Koszmarny debiut. Jeden z najgorszych meczów XXI wieku. "Rywale wyglądali jak zawodnicy za sto milionów"

Koszmarny debiut. Jeden z najgorszych meczów XXI wieku. "Rywale wyglądali jak zawodnicy za sto milionów"
Paweł Andrachiewicz/Pressfocus
Reprezentacja Polski eliminacje Euro 2024 rozpoczęła od kompromitującej porażki 1:3 w Pradze z Czechami. Niech nikogo nie zmyli "tylko" dwubramkowa przegrana. To był najniższy wymiar kary. Ten mecz to bardzo mocny kandydat do najgorszego spotkania reprezentacji w XXI wieku.
Historia ostatnich kilku dekad polskiego futbolu w znacznej większości przypadków usłana jest porażkami, problemami i przykrymi sytuacjami. Przegrywaliśmy wielkie turnieje, często jak np. z Senegalem, Kolumbią, Portugalią albo Korea Południową w bardzo słabym stylu. To jednak były jednak rywalizacje na światowych imprezach, po przebiciu się przez eliminacje i z rywalami, wśród których w większości przypadków każdy wskazałby przynajmniej kilku uznanych zawodników.
Dalsza część tekstu pod wideo
W piątkowy wieczór, kiedy zobaczyliśmy skład Czechów, większość wydawała się anonimowa. Cwancara debiutował, podobnie Jurasek, który na podstawie kompilacji z piątkowego meczu wyglądał jak zawodnik warty sto milionów. Krejci grał trzeci mecz dla reprezentacji, w której brakowało jednej z największych gwiazd - Patricka Schicka. Kapitanem był Tomas Soucek, który w Premier League radzi sobie ostatnio przeciętnie, najlepszy czas w West Hamie ma dawno za sobą.
Czesi byli jednak zespolem. Od początku mieli pomysł, byli bardziej zdeterminowani, konkretni i zdyscyplinowani. Ta grupa ludzi wiedziała, po co wyszła na boisku. A Polacy? Poważna drużyna nie może się jednak dać dwa razy tak zaskoczyć, a nawet kiedy mleko się już rozlało, to można oczekiwać odpowiedzi. Tej w pierwszej połowie kompletnie nie było. To wszystko wyglądało jakby gra w reprezentacji kompletnie wiązała nogi. Najprostsze kwestie: celne podanie, przyjęcie piłki, odegranie do partnera urastało do rangi problemu. A przecież to nie był mecz o wielką stawkę, walka o finał turnieju czy chociażby mecz o bezpośredni awans na kluczową imprezę. Po prostu zwykle rozpoczęcie eliminacji, w których droga do awansu jest szeroko otwarta jak nigdy.
Mimo to Polacy grali jak sparaliżowani. Zupełnie nie było widać, że mamy w składzie zawodników Barcelony, Juventusu, Napoli, a nawet średniaków z Torino, Aston Villi i Southampton. Jedynie Piotr Zieliński krótkimi momentami dawał sygnał, że chciałby zrobić coś pożytecznego. Z perspektywy wyniku nikogo ocenić pozytywnie nie można, ale pomocnik Napoli chociaż się pokazywał, próbował. Otoczenie miał niestety nieco inne niż na co dzień...
Pamiętajmy, w piątek rywalem był zespół, który w 2022 roku wygrał dwa z dziesięciu spotkań. Spadł z dywizji A Ligi Narodów. Owszem, z mocnej grupy, z Portugalią, Hiszpanią i Szwajcarią, ale z rodakami Fernando Santosa przegrał u siebie 0:4. W Pradze na naszym tle się jednak bawili. Mieli mnóstwo miejsca, swobodnie rozgrywali akcje, w pewnym momencie wynik 0:3 wcale nie wydawał się aż taki zły. Naprawdę mogło być jeszcze gorzej.
Nie patrzmy na końcówkę, w której Czesi skupili się już tylko na dotrwaniu do końca, dowiezieniu wyniku, który odrobinę przypudrował Damian Szymański. Wszystko co najważniejsze w tym meczu wydarzyło się znacznie wcześniej. Nawet zmiany w przerwie niewiele dały, to była po prostu piłkarska katastrofa. - Gorzej być nie może - podsumował przed kamerami TVP Sport Jan Bednarek.
Trudno polemizować.

Przeczytaj również