Kłócił się z Guardiolą, przez pogodę opuścił giganta. Miał zostać amatorem, występował w najlepszych klubach
Debiutował pod okiem Pepa Guardioli, był bohaterem głośnego transferu, a w międzyczasie szalał na arenie reprezentacyjnej. Jego kariera obfitowała w zwroty akcji godne dobrego filmu sensacyjnego. Teraz Nolito powiedział pas i zawiesił buty na kołku.
Nolito zakończył karierę w najlepszym możliwym momencie. Nie ulega wątpliwości, że od dłuższego czasu skrzydłowy nie potrafił nawiązać do swojej szczytowej formy. Dalsze poszukiwania sportowego renesansu mogłyby nie mieć najmniejszego sensu. W pewnym momencie lepiej odpuścić, zamknąć rozdział i już z pewnego dystansu spojrzeć na całą historię. A akurat w tym przypadku mamy do czynienia z piękną opowieścią, która może posłużyć za przykład dla innych.
O krok od profesjonalizmu
Z perspektywy Nolito samo przejście na zawodowstwo było niemałym osiągnięciem. Początkowo nie traktował on futbolu jako możliwości zarobienia na życie. Większość dzieciństwa spędził z piłką przy nodze, ale jednocześnie zdobywał doświadczenie w bardziej przyziemnym zawodzie. Od 13. roku życia pracował jako asystent rzeźnika, aby dołożyć się do skromnego budżetu domowego dziadków, którzy go wychowali. W końcu zdobył się na odwagę i spróbował sił w akademii Valencii, jednak tam nie dostrzeżono jego talentu. Później występował w mniejszych drużynach, traktując piłkę nieco hobbystycznie. Dopiero w wieku 21 lat Nolito przykuł uwagę skautów FC Barcelony. Tak trafił do rezerw “Dumy Katalonii” prowadzonych wówczas przez Luisa Enrique. “Lucho” okazał się osobą, która otworzyła skrzydłowemu bramy wielkiej kariery.
- Luis Enrique pojawił się w najważniejszym momencie mojego życia. Mogłem wtedy wystrzelić i stać się profesjonalnym piłkarzem albo wycofać się. On bardzo mocno na mnie postawił, czułem jego wsparcie, dzięki niemu zacząłem w inny sposób postrzegać futbol. Pomógł mi też zrozumieć, że muszę zadbać o swoją dietę, bo zawsze biegałem z dodatkowymi kilogramami. Dzięki niemu zrezygnowałem z ciast, białego pieczywa i napojów gazowanych. To wszystko smakowało dobrze, ale dla mojego zdrowia było gó***ane - wspominał piłkarz cytowany przez "Mundo Deportivo".
Pod względem skali talentu Hiszpan zdecydowanie odbiegał od standardów La Masii. Nawet na przykładzie dzisiejszej drużyny widać, że już nieopierzeni nastolatkowie potrafią stanowić o sile “Blaugrany”. Tymczasem Nolito dopiero jako 24-latek zanotował oficjalny debiut w hiszpańskiej ekstraklasie. Był on jednym z wielu napastników rezerw, na których postawił Pep Guardiola. W podobnym okresie szansę dostali m.in. Jeffren czy Isaac Cuenca. Nie zostali oni królami futbolu, ale w ich CV na zawsze pozostaną pojedyncze występy w ekipie, która wówczas nie miała sobie równych.
Nolito naturalnie nie miał prawa wygrać rywalizacji w linii ataku z gwiazdami pokroju Leo Messiego, Davida Villi, Pedro Rodrigueza czy Alexisa Sancheza. Z tego powodu zamienił Barcelonę na Benfikę. Prawdziwym przełomem okazał się jednak sezon 2013/14, w którym dołączył do Celty Vigo. Na Balaidos błyskawicznie stał się bezdyskusyjnym liderem drużyny i ulubieńcem tłumów. W debiutanckich rozgrywkach strzelił 14 goli w lidze, rok później zanotował po 13 bramek i 13 asyst. Świat zachwycał się wtedy popisami tercetów Messi-Suarez-Neymar i Bale-Benzema-Cristiano, ale w zaciszu Galicji brylował wirtuoz z dalszych stron gazet.
