Kolejny wyrzut sumienia Man City? Może być jak z Palmerem. Guardiola widział na własne oczy

Kolejny wyrzut sumienia Man City? Może być jak z Palmerem. Guardiola widział na własne oczy
Ulrik Pedersen / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński02 Jan · 18:30
Jeszcze niedawno odchodził za frytki z Manchesteru City. Teraz błyszczy w Aston Villi, drużynie, która plasuje się w Premier League wyżej od ekipy Pepa Guardioli. Morgan Rogers w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zaliczył błyskawiczną wspinaczkę i może stać się kolejnym wyrzutem sumienia mistrzów Anglii.
Morgan Rogers udowadnia, że półtora roku to szmat czasu w piłce. Jeszcze na starcie poprzedniego sezonu odchodził z Manchesteru City jako szerzej nieznany zawodnik. Sześć miesięcy później po promocyjnej cenie kupiła go Aston Villa. Teraz jest jednym z największych odkryć obecnych rozgrywek Premier League, a niedawno utarł nawet nosa byłemu klubowi, prowadząc swoją drużynę do zwycięstwa.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przy gwiazdach robi się trudno

Ileż to razy słyszeliśmy podobną historię: opowieść o piłkarzu, który nie zdołał przebić się w wielkim klubie, aby okrężną drogą wejść na poziom sprawiający, że zaczyna przykuwać uwagę zespołów z czołówki. Morgan Rogers podąża właśnie taką drogą. Jako nastolatka kupował go Manchester City, ale nie udało mu się zrobić kariery na Etihad. “Obywatele” wyciągnęli go z akademii West Bromwich Albion w 2019 roku. Choć miał 17 lat, zaliczył już debiut w pierwszej drużynie “The Baggies”, jednak perspektywa rozwoju w najlepszej akademii w kraju okazała się zbyt kusząca. Niosła przecież ze sobą nadzieje na zaistnienie w drużynie, która miała zdominować rywalizację w nadchodzących sezonach Premier League.
Przygoda Rogersa w City potoczyła się jednak podobnie do wielu talentów przewijających się przez tamtejsze zespoły młodzieżowe. Poziom pierwszej ekipy sprawiał, że “próg wejścia” stał szalenie wysoko. Wielu graczy o wielkim potencjale musiało pogodzić się z faktem, że nie zdoła wywalczyć sobie miejsca w dorosłej drużynie. Anglik dzielił szatnię w Premier League 2 m.in. z dzisiejszą gwiazdą Chelsea, Cole’em Palmerem, kluczowym dla Bayeru Leverkusen Jeremiem Frimpongiem czy grającym obecnie w Borussii Dortmund Felixem Nmechą. Wszyscy oni musieli poszukać szczęścia w innych klubach. A to tylko najgłośniejsze nazwiska, bo można też wymienić takich graczy, jak Liam Delap, Taylor Harwood-Bellis, James Trafford czy Gavin Bazunu, którzy potrafili zaistnieć na murawach Premier League.
Przypadek obecnego piłkarza Aston Villi wyglądał podobnie do nich. Grał w lidze rezerw, występował w Młodzieżowej Lidze UEFA czy FA Youth Cup, lecz w pewnym momencie zaczął krążyć po wypożyczeniach. Obskoczył trzecioligowe Lincoln City. Potem wylądował w Championship. Najpierw w Bournemouth, potem w Blackpool. Po powrocie z ekipy “Mandarynek”, latem 2023 roku, nadszedł dla niego czas na zmianę otoczenia. Liczył sobie już 21 wiosen, szanse na przebicie się do naszpikowanej gwiazdami ekipy były minimalne. Powędrował więc swoją drogą.
- Część naszych piłkarzy zdobywała potrójną i poczwórną koronę. By dać komuś szansę, musi nadejść odpowiedni moment. Wszyscy wiedzą, jak dobry jest Morgan oraz wielu piłkarzy sprzedanych czy wypożyczonych przez nas, ale to był dla niego bardzo ważny wiek, kluczowy etap kariery, a my mieliśmy zawodników, z którymi przez osiem lat święciliśmy historyczne sukcesy. (...) Gdy do składu pukają dwa, trzy lata młodsi piłkarze, a ty masz Kevina [de Bruyne - przyp. red.], Riyada [Mahreza], Leroya [Sane] lub Raheema [Sterlinga], robi się trudno - wspominał okoliczności odejścia Rogersa cytowany przez Manchester Evening News Guardiola po niedawnym meczu z Aston Villą.

