Kontrowersje w meczu Korona - Lech. Chaos wokół odwoływania spotkań Ekstraklasy. To dlatego liga gra w grudniu
Przyszedł grudzień i w dużej części Polski spadły spore ilości śniegu. W Ekstraklasie przełożono jeden mecz, jeden przerwano - podobnie było w niższych ligach. Skonfrontowaliśmy kilka sytuacji z 17. kolejki PKO Ekstraklasy z dyrektorem operacyjnym ligi, Marcinem Stefańskim.
W ten weekend nie tylko w Polsce odwoływano czy przekładano mecze. Zdarzało się to rano, w dzień meczu, kilka godzin przed spotkaniem, a nawet już w trakcie meczu, chociaż taka sytuacja akurat miała miejsce tylko w starciu Piasta Gliwice z Puszczą Niepołomice. Właściwie cała Europa Środkowo-Wschodnia, a w tym Polska, padła ofiarą załamania pogody. Przełożono: pięć z sześciu spotkań w lidze czeskiej, cztery mecze w lidze austriackiej, starcie w lidze szwajcarskiej, a także spotkanie Bundesligi Bayern Monachium - Union Berlin.
- Niestety, ale warunki atmosferyczne komplikują i wpłynęły negatywnie na terminarz oraz logistykę ligowych rozgrywek - rozpoczyna rozmowę Marcin Stefański z Ekstraklasy.
W Mielcu i Gliwicach chciano grać
Najwięcej w sobotę - zanim doszło do meczu Korona - Lech - mówiło się o starciach Stali z ŁKS i Piasta z Puszczą. Spotkanie w Mielcu zostało odwołane na godzinę przed pierwszym gwizdkiem arbitra. W Gliwicach natomiast zagrano 15 minut, po czym sędzia Patryk Gryckiewicz podjął decyzję o przerwaniu meczu i dokończeniu go w innym terminie. Wydaje się, że w obu tych sytuacjach podjęto dobre decyzje.
- Zarówno Stal Mielec, jak i Piast Gliwice zrobiły wszystko, aby mecze rozegrać. Wszystkie kluby chciały też grać, nikt nie robił żadnych uników, ale wszystkie strony były świadome sytuacji i permanentnych opadów śniegu. Nieustannie padający śnieg uniemożliwiał rozegranie tych meczów. Płyty są podgrzewane, ale ich zadaniem nie jest topienie śniegu i przy śnieżnej nawałnicy śniegu nie usuną z boiska - odpowiada Stefański.
Zresztą trzeba dodać, że w tym sezonie mamy zupełnie inną sytuację niż w poprzednim. Nawet mimo EURO w czerwcu, to wolnych terminów do rozegrania zaległych spotkań nie brakuje. Nie w tym roku, co zawsze jest nieco kontrowersyjne w kontekście rozgrywania spotkań jesiennych na wiosnę, no ale sami dodamy, że bezpieczeństwo jest ważniejsze niż "kontrowersje" związane z tym, czy mecz odbędzie się w grudniu, czy jednak w marcu. Główny argument "przeciw" to uzasadnienie, że kadry zespołów po kolejnym oknie transferowym będą inne niż w momencie, na który było wyznaczone dane spotkanie.
- Mecz w Gliwicach został przerwany z racji ciągłych opadów, a należy zwrócić uwagę, że murawa w momencie pierwszego gwizdka sędziego była przygotowana niemalże wzorcowo. Jednak późniejsze opady i świadomość, że na pewno w najbliższym czasie one nie ustaną, spowodowały, że arbiter podjął decyzję o przerwaniu meczu. Dlaczego meczów nie odwołano wcześniej? Do samego końca wierzono, że mecze uda się rozegrać, tego też chciały zespoły - niestety nie udało się - komentuje pytany przez nas dyrektor techniczny Ekstraklasy S.A.
Można zapytać, dlaczego podobnej decyzji nie podjęto w Kielcach?
Korona - Lech. Skandal?
