Kolejny złoty dzieciak puka do bram wielkiej piłki. Co za napastnik! Hiszpania zaciera ręce

Kolejny złoty dzieciak puka do bram wielkiej piłki. Co za napastnik! Hiszpania zaciera ręce
SOPA Images / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski17 Oct · 19:00
Wszystko, czego dotknie, zamienia w gole. Zmienił klub, nie zmienił stylu gry opartego na ciągłym kolekcjonowaniu trafień. Samu Omorodion to dziś jeden z najlepszych napastników młodego pokolenia.
Czasami wystarczy jedno spotkanie, aby zakochać się w danym zawodniku. Samu Omorodion z FC Porto nie jest anonimowym graczem, ale potrzebował wybitnego występu, który potwierdzi pełnię jego talentu. Taki moment nastąpił przy okazji niedawnego starcia z Manchesterem United w drugiej kolejce Ligi Europy. Ekipa z Old Trafford już tradycyjnie zawiodła jakiekolwiek oczekiwania, rozgrywając czwarty kolejny mecz bez zwycięstwa. Trudno jednak było mieć większe pretensje do podopiecznych Erika ten Haga. Z hiszpańskim orkanem na środku ataku Porto mogliby nie poradzić sobie nawet najlepsi obrońcy. Nic dziwnego, że nie zrobili tego Lisandro Martinez i Matthijs de Ligt. “Diabły” zostały usmażone na Estadio do Dragao.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Czuję się bardzo dobrze, ale byłoby jeszcze lepiej przy innym wyniku. Jestem trochę smutny z powodu remisu - podkreślił Omorodion po remisie 3:3 na antenie Sport TV 5.

London Calling

Z perspektywy Manchesteru pozytywem jest to, że mogło być jeszcze gorzej. Naprawdę niewiele zabrakło, aby Samu co sezon mierzył się z United minimum dwa razy. Latem snajper był dosłownie o krok od przenosin do Chelsea. Praktycznie wszyscy topowi dziennikarze podawali, że “The Blues” zgodzili się zapłacić za niego 40 mln euro. Wydawało się, że to dość atrakcyjna kwota, biorąc pod uwagę niezwykle solidne występy podczas wypożyczenia do Alaves. Londyńczycy mieli po raz kolejny ściągnąć z Atletico Madryt rosłego snajpera, będącego utrapieniem dla rywali.
- Samu mówił, że jego ulubionym piłkarzem jest Griezmann, ale nie da się uniknąć porównań do Diego Costy. Też jest świetny w powietrzu, inteligentnie wykorzystuje warunki fizyczne, aby wygrywać pojedynki. Pomimo swojej postury był też jednym z najszybszych piłkarzy w lidze hiszpańskiej. Potrafi znakomicie wykorzystywać przestrzeń, zawsze znajdzie sposób na stworzenie zagrożenia w polu karnym - opisał Ivan Turmo, ekspert portalu Transfermarkt.
W sierpniu 20-latek poleciał do Londynu, gdzie przeszedł pierwszą część testów medycznych, ale w pewnym momencie deal się wysypał. Najpierw David Ornstein z The Athletic poinformował o niesprecyzowanych problemach związanych z finansami. Następnie Marcos Benito z El Chiringuito dodał, że chodziło o kwestię podziału praw do wizerunku. Chelsea chciała pozyskać połowę, oferując kwotę, którą Hiszpan uznał za “brak szacunku”. Wrócił zatem do Madrytu, gdzie już nie było dla niego miejsca. W tak zwanym międzyczasie “Atleti” rozbiło bowiem bank na Juliana Alvareza.
- W Atletico spędziłem wiele nocy, płacząc. Moja rodzina też cierpiała. Trenowałem w odosobnieniu, nie czułem już nawet, że jestem piłkarzem, to był ciężki okres. Nikt mi niczego nie wytłumaczył, nie mogłem porozmawiać z nikim w klubie. Po prostu wiedziałem, że już podjęto decyzję - wyznał dla dziennika Marca.
Całe zamieszanie miało miejsce w drugiej połowie okienka transferowego. Omorodion w lipcu był bowiem zajęty zdobyciem złotego medalu na igrzyskach olimpijskich. W sierpniu czas gonił “Rojiblancos”, którzy musieli zaakceptować niezbyt korzystne warunki. FC Porto pozyskało 50% praw do napastnika za zaledwie 15 mln euro. Dodatkowo w następnych dwóch latach “Smoki” mogą dokupić kolejnych 30% praw za raptem 10 mln euro. Jeszcze przed oficjalnym debiutem Samu czuć było, że Portugalczycy ubijają doskonały interes. Po kilku tygodniach wiemy, że doszło do kradzieży w biały dzień.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ pozyskujemy jeden z największych młodych talentów światowego futbolu. Jesteśmy przekonani, że wiele wniesie do naszego zespołu, ma ogromny potencjał, jest gotowy, aby stać się punktem odniesienia w ofensywie. To zawodnik kompletny, który potrafi też pracować w defensywie i pomagać w pressingu. Ma ogromny potencjał i wierzymy, że to najlepsze miejsce do tego, aby go wykorzystał - podkreślał prezes Andre Villas-Boas.
- Bardzo się cieszę, że mogę dołączyć do rodziny FC Porto. Agenci od początku mówili mi, że Porto jest mną bardzo zainteresowane, co napawa mnie dumą. Cieszę się, że zagram w największym portugalskim klubie. Noszenie tej koszulki i możliwość występów w zespole z taką historią to dla mnie zaszczyt. Chcę wyrazić ogromną wdzięczność za tę szansę. Na koniec dziękuję Bogu, który zawsze prowadzi mnie we właściwym kierunku - dodał sam zainteresowany po podpisaniu umowy.

“Potwór”

W poprzednim sezonie Omorodion dał się poznać jako prawdziwy stachanowiec. W Alaves przegapił tylko dwa spotkania i to jedno z powodu zawieszenia za kartki. Zwykle od jego nazwiska rozpoczynano układanie składu, jednak po transferze do Porto musiał zaakceptować nową rzeczywistość. Trener Vitor Bruno postanowił powoli wprowadzać go do składu. Przed wrześniową przerwą reprezentacyjną wszedł tylko z ławki w przegranym 0:2 meczu ze Sportingiem. Reakcja 20-latka po końcowym gwizdku pokazywała jego ogromny poziom ambicji. Sam niczego nie zawalił, pojawił się na boisku, kiedy lizbończycy już prowadzili. A jednak to on kipiał największą wściekłością ze względu na niekorzystny wynik.
Samu przekuł sportową złość w serię fenomenalnych występów. 15 września strzelił premierowego gola w lidze portugalskiej. Tydzień później dołożył dublet przeciwko Vitorii Guimaraes. Następnie trafił do siatki w pucharowej rywalizacji z Bodo/Glimt. Nazwy rywali nie muszą oczywiście rzucać na kolana. Warto jednak podkreślić, że Omorodion potrafił pokazać gigantyczną wyższość nad mniej renomowanymi przeciwnikami. Jego pojedynki z obrońcami Farense czy FC Arouca faktycznie wyglądały tak, jakby topowy napastnik przyjechał mierzyć się ze średniakami. Przepaść. Deklasacja. Pokaz siły.
- Dziękuję kibicom za wsparcie i od razu obiecuję im, że to był jeden z wielu goli, które jeszcze nadejdą - powiedział po debiutanckim trafieniu z Farense. - Nie pomyliliśmy się, ścigając Samu. Wiedzieliśmy, że będzie wartością dodaną. Musimy oczywiście dać mu czas ze względu na język, kwestię całkowitego przystosowania się do drużyny. Ale on sam wie, co powinien zrobić, aby jego rozwój przebiegł jeszcze płynniej - podkreślił ostatnio Vitor Bruno cytowany przez Maisfutebol.pt.