Krok w tył, by skoczyć do przodu

Rogers odszedł z City do drugoligowego Middlesbrough za niewielką, nieujawnioną oficjalnie sumę, wynoszącą zgodnie z danymi portalu Transfermarkt około milion funtów. “Obywatele” zapewnili sobie jednak 25% kwoty kolejnego transferu młodego gracza. Zarobili na niej już kilka miesięcy później, bo ofensywny pomocnik na tyle zaimponował na murawach Championship, że zimą z “Boro” wyciągnęła go Aston Villa. Negocjacje były długie, klub z Riverside kilkukrotnie odrzucał oferty “The Villans”, ale porozumienie udało się osiągnąć w ostatnim dniu okienka. Stanęło na ośmiu milionach funtów i kolejnych siedmiu w bonusach. Middlesbrough, nawet uwzględniając oddanie części kwoty Manchesterowi City, zapewniło więc sobie co najmniej sześciokrotny zysk.
Fakt, że Unai Emery zagiął parol na szerzej nieznanego gracza z drugiej ligi, mógł dziwić. Zwłaszcza że jego Villa rzuciła rękawicę czołówce i walczyła o awans do Ligi Mistrzów. Szybko stało się jednak jasne, że widział w Rogersie potencjalnie ważne ogniwo zespołu. Nowy nabytek wskoczył do podstawowej jedenastki w połowie marca i nie oddał miejsca do końca rozgrywek, zaliczając 13 kolejnych występów od pierwszej minuty. Serię tę zakończył dopiero uraz, który oznaczał dla niego przedwczesny finisz sezonu.
- Jest inteligentny. Rozumie futbol. Gdy dokonywaliśmy analizy i go kupiliśmy, zadecydował o tym fakt, że był w stanie zaadaptować się do naszego systemu - komplementował go wiosną hiszpański menedżer.
Anglik dał się poznać jako dobry drybler, zawodnik z wielką pewnością siebie i chęcią do popchnięcia akcji do przodu. Do Premier League wszedł bez kompleksów, choć żeby to zrobić, musiał zejść poziom niżej. Po pobycie w “Boro” błyskawicznie dojechał jednak na poziom drużyny finiszującej w czołowej czwórce jednej z najmocniejszych lig świata. To był jeden z najciekawszych, ale i najbardziej niedocenianych transferów minionego sezonu.

“Trochę miłości, trochę nienawiści”

