Kolejny strzelec wyborowy może iść drogą Haalanda. "Pod tym względem przewyższa Norwega"
W Salzburgu nie płaczą po Erlingu Haalandzie. Patson Daka, który miał zresztą okazję grać wcześniej wraz z Norwegiem, okazał się jednak jego godnym następcą. Strzela jak na zawołanie i wiele wskazuje na to, że już tego lata również uda się na dalszy podbój Europy. Poznajcie historię 22-letniego Zambijczyka.
Dla każdego klubu odejście najskuteczniejszego strzelca oznacza spory kłopot. Wiele z nich nie potrafi godnie zastąpić piłkarza, który odpowiadał niejednokrotnie za większość goli danego zespołu. Następca potrzebuje czasu na aklimatyzację, co często ma przełożenie na formę całej drużyny.
Daka, czyli kolejny młody gwiazdor wychowany przez austriackie “Byki”, miał o tyle ułatwione zadanie, że w Salzburgu był już przed pojawieniem się tam Haalanda. Zambijczyk nie wchodził więc tak do końca w buty Norwega. A choć wcześniej także sporo strzelał, to prawdziwą gwiazdą stał się już po odejściu skandynawskiego “Terminatora” do Borussii Dortmund.
Haaland dał mu kopa
Mistrz Austrii znany jest ze świetnego skautingu, a Afryka stanowi jeden z jego ulubionych kierunków. Daka trafił do “Die Roten Bullen” bezpośrednio z rodzimej ligi, w której grał dla Kafue Celtic FC.
Podobnie jak Malijczyk Amadou Haidara, najpierw uczył się fachu w grającym na zapleczu austriackiej Bundesligi FC Liefering. Ale mimo że w Salzburgu zadebiutował już w 2017 roku, musiało minąć sporo czasu, zanim odpalił na dobre.
- Daka powoli się rozkręcał, dopiero w ostatnim sezonie jego talent eksplodował. Do poprzednich rozgrywek nie był piłkarzem pierwszego wyboru, w dodatku strzelał mało bramek. Gra z Haalandem i Hwangiem dała mu kopa, teraz jest jeszcze lepszy i strzela jeszcze częściej - mówi nam Mieszko Pugowski, prowadzący profil “Austriacka Piłka” na Twitterze.
22-latek w poprzednich rozgrywkach strzelił już 27 goli. W tych obecnie trwających ma już na koncie tyle samo, a przecież do końca sezonu ekipie Jessego Marscha pozostało jeszcze sporo spotkań. Daka niemal na pewno zanotuje więc najlepszy rok w karierze.
Ma pewną przewagę
Przez pryzmat wspólnej gry oraz występu w tych samych barwach, Daka nie uniknie porównań do Haalanda. Choć jest od niego o dwa lata starszy, jego rozwój przebiega nieco wolniej. Nie oznacza to jednak, że to słabszy zawodnik niż Norweg gorszym.
- Daka przewyższa Haalanda pod tym względem, że jest właściwie obunożny. Gra również świetnie głową, co pokazał w ubiegły weekend, zdobywając zwycięską bramkę w spotkaniu z LASK. Świetnie odnalazł się wtedy w naprawdę ciężkiej sytuacji. Poza tym to gracz niesamowicie szybki, który dobrze porusza się na boisku, a przy tym jest na nim bardzo pracowity - wymienia jego cechy Lee Wingate z “The Other Bundesliga”.
Ciężko wskazać jedną cechę szczególnie wyróżniającą reprezentanta “Chipolopolo”. Wielu ekspertów uważa, że to właśnie jego wszechstronność i uniwersalność sprawiły, że zwrócił on uwagę największych europejskich klubów, z Manchesterem City na czele.
