Kolejny świetny transfer Borussii Dortmund. Te liczby robią wrażenie. Tak odpowiada się na największą bolączkę

Kolejny świetny transfer Borussii Dortmund. Te liczby robią wrażenie. Tak odpowiada się na największą bolączkę
Vid Ponikvar / Focus Images / MB Media / PressFocus
Borussia Dortmund zakończy sezon 2021/22 bez żadnego zdobytego trofeum. Na Signal Iduna Park myślą już więc o następnych rozgrywkach. Z początkiem maja BVB sfinalizowała drugi letni transfer. Nowym zawodnikiem Borussii został świeżo upieczony reprezentant Niemiec, Nico Schlotterbeck. Na papierze - świetne wzmocnienie.
Na dwie kolejki przed końcem sezonu Bundesligi Borussia Dortmund jest bardzo blisko zapewnienia sobie trzeciego w ostatnich czterech latach wicemistrzostwa kraju. Równocześnie BVB niezmiennie, podobnie jak rok i dwa lata temu, plasuje się w tabeli aż kilkanaście punktów za Bayernem Monachium. Obecne rozgrywki dobitnie ukazały największą słabość zespołu prowadzonego od lata ubiegłego roku przez Marco Rose. W dotychczasowych, podjętych ze sporym wyprzedzeniem działaniach klubu na rynku transferowym, nie ma mowy o przypadku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Alarm

W kończącym się sezonie w pięciu najsilniejszych ligach Europy tylko dwie drużyny trafiają do siatki rywali częściej, niż robi to Borussia Dortmund. I to pomimo tego, że przez niemal połowę rozgrywek z problemami zdrowotnymi zmagał się najlepszy strzelec, Erling Haaland. Na niespełna miesiąc przed zakończeniem sezonu 2021/22 najwięcej bramek w czołowych ligach na Starym Kontynencie zdobyły dotychczas:
  • Bayern Monachium - średnia: 2,9 gola na mecz (93 trafienia w 32 spotkaniach)
  • Liverpool - średnia: 2,53 (86/34)
  • Borussia Dortmund - średnia: 2,5 (80/32)
  • Manchester City - średnia: 2,47 (84/34)
Co więcej, to Borussia jest najbardziej bramkostrzelnym zespołem w meczach na własnym stadionie. W 16 domowych spotkaniach strzeliła aż 50 goli, czyli średnio ponad trzy na mecz.
Jak to zatem możliwe, że ekipa z Signal Iduna Park jeszcze w kwietniu zdążyła stracić choćby matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa kraju? Odpowiedź pewnie nikogo nie zaskoczy. Wszystko za sprawą ogromnej liczby traconych bramek.
Jak źle wygląda pod tym względem bilans BVB w zmierzających ku linii mety rozgrywkach Bundesligi?
Jeszcze gorzej, niż podejrzewacie. W rozegranych dotychczas 32 spotkaniach bramkarze Borussii aż 50 razy wyciągali piłkę z własnej bramki, czyli najwięcej od sezonu 2007/08 (62), który dortmundczycy ukończyli na najniższym w XXI wieku, 13. miejscu w tabeli. W obecnych rozgrywkach fatalny wynik plasuje drużynę Rose, pod względem liczby straconych goli, dopiero na 10. lokacie w ligowej klasyfikacji. Spośród zespołów zajmujących pozycje w górnej połowie tabeli jeszcze więcej bramek dało sobie strzelić tylko Hoffenheim (51). Ale najbardziej alarmująca statystyka dopiero przed nami. Gdyby wziąć bowiem pod uwagę wyłącznie mecze rozegrane u siebie, więcej goli niż BVB straciły raptem trzy drużyny. Borussia dała sobie strzelić na własnym stadionie aż 27 bramek. Dla porównania: zdegradowany z ligi z hukiem Greuther Fuerth wpuścił ich 30.
Można oczywiście zauważyć, że mimo tak ogromnej liczby straconych goli podopieczni Rose i tak zdobyli w meczach u siebie więcej punktów od wszystkich ligowych rywali z wyjątkiem Bayernu. Z drugiej strony, przegrali na Signal Iduna Park aż cztery spotkania. Ponadto, za każdym razem tracili wtedy co najmniej trzy bramki. W Dortmundzie zwyciężali nie tylko sąsiedzi w tabeli w postaci Bayernu (3:2), Bayeru Leverkusen (5:2) oraz RB Lipsk (4:1), ale również sensacyjnie, w ostatni weekend, Bochum (4:3).
A przecież wyliczanka nie kończy się na Bundeslidze. Jesienią Borussia niespodziewanie odpadła z rozgrywek Ligi Mistrzów po tym, jak dała sobie wbić aż 10 goli w trzech następujących po sobie spotkaniach z Ajaksem (0:4 i 1:3) oraz Sportingiem (1:3). Zimą przegrała z kolei w Lidze Europy z Rangersami. Ile bramek straciła w dwumeczu? Nie mniej niż sześć (2:4 i 2:2), z czego aż cztery przed własną publicznością. W rezultacie BVB po raz pierwszy od 10 lat nie awansowała do 1/8 finału któregoś z europejskich pucharów.

