"Kradzież" okienka? Tak PSG kupuje wielki talent za "frytki". Złoty dzieciak FC Barcelony wreszcie rozkwitł
19 goli i dziewięć asyst w jednym sezonie Eredivisie. 20 lat na karku. Przeszłość w Barcelonie i PSG. Łatka wielkiego talentu. Ogromna wartość marketingowa. I… właśnie dokonany transfer za 6 mln euro, znowu do PSG, a następnie rychłe wypożyczenie. O co chodzi w tej układance, której bohaterem jest Xavi Simons?
Na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko dziwnie. Po pierwsze, dlaczego Xavi Simons, po tak kapitalnym roku w PSV Eindhoven, kosztuje grosze? Po drugie, czemu PSG ściąga go wyłącznie po to, by - a na to się zanosi - od razu odesłać na wypożyczenie? I po trzecie, czy wychowanek słynnej La Masii naprawdę ma papiery na takie granie, o jakim świadczą liczby wykręcone w ostatnim sezonie?
Złoty dzieciak
Zacznijmy od początku. O tym, że Simons może zrobić wielką karierę, było słychać od jakiejś dekady. Tak, tak, bo choć mówimy o piłkarzu ledwie 20-letnim, to nie bez przyczyny nazywano go “złotym dzieciakiem”, “nowym Messim” i innymi określeniami, typowymi dla chłopców, którym wróży się wspaniałą futbolową przyszłość. Jak dołożymy do tego imię Xavi i grę w barcelońskiej szkółce od siódmego roku życia, to zdziwienie tym bardziej maleje. Jeśli ktoś miał zgarnąć pierwszy kontrakt sponsorski w wieku już 13 lat, to właśnie on. Bohater kompilacji na YouTube, ze ścieżką kariery w teorii precyzyjnie zaplanowaną przez rodzinę i doradców.
- Simons od najmłodszych lat znajdował się w centrum uwagi. Trenerzy nie spuszczali z niego wzroku i chwalili przy każdej okazji. Hype przeniósł się oczywiście też na przestrzeń wirtualną. W wieku 14 lat miał już ponad milion obserwujących na swoim profilu na Instagramie. Profilu, który prowadzili jego rodzice. (...) Potem fachowcy stworzyli mu własne logo z inicjałami, sponsor techniczny obdarowywał nowym sprzętem - wszystko to pachniało celebryctwem. W najgorszym tego słowa znaczeniu - pisaliśmy w ubiegłym roku TUTAJ, przedstawiając kim właściwie jest Xavi Simons.
Warto jednak podkreślić, że ta cała otoczka miała naturalny podkład sportowy. Xavi naprawdę był kozakiem w juniorskiej piłce. Bronił się na boisku, błyskawicznie piął po szczeblach kolejnych drużyn młodzieżowych, kapitanował im. Barcelonie naturalnie rosła młoda gwiazda, z perspektywami na dość szybkie wejście do pierwszego zespołu. Problem w tym, że środowisko Simonsa liczyło na wejście zbyt szybkie, przynajmniej w ocenie klubu. Gdy “Barca” oferowała 16-letniemu wtedy Holendrowi nowy kontrakt i grę w rezerwach oraz ekipie do lat 19., usłyszała, że druga strona chce gwarancji debiutu w “jedynce” przed osiągnięciem pełnoletniości. Skończyło się więc ewakuacją do PSG, sterowaną przez nikogo innego, jak śp. Mino Raiolę. Paryżanie wykorzystali sytuację, “przejęli” nieoszlifowany diament i wydawało się, że wygrali tym samym los na loterii.
Tego przekreślać, szczególnie dziś, absolutnie nie można, ale losy Xaviego w stolicy Francji nie potoczyły się zgodnie z planem. Spędził tam trzy lata i uzbierał tylko 11 występów w seniorach (kilkaset minut na boisku). Najgłośniej było o nim, gdy w styczniu 2022 r. zmarnował rzut karny w serii jedenastek przeciwko Nicei, wyrzucając własny zespół za burtę rozgrywek. Zalała go lawina hejtu. Już nie był złotym dzieckiem, a flopem. Odejście w lipcu ubiegłego roku do PSV Eindhoven wyglądało sensownie.