Angielskie wyjście
W tamtym okresie Nolito łączył popisy w klubie z serią fantastycznych występów w reprezentacji Hiszpanii. Rozegrał 16 spotkań dla “La Rojy”, osiągając bilans sześciu trafień i siedmiu asyst. Dzięki tak okazałym występom stał się transferowym priorytetem Manchesteru City. Dziś trudno w to uwierzyć, ale to właśnie Hiszpan był drugim piłkarzem sprowadzonym do ekipy “Obywateli” za kadencji Pepa Guardioli. W pierwszej kolejności pozyskano Ilkaya Guendogana, który dorobił się na Etihad statusu legendy. Przygoda skrzydłowego nie była tak udana, chociaż wiele po nim oczekiwano.
- Pep Guardiola potrzebuje szczególnych piłkarzy do swojego stylu gry i Nolito idealnie pasuje do jego koncepcji. Zna ten system, bo pracował z Pepem w Barcelonie, wie, kiedy powinien dryblować, kiedy dośrodkować i kiedy założyć pressing, to nie będzie dla niego nic nowego. Niektórzy mogą uważać, że Manchester City sprowadzi tylko największe nazwiska z całego świata, ale Guardiola potrzebuje konkretnych zawodników, takich jak Nolito - podkreślał przed siedmioma laty ceniony dziennikarz Guillem Balague, na antenie stacji "Sky Sports".
- Myślę, że Pep Guardiola jest jednym z najlepszych trenerów świata. Zna mnie z Barcelony i mam nadzieję, że jeszcze pomoże mi w rozwoju. Postaram się zaprezentować w Manchesterze City moje wszystkie umiejętności, aby pomóc drużynie osiągnąć określone cele - to słowa Nolito z powitalnego wywiadu po podpisaniu kontraktu na Etihad.
Celta Vigo sprzedała swoją gwiazdę za ogromną sumę w wysokości 16,2 mln funtów. Mimo szalejącej inflacji na rynku transferowym jedynie Stanislav Lobotka i Gabri Veiga opuścili później Balaidos za większe pieniądze. Przy czym warto podkreślić, że okazała inwestycja City początkowo wydawała się odpowiednim ruchem. Hiszpan od razu przebił się do pierwszego składu, a w pierwszych pięciu meczach brał udział przy zdobyciu pięciu bramek. Można było odnieść wrażenie, że wyrośnie on na kluczową postać w układance Guardioli.
Z biegiem czasu było jednak tylko gorzej. Brakowało mu naturalnej energii i wigoru, przypominał zawodnika, który momentami cierpi na boisku. Dodatkowo doszło do naruszenia jego relacji z Guardiolą. Trener nie miał wielkich pokładów zaufania do rodaka i już przy pierwszej zniżce formy skrzydłowy został odsunięty od składu. Sam zawodnik nie ukrywał, że jego aklimatyzacja na Wyspach Brytyjskich przebiega w dramatyczny sposób. Nie przywykł do zimnych, deszczowych wieczorów, które były stałym towarzyszem przygnębiającej codzienności.
- Chciałbym grać i być szczęśliwy, ale wydaje mi się, że Pep Guardiola w ogóle we mnie nie wierzy. Nie grałem od prawie sześciu miesięcy, nie jestem zły na trenera, ale on też nie ma powodu, żeby być zły na mnie - stwierdził Hiszpan, kiedy wówczas nadal był związany umową z City. - W Anglii jest bardzo trudno, pogoda, język, nauczyłem się tylko kilku słów typu "Good morning", "Good afternoon". Twarz mojej córki zmieniła kolor, wygląda jakby mieszkała w jaskini - dodał na łamach "Onda Cero".
Obie strony rozstały się w dość burzliwych okolicznościach. Początkowo angielskie media sugerowały, że Manchester City nie jest skłonny sprzedać zbędnego piłkarza. Ten postanowił zatem osobiście wpłynąć na klub. Pod koniec sezonu 2016/17 spotkał się z dyrektorem Sevilli, co upubliczniono w mediach i odebrano jako jasną próbę wywarcia nacisku. Ostatecznie Nolito dopiął swego i już po zaledwie roku opuścił Etihad. “Obywatele” sprzedali go ze stratą 10 mln funtów. Z kolei Hiszpan już po fakcie próbował podejść do całej sprawy z większą dozą humoru.
- Moje słowa o angielskiej pogodzie zostały źle zinterpretowane. Rzuciłem to jako żart, chociaż tam faktycznie nie było słońca. Było wiele pozytywnych rzeczy w Manchesterze, ale trudno żyło się, kiedy o 17:00 było ciemno i zimno. Tam filozofia życia jest inna. Dlaczego tylu Anglików jeździ do Marbelli czy na Gibraltar? Mój brat przyleciał do mnie i wytrzymał w Anglii trzy, cztery dni. Żartowałem, że zapłacę mu, żeby został ze mną - tłumaczył później w rozmowie z "The Guardian".