Wszystko, co działo się do meczu Korona - Lech, dało się zrozumieć i wszyscy wyszli z tych sytuacji cało. Spotkanie Widzewa z Radomiakiem także doszło do skutku dzięki zaangażowaniu społeczności widzewskiej oraz... nieco szczęścia z pogodą.
Jednak to, co wydarzyło się później, odbiło się echem w całym kraju.
Prognozy nie były obiecujące, ale Korona robiła wszystko, żeby mecz w Kielcach z Lechem się odbył. Jeśli chodzi o początek meczu, to samo rozpoczęcie starcia można zrozumieć. Obie drużyny były, obie chciały grać. Jednak największą kontrowersją było to, dlaczego sędzia Bartosz Frankowski nie przerwał tego spotkania i za wszelką cenę - nawet mimo ryzyka zdrowia zawodników - zdecydował się ten mecz na siłę dokończyć?
Kilka komentarzy po tym meczu:
Mecz zakończył się wygraną Lecha 1:0, ale pozostaje kolejne pytanie, dlaczego w ogóle jednak się odbył, znając prognozy pogody, i dlaczego go nie przerwano? Nie było żadnej przyjemności z oglądania tego "widowiska", ale też przede wszystkim uczestnictwa w nim ze strony klubów czy kibiców.
Tak naprawdę granie tego meczu miało sens do ok. 30 minuty. Potem - zgodnie z prognozami pogody - spadły takie ilości śniegu, że pod koniec drugiej połowy sięgał na boisku prawie do kostek. Rozumiemy, że jeśli sędzia Frankowski podjął decyzję o graniu, to za wszelką cenę w drugiej połowie chciał ten mecz dokończyć. No ale właśnie. Za wszelką cenę? Zresztą jeszcze w pierwszej połowie Adriel Ba Loua między innymi ze względu na warunki doznał kontuzji barku i musiał zejść z boiska. A więc zostało narażone zdrowie jednego z zawodników.
- Służby porządkowe od godzin porannych odśnieżały murawę i usilnie walczyły z padającym śniegiem, tak aby umożliwić rozegranie meczu. Ostatecznie w jakimś stopniu to się im udało, ale koniec końców mocno odbiło się to na jakości murawy. Sytuacji nie poprawiał fakt, że opady śniegu nie ustawały, także w trakcie spotkania. Ostatecznie podczas inspekcji boiska sędzia spotkania uznał, iż mecz może się rozpocząć. Do momentu rozpoczęcia spotkania nikt nie zgłaszał wniosku o odwołanie zawodów, przedstawiciele klubów byli na miejscu i ocenili, że spotkanie można rozpocząć zgodnie z terminem - komentuje sytuację z tym meczem Marcin Stefański. - My, jako logistyka rozgrywek, podchodzimy elastycznie do kwestii przekładania zawodów, więc gdyby przed meczem strony, a zwłaszcza sędzia uznali, że jest zagrożenie dla przebiegu zawodów, podobnie jak w przypadku meczu Stali, zapewne trzeba byłoby poszukać nowego terminu. Mecze w podobnej sytuacji nie są odwoływane "zdalnie", robi to arbiter po zapoznaniu się z opinią stron, które są na miejscu.
Potwierdza się wersja o tym, że obie drużyny chciały grać. Oczywiście, kluczowe zdanie dalej ma sędzia, nawet mimo chęci obu klubów, ale Marcin Stefański zwraca uwagę, że arbiter kierował się również zdaniem zainteresowanych. Sam Kristoffer Velde po meczu w rozmowie w "CANAL+" zażartował, że drużyna "nie chciała już w tym sezonie przyjeżdżać do Kielc". A Radosław Murawski mówił, że od kiedy zaczął padać mocniej śnieg, ten mecz nie miał większego sensu. Czy było to zachowanie bezpieczne? Zastanawia, dlaczego sędzia Frankowski - podobnie jak w Patryk Gryckiewicz w Gliwicach - nie podjął decyzji o przerwaniu meczu np. w 30 minucie?
