Koniec rywalizacji, która miała wielki potencjał. Oczy świata zwrócą się na Świątek. "Tenis ma wielki problem"
To było wielkie zaskoczenie dla całego tenisowego świata. Liderka światowego rankingu, Ashleigh Barty, ogłosiła, że w wieku 25 lat kończy karierę. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że bez niej tenisowy świat w najbliższym czasie nie będzie taki sam.
- Kończę karierę. Tak naprawdę wypowiadam te słowa po raz pierwszy. Jestem bardzo szczęśliwa i czuję, że to odpowiedni. Jestem bardzo wdzięczna za to, co dal mi tenis - powiedziała Barty.
Jej decyzja sprawia, że w hierarchii kobiecego tenisa dojdzie do rewolucji. Australijka nie była przypadkową, chwilową liderką światowego rankingu, jak to miało miejsce w ostatnich latach w przypadku kilku innych zawodniczek. Na szczycie spędziła 119 tygodni. Kiedy tylko była zdrowa, dobrze przygotowana, to w każdym turnieju można było ją uznawać za faworytkę. Jest w tym momencie obrończynią tytułów w dwóch z czterech wielkoszlemowych turniejów. Można było się spodziewać, że jeszcze przynajmniej kilka razy zwycięży w zawodach tej rangi.
Zarazem była tenisistką, którą oglądało się z wielką przyjemnością. W świecie, gdzie coraz bardziej liczy się siła, atletyczne przygotowanie i fizyczność ona była w stanie grać tenis techniczny, piękny dla oka. Jej slajsy z bekhendu na zawsze pozostaną w historii tego sportu.
Nowe otwarcie
Różne dyscypliny przez lata były napędzane wielkimi rywalizacjami. Barcelona kontra Real Madryt, Chicago Bulls kontra Detroit Pistons czy też Rafael Nadal, Roger Federer i Novak Djoković bijący się o największe laury. Wydawało się, że coś podobnego może się szykować i w damskim tenisie. Dominacja Barty w ostatnim czasie była niepodważalna, ale powoli wyrastała jej konkurentka - Iga Świątek. Z Polką zagrała dwa razy i nie straciła choćby seta. Była jedyną tenisistką, z którą Iga wychodząc na kort nie byłaby faworytką. Gołym okiem jednak widać, że Świątek się rozwija, że niedługo, a być może już teraz, byłaby gotowa do rzucenia wyzwania.
Tak się jednak nie stanie i można tego jedynie żałować. Kobiecy tenis ma wielki problem. Prawdopodobnie to wokół Polki zacznie się kręcić świat WTA. Jest zdecydowanie najlepszą zawodniczką obecnego sezonu, nadal ma spory potencjał do rozwoju, a w ścisłej czołówce nie ma zawodniczki bardziej stabilnej.
Należy sobie życzyć, żeby grupa pościgowa, w której były też m.in. Paula Badosa, Maria Sakkari, Aneta Kontaveit i Aryna Sabalenka cały czas podnosiła swój poziom i żeby wytworzyła się w cyklu WTA wąska grupa, która w najważniejszych turniejach rywalizuje ze sobą bardzo często. Przed decyzją Barty można było podejrzewać, że będzie się ona składać z Australijki, Polki i być może 2-3 innych zawodniczek, np. Naomi Osaki, która cały czas ma kłopoty mentalne. Teraz jeden z najważniejszych elementów tej układanki odpada więc hierarchia będzie się musiała stworzyć na nowo.
Pozostaje mieć nadzieje, że wyklaruje się w miarę szybko, że nie będzie sytuacji, w których nadal często dochodzi do wielkich niespodzianek. Niespodzianki owszem, są fajne, ciekawe, ale wtedy kiedy są niespodziankami. Za dużo w ostatnich latach było w kobiecym tenisie sensacyjnych rozstrzygnięć, które wymykały się logice i które - co najważniejsze - nie niosły za sobą kolejnych dobrych wyników. Najlepszym tego przykładem są finalistki ostatniego US Open: Emma Raducanu i Leylah Fernandez, które po wielkim sukcesie powróciły do drugiego szeregu.
Mentalne wyzwanie przed Świątek
Za to przed Świątek prawdopodobnie wielkie wyzwanie mentalne. Barty w wieku 25 lat nie ma ochoty dłużej rywalizować, swoje spore problemy ma Osaka, co pokazuje, jak wymagającym i wyniszczającym sportem jest tenis. Tygodnie w podróży, samotność, większość turniejów zakończona porażką - to wszystko jest sporym obciążeniem psychicznym. Polka też świat oczywiście już bardzo dobrze zna, dotąd, szczególnie biorąc pod uwagę młody wiek, radziła sobie z tym dobrze, ale teraz prawdopodobnie jeszcze bardziej oczy całego tenisowego świata będą na nią zwrócone.
Trudno przewidzieć, kiedy dokładnie zostanie liderką rankingu. Możliwe są dwa scenariusze: Barty może poprosić o wykreślenie z listy, co będzie oznaczało, że jeśli Badosa nie wygra Miami Open, to w kwietniu pierwsze miejsce będzie należało do Świątek. Jeśli Australijka się na to nie zdecyduje, wtedy prawdopodobnie będzie trzeba poczekać kilka tygodni dłużej, do turnieju w Stuttgarcie lub Madrycie, kiedy Australijce odpadną punkty za ubiegły sezon.