Tam Lech Poznań może szukać szans z Fiorentiną. "Widać, że mu to wychodzi". Kolejna magiczna poznańska noc
19. i 20. mecz w Europie. Pucharowa przygoda trwająca od 5 lipca przynajmniej do 20 kwietnia (289 dni) i kolejna magiczna poznańska noc. Przyszedł czas na kontynuację serialu pt. "Lech Poznań w Europie", ale, jak to w dobrej produkcji, każdy odcinek jest lepszy i buduje większe napięcie. Teraz przyszedł czas na starcie z włoską Fiorentiną w ćwierćfinale - pierwszym dla polskiego zespołu od 27 lat.
Lech Poznań grał już z drużynami z Azerbejdżanu, Gruzji, Islandii, Luksemburga, Hiszpanii, Izraela, Austrii, Norwegii i Szwecji. Teraz czas na Włochów i to będzie zdecydowanie najtrudniejsze zadanie z tych wszystkich dotychczasowych. Nawet nie tyle, że to ćwierćfinał europejskiego pucharu i na "tym etapie nie ma już słabych drużyn", ile jakość i forma zawodników Fiorentiny musi budzić respekt i szacunek.
Nie jest jednak tak, że Lech wylosował dziką kartę i dlatego znalazł się w 1/4 finału Ligi Konferencji. "Kolejorz" dotarł do tej fazy ze względu na - w skrócie - mądrą i skuteczną grę w zupełnie innych warunkach niż PKO Ekstraklasa. Może nawet takich, w których poznaniacy czują się lepiej, bo to w Europie każdy z Lechem chciał grać w piłkę i to ekipa Johna van den Broma okazywał się lepsza od rywali. Oczywiście za tym wszystkim szedł odpowiedni pomysł i przygotowanie taktyczne, fizyczne czy mentalne. Teraz - jak w grze komputerowej - poziom wyzwań rośnie i teraz czas na to najtrudniejsze.
Kto może wyjść w pierwszym składzie Lecha?
Zacznijmy od tego, co wiemy, a wiemy, że John van den Brom nie może w czwartek skorzystać z Filipa Szymczaka, Filipa Dagerstala (kontuzje) i Radosława Murawskiego (zawieszenie za żółte kartki). Niby przy szerokiej kadrze Lecha to nie jest tak duży problem, ale jednak przyglądając się poszczególnej formie zawodników - to jednak jest problem. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa zakładać, że wspomniani wyżej polscy zawodnicy znaleźliby się w wyjściowym składzie.
Dlaczego? Głównie dlatego, że bardzo możliwe jest zestawienie podstawowego składu "Kolejorza" na Fiorentinę w systemie 1-4-3-3. John van den Brom grywał tak regularnie w poprzednich prowadzonych przez siebie klubach, a dodatkowo trójka Kwekweskiri, Karlstroem, Murawski daje większą pewność w działaniach defensywnych. Tego trzeciego nie będzie, nie będzie też Dagerstala (grywał w Lechu już jako defensywny pomocnik) i zapewne Holender będzie wybierał w środku pola między Sousą a Marchwińskim. To jeden ze znaków zapytania.
Drugim jest obsada drugiego skrzydła, bo Skóraś jest pewniakiem, a dodatkowo Przemysław Chlebicki z "TVP Sport" podał, że Włosi... obserwują wychowanka "Kolejorza" i mieli to robić jeszcze przed wylosowaniem "Kolejorza" jako rywala Fiorentiny.
Wracając na drugie skrzydło - Adriel Ba Loua albo Kristoffer Velde. Niestety obaj są w przeciętnej lub nawet słabej dyspozycji i stawianie na nich jest dużym ryzykiem. Zdecydowanie większym niż postawienie na Szymczaka, którego niestety nie ma, a sprawdzał się grając już przed Joelem Pereirą. Jeden w ostatnim spotkaniu potykał się o własne nogi, drugi zrobił głupiego karnego, choć wejście w mecz miał dobre. Obaj słabo wyglądają w destrukcji.
Czy van den Brom zmieni nieco ustawienie? Dużo się mówi, że "ustawienia w piłce nie grają" i system 1-4-3-3 nie różni się znacząco od 1-4-2-3-1. Są zmiany w zadaniach boiskowych, ale nie jest to rewolucja na miarę przejścia na trójkę w defensywie.
Holenderski szkoleniowiec już nie raz pokazał, że w ważnych meczach potrafi zmieniać taktykę. Mamy tu na myśli pierwsze starcie z Villarreal (system 1-4-3-3, z Amaralem na skrzydle i trójką w środku Kvekve, Murawski, Karlstroem), mecz ligowy z Rakowem Częstochowa (ustawienie 1-3-5-2 z Michałem Skórasiem na lewym wahadle), czy mecz 1/16 Ligi Konferencji w Norwegii z Bodo (system 1-4-3-3 z Szymczakiem jako skrzydłowym i trójką środkowych pomocników jak w Hiszpanii).
Ogólnie - nie zawsze to wychodziło. Bo pierwsza połowa spotkania w Norwegii czy starcie z Rakowem pokazały, że brakowało Lechowi automatyzmów przede wszystkim w grze ofensywnej. Czy to oznacza, że Holender nie będzie kombinował ze składem na czwartek? Z drugiej strony pole manewru jest jednak ograniczone, głównie przez formę piłkarzy w ofensywie, bo wspomniani Velde, Ba Loua czy Sousa nie dają obecnie gwarancji pewnego poziomu. Marchwiński też ostatnio zaliczył gorszy mecz.