- Myślę, że zasługiwałem też, żeby grać więcej w City. Kiedy przez pięć meczów nie wchodzisz nawet z ławki rezerwowych, myślisz sobie: "Cholera, co się stało?". Nie rozmawiałem o tym z trenerem, bo to nie było potrzebne. Jeśli na dziesięć meczów dostajesz szansę w trzech, to jest wystarczająca wiadomość, nie potrzebujesz niczego więcej - dodał Nolito.
Ziemia obiecana
Powrót na Półwysep Iberyjski miał być wstępem do sportowej odbudowy Nolito. Trafił on do Sevilli, będącej wówczas czwartą siłą ligi hiszpańskiej. Dodatkowo Andaluzyjczyków trenował Eduardo Berizzo, który znał Nolito z czasów współpracy w Celcie Vigo. W przeszłości to właśnie pod okiem argentyńskiego szkoleniowca Hiszpan wyrósł na prawdziwą gwiazdę.
- Od momentu, kiedy pojawiła się opcja dołączenia do Sevilli, czułem ogromną ekscytację. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę wrócić do ojczyzny i zagrać w tym wyjątkowym klubie. W ostatnim czasie było mi ciężko, ale teraz chcę rozpocząć nowy rozdział - podkreślał po przenosinach do Sevilli.
Po czasie trudno uznać, aby jego przygoda na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan należała do udanych. Przede wszystkim Nolito nie mógł zbyt długo nacieszyć się grą pod skrzydłami Berizzo, ponieważ ten po kilku miesiącach stracił pracę. Następne Sevilla wpadła w wir chaotycznych rewolucji i ciągłych zmian trenerów. W niedługim odstępie czasu przez ekipę “Los Nervionenses” przewinęli się Vincenzo Montella, Joaquin Caparros, Pablo Machin i Julen Lopetegui. W takich warunkach właściwie żaden zawodnik nie mógł ustabilizować formy. Po dwóch latach Nolito spakował walizkę, opuścił Andaluzję i wrócił do Celty, swojego prawdziwego piłkarskiego domu.
- Celta to najważniejsza drużyna w mojej karierze. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę ponownie grać w tym klubie. Miłość, jaką czuję od kibiców na Balaidos, to coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze. Kiedy ponownie zadzwoniono do mnie z Vigo, pomyślałem, że wróciłbym tam z zamkniętymi oczami. Spełniam tu swoje marzenia - przyznał na łamach dziennika "AS".
Godny koniec
Po powrocie do Celty Nolito oczywiście nie był już tym samym wirtuozem, co przed laty. Ząb czasu odcisnął piętno na zawodniku, który wciąż potrafił jednak mieć przebłyski. W sezonie 2021/22 strzelił on jedynie dwa gole, ale za to nie byle jakie. Hiszpan trafiał do siatki w najbardziej prestiżowych rywalizacjach z FC Barceloną i Realem Madryt.
Przed startem poprzedniego sezonu Nolito zszedł z galicyjskiego piedestału i opuścił Celtę. Ostatnim akordem jego piłkarskiej kariery był roczny epizod w drugoligowej Ibizie. Tam rozegrał 28 meczów, notując skromny dorobek jednej bramki i dwóch asyst. 36-latek w końcu zrozumiał, że nie jest już tym piłkarzem, który w Vigo czarował u boku Iago Aspasa, Fabiana Orellany i Joaquina Larriveya.
- Włodarze Ibizy chcieli, żebym nadal grał, ale mój czas dobiegł końca. Wiek robi swoje, chciałbym teraz poświęcić więcej uwagi mojej rodzinie - wytłumaczył Nolito na antenie stacji "Cope".
Na pewno zdaje on sobie sprawę, że jako piłkarz mógł wycisnąć jeszcze więcej. Warto jednak pamiętać, że stosunkowo dużo czasu zajęło mu samo dojście na seniorski poziom. W takich okolicznościach tym mocniej trzeba docenić późniejszą grę w klubach pokroju Barcelony, Benfiki czy Manchesteru City.
- Kiedy przejdę na emeryturę, powiem, że trenowałem Nolito. Współpraca z nim była fantastyczna, razem ze mną wyszedł z Barcelony B, to świetny piłkarz i dobry człowiek - powiedział Luis Enrique cytowany przez portal "Farodevigo.es".
Nie da się lepiej podsumować kariery Nolito, która dobiegła końca.