Kolejne pół roku męczarni Manchesteru United. Ostatni raz było tak źle, gdy spadł z ligi

Kolejne pół roku męczarni Manchesteru United. Ostatni raz było tak źle, gdy spadł z ligi
IMAGO / pressfocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński16 Feb · 09:00
Atak Manchesteru United praktycznie nie istnieje. Statystyki Rasmusa Hojlunda i Joshuy Zirkzee wyglądają słabo, a kibice im nie ufają. Wiele wskazuje, że niezadowolony jest również Ruben Amorim. Klub postanowił jednak nie wzmacniać ofensywy w zimowym okienku transferowym. Zamiast łatać dziury na szybko, woli cierpliwie poczekać.
Liczby napastników Manchesteru United wołają o pomstę do nieba, ale na Old Trafford nie sięgnęli zimą po żadnego ofensywnego zawodnika. Klub odpuścił walkę o Mathysa Tela. Postanowił zaczekać, ignorując, jak twierdzą media, “cichy apel” Rubena Amorima. W czerwonej części Manchesteru zakładają jednak, że trzeba patrzeć długoterminowo - to, co tu i teraz, może zejść na dalszy plan, zwłaszcza w obliczu poważnych ograniczeń finansowych. Pytanie tylko, jak dużą wyrozumiałością wykażą się coraz mocniej niezadowoleni fani.
Dalsza część tekstu pod wideo

Najsłabsi od pół wieku

Manchester United w 24 kolejkach Premier League strzelił zaledwie 28 goli. Przed startem 25. kolejki mniej miały jedynie trzej plasujący się w strefie spadkowej beniaminkowie oraz Everton. Jeśli “Czerwone Diabły” utrzymają tempo strzeleckie do końca rozgrywek, to zakończą je z 44 ligowymi bramkami. Tak słabej ofensywy nie miały od ponad 50 lat - konkretnie sezonu 1973/74, zakończonego spadkiem z krajowej elity.
Ofensywa kuleje, co widać również po statystykach indywidualnych. Najlepsi snajperzy, biorąc pod uwagę występy na wszystkich frontach - Amad Diallo i Bruno Fernandes - nie dobili jeszcze do dwucyfrówki i mają po dziewięć trafień. W lidze najskuteczniejszy jest Diallo z sześcioma bramkami, a dwaj nominalni napastnicy, Joshua Zirkzee i Rasmus Hojlund, strzelili w niej łącznie pięć goli (odpowiednio: trzy i dwa). To ponad czterokrotnie mniej niż przewodzący w wyścigu o koronę króla strzelców Mohamed Salah, ponad trzy razy mniej od Chrisa Wooda, dwukrotnie mniej od Olliego Watkinsa czy Jeana-Philippe’a Matety. Ich wspólny dorobek przebijają nawet 33-letni Raul Jimenez, 34-letni Danny Welbeck czy 38-letni Jamie Vardy. Atak United to wielowarstwowe rozczarowanie, ale nie chodzi tu tylko o brak skuteczności.
Statystyki dobitnie pokazują, że napastnicy nie dochodzą do dużej liczby szans. Hojlund, w teorii najbardziej klasyczna “dziewiątka” w kadrze, jeśli chodzi o średnią liczbę strzałów na 90 minut gry w lidze (1,06), przegrywa nie tylko z Zirkzee (1,94), który samego siebie nazywa zawodnikiem z pozycji “dziewięć i pół” i często operuje dość głęboko. Ma wynik na poziomie Fabiana Schaera czy Cristiana Romero - nominalnych stoperów i wyraźnie gorszy od bocznych defensorów: Pedro Porro (1,58), Trenta Alexandra-Arnolda (1,55), Josko Gvardiola (1,51) czy Neco Williamsa (1,42).
Widząc takie statystyki trudno się dziwić, że atak United regularnie bije głową w mur. Można wręcz powiedzieć, że drużyna z Old Trafford często gra, jakby nie miała napastnika. Hojlund regularnie jest kompletnie niewidoczny. Ma problemy z utrzymaniem się przy piłce czy nawet dojściem do niej, gdy musi rywalizować z obrońcami rywali. Niejednokrotnie zresztą, zamiast się im urywać, usilnie dąży do kontaktu fizycznego, najczęściej kończącego się dla niego porażką. Zirkzee z kolei wnosi sporo do gry, zwłaszcza gdy wchodzi z ławki: dobrze wprowadza partnerów do akcji, potrafi przetrzymać futbolówkę, bierze udział w rozegraniu, ale mało go w szesnastce. Holender odblokował się w ostatnim meczu z Leicester po półtora miesiąca bez trafienia. Duńczykowi z kolei niedawno wybiły dwa miesiące bez gola.
Wspomniane trafienie Zirkzee przeciwko “Lisom” padło po jednej z niewielu sytuacji, w gdy bardzo istotne w taktyce nowego trenera dogranie z bocznej strefy pola karnego przed bramkę znalazło adresata - specyfika zachowań napastników United sprawia bowiem, że są one nieefektywne. Ci bowiem albo nie wypracują sobie miejsca i nie urwą się obrońcom, albo spóźnią się do podania, albo po prostu nie ma ich w najgroźniejszych strefach. W tym konkretnym przypadku Hojlund oddał instynktowny strzał, który dobił jego partner z ataku. Niestety, to tylko odstępstwo od rozczarowującej reguły, dostrzeżonej przez Roya Keane’a.
- Brakuje im graczy w polu karnym. Spójrzcie na Liverpool. Ich zawsze jest tam czterech, pięciu czy sześciu. Kilka razy widzieliśmy zagrania United w szesnastkę - mieli ich jednego lub dwóch - mówił Irlandczyk po starciu z Leicester w telewizji ITV, trafnie opisując ten mankament.