Odpowiedź

W ligowych meczach z udziałem Borussii Dortmund pada w tym sezonie średnio zawrotna liczba ponad czterech bramek na spotkanie. I o ile władze klubu niezmiennie chcą cieszyć kibiców efektowną grą, o tyle równowaga pomiędzy atakowaniem a bronieniem została bez wątpienia zatracona. Odpowiedź na największą bolączkę BVB mają stanowić pierwsze transfery przeprowadzone z myślą o następnych rozgrywkach. Przebudowę drużyny rozpoczęto od sprowadzenia na Signal Iduna Park, jakżeby inaczej, dwóch środkowych obrońców.
I to nie byle jakich. O sfinalizowanym już zimą, sensacyjnym transferze Niklasa Suele z Bayernu Monachium szczegółowo pisał na naszych łamach dziennikarz Viaplay, ekspert Bundesligi Tomasz Urban - TUTAJ. Teraz Borussia dopięła kolejną transakcję. Jej nowym piłkarzem został kluczowy zawodnik rewelacyjnie spisującego się w tym sezonie w lidze i pucharze kraju Freiburga - Nico Schlotterbeck. Co skłoniło włodarzy BVB do wydania okrągłych 20 milionów euro na zaledwie 22-letniego środkowego obrońcę, który zanotował dotychczas niewiele ponad 60 występów w Bundeslidze?
Zanim przejdziemy do wyjątkowości Schlotterbecka na transferowym rynku, warto zwrócić uwagę, że dwukrotny reprezentant Niemiec, który w dorosłej kadrze zadebiutował kilka tygodni temu w towarzyskich spotkaniach z Izraelem i Holandią, bardzo stopniowo przebijał się na najwyższy piłkarski poziom. Urodzony w kilkudziesięciotysięcznym Waiblingen, położonym raptem kilkanaście kilometrów na północny wschód od Stuttgartu, nigdy nie trenował w akademii największego klubu w regionie. Aż do 15. roku życia był zawodnikiem lokalnego SG Weinstadt. Równolegle pobierał futbolowe nauki w szkółce prowadzonej przez wujka Nielsa - byłego pomocnika, mającego w dorobku ponad 200 występów na poziomie 1. i 2. Bundesligi. Nico trafił stamtąd w końcu do Stuttgarter Kickers, następnie do Aalen i Karlsruhe, aż w wieku niespełna 18 lat skromnie wyglądające 90 tysięcy euro zdecydował się wyłożyć za niego Freiburg.
Najmłodszy z piłkarskiej części rodziny Schlotterbecków (jego starszy o dwa lata brat Keven jest w tym sezonie głównie rezerwowym środkowym obrońcą Freiburga) zagrał po raz pierwszy w Bundeslidze w marcu 2019 roku. Dopiero w kończących się rozgrywkach wywalczył sobie jednak niekwestionowane miejsce w podstawowym składzie. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w innej spośród największych rewelacji ostatnich lat w lidze - Unionie Berlin. W uzbieraniu większej liczby występów przeszkodziła mu jednak kontuzja mięśniowa, jakiej nabawił się na początku rozgrywek.