- Daka lubi atakować na bramkę sprzed pola karnego, a nie tylko czekać na piłkę i dostawić nogę. Kreuje akcje swoim dryblingiem i parciem do przodu. Często ściga się z obrońcami także na skrzydle i podaje lepiej ustawionym kolegom. Powiedziałbym, że to taki napastnik rozgrywający, w stylu Karima Benzemy - porównuje go Adam Musialik z “Afrykańskiego Futbolu”.
Krok po kroku do przodu
“The Citizens”, szukający od dłuższego już czasu nowej “dziewiątki”, w ostatnich tygodniach coraz częściej przewijają się w prasie właśnie w kontekście pozyskania zambijskiego napastnika. Dla Daki mógłby to być świetny ruch, wszak wcześniej w Premier League kapitalnie odnalazł się inny były afrykański gracz Salzburga, Sadio Mane. Nie wszyscy są jednak przekonani, że 22-latek powinien już teraz wykonać skok na tak głęboką wodę.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby Patson Daka przeszedł do takiego przykładowego City, United czy Liverpoolu i wypalił. Obawiam się jednak, że klub takiego formatu zahamowałby znacząco jego rozwój. Według mnie, powinien on pójść właśnie drogą Haalanda. Może to mu dać wiele więcej, a jeśli nie wypali w gorszej drużynie, to z pewnością nie wypaliłby w zespole z czołówki - uważa Pugowski.
Klub z Etihdad Stadium mógłby nie być najlepszym wyborem dla Zambijczyka nie tylko z powodu potencjalnej sporej konkurencji, może nie tyle na pozycji numer dziewięć, co ogólnie w ataku. Przede wszystkim bowiem styl preferowany przez drużynę prowadzoną przez Pepa Guardiolę mógłby niekoniecznie podpasować Dace.
- City często dominuje rywali na ich połowie, Daka natomiast uwielbia szybką grę z kontry. Dla jego rozwoju bardziej logicznym ruchem byłoby przejście do niemieckiej Bundesligi. Mając na uwadze brak solidnej dziewiątki po odejściu Timo Wernera w Lipsku, nie zdziwiłbym się, gdyby to był jego kolejny klub - zauważa Wingate.
Salzburg jest zabezpieczony
Brak odejścia Daki do mocniejszego klubu już zeszłego lata był swego rodzaju zaskoczeniem. Wówczas dało się to jeszcze wszystko wytłumaczyć poprzez ogólny kryzys na rynku transferowym wywołany pandemią koronawirusa.
Jego transfer jest jednak kwestią czasu, a kibice, również ci z jego rodzinnych stron, już teraz nie mogą doczekać się tego, jak zobaczą go w którejś z najsilniejszych lig Starego Kontynentu. Szczególnie, że ten coraz lepiej spisuje się też w narodowych barwach - w czwartkowym meczu eliminacji Pucharu Narodów Afryki z Algierią zanotował dublet.
- Obecnie jest on na pewno jednym z największych afrykańskich talentów. Ludzie na kontynencie wiążą z nim duże nadzieje, co widać w mediach, gdzie co jakiś czas podawane są jego kolejne osiągnięcia strzeleckie, mimo że gra jedynie w lidze austriackiej - mówi Musialik.
Dla Salzburga odejście Zambijczyka będzie oznaczać kolejne miliony euro. Austriacki klub nie zamierza jednak osiąść na laurach i cały czas prężnie poszukuje następców Daki czy Haalanda.
- Piłkarzy chętnych do wejścia w buty Daki i Haalanda jest cała masa. W obecnym sezonie wspaniale pokazuje się chociażby Mergim Berisha, choć on jest rówieśnikiem Patsona, czy Sekou Koita, który ostatnio został jednak zawieszony na trzy miesiące za doping. W kolejce czekają również 20-letni Noah Okafor, który z powodu kontuzji stracił dużą część sezonu, notujący niezłe liczby jako rezerwowy 19-letni Karim Adeyemi czy 17-letni Benjamin Sesko, obecnie miotający się pomiędzy pierwszą jedenastką w Liefering, a ławką rezerwowych w Salzburgu - podsumowuje Pugowski.