- W Eredivisie szanse na występy w pierwszym zespole są bez wątpienia większe niż w Paryżu. Piłkarz liczy na podobny skok rozwojowy, jaki wykonali przed nim Kingsley Coman, Moussa Diaby czy Christopher Nkunku. Wszyscy przeszli przez PSG, ale z powodu braku gry musieli znaleźć nowe kluby. I każdy z nich piłkarsko narodził się na nowo - pisaliśmy.
Simons też.
Odżył i rozkwitł
Holender zaczął od sześciu goli i trzech asyst w pięciu pierwszych kolejkach Eredivisie. Jesienią błysnął w Lidze Europy, grając koncert naprzeciwko rozpędzonego Arsenalu. W drugiej części sezonu rozkręcił się na dobre. Od lutego zdobył w lidze dziesięć bramek i pięć asyst. Poprowadził PSV do Pucharu Holandii oraz wicemistrzostwa kraju. Zdążył zadebiutować w kadrze. Krótko mówiąc: odżył i rozkwitł. Pierwszy, pełny sezon w seniorskim futbolu może uznać za kapitalny.
- Świetny technicznie zawodnik, bardzo szybki, ze znakomitym dryblingiem. Poradzi sobie na obu skrzydłach, jako "dziesiątka", jako cofnięty, drugi napastnik za typową "dziewiątką", jako takie uzupełnienie, do którego zgrywane byłyby piłki. Rzeczywiście bardzo uniwersalny gracz w ofensywie - mówi nam Mariusz Moński z “Retro Futbol”, śledzący na bieżąco piłkę w krajach Beneluksu.
Jak zauważa Moński, Simons dawał przykład kolegom nie tylko na boisku. Do Eindhoven nie przyjechał żaden rozkapryszony bachor z ego w kosmosie, traktujący z góry kumpli. Wręcz przeciwnie.
- W PSV był wzorem profesjonalizmu dla wszystkich piłkarzy. Ma swój sztab, który dookoła niego pracuje. Nie tylko trenera w klubie, a zatrudnia swoich ludzi. Przychodził trenować nawet w dni wolne, czego inni nie robili. Ciągnął zespół na boisku, gdy nie szło. Jeżeli chodzi o profesjonalizm - półka wyżej niż inni zawodnicy PSV. Mega profesjonalny dzieciak - podkreśla nasz rozmówca.
60 6 mln euro
20 lat, wyborny sezon w solidnym w skali Europy klubie, Barcelona i PSG w CV, wielka wartość marketingowa. Brzmi jak przepis na zarobek kilkudziesięciu milionów euro. A może i jeszcze więcej, patrząc na to, ile Manchester United zapłacił w 2022 r. za Antony’ego. Tego samego, który w ostatnim roku w Holandii miał osiem goli i cztery asysty na boiskach Eredivisie.
Dlaczego więc Simons właśnie wraca do Paryża za marne sześć milionów euro? Otóż mistrzowie Francji sprytnie zabezpieczyli się na wypadek eksplozji talentu Holendra, dorzucając rok temu do darmowego transferu klauzulę odkupu piłkarza. Teraz ją aktywowali, choć warunek stanowiło zielone światło ze strony samego Xaviego. 20-latek właśnie je zapalił, mimo że wiosną mówił:
- Ludzie pytają mnie o klauzulę powrotu do PSG. A ja na to: podpisałem przecież umowę z PSV na pięć lat. Tutaj mi ufają, chce dokonać w Eindhoven wielkich rzeczy - tłumaczył.
Najwyraźniej zmienił jednak zdanie. Finansowo Holendrzy nie mieli żadnych szans, by podjąć rękawicę rzuconą przez PSG i nowego agenta młodej gwiazdy.
