Tak polski napastnik zachwycił świat. Cztery gole w meczu z gigantem. "Pierwszy taki przypadek"
Już dziś reprezentacja Polski rozegra swój pierwszy mecz podczas mundialu w Katarze. Zaczniemy od zwycięstwa? Zremisujemy? A może przełkniemy gorzką pigułkę w postaci porażki z Meksykiem? Czas pokaże. Już teraz wiemy jednak, jak biało-czerwoni rozpoczynali poprzednie turnieje mistrzostw świata.
Udany start podczas takich imprez jak mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata jest często kluczowy. Porażka potrafi już na pierwszych metrach skomplikować sytuację i wybić z rytmu. Zwycięstwo z kolei napędza. Reprezentacja Polski, niestety, częściej wpisywała się w ten pierwszy scenariusz. Wzięliśmy pod lupę wszystkie występy biało-czerwonych na mundialach. Od 1938 roku aż do rozgrywanego cztery lata temu czempionatu w Rosji.
Polska - Brazylia 5:6 p. d. (MŚ 1938)
W 1938 roku reprezentacja Polski pierwszy raz wzięła udział w mistrzostwach świata i choć pokazała się z bardzo dobrej strony, wróciła z Francji już po jednym meczu. Taki był wtedy system rozgrywek. Biało-czerwoni po dramatycznym spotkaniu - i dogrywce - przegrali z Brazylią 5:6. Prawdziwy koncert grał Ernest Wilmowski - strzelec aż czterech goli. Polak został wtedy pierwszym piłkarzem w historii mundialowych zmagań, który w trakcie jednego meczu aż cztery razy trafił do siatki (przebił go dopiero po 56 latach Oleg Salenko, strzelając pięć goli). Pogromcy biało-czerwonych - Brazylijczycy - wywalczyli na tamtym turnieju trzecie miejsce.
Polska - Argentyna 3:2 (MŚ 1974)
Na drugi występ Polski w mistrzostwach świata trzeba było poczekać aż do 1974 roku. Zespół prowadzony przez Kazimierza Górskiego na starcie turnieju musiał powalczyć o punkty z innym gigantem Ameryki Południowej - Argentyną. Kluczowe okazały się już pierwsze minuty spotkania. Najpierw do siatki trafił Grzegorz Lato, a chwilę później na 2:0 podwyższył Andrzej Szarmach. Pierwszy z wymienionych już w drugiej połowie dołożył drugie trafienie. Argentyńczykom nie pomogły gole Ramona Heredii i Carlosa Babingtona. Biało-czerwoni wygrali 3:2, a na tamtych mistrzostwach zajęli trzecie miejsce, pokonując w meczu o brąz Brazylię.
Polska - RFN 0:0 (MŚ 1978)
Cztery lata później reprezentacja Polski znów spotkała się z Brazylią i Argentyną, ale tym razem na etapie drugiej fazy grupowej. W niej zajęła trzecie miejsce i odpadła z turnieju. Jak natomiast biało-czerwoni zaprezentowali się w pierwszym meczu mistrzostw? Rywalizowali w nim z obrońcami tytułu, ale spotkanie zdecydowanie rozczarowało. Kibice zgromadzeni na stadionie w Buenos Aires nie zobaczyli goli. Optyczną przewagę mieli zawodnicy prowadzeni przez Jacka Gmocha, ale piłka nie wpadła do siatki. Biało-czerwoni z dorobkiem pięciu punktów wygrali tamtą grupę, jednak jak zdążyliśmy już wspomnieć - pożegnali się z mundialem na kolejnym etapie.
Polska - Włochy 0:0 (MŚ 1982)
Bezbramkowym remisem zakończył się również pierwszy mecz reprezentacji Polski na rozgrywanych w 1982 roku mistrzostwach świata w Hiszpanii. Biało-czerwoni na inaugurację zagrali z Włochami. Jedni i drudzy mieli jednak do siebie tyle respektu, że nikt nie zaryzykował odważnej gry o pełną pulę. Skończyło się remisem, a potem Polacy i Włosi spotkali się ponownie. Tym razem w półfinale. Niestety, ekipa z Półwyspu Apenińskiego wtedy okazała się już lepsza. Biało-czerwonym pozostała walka z Francją o trzecie miejsce. Po bardzo ciekawym meczu podopieczni Antoniego Piechniczka pokonali “Trójkolorowych” 3:2 i drugi raz w historii wywalczyli brąz mundialu.