Nie do zatrzymania

Zwieńczeniem zjawiskowego wejścia do Porto był wspomniany już występ z Manchesterem United. Wychowanek Granady strzelił dwa gole, przy trzecim trafieniu skupił na sobie uwagę stoperów. Do tego praktycznie każde podanie do 20-latka powodowało popłoch wśród zawodników Ten Haga. Samu zaliczył osiem kontaktów z piłką w polu karnym, na co przypadło pięć strzałów. Wygrał pięć pojedynków powietrznych, więcej niż jakikolwiek zawodnik na murawie.
Zbierzmy zatem wszystkie dokonania nowego nabytku “Smoków”. W ciągu nieco ponad miesiąca rozegrał siedem spotkań, notując siedem goli z xG na poziomie 4,19. Zdobywa bramkę średnio co 66 rozegranych minut, co trzeci strzał ląduje w siatce. Do tego dokłada 1,5 kluczowego podania na mecz i aż 66% wygranych pojedynków główkowych. To drugi najwyższy wynik w Europie spośród napastników urodzonych po 2000 roku. Lepszy jest tylko Benjamin Sesko, który mierzy 195 centymetrów, o dwa więcej od bestii z Do Dragao.
- Samu na pewno może zrobić różnicę w FC Porto. Znam go dobrze z ligi hiszpańskiej, to dobry zawodnik, bardzo silny. Jest podobny do Viktora Gyokeresa, obaj mają bardzo dobre warunki fizyczne, potrafią strzelać gole. Myślę, że zaznaczy swoją obecność w Portugalii - chwalił kilka tygodni temu Deco przywoływany przez O Jogo.
- Warunki Omorodiona sprawiają, że może zdominować dowolnego rywala. Widzieliśmy, że potrafi bez trudu wygrywać kolejne pojedynki, również ze względu na swoją szybkość. Rzadko widzi się napastnika o takich umiejętnościach. Jeśli będzie dalej się rozwijał, zostanie jedną z najlepszych "dziewiątek" w Europie. A Porto to bardzo dobre miejsce do dalszego doskonalenia - wtórował Sergio Fernandez, dyrektor Alaves, w wywiadzie na Antena 1.

Kadra i kolejny transfer

- Hiszpania ma “dziewiątkę” na lata. Dublet przeciwko United pokazał jego niezwykłą siłę. Drugi gol to było piłkarskie bestialstwo - opisał dziennik AS.
20-latek został zasypany komplementami po udanym występie w pucharach. Nie został jednak doceniony przez najważniejszą postać, czyli selekcjonera pierwszej reprezentacji. Luis de la Fuente postanowił tradycyjnie powołać Alvaro Moratę i Joselu. Przy czym trzeba jasno zaznaczyć, że żaden z nich nie znajduje się w tak dobrej formie. Ten pierwszy zdobył dwie bramki w sześciu występach dla Milanu, drugi zgromadził cztery trafienia w Al-Gharafa. Wygląda na to, że pewne zmiany w ofensywie mistrzów Europy powinny nastąpić prędzej niż później.
- Samu jest gotowy od dłuższego czasu. Obserwujemy go i na pewno przyjdzie jego kolej. Gdybym powołał go teraz, to zapytalibyście, dlaczego nie ma kogoś innego. Ale jeśli nadal będzie kontynuował tę formę, na pewno do nas dołączy - powiedział De la Fuente na konferencji prasowej.
Samu z braku laku pojechał na zgrupowanie kadry U-21. Tam strzelił cztery gole w pierwszej połowie meczu z Maltą. Jeśli De la Fuente się nie pospieszy, może powołać Omorodiona, który już nie będzie zawodnikiem Porto. “Smoki” powinni spokojnie zarobić na kolejnym transferze i to z dużą przebitką. Kwota 15 mln euro zainwestowana w połowę praw do tego zawodnika wydaje się absurdalnie niska. Niedługo atrakcyjna może stać się też klauzula odstępnego wynosząca 100 mln euro. Teraz może być jeszcze nieco za wcześnie na tego typu dyskusje. Ale co się stanie, jeśli w kolejnych tygodniach nadal będzie trafiał praktycznie w każdym meczu? Występy w lidze portugalskiej mogą być brane z pewnym dystansem, jednak popisy pokroju tego z United pokazują, z jakim piłkarzem mamy do czynienia.
Hiszpan występuje na Estadio do Dragao z “Samu A.” na tyle koszulki. Tym samym honoruje nazwisko Aghehowa należące do matki. Kiedy miał niespełna roczek, to ona podjęła decyzję o emigrację z Nigerii do Hiszpanii. Później pracowała jako sprzątaczka i szwaczka, aby wyżywić rodzinę. Kiedy napastnik trafił do Atletico, powiedział, że dzięki temu jego mama już nigdy nie będzie musiała pracować. Teraz to on zamiata rywali, tkając piłkarskie dzieła sztuki.

Przeczytaj również