“Sygnał” od Amorima

Zimowe okienko w opinii wielu kibiców miało stanowić szansę na zadbanie o to, aby kadra stała się lepiej dopasowana pod preferencje Rubena Amorima. Transfer Patricka Dorgu miał załatać kluczową dziurę na słabo obsadzonej i przetrzebionej kontuzjami pozycji lewego wahadłowego (choć w starciu z Leicester Duńczyk zagrał akurat na prawej stronie, co zaskoczyło wielu obserwatorów). Duża część fanów zwracała jednak również uwagę na bolączki w ataku.
Również i portugalski menedżer zdawał sobie sprawę z takich problemów. Ofensywa ewidentnie nie działa tak, jakby chciał. W ligowym meczu z Crystal Palace postanowił poeksperymentować i ustawił na szpicy Kobbiego Mainoo - nominalnego środkowego pomocnika. Choć w pierwszych minutach pomysł wyglądał nieźle, ostatecznie nie zdał egzaminu. Został porzucony po 70 minutach, przy stanie 0:1. Skończyło się porażką 0:2, jedyną w ostatnich pięciu spotkaniach “Czerwonych Diabłów”.
Fakt, że Amorim zdecydował się na tak karkołomne rozwiązanie, niektórzy odczytali nawet jako próbę wywarcia presji na przełożonych, sygnał o treści: dajcie mi nowego napastnika, bo nie mam jakościowych opcji i muszę kombinować. I choć sam Portugalczyk temu zaprzeczał, to sygnał poszedł w świat. Taką interpretację szeroko opisał m.in. jeden z najważniejszych dziennikarzy ESPN, Mark Ogden.

