Kłopoty wielkiego talentu hiszpańskiej piłki. Poszło o kilka tysięcy euro. "Wierzchołek góry lodowej"
Wydawało się, że jego nadchodzący transfer przynajmniej w części załata dziurę budżetową Sevilli. Kike Salas rósł z miesiąca na miesiąc i był dla Andaluzyjczyków światełkiem w tunelu. Niedawne wkroczenie policji do ośrodka treningowego może jednak zupełnie storpedować te plany. O co chodzi w głośnej aferze, która wybuchła, gdy służby “zawinęły” 22-letniego piłkarza?
Na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan chaos trwa w najlepsze. Problemy finansowe Sevilli sprawiły, że ta w zimowym okienku transferowym jest praktycznie bezradna. Kilka tygodni temu pojawiła się jednak promyk nadziei. Z Włoch doszły słuchy, że to właśnie w ten region Europy już za chwilę może udać się Kike Salas. Młody defensor dołączyłby zapewne wtedy do grupy, w której znajdują się między innymi Bryan Gil czy Sergio Ramos. Sevilla jest bowiem znana ze świetnego szkolenia młodzieży i tego, że potrafi ją potem nieźle spieniężyć. U Salasa nagle pojawił się jednak dość niespodziewany problem.
Tysiąc i pięć
Pochodzi ze sportowej rodziny. Jego wujek, Victor Salas, w latach 1999-2003 również był zawodnikiem Sevilli. Z kolei jego rodzice od ponad 20 lat prowadzą klub padla. Sam Kike w młodości z sukcesami trenował zresztą ten sport, a w wieku dziewięciu lat został nawet mistrzem świata w swojej kategorii wiekowej. W pewnym momencie musiał jednak zdecydować się na któryś ze sportów i ostateczny wybór padł na futbol. Choć potem odbił się od akademii Malagi i Betisu, przyjęła go Sevilla.
Wspinał się po kolejnych szczeblach na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Występował w drużynach młodzieżowych, później w rezerwach. W pierwszym zespole zadebiutował we wrześniu 2022 r. u Julena Lopeteguiego, ale potem na kilka miesięcy trafił jeszcze w ramach wypożyczenia do CD Tenerife. Po powrocie do stolicy Andaluzji zaczął regularnie zbierać kolejne minuty w La Lidze. W poprzednim sezonie u Diego Alonso jeszcze co prawda głównie grzał ławę, ale zatrudniony w grudniu Quique Sanchez Flores mocno na niego postawił. Wychowanek stworzył trio stoperów, do którego należeli również Loic Bade i Sergio Ramos.
Latem nowym szkoleniowcem “Los Nervionenses” został jednak Francisco Garcia Pimienta, którzy przeszedł na ustawienie z czwórką z tyłu. Choć na przestrzeni całego sezonu Salas uzbierał sporo minut jako stoper, ostatnio trochę z konieczności coraz częściej występował jako lewy obrońca. I mimo niekoniecznie najkorzystniejszych warunków fizycznych pod tę pozycję (ponad 190 centymetrów wzrostu), odnalazł się w nowej roli. Dzięki dobrej postawie zwrócił na siebie uwagę Lazio. Rzymianie poważnie myśleli o sprowadzeniu go nawet już tej zimy. Ale nagle wokół 22-latka rozpętała się zupełnie niespodziewana afera.
- W połowie stycznia w ośrodku treningowym Sevilli pojawiła się policja i zabrała go ze sobą w celu złożenia zeznań. Jest oskarżony o wymuszanie żółtych kartek pod koniec ubiegłego sezonu, aby jego przyjaciele mogli obstawiać je i wygrywać pieniądze. Choć oczywiście szczegóły dochodzą do nas jedynie nieoficjalną drogą, kwoty są ponoć niewielkie. Mówi się, że jedna osoba wygrała tysiąc euro, a inna pięć tysięcy - mówi w rozmowie z nami Jose Maria Lopez, korespondent Diario AS w Sewilli.