Pierwsza połowa obecnych rozgrywek również okazała się dla Rogersa bardzo udana. Stwierdzenie, że jest kluczowym ogniwem Aston Villi, nie będzie nadużyciem. Rozpoczął w podstawowym składzie każde z 25 spotkań “The Villans” w Premier League i Lidze Mistrzów. Odpoczywał tylko w Carabao Cup. Już w listopadzie, niespełna rok po dołączeniu do drużyny, otrzymał gwarantujący podwyżkę nowy kontrakt do 2030 roku. I trudno się dziwić.
Czasem gra na skrzydle, czasem za plecami napastnika, ale jego rola się nie zmienia. To zawodnik, który ma po otrzymaniu piłki ruszyć z nią w stronę bramki przeciwnika i zdobyć teren. Pokazują to statystyki z tego sezonu dostępne na portalu FBref. Zdecydowanie najczęściej próbuje dryblingów - robi to aż 5,18 razy na 90 minut, niemal dwukrotnie częściej niż jakikolwiek inny kolega z zespołu i ma ponad 50-procentową skuteczność, najlepszą wśród regularnie grających piłkarzy ofensywnych “The Villans”. Pod względem rajdów zdobywających teren (3,33 na 90 minut), pośród piłkarzy, którzy rozegrali minimum dziesięć pełnych spotkań, ustępuje tylko Leonowi Baileyowi. Jeśli chodzi o akcje prowadzących do wykreowania sytuacji strzeleckiej (3,59/90 minut), minimalnie wyprzedza go jedynie Youri Tielemans. Emery znalazł sposób, by wycisnąć z podopiecznego to, co najlepsze. A ten odpłaca się dobrą postawą.
- Nasza relacja to trochę miłości, trochę nienawiści. Chce ode mnie tego, co najlepsze. Będzie wymagający. Przez cały czas będzie mnie dociskał, bo wie, na ile mnie stać - Rogers opowiadał niedawno o trenerze. - Wie, co potrafię. Chce mnie naciskać, chce mnie rozwijać i to jest dla mnie najlepsze. Między nami wszystko układa się perfekcyjnie. Może mi to nie odpowiadać w danym momencie, może mi się nie podobać. Może i mogę się z tym nie zgadzać, ale wiem, że według mnie to jeden z najlepszych menedżerów na świecie, więc będę go słuchał. Przyjmę jego uwagi, bo wiem, że to da dobre efekty, nie tylko dla drużyny, ale i mnie samego - cytował jego słowa portal Birmingham Live.
Jedynym zarzutem co do 22-latka może być przeciętny dorobek liczbowy jak na ofensywnego zawodnika. W 41 występach dla Aston Villi strzelił dziewięć goli i zaliczył pięć asyst. Tragedii nie ma, ale pod tym względem jest pole do poprawy.
- Potrzebujemy jego liczb i mniej więcej je daje. Bardzo dużo wymagam od niego, jak i zespołu oraz samego siebie, ale Morgan jest dla nas bardzo ważny. Potrzebuję jego dobrej postawy w każdym naszym meczu, z różnymi założeniami: czasem jest “dziesiątką”, czasem lewoskrzydłowym, pracuje w obronie i w ataku, ma asystować, strzelać, atakować pole karne lub podchodzić do gry z pomocnikami i obrońcami, gdy wyprowadzamy akcję. W mojej koncepcji i stylu spoczywa na nim duża odpowiedzialność, więc oczywiście sporo na niego naciskam. Jestem z niego bardzo zadowolony, ale oczekuję więcej - tłumaczył Emery w rozmowie z klubowymi mediami.

Kolejny wyrzut sumienia City?

Chyba najlepszy mecz w barwach Villi Anglik rozegrał przeciwko swojej byłej drużynie. Gdy w połowie grudnia Birmingham odwiedził Manchester City, ofensywny pomocnik zagrał pierwsze skrzypce, zaliczając asystę przy golu Jhona Durana, a potem samemu trafiając do siatki przy okazji wygranej 2:1. Zasłużenie wybrano go najlepszym zawodnikiem spotkania, a pochwał nie szczędził mu sam Pep Guardiola.
- Cieszę się jego szczęściem, bo to świetny gość. Jego talent eksplodował. To wyjątkowy zawodnik - stwierdził Katalończyk po końcowym gwizdku.
- Staram się błyszczeć w ważnych meczach i chcę pokazać, co potrafię. Czasami zrobię to, co najtrudniejsze i na finiszu brakuje mi jakości czy spokoju. W tym sezonie zmarnowałem już kilka okazji, które chciałbym wykorzystać - mówił z kolei krytycznie przed kamerami TNT Sports Rogers.
W półtora roku przeszedł drogę od piłkarza anonimowego do jednego z odkryć Premier League. To, jak podskoczyły jego notowania, może podkreślić fakt, że między listopadem 2021 roku (gdy grał na wypożyczeniu w Bournemouth) aż do marca 2024 roku nie dostawał nawet powołań do młodzieżowych reprezentacji Anglii, w których wcześniej regularnie grał. Wrócił do nich dopiero po transferze do Villi, a w tym sezonie zadebiutował nawet w dorosłej kadrze.
Transfer do Birmingham okazał się dla niego przełomowy. A biorąc pod uwagę fakt, że “The Villans” celują w utrzymanie się w krajowej czołówce, ten klub może okazać się dla niego świetnym miejscem do dalszego rozwoju. Niewykluczone, że o Angliku już niedługo będzie się mówić jako o kolejnym wyrzucie sumienia Manchesteru City. Może nie tak dużym, jak Palmer, ale wciąż graczu, który po odejściu bez otrzymanej szansy pokazał spory potencjał. Oczywiście pozostają pytania, czy na Etihad dostałby kiedykolwiek okazję go zaprezentować, ale teraz nie mają one znaczenia. Pójście własną drogą było dobrą decyzją. I teraz Rogers zbiera jej owoce.

Przeczytaj również