Wyjątkowość

Przejdźmy jednak do boiskowych atutów jednego z najnowszych odkryć w niemieckim futbolu. Nico Schlotterbeck jest oczywiście bardzo młodym zawodnikiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę pozycję, na jakiej występuje. Co niezwykle istotne, jest również lewonożny. I już same te dwa fakty sprawiały, że był w ostatnich miesiącach regularnie wymieniany - obok Svena Botmana z Lille, Josko Gvardiola z RB Lipsk czy Alessandro Bastoniego z Interu - wśród potencjalnych nabytków któregoś z czołowych klubów Europy. Od Bayernu i Borussii, aż po chociażby Tottenham.
Lewonożni środkowi obrońcy niezmiennie stanowią obiekt pożądania najlepszych zespołów na kontynencie. Zapewniają bowiem drużynie bardzo cenną i robiącą różnicę równowagę w posiadaniu piłki. Schlotterbeck może się ponadto pochwalić świetnymi statystykami w grze defensywnej. Według danych portalu “WhoScored.com” jest w tym sezonie najczęściej odbierającym piłkę (średnia 2,4 raza na mecz) stoperem w Bundeslidze. Plasuje się również w ścisłej czołówce zawodników na swojej pozycji pod względem średniej liczby wygranych pojedynków główkowych (3,4 na spotkanie), przechwytów (1,8 raza na mecz) i wybić piłki (4,5). Jak podaje Opta, jest też graczem wygrywającym ex aequo w ogóle najwięcej pojedynków (69%) - na ziemi i w powietrzu - w lidze.
Nie trzeba w tym miejscu dodawać, że wymienione wskaźniki wydają się doskonale wpisywać w sposób bronienia Borussii Dortmund. BVB gra w defensywie wysoko i chce odbierać piłkę jak najdalej od własnej bramki. Od środkowych obrońców tej drużyny wymaga się zatem dużej skuteczności w pojedynkach, a także umiejętności gry “na wyprzedzenie”. Nie zapominając o niezbędnych elementach piłkarskiego rzemiosła w defensywie: wygrywaniu pojedynków główkowych oraz bronieniu we własnym polu karnym.
Nowy nabytek Borussii wydaje się dysponować wszystkimi tymi atutami. Dodatkowo, stanowi również zagrożenie zarówno w szesnastce przeciwnika, jak i przy konstruowaniu ataków zespołu od tyłu. W kończącym się sezonie Bundesligi strzelił aż cztery gole, a w ostatnim meczu przeciwko Hoffenheim popisał się asystą za sprawą precyzyjnego, długiego zagrania piłki w pole karne rywali.

Nadzieja?

Pod koniec jednego z najbardziej rozczarowujących sezonów w najnowszej historii klubu włodarze Borussii Dortmund niezmiennie nie mają złudzeń. Świętującemu właśnie zdobycie rekordowego, 10. z rzędu tytułu mistrza Niemiec Bayernowi Monachium musiałby przytrafić się wyjątkowo słaby sezon, żeby BVB znowu mogła realnie pomyśleć o nawiązaniu do niesamowitych wyczynów z początku poprzedniej dekady. Na Signal Iduna Park chcą jednak dać sobie najlepszą możliwą szansę na wykorzystanie ewentualnej słabości największego rywala na krajowym podwórku. Tym bardziej, że pojawiają się sygnały sugerujące, że Bayern nie ma się obecnie najlepiej.
Czy Borussia Dortmund prawdopodobnie bez Erlinga Haalanda, za to z reprezentacyjnym duetem środkowym obrońców: Nico Schlotterbeck - Niklas Suele, znowu będzie w przyszłym sezonie bardzo silna? Na razie zadbano o poprawę alarmującej gry zespołu Marco Rose w obronie.

Przeczytaj również