Od złodzieja po e-fajkę
Zatrzymanie Salasa pokazało, że na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan nie może być nudno. Kibice “Sevillistas” z łezką w oku wspominają czasy, kiedy ich drużyna seryjnie wygrywała Ligę Europy, a na krajowych boiskach biła się o pierwsza czwórkę. O dwóch ostatnich sezonach chcieliby natomiast pewnie jak najszybciej zapomnieć. W tym czasie niebezpiecznie często zbliżali się do strefy spadkowej, a nawet w niej po prostu lądowali. I choć wydaje się, że w obecnych rozgrywkach powinno być nieco spokojniej, sytuacja w klubie i tak jest daleka od idealnej. Sprawa Salasa dołożyła tylko do pieca.
- Sevilla wydała oświadczenie, w którym prosi o poszanowanie domniemania niewinności swojego piłkarza. Kibice potraktowali całą tę sprawę trochę jako żart, bo prawda jest taka, że w ostatnim czasie w Sevilli dzieją się tylko bardzo dziwne rzeczy. Sam nie tak dawno temu napisałem zresztą artykuł, w którym wspominam o najnowszych problemach klubu. Wojna pomiędzy Del Nido, Gonzalo Montiel oskarżony o napaść seksualną, włamanie do domu Valentina Barco, Papu Gomez przyłapany na dopingu, Marcao wrzucający fotkę z e-papierosem czy wreszcie zamieszanie wokół pożegnania Jesus Navasa. Trochę tego było - opisuje nasz rozmówca.
Montiela i Gomeza w Sevilli już nie ma. Trzeci z Argentyńczyków, czyli młody Barco, od pewnego czasu zmaga się z kontuzją. Marcao u Pimienty jest głównie rezerwowym. Uroczystość związana z pożegnaniem Navasa ostatecznie wyszła całkiem godnie, choć doświadczony weteran w ostatnim meczu w karierze nie zdołał zatrzymać Realu Madryt (2:4). Największym problemem pozostaje więc “wojna domowa” pomiędzy obecnym i byłym prezydentami klubu, przy okazji synem i ojcem. Spór Jose Marii del Nido Carrasco i Jose Marii del Nido Benavente trwa w najlepsze, a to nie pomaga uporządkować sytuacji w klubie. Sprawa Salasa, choć może nie aż tak problematyczna, to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Pozostanie anegdotą
Sytuacja 22-latka jest całkiem korzystna, bowiem na jego korzyść działa hiszpańskie prawo. Jak zdradził w rozmowie z Diario AS Emilio Cortes, profesor prawa znany ze swojej pracy w sporcie, piłkarzowi właściwie nic nie powinno grozić. Żółta kartka de facto nie wpływa bowiem na wynik spotkania. Co innego czerwona, która powoduje, że dany zespół jest wyraźnie osłabiony. Dlatego wiele wskazuje na to, że w świetle prawa Salas pozostanie niewinny.
Nieco inne spojrzenie na całą tę sytuację mogą mieć za to piłkarskie władze. Hiszpański związek jest w stanie nałożyć na niego nawet pięcioletnią dyskwalifikację oraz ukarać mandatem do 30 tysięcy euro. RFEF na razie zamknął sprawę 22-latka i czeka na wyniki dochodzenia śledczych. Jak widać, dysponuje jednak odpowiednimi narzędziami, aby ukarać defensora Sevilli. Ale najpierw musi tego chcieć, a na to się nie zanosi.
Garcia Pimienta okazał pełne wsparcie swojemu zawodnikowi i podkreślił, że sam nie zamierza wyciągać wobec niego żadnych konsekwencji. Salas normalnie trenuje z zespołem, pojawił się nawet na kilkanaście minut na boisku w rozegranym ostatnio meczu z Gironą (2:1). Jednocześnie nie wydaje się, by z pomysłu sprowadzenia go do Rzymu miało zrezygnować Lazio. Choć zamieszanie z bukmacherką naraziło na szwank wizerunek Kike, to wciąż bardzo obiecujący zawodnik. I mimo że kibice w Andaluzji pewnie nie chcieliby go nikomu oddawać, być może już wkrótce niepewna sytuacja klubu nie pozostawi innej możliwości.
- Nie sądzę, aby Kike miał jakieś większe problemy. W Sevilli wszyscy go nadal kochają. To gracz stąd, w dodatku wychowanek klubu. Dużo większy wpływ na postrzeganie go przez kibiców będzie miał ewentualny transfer. Mówi się, że Lazio chce go bowiem ściągnąć już teraz. Same zamieszanie wokół niego pozostanie natomiast raczej zwykłą anegdotą - podsumowuje hiszpański dziennikarz.