Klub Polaka z szansą na historyczny sukces. Tak gra rewelacja Ligue 1. "To niesamowity wynik"
Jeszcze kilka tygodni temu zachwycaliśmy się Lens Przemysława Frankowskiego. Teraz jednak trzeba oddać hołd drużynie innego Polaka, Strasbourgowi Karola Fili. Liczba bramek na poziomie PSG i miejsce dające awans do europejskich pucharów - tak bawi się czarny koń tego sezonu ligi francuskiej.
Tegoroczne rozgrywki Ligue 1 dostarczyły nam wielu niespodzianek. Widzieliśmy już PSG męczące się w starciach z ostatnią drużyną tabeli, Brest, która zresztą opuściła strefę spadkową wygrywając sześć spotkań z rzędu. Teraz wyróżnia się znakomita forma Strasbourga. Niewykluczone, że drużyna z Alzacji może marzyć o grze w europejskich pucharach.
Coraz bliżej marzeń
- Myślę, że wielu trenerów chciałoby być teraz na moim miejscu. Uważam, że w Strasbourgu jest dużo pokory, ambicji oraz motywacji do rozwoju. To coś, co od początku mi się spodobało. Kiedy masz szansę pracować w takim środowisku, musisz skorzystać z okazji. Bardzo się cieszę, że to zrobiłem - powiedział trener Julien Stephan tuż po podpisaniu umowy z "Le Racing". Od początku widział w tej drużynie niewykorzystany potencjał. Nikt nie spodziewał się jednak, że tak szybko stworzy maszynę, zdolną do rywalizacji z najlepszymi we Francji.
Po 22 kolejkach zespół Karola Fili zajmuje czwarte miejsce w lidze. Jego przewaga nad 11. w tabeli Lyonem wynosi jednak tylko sześć oczek. Trzeba się więc pilnować, co podkreśla najlepszy strzelec zespołu, Ludovic Ajorque.
- To niesamowity wynik, ale nie możemy zapomnieć, że czwarte miejsce w trakcie sezonu jest tylko anegdotą, ciekawostką. Musimy iść do przodu. Naszym głównym celem nadal jest utrzymanie.
Bardzo rozsądne podejście. Strasbourg nie planuje być bowiem ciekawostką na rok. Szczególnie, że jego szkoleniowiec ma w planach budowę długoterminowego projektu.
Trener z wizją
Gdyby miejsce w tabeli Ligue 1 zależało od wartości rynkowej zespołu, Strasbourg zajmowałby dopiero 12. pozycję. To pokazuje jak dużą zasługę w przebudowie tej drużyny ma trener Julien Stephan. To jedna z najciekawszych postaci w niebiesko-białej gromadzie. Pomimo tego, że pochodzi ze sportowej rodziny (jego ojciec Guy jest asystentem Didiera Deschampsa), Julien nigdy nie osiągnął sukcesu jako piłkarz. Odbił się od akademii kilku dużych zespołów (takich jak PSG czy Bordeaux), a następnie kontynuował grę jako defensywny pomocnik w niższych ligach.
Co więcej, karierę zakończył dość szybko. Już w wieku 25 lat łączył grę w drużynie FC Drouais z pracą przy szkoleniu młodzieży. Odnalazł się w tym błyskawicznie. To było jego powołanie.
Francuski Julian Nagelsmann? Historia jest dość podobna, chociaż rozpoznawalność i doświadczenie jeszcze nie na tę skalę co u Niemca. Już wkrótce wiele może się jednak zmienić. Szczególnie, że 41-letni Francuz miał już swoje pierwsze przetarcie w klubie z górnej części tabeli. W latach 2018-21 z sukcesami prowadził Rennes, czym zapracował sobie na uznanie lokalnych kibiców. Pod jego wodzą klub z Roazhon Park zdobył pierwsze trofeum od 48 lat, a także wywalczył premierowy awans do Ligi Mistrzów. Co ważne, za sukcesami szła także efektowna gra. Jego drużyna preferowała ofensywny, odważny futbol. Dokładnie to samo udało mu się zaszczepić po przejściu do ekipy z Alzacji.
Po pierwsze, Stephan kompletnie odmienił podejście zespołu do pressingu, który stał się znakiem firmowym Strasbourga. Tchnął również nowe życie w doświadczonego pomocnika, Adriena Thomassona. Aktualnie 28-latek może się pochwalić 10 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej (siedem bramek oraz trzy asysty), a według statystyk znajduje się w czołówce ligi pod względem presji wywieranej na rywali. To gracz, który jest w ciągłym ruchu, motor napędowy tej drużyny. Nic dziwnego, że dziennik "LʼEquipe" aż trzykrotnie umieszczał go w najlepszej jedenastce kolejki. Choć z całym szacunkiem dla Francuza, najjaśniejszym punktem bandy Stephana jest jednak ofensywa, którą trener postawił na nogi.
Żądza krwi
Dwie bramki na mecz. Tak wysoką średnią może pochwalić się drużyna z Alzacji podczas aktualnych rozgrywek Ligue 1. W pięciu najlepszych ligach europejskich tylko nieliczne zespoły trafiają do siatki częściej. Na francuskiej ziemi - wyłącznie PSG. To zasługa trzech napastników sprowadzonych do klubu za grosze: Ludovica Ajorque, Kevina Gameiro oraz Habiba Diallo.
Pierwszy z nich urodził się na należącej do Francji wyspie Reunion, znajdującej się około 500 mil od Madagaskaru. Jest wychowankiem Angers, chociaż nigdy nie otrzymał tam prawdziwej szansy. Pełnię swoich możliwości pokazał dopiero tutaj, na Stade de la Meinau. Od sezonu 2018/19 zdobył dla Strasbourga aż 43 bramki na boiskach ligi francuskiej. Nigdy nie jest za późno na zrobienie kariery. Dzisiaj media przymierzają go do kadry, w międzyczasie pisząc o wyraźnym zainteresowaniu West Hamu.
Pozostała dwójka także osiągnęła już swój sukces. Diallo został powołany do kadry Senegalu na Puchar Narodów Afryki, a Kevin Gameiro wrócił do klubu po 13 latach rozłąki, stając się ulubieńcem kibiców. Razem mają na swoim koncie 16 bramek.
Polski akcent
W działającej maszynie trenera Stephana drugoplanową rolę odgrywa także Karol Fila, który rozegrał na boiskach Ligue 1 dziewięć spotkań. Wciąż brakuje mu jednak występu, na którym mógłby zbudować swoją pozycję w zespole.
Aż 15 różnych zawodników Strasbourga zdobyło w tym sezonie bramkę lub zaliczyło asystę na ligowych boiskach. Polskiego obrońcy niestety brakuje w tym gronie. Ważne jednak, że wrócił po kontuzji i zagrał w trzech ostatnich spotkaniach drużyny z północno-wschodniej Francji. W rywalizacji z dużo bardziej doświadczonym defensorem, Frederikiem Guilbertem, każda minuta jest na wagę złota.
Jak się okazuje, Ligue 1 to nie tylko liga talentów, w Europie wciąż mocno niedoceniana. To także rozgrywki pełne niespodzianek i ambitnych drużyn - dokładnie takich jak Strasbourg. Od ponad 40 lat ten zespół nigdy nie zakończył sezonu (na najwyższym poziomie rozgrywkowym) w pierwszej czwórce. Awans do europejskich pucharów byłby więc równie wyjątkowy, co jedyne mistrzostwo Francji, wywalczone przez "Le Racing" pod koniec lat siedemdziesiątych.