Kłopoty byłego napastnika Legii Warszawa w MLS. "Po gwiazdorskim kontrakcie nie ma już śladu"
Kiedy Jarosław Niezgoda zamieniał Legię Warszawa na Portland Timbers, wydawało się, że Polak ma szansę podbić MLS. Dziś po kontrakcie Designated Player nie ma już śladu, a sam zawodnik może się powoli zastanawiać, co dalej.
Transfer Jarosława Niezgody do Portland Timbers był sporym wydarzeniem. Snajper Legii Warszawa podpisał umowę jako Designated Player, co zawsze jest swego rodzaju nobilitacją. Warto też przy tym zauważyć, że w przeciwieństwie do innych polskich zawodników trafił wówczas do naprawdę mocnego klubu. Zderzenie z rzeczywistością było jednak zdecydowanie bardziej brutalne, niż mogłoby się wydawać i dziś napastnik może powoli zacząć się zastanawiać, co dalej. Szczególnie że jego umowa wygasa wraz z końcem sezonu i nie jest już kontraktem Designated Player.
DP. O co się rozchodzi?
W bardzo dużym uproszczeniu: jedną z zasad MLS jest z góry określony pułap wynagrodzeń. Każda drużyna może jednak przeznaczyć większą kwotę na kontrakty maksymalnie trzech graczy, nazywanych właśnie piłkarzami Designated Players. Jednym z nich był Jarosław Niezgoda. Czas przeszły nie jest tutaj użyty przypadkowo, bo jego pensja nie przekracza już progu DP w Portland. Informacja ta przeszła bez echa w Polsce, ale i wytrawni obserwatorzy MLS mogli się nieco pogubić, bo na stronie internetowej klubu czy ligi 28-latek wciąż widnieje jako zawodnik DP. Zgodnie z zasadami ligi jest to jednak niemożliwe, bo, biorąc pod uwagę pensje i rozkład w salary cap, zawodnikami z kontraktem Designated Player są aktualnie Evander, Yimmi Chara i Sebastian Blanco.
Gdyby spojrzeć na zarobki piłkarzy MLS, co można prześledzić bez większych problemów, ponieważ dane są ogólnodostępne i uaktualniane dwa razy do roku, łatwo dostrzec, że niektórzy gracze bez statusu Designated Player zarabiają więcej od Niezgody ($976 758 w skali rocznej, dane na 2 września 2022). Stąd zgodnie ze skomplikowanymi zasadami MLS, "pensja Niezgody jest już poniżej progu Designated Player, zwalniając tym samym miejsce na podpisanie zimą nowej gwiazdy Portland Timbers: Evandera", jak mówi nam Jeremy Peterman z "Cascadia FC". Polaka nie ma więc już w gronie osób na “gwiazdorskim” kontrakcie, co zresztą potwierdził sam trener, Giovanni Savarese.
Specyficzny przypadek frustracji
Jak doszło do tego, że Jarosława Niezgodę wypchnięto z kontraktu Designated Player? W praktyce okazało się to bardzo proste, bo jego pensja jak na DP wcale nie była aż tak wysoka. Ale w zasadzie można uprościć to do stwierdzenia, że 28-latek to dosyć ciekawy zawodnik na warunki MLS, ale kontuzje i przede wszystkim przeciętne występy na boisku sprawiły, że dosyć szybko przekonano się, iż nie jest to piłkarz wart umowy DP. I warto zainwestować w innych zawodników.
- Frustrującą częścią braku produktywności Niezgody jest to, że jest on skutecznym finiszerem. Ostatni sezon rozpoczął jako zawodnik grający na jednym z najlepszych procentów wykończenia w MLS. Po prostu nie produkuje dużej ilości szans i często znika z meczów - mówi nam Ryan Clark, dziennikarz “The Oregonian”.