- Prawdopodobnie sędzia uznał, że mecz uda się dokończyć. Do czego co do zasady zobowiązują go również przepisy do gry w piłkę nożną, gdzie znajduje się zapis, iż sędzia powinien zrobić wszystko, aby rozpoczęte zawody dokończyć. Zgodnie z przepisami to zawsze sędzia decyduje o przerwaniu meczu ze względu na stan boiska. Dopiero później delegat informuje o decyzji formalnie organizatora rozgrywek – mówi Marcin Stefański.
Przepisy gry w piłkę nożną. Źródło: PZPN.pl
Co dalej?
W niedzielę wszystko już rozegrano zgodnie z planem, a więc Ekstraklasie pozostało wyznaczyć nowy termin dwóch meczów. Stali z ŁKS i dokończenie potyczki Piasta z Puszczą. Wiemy, że nie odbędą się one w 2023 roku.
- Informację w sprawie nowej daty przerwanego spotkania Piast - Puszcza opublikujemy w późniejszym terminie. Jesteśmy w kontakcie z klubami, a także z głównym nadawcą. Mecz odbędzie się w 2024 roku. Nowy termin spotkania Stal Mielec - ŁKS również opublikujemy tak szybko jak to możliwe, choć wpływ na to może mieć sytuacja pogodowa przy okazji meczów Pucharu Polski, czy następnych dwóch kolejek ligowych. Tu również wszystkie szczegóły będziemy ustalać z zainteresowanymi stronami - odpowiada Stefański.
Dlaczego w ogóle gramy w grudniu?
Tu sami postanowiliśmy ubogacić tekst o warstwę nieco edukacyjną, bo ze środowiska kibicowskiego (ale nie tylko) płyną głosy, "czemu gramy w grudniu, a nie w czerwcu?". Postanowiliśmy dopytać o to Marcina Stefańskiego.
- Wiemy, że w środowisku czasami pojawiają się głosy kwestionujące grę w grudniu. W ostatnich dziesięciu latach raczej były to głosy, że dobrze, że gramy wtedy, bo pogoda zazwyczaj jest lepsza niż przy wznawianiu rozgrywek po przerwie zimowej. Powiem więcej, przyzwyczajajmy się, że przerwa zimowa będzie w Europie jeszcze krótsza. UEFA od sezonu 2024/2025 zajmuje nowe terminy jesienią, dodaje sobie dwa dodatkowe terminy w styczniu, więc liczba wolnych terminów się zmniejsza i zmniejsza. Tak jak my, gra tak cała Europa Środkowo-Wschodnia, na skutek tego "dyktatu terminarzowego" rozgrywek UEFA i terminów FIFA. Ligi sąsiadujące z naszą również wykorzystują grudzień do rozgrywek ligowych. Załamania pogody zdarzały się i zdarzać się będą także w przyszłości, to nie są pierwsze i zapewne nieostatnie mecze, które trzeba przekładać. Ale generalnie klimat się zmienia, kiedyś gra w grudniu była nie do pomyślenia, teraz zdarzają się pojedyncze przypadki odwołanych spotkań lub kolejek - komentuje Stefański.
- Pamiętajmy, że jesteśmy również zobligowani przez kalendarz FIFA i UEFA do tego, aby kończyć rozgrywki w końcówce maja lub w jego połowie ze względu na przerwy reprezentacyjne bądź turnieje międzynarodowe. Federacja musi również do 1 czerwca zgłosić drużyny, które w kolejnym sezonie wystąpią w pucharach. To oznacza, że odbiera nam się dużo dobrych terminów, ale takie są okoliczności i musimy się do nich dostosować, co nie znaczy, że nam się to podoba. Jeśli spojrzymy na kalendarz całościowo, wykorzystujemy niemal wszystkie dostępne daty. A zmiany z systemu jesień-wiosna na wiosna-jesień nikt realnie nie bierze pod uwagę, bo mogłoby się zdarzyć, że ostatnia kolejka przypadłaby właśnie na taki weekend jak ten i dopiero wtedy byłby prawdziwy kłopot - zakończył dyrektor operacyjny Ekstraklasy.