Kolejny talent "przemielony" przez Manchester United. Kibice oburzeni sprzedażą

Kolejny talent "przemielony" przez Manchester United. Kibice oburzeni sprzedażą
Richard Callis / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł GrabowskiWczoraj · 13:00
Manchester United ciągle szuka swojej tożsamości pod wodzą Rubena Amorima. Zwycięstwo nad Rangersami (2:1) w Lidze Europy niewiele mówi o postępie tej ekipy, ale już sam występ Alejandro Garnacho pokazuje, że Argentyńczyk ciągle walczy o swoją przyszłość na Old Trafford. Kibice też są za nim, czego przykładem okrzyki na trybunach „Viva Garnarcho” w czwartkową noc. Manchester ma trochę ponad tydzień, by go sprzedać, choć negocjacje z Napoli i Chelsea idą topornie.
Zaczynał ten sezon jako zawodnik, który miał dokonać przełomu. Specjalnie skrócił urlop po Copa America, żeby móc wdrożyć się w reżim treningowy Erika Ten Haga i od początku być konkurencyjnym w stosunku do Marcusa Rashforda czy Amada Diallo. Kiedy w sierpniu Garnacho strzelił gola na 1:0 w meczu o Tarczę Wspólnoty przeciwko Manchesterowi City, znowu wróciły zachwyty nad jego grą. Niestety pół roku później Argentyńczyk z „pana nietykalnego” stał się jednym z pierwszych do wypchnięcia. Ruben Amorim odsunął go od składu w tym samym czasie, w którym odsuwał Rashforda. Złoty chłopiec akademii nigdy nie stał na takim rozstaju dróg.
Dalsza część tekstu pod wideo

Stłamszony potencjał

To doskonały przykład, jaką niszczarką zawodników jest dziś Manchester, skoro w jednym czasie chce pozbyć się Rashforda i Garnacho. W normalnych okolicznościach byłyby to postaci, na których klub budowałby wyniki i pozytywny wizerunek. Garnacho ma wszystko, by stać się chłopakiem z plakatów. Dopiero co, bo w grudniu, odebrał nagrodę za najładniejszą bramkę w 2024 roku (przewrotka z Evertonem) w głosowaniu FIFA. Dla takich jak on przychodzi się na stadiony, ale i jego dopadł marazm Manchesteru. W tym klubie niemal wszyscy nieustannie się cofają. Nawet największy potencjał jest tłamszony, a ludzi nietykalnych właściwie już nie ma.
Garnacho równo trzy lata temu zachwycał w finale młodzieżowego Pucharu Anglii. Manchester wygrał to trofeum pierwszy raz od 11 lat, a karty rozdawał chłopak w blond włosach. 67 tysięcy widzów na Wembley, w tym Alex Ferguson, oglądało jak Argentyńczyk mija rywali niczym słupki. Strzelił w tym meczu dwa gole, po jednym zrobił słynne „siu” w stylu Cristiano Ronaldo, a na koniec demonstracyjnie zdjął koszulkę jakby chciał jeszcze bardziej zademonstrować siebie. Obecny sezon jest jego trzecim pełnym w Premier League. Kiedy w poprzednich rozgrywkach ustrzelał dublety przeciwko Chelsea, West Hamowi i Aston Villi, wydawało się, że z wiekiem może być tylko lepiej. Że to złota inwestycja United, które zapłaciło za niego jedynie 420 tysięcy euro, ściągając jako nastolatka z Atletico.

Halo Italia

Teraz Manchester próbuje negocjować z każdym klubem, który zgłosi się po Garnacho, bo wisi nad nim widmo przekroczenia regulacji finansowych. W ostatnich sezonach przyjęło się, że w takim wypadku najłatwiej pozbyć się wychowanka. Wtedy sprzedaż traktowana jest jako czysty zysk i pozwala drużynie pływać na powierzchni.
Garnacho przyszedł do klubu jako 16-latek, więc łapie się w widełkach pt. „wychowanek”, choć oczywiście całą młodość dorastał w Madrycie. Ruben Amorim chwalił go po meczu z Rangersami, ale dodał też, że dosłownie wszystkie scenariusze są możliwe. Zimowe okno transferowe zamyka się 3 lutego. „Czerwone Diabły” najbliższe dwa mecze zagrają na wyjeździe, więc teoretyczne czwartkowe starcie Ligi Europy mogło być ostatnim dla Garnacho na Old Trafford. Ostatnio dużo mówiło się o Chelsea, ale Enzo Maresca wykluczył taki ruch, dodając, że na ten moment ma w kadrze wystarczającą liczbę skrzydłowych. Z drugie strony cały czas słychać doniesienia o możliwej wymianie za Christophera Nkunku.
W grze jest też Napoli, które daje około 50 mln funtów, ale Manchester nagle oczekuje 55 mln plus bonusy. Włosi szukają zastępcy dla Chwiczy Kwaraccheli, który odszedł do PSG. Być może inne środowisko i wyjście z angielskiej strefy komfortu mogłoby ruszyć karierę Garnacho, ale z drugiej strony ma on dopiero 20 lat. Do tej pory rozwijał się obiecująco. To mógłby być spory błąd Amorima, gdyby nie próbował takiego piłkarza ulepić i wycisnąć z niego to, co ma najlepsze.

Lepszy od Yamala

Garnacho ma trudny sezon, bo co chwilę spotykają go epizody, o których w normalnych okolicznościach w ogóle nie powinno być mowy. Chociażby fakt, że został oskarżony o wycieki z szatni. Do teraz nikt tego nie potwierdził, ale cień oskarżeń poszedł w świat. Zaraz potem Garnacho razem z Rashfordem zostali odsunięci z kadry, co tłumaczono mało przychylną postawę wspomnianych zawodników. Garnacho skasował tez konto na profilu X. Wcześniej krytykowano go za rzekomo rasistowskie wpisy, gdy chwalił kolegę z drużyny, Andre Onanę, emotikonami goryla.
Dużo mówi się o tym, że Garnacho nie bardzo pasuje do nowego systemu Amorima, poza tym Portugalczyk dużo mocniej foruje teraz Amada. Z drugiej strony w meczu z Rangersami Argentyńczyk oddał pięć strzałów, trafił w słupek, co chwilę robił przewagę dryblingiem i widać było, że mu zależy. Ciągle jest trzecim najlepszym piłkarzem drużyny pod względem goli i asyst. To przecież także triumfator Copa America. Ma osiem meczów w kadrze mistrzów świata, w gablocie też Puchar Ligi i Puchar Anglii. To wszystko w wieku 20 lat.
Gdyby policzyć gole od sezonu 22/23 i wziąć pod uwagę tylko graczy poniżej 21. roku życia, to Garnacho jest numerem jeden w Europie. Ma 37 trafień, wyprzedza Lamine’a Yamala i Savinho. Kiedy Amorim przyszedł do klubu, przesunął godziny treningów, ale Garnacho dalej trzyma się rutyn zakorzenionych jeszcze w erze Ten Haga i przychodzi do klubu godzinę wcześniej niż wszyscy. Jego bilans u Amorima to na razie 14 meczów, jeden gol i jedna asysta. Szału nie ma, ale po tym też poznaje się świetnego trenera, który potrafi zawodników rozwijać i kierować na dobre tory.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również