazylii.
Z perspektywy "Kraju Kawy" wojna na Ukrainie to sprawa dość odległa, ale przecież wielu zawodników z południowoamerykańskiego państwa zaliczyło pobyt w najechanym kraju. Między innymi liczna grupa Brazylijczyków z Szachtara Donieck i Dynama Kijów doświadczyła nawet horroru bombardowania stolicy naszych wschodnich sąsiadów na własnej skórze. Jak znający ich koledzy mogliby spojrzeć Malcomowi i Claudinho w oczy po tym, jak ci pomimo aktu agresji nie mieli problemu ze związaniem się z agresorem?
Ocena ich decyzji przez opinię publiczną to dowód na to, że Rosja rzeczywiście została wykluczona ze świata sportu. W tym momencie to ciało obce, a godne potępienia czyny sprawiły iż odsunięcie na boczny tor dotyczy nie tylko samych rozgrywek czy możliwości rywalizowania na arenie międzynarodowej, ale i jej postrzegania.
Wiążesz się z nią? Licz się z banicją. Mało kto będzie chciał z tobą współpracować. Mało kto będzie brał cię na poważnie. Bo wyobrażacie sobie, że teraz po Malcoma czy Claudinho zgłosi się mocny europejski klub? Jego kibice zapewne nie będą chcieli ich przyjąć. W końcu trzeba ponosić konsekwencje własnych decyzji. To ich wybór, ich sumienie. Ale patrzyli chyba tylko na krótkoterminowe korzyści.

Przeczytaj również