Na pierwszy rzut oka brzmi to jak paradoks, ale dokładnie tak to wygląda. Mówi się, że liczby nie kłamią. To oczywiście prawda, natomiast bazowanie na samych statystykach bez kontekstu niejednego już zgubiło. Podobną sytuację mamy w przypadku Jarosława Niezgody. Gdyby spojrzeć na samo xG (expected goals), to Polak od początku swojego pobytu w Oregonie strzelał zdecydowanie więcej goli niż powinien. Szczególnie było to widać w pierwszym sezonie, kiedy trafił do siatki siedmiokrotnie, a xG wynosiło zaledwie 2,7. To olbrzymia różnica.
- Kiedy Niezgoda dołączył, umieszczał piłkę w siatce w rekordowym tempie. Niestety od czasu zerwania ACL pod koniec 2020 roku nie jest tym samym zawodnikiem. Od czasu kontuzji wygląda na to, że nie jest w stanie poruszać się tak jak kiedyś. Wygląda na "sztywniejszego" i zastanawia mnie, czy jego kontuzja była prawidłowo rehabilitowana - mówi Peterman, który dla "Cascadii" pisze o Portland Timbers.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Przede wszystkim diabeł tkwi w szczegółach. Osoby, które regularnie śledzą występy Portland Timbers i Jarosława Niezgody, nie bazują jedynie na najpopularniejszych statystykach. Poprzedni sezon, choć przyniósł napastnikowi zdecydowanie najwięcej trafień w sezonie zasadniczym (11), to pokazał też, że w najważniejszych momentach Polak był po prostu nieobecny. Przez krótki moment wydawało się, że 28-latek rzeczywiście zaczyna strzelać decydujące gole, dające jego drużynie punkty. To był jednak chwilowy przebłysk. W decydującej fazie rozgrywek, kiedy ekipa z Oregonu walczyła o awans do play-offów, forma Niezgody pikowała. Wróciły bezbarwne występy i mecze w roli obcego ciała, a w ataku zaczynali grać zawodnicy, którzy w teorii nie powinni tam występować. Ostatecznie Portland Timbers zabrakło w walce o mistrzostwo.
Dla pionu sportowego stanowiło to też jasny sygnał, że kolejny rok z polskim napastnikiem na kontrakcie DP jest blokowaniem miejsca dla piłkarza, który może być realnym wzmocnieniem. Do klubu dołączył Evander, zajmując slot Designated Player, ale to nie gwiazdorski kontrakt ciążył Niezgodzie, bo początek tegorocznych rozgrywek jest zdecydowanie poniżej jakiejkolwiek krytyki.
W pierwszych czterech meczach sezonu nie oddał ani jednego strzału na bramkę. Jego ligowy bilans po dziewięciu spotkaniach to trzy uderzenia na bramkę, dwa celne i jeden przypadkowy gol. Momentami wygląda tak, jakby na boisku wcale go nie było, raczej unika pressowania, irytuje złymi decyzjami i nikogo nie powinno dziwić, że na ten moment jest zaledwie rezerwowym.
Pierwszy bardzo solidny występ zanotował tak naprawdę dopiero w Pucharze Stanów Zjednoczonych przeciwko Orange County SC z drugiej dywizji. Portland Timbers wygrało mecz trzeciej rundy U.S. Open Cup, a Polak zakończył spotkanie z asystą i golem, przy którym pomocną rękę w jego stronę wyciągnął bramkarz rywali. Jeżeli będzie w stanie przełożyć taką grę na ligowe starcia, możliwe, że podbije swoją wartość nie tylko w zespole, ale również na rynku transferowym.
Co dalej? Transfer, a może powrót do Polski?