Zima bez lekarstwa

Nadzieje na wzmocnienie ofensywy zimą okazały się płonne. Poza pozyskaniem wspomnianego już Dorgu, na Old Trafford trafił jeszcze ściągnięty na promocyjnych wręcz warunkach młody stoper Arsenalu, Ayden Heaven. W ataku z kolei brakowało ruchów - przynajmniej w kategorii “in”, bo w tej “out” mieliśmy dwa. Na wypożyczenia, odpowiednio do Betisu i Aston Villi, odeszli Antony oraz Marcus Rashford. Ten pierwszy, choć Amorim korzystał z jego usług rzadko, stanowił “jakąś” opcję, nawet awaryjną. Drugi nie mógł znaleźć wspólnego języka z trenerem i został u niego skreślony. Trudno więc mówić o osłabieniach, ale ofensywa pod względem personalnym wygląda po prostu słabo, co odzwierciedla murawa.
Dlatego też United próbowało coś z tym zrobić. Między bajki możemy raczej wsadzić plotki o chęci kupienia Viktora Gyokeresa ze Sportingu, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Anglicy zwyczajnie nie mogliby zrobić takiego ruchu bez naruszenia zasad finansowych Premier League. Wiemy jednak, że “Czerwone Diabły” poważnie interesowały się wypożyczeniem Mathysa Tela z Bayernu Monachium. Młody Francuz stanowiłby zresztą wartościową opcję, bo powinien dobrze się czuć i na szpicy, i na pozycji jednego z dwóch ofensywnych pomocników. Nastolatek jest powszechnie uważany za duży talent, więc jego nazwisko mogło ekscytować kibiców, lecz nie udało się osiągnąć porozumienia.
United nie odpowiadały warunki, jakich oczekiwali w Niemczech. Bayern chciał bowiem dużej kwoty za zaledwie półroczne wypożyczenie swojego zawodnika. Tottenham, który ostatecznie dopiął transakcję, wydał na nie aż dziesięć milionów euro. Jeśli latem postanowi pozyskać Tela na stałe, może to zrobić, dopłacając kolejne 60 milionów.
Biorąc pod uwagę problematyczną sytuację, jeśli chodzi o mieszczenie się w dopuszczalnym przez ligę deficycie budżetowym i brak zimowych sprzedaży, trudno wyobrazić sobie, że na Old Trafford rzuconoby wspomniane dziesięć milionów na piłkarza ściąganego tylko na pół roku (w dodatku bez gwarancji transferu definitywnego). W realiach redukcji zatrudnienia i innych cięć budżetowych na wielu polach, często nieprzyjmowanych dobrze przez kibiców, można by to było uznać za bardzo nierozsądne posunięcie.

Kolejne pół roku męczarni

Manchester United pozostaje w mocno niekomfortowej dla Amorima sytuacji. W ataku nie ma opcji, którym ten może w pełni zaufać. Zarówno Hojlund, jak i Zirkzee są zresztą na cenzurowanym również u fanów. Ten pierwszy mierzy się z coraz większą krytyką. Holender został z kolei wybuczany przez trybuny Old Trafford, gdy trener zdjął go po niewiele ponad 30 minutach gry w grudniowym meczu z Newcastle. Od tamtej chwili zaliczył progres, ale liczb wciąż brakuje.
Zarząd postanowił jednak najwyraźniej, że wydawanie pieniędzy na “półśrodki” czy “rozwiązania doraźne” pokroju Wouta Weghorsta, Marcela Sabitzera czy Sergio Reguilona z poprzednich lat, nie będzie odpowiednim wyjściem. David Ornstein z portalu The Athletic przekazał nawet, że Manchester United podszedł do styczniowego okienka z zamiarem “uporządkowania” swoich spraw. Tego typu działania bez dwóch zdań nie wpisywałyby się w taką ideę.
Rozczarowanie decyzją o tym, żeby nie wzmacniać ataku, jest w pełni zrozumiałe. Frustracja fanów “Czerwonych Diabłów” narasta i może narastać jeszcze bardziej w miarę upływu sezonu. Wygląda bowiem na to, że klub nie zamierza walczyć o ratowanie obecnych rozgrywek. Brak transferu napastnika może stanowić zawód, ale najpewniej ma na celu położenie fundamentów pod zdecydowanie bardziej udane lato i zapewnienie finansowej stabilizacji. Tego typu założenie wiąże się ze sporym problemem: fani oczekują efektów tu i teraz, nie za pół roku czy rok. Chcą oglądać drużynę ciekawą, ekscytującą, taką, z jaką mogliby się z dumą utożsamiać. Dlatego trudno im uzbroić się w cierpliwość. W obecnej sytuacji mogą czuć, że przełożeni zawodzą Amorima i stawiają go w szalenie trudnym położeniu - nawet jeśli został o nim uświadomiony z wyprzedzeniem.
Pytanie tylko, czy za kilka miesięcy mu to wynagrodzą, bo atak wymaga pilnej interwencji - ofensywne liczby, mówiąc wprost, nie są godne takiego klubu. I zapewne nie da się tego naprawić bez kolejnego sypnięcia groszem.
Przytoczone statystyki na podstawie danych portalu FBref.

Przeczytaj również