Polska - Maroko 0:0 (MŚ 1986)
Trzeci mundial z rzędu i… trzeci remis 0:0 na starcie turnieju. O ile jednak podział punktów z RFN czy Włochami można było potraktować w kategoriach umiarkowanego optymizmu, rezultat rywalizacji z Marokiem uznano za sporego kalibru rozczarowanie. Dość sensacyjnie drużyna z Afryki wygrała wówczas grupę, z kolei biało-czerwoni wywalczyli awans z trzeciej lokaty (także za Anglią). W 1/8 finału reprezentacja Polski wpadła przez to na Brazylię i została rozgromiona w Guadalajarze. Socrates, Josimar, Edinho i Careca znaleźli sposób na pokonanie Józefa Młynarczyka. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0 dla “Canarinhos” i zespół prowadzony przez Piechniczka pożegnał się z mistrzostwami świata.
Polska - Korea Południowa 0:2 (MŚ 2002)
Polacy na długie lata zniknęli z mundialowej sceny. Powrócili na nią dopiero w 2002 roku, ale zdecydowanie nie był to powrót udany. Już na starcie turnieju podopieczni Jerzego Engela dali się zaskoczyć gospodarzom. Korea Południowa, która dotarła podczas tamtego turnieju (z wydatną pomocą sędziów) aż do półfinału, wygrała z biało-czerwonymi 2:0. Doskonale pamiętamy też, co było później. W drugim meczu lekcję futbolu zaoferowała nam Portugalia, wygrywając 4:0. Zwycięstwo z reprezentacją USA (3:1) w klasycznym meczu “o honor” nie miało już zatem większego znaczenia. Reprezentacja Polski odpadła z koreańsko-japońskiego mundialu w fazie grupowej.
Polska - Ekwador 0:2 (MŚ 2006)
Identycznym wynikiem zakończył się także pierwszy mecz biało-czerwonych na mundialu rozgrywanym w 2006 roku. Rozczarowanie było jeszcze większe. Tym razem zbyt silny dla naszej kadry okazał się bowiem Ekwador, wtedy uważany za zespół na tyle egzotyczny, że na pewno zupełnie niegroźny. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała takie opinie. Ekwadorczycy byli na niemieckiej ziemi lepsi od podopiecznych Pawła Janasa. W 24. minucie strzelanie rozpoczął Carlos Tenorio, a kropkę nad “i” postawił pod koniec spotkania Agustin Delgado. Później Polacy przegrali jeszcze z Niemcami i pewne już było, że nie wywalczą awansu do fazy pucharowej. Pocieszeniem, podobnie jak cztery lata wcześniej, pozostało zwycięstwo w meczu pożegnalnym (2:1 z Kostaryką).
Polska - Senegal 1:2 (MŚ 2018)
Bolesny hat-trick. Przegraliśmy na starcie MŚ 2002, przegraliśmy pierwszy mecz mundialu 2006 i niestety z zerowym dorobkiem punktowym zakończyliśmy też spotkanie inaugurujące nasz udział w ostatnim czempionacie. Po udanym EURO 2016 apetyty były spore. Biało-czerwoni całkowicie zawiedli jednak podczas turnieju na rosyjskich boiskach. Zaczęło się od festiwalu błędów i porażki z Senegalem (1:2). Najpierw Thiago Cionek zaskoczył Wojciecha Szczęsnego trafieniem samobójczym. Potem nie popisali się Krychowiak, Bednarek i wspomniany już Szczęsny. Ich bierność wykorzystał M'Baye Niang. Na nic zdała się bramka zdobyta przez “Krychę” w 86. minucie. Znów powtórzył się dobrze znany nam scenariusz. Mecz otwarcia, mecz o wszystko (0:3 z Kolumbią) i, jak zwykle, wygrany mecz o honor (1:0 z Japonią).