- Nie musiał się zgodzić na powrót do PSG, ale... zmienił agenta. Z Raffaeli Pimienty (grupa Mino Raioli - przyp. red.) na Darrena Deina. Dein jest znany z tego, że załatwia wyższe kontrakty, a niekoniecznie dba o długofalowy rozwój piłkarza. W PSG zaoferowali Xaviemu takie pieniądze, że PSV, nawet budując komin płacowy i z ew. klauzulą zysków z przyszłego transferu, nie było w stanie tego wyrównać. Finansowo w Eindhoven nie mieli żadnych szans utrzymać Simonsa - wyjaśnia Moński.
- A największy kłopot był taki, że oni na początku okłamywali ludzi, że nie ma żadnej klauzuli. Wciskali ten kit, później twierdzili, że jednak jest i wynosi 12 mln euro, a okazało się, że jest 6. Czyli tyle, ile od początku mówiła strona francuska. Problem z komunikacją w Eindhoven, władze klubu nabijały kibiców w butelkę, obiecywali im nierealne rzeczy. Wiadome było, że jak PSG będzie chciało, a i sam piłkarz będzie chciał, to po prostu odejdzie - dodaje.
Paryż poczeka?
To nie koniec zamieszania wokół wychowanka La Masii. Paris Saint-Germain faktycznie aktywowało wspomnianą klauzulę, tyle że Xavi, zamiast wracać do Paryża, prawdopodobnie zamieni Eredivisie na Bundesligę. Jak informował Fabrizio Romano, we Francji rozważali dwa scenariusze. Pierwszy to pozostanie Simonsa w klubie, o ile odszedłby Kylian Mbappe lub Neymar. Drugi - wypożyczenie bez opcji wykupu.
Decyzja wciąż nie została podjęta - oficjalne potwierdzenie ma nastąpić we wtorek. Murowanym faworytem do rocznego wypożyczenia 20-latka jest RB Lipsk, wybrany przez piłkarza na następny krok w karierze. Strony czekają jeszcze na finalne słowo od PSG. Co ciekawe, zdaniem “L’Equipe” o Simonsa pytał też m.in. Manchester United. Holender zdaje się jednak z rozmysłem planować własną drogę rozwoju. Na poprzednich błędach sporo mógł się nauczyć.
- Wszyscy mówią, że ma pusto w głowie, ale też trzeba cenić swoje umiejętności i nie można grać za połowę pieniędzy, których jesteś wart. Bo później na tym tracisz, gdy przy kolejnych negocjacjach inni to wykorzystają. PSV nie było w stanie zatrzymać Simonsa, a widocznie przekonał go projekt zaproponowany przez PSG, z dogadanym wypożyczeniem do Lipska, powrotem po roku i grą. Wtedy pewnie już nie będzie Mbappe, zwolni się miejsce na stronie, na której Simons najlepiej się czuje i najlepiej by się prezentował. To dla niego idealna sprawa, jeśli naprawdę odpali w Bundeslidze, to czemu nie - uważa Mariusz Moński. I dodaje:
- Myślę, że jest spokojnie gotowy, by grać w Bundeslidze. Lipsk to mimo wszystko nie Bayern, jeśli chodzi o konkurencję w składzie. A to nie jest piłkarz, który dopiero idzie tam z Eredivisie, tylko piłkarz wyszkolony w Barcelonie, z przeszłością w PSG. To nie będzie jego pierwsza przygoda zagraniczna. Był w wielkich klubach. Tam był jednak dzieckiem, trudno mu się było przebić, a teraz wydaje się być dojrzałym piłkarzem, po tym roku w PSV. W Lipsku spotka Lois Opendę czy Benjamina Sesko. Będzie tam dużo młodych, technicznych, szybkich i widowiskowo grających zawodników. Powinien się tam odnaleźć. A Holandia i Niemcy są podobne kulturowe, zresztą Simons to obieżyświat, "współczesny" chłopak.
Ci, którzy myśleli, że Xavi Simons będzie kolejnym niespełnionym talentem, mogą powoli posypywać głowę popiołem. On już dał sygnał, że naprawdę może osiągnąć tyle, ile mu przepowiadano. Czas pójść za ciosem. Paryż czeka. A może i kiedyś znów Barcelona?