Umowa Niezgody z Portland Timbers wygasa wraz z końcem rozgrywek (grudzień 2023). W listopadzie Polak był gościem w studiu "Canal+" przed meczem Legii Warszawa z Lechią Gdańsk i mówił, że nie ma szans na jego powrót do Polski w tym sezonie. Od tamtego momentu zmienił się jednak jego status w drużynie, do gry w ataku w podstawowej jedenastce ustawiają się przed nim Nathan Fogaça, Dairon Asprilla, a do drzwi pierwszej drużyny zaczyna pukać też Tega Ikoba. Sytuacja Polaka stała się o tyle skomplikowana, że już w trakcie rozgrywek zespół z Oregonu ściągnął kolejnego napastnika. Franck Boli z Ferencvarosu rozpoczyna mecze w wyjściowym składzie, a w odwodzie jest jeszcze wracający latem po kontuzji Felipe Mora.
Ryan Clark spodziewa się transferu Polaka już latem: - Uważam, że Timbers spróbują tego lata wytransferować Niezgodę. Jego brak produktywności na pozycji napastnika, biorąc pod uwagę jego pensję, czyni to prawdopodobnym. Pytanie brzmi, jak go zastąpią, ponieważ nie mają zbyt dużej głębi na tej pozycji. Felipe Mora wróci po kontuzji latem i wydaje się, że to on przejmie rolę rezerwowego napastnika, który będzie zastępował świeżo zakontraktowanego Francka Boliego.
- Myślę, że zostanie wytransferowany latem, aby zwolnić miejsce w rosterze i salary cap, które prawdopodobnie zostanie wykorzystane zimą do podpisania kolejnego napastnika, jeśli transfer Francka Boliego nie wypali. Naprawdę nie jestem wobec niego wrogo nastawiony, ale myślę, że odejście z Portland do klubu z systemem, który bardziej mu odpowiada, będzie korzystne dla obu stron - dodaje Jeremy Peterman.
Jeżeli transfer lub powrót do Polski nie wchodzą w grę, istnieje jeszcze jedno rozwiązanie. Jarosław Niezgoda może zmienić klub wewnątrz ligi na zasadzie trade’u (wymiana), a na jego korzyść działa tutaj między innymi brak kontraktu Designated Player. Na podobnych warunkach Kacper Przybyłko zamieniał Philadelphię Union na Chicago Fire. Tutaj warto też przypomnieć, że w sezonie 2021 właśnie na zasadzie takiej wymiany Portland Timbers na San Jose Earthquakes zamienił Jeremy Ebobisse. Klub z Oregonu zyskał spory zastrzyk środków w General Allocation Money (mowa o środkach obowiązujących w MLS), ale ostatecznie wyszedł na tej wymianie niekorzystnie. Napastnik trafił do bezpośredniego rywala w Konferencji Zachodniej i choć "Quakes" raczej dołowali, to 26-latek w poprzednim roku strzelił aż 17 goli w sezonie zasadniczym. Kibice zdecydowanie woleliby w swoim składzie gracza o takiej charakterystyce, zwłasza że już wcześniej dawał im powody do radości.
- Myślę, że pion sportowy Timbers oczekiwał, że Niezgoda wróci w pełni sił po zerwaniu ACL, stąd trade Ebobisse, chcąc uniknąć płacenia mu, kiedy mieli już mnóstwo pieniędzy zainwestowanych w graczy na pozycji napastnika. Myślę, że Ebobisse byłby upgradem w stosunku do Niezgody sprzed ACL i myślałem tak, gdy go sprzedawali. Niestety obiecali mu zmianę klubu i naprawdę źle to rozegrali - mówi Peterman.
Teraz w podobnej sytuacji znajduje się Jarosław Niezgoda, dla którego transfer lub trade już latem może być najlepszym rozwiązaniem. Konkurencja w zespole jest coraz większa i niewiele wskazuje na to, żeby w Portland Timbers myśleli o Polaku w długofalowej perspektywie. W gabinetach klubu z Oregonu coraz głośniej mówi się natomiast o dużym transferze obrońcy i napastnika, którzy mieliby zostać zatrudnieni jako gracze Designated Players. Dyrektorowi generalnemu (Ned Grabavoy) ma pomóc w realizacji tego celu Jack Dodd, dyrektor skautingu przechwycony w ostatnich dniach z Toronto FC.