Z czego wynikały zmiany w taktyce? Głównie z chęci neutralizowania zagrożeń wynikających z atutów i siły rywala. I bardzo możliwe, że tym razem Holender także spojrzy na czwartkowe spotkanie przez ten pryzmat.
Jak powinien zagrać Lech?
"Kolejorz" w Europie ma pewne stałe zasady. Wysoka organizacja gry czy duża odpowiedzialność taktyczna. I o tym można być przekonanym, że Lech pokaże to w czwartek.
Tak, jak pisaliśmy we wstępie. Lechici może i ślamazarnie weszli do fazy grupowej. Wręcz się do niej wczołgali, ale już w fazie grupowej i rywalizacji play-off pokazali, że nie są tam przypadkowo i mistrz Polski ma co pokazać w Europie. Zespół Johna van den Broma jest zgrany. Zimą nie było w nim praktycznie żadnych korekt. Odstawiono Amarala, co akurat trudno zrozumieć ze względów sportowych, bo to piłkarz, który spokojnie mógłby rywalizować o miejsce w składzie, ale ostatnio częściej zwiedza Wronki czy ogólnie drugoligowe stadiony. Szkoda, ale "jest jak jest".
Co jest mocną stroną Lecha? Mocny i doświadczony środek obrony. Joel Pereira i jego wrzutki. Dynamika i przebojowość Skórasia. Pracowitość Ishaka czy strzały z dystansu (w Ekstraklasie Lech strzelił w taki sposób dziewięć z 38 goli). Dodatkowo europejskie doświadczenie trenera Johna van den Broma i jego zarządzanie meczem.
Tego należy oczekiwać w czwartek i jeśli to wszystko zafunkcjonuje na odpowiednim poziomie, to można myśleć o pozytywnym rozstrzygnięciu dwumeczu XXI wieku w polskiej piłce.
Jak zaskoczyć Fiorentinę?
Lech musi pokazać swoje, ale też przyjrzeć się, gdzie poszukać szans na zaskoczenie rywala. Najsłabszymi punktami składu rywali wydają się prawy obrońca Dodo (25-letni Brazylijczyk sprowadzony przez Fiorentinę latem z Szachtara Donieck. Rozegrał osiem z 12 meczów Fiorentiny w LKE) i rosły bramkarz, 33-letni Pietro Terracciano.
To tutaj Michał Skóraś, atakując z lewego skrzydła, powinien jak najczęściej iść w drybling i szukać stworzenia przewagi. Tak samo jak lechici powinni szukać strzałów z dystansu na bramkę włoskiego golkipera, bo widać, że im to w tym sezonie wychodzi. Dodatkowo dobrym rozwiązaniem wydawałoby się poszukać przestrzeni za środkowym obrońcami Fiorentiny, czyli Igorem i Nikolą Milenkovicem. Włosi na Lecha wyjdą bardzo wysoko i to będzie stwarzało szanse na takie zagrania.
"Kozaki" z Włoch
Trzymając się nomenklatury filmowej, to w Kilerze było "to nie są leszcze Stefan" i tak samo można powiedzieć o Fiorentinie. W Lidze Konferencji Włosi wygrali wszystkie osiem ostatnich spotkań, strzelając średnio 3,13 gola na mecz.
Ponadto kontynuują serię 12 meczów bez porażki (dziesięć zwycięstw, dwa remisy) we wszystkich rozgrywkach, a ostatnią porażkę zanotowali na wyjeździe z Juventusem 12 lutego. Ich passa dziewięciu wygranych z rzędu (bilans goli 19-4) została zatrzymana przez remis w weekend ze Spezią (1:1).
W samej Lidze Konferencji "Viola" oddała najwięcej strzałów (179) i może pochwalić się drugim wynikiem pod względem średniego posiadania piłki (60,1% na mecz). Ma najlepszy atak w całych rozgrywkach (28 goli), a w swoim składzie najlepszego strzelca (Luka Jović - sześć goli) i najlepszego asystenta (Christian Kouame - pięć asyst).
Te liczby pokazują, że Fiorentina od razu ruszy na Lecha z chęcią zdobycia jak najszybszej bramki. Wrażenie robi też lewa strona, gdzie gra kapitan zespołu Cristiano Biraghi (najbardziej eksploatowany zawodnik "Fiory" w tym sezonie - najwięcej kluczowych podań w Serie A, najwięcej prób dośrodkowań i celnych dośrodkowań w lidze) oraz argentyński skrzydłowy Nico Gonzalez. Gonzalez tylko z powodu kontuzji nie pojechał na mundial, a na konferencji prasowej zapowiadał, że w Poznaniu pokaże, na co go stać. Podobnie można napisać o środku pomocy, gdzie gra Marokańczyk Sofyan Amrabat czy ataku złożonego z Cabrala lub Jovica.
W meczach z Bodo i Djurgarden było poczucie, że Lech powinien awansować. Teraz presja konieczności awansu jest po stronie Fiorentiny, ale to zbyt wiele nie zmienia. "Kolejorz" gra o kolejną historię polskiej piłki i ma argumenty piłkarskie, żeby rywalizować z Włochami nawet będącymi w fantastycznej dyspozycji. Czas na zasłużoną kolejną magiczną poznańską noc przy Bułgarskiej.