Kiwior "ukarany w brutalny sposób". Tym razem się nie popisał. Znów podobny błąd
Arsenal zawiódł, Jakub Kiwior nie pomógł. Polak tym razem zawalił w kluczowym momencie i kilka dni po świetnym występie z Manchesterem United zebrał surowe recenzje za swoją grę. Niestety, zasłużone.
Dalsze problemy zdrowotne Gabriela Magalhaesa spowodowały, że Mikel Arteta znów wystawił Jakuba Kiwiora w podstawowym składzie na mecz Premier League. Polski obrońca w ostatnią środę błyszczał przeciwko Manchesterowi United, w niedzielę z kolei pojawił się na boisku z Fulham.
I choć zagrał 90 minut, to niewiele ma powodów do zadowolenia. “Kanonierzy” stracili punkty po remisie 1:1, a 24-latek był poważnie zamieszany w straconego gola.
Nawalił przy golu
Z United Kiwior schował do kieszeni Rasmusa Hojlunda i zagrał niemal bezbłędne zawody. Wszyscy jak jeden mąż go chwalili - angielscy dziennikarze, eksperci, kibice Arsenalu i koledzy z drużyny. Podkreślano, że na nominalnej pozycji reprezentant Polski daje odpowiednią jakość i jako tzw. squad player, zapewniający głębię kadry, staje na wysokości zadania. Był to pozytywny sygnał wysłany w obliczu plotek o odejściu w nadchodzącym okienku transferowym. Media głównie we Włoszech co rusz przymierzają go do powrotu do Serie A. Arteta korzysta jednak z Polaka dość często (nawet jeśli w mniejszym wymiarze czasowym), ma w nim użytecznego rezerwowego - przede wszystkim dostępnego, w przeciwieństwie do kilku innych obrońców.
Składając to wszystko w całość, można było z optymizmem podchodzić do niedzielnej rywalizacji na Craven Cottage. Arsenal od pierwszej minuty ruszył na gospodarzy, narzucił wysokie tempo. W 11. minucie niespodziewanie stracił jednak bramkę. Jakub Kiwior odegrał w tym swoją rolę. Najpierw zawahał się i przegrał kluczowy pojedynek z Raulem Jimenezem w kole środkowym - zagapił się, Meksykanin ruszył na piłkę i zgrał ją do kolegi. Następnie Polak, zagubiony i niezdecydowany, łatwo dał się napastnikowi ograć. Ten dynamicznie wystartował do prostopadłego podania i prostym balansem ciała zostawił piłkarza Arsenalu w tyle. Kiwior, którego intencją było przecięcie kluczowego zagrania, nie nadążył i mimo pościgu oglądał jedynie plecy Jimeneza, który doskonałym uderzeniem zdobył bramkę na 1:0 dla Fulham.
Oczywiście, nie popisali się też inni zawodnicy Arsenalu, zawiodło całościowe ustawienie, można pytać o postawę Williama Saliby i Davida Rayi, ale to jednak reprezentant Polski utorował przeciwnikom drogę do bramki. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że Gabriel Magalhaes skasowałby tę akcję u źródła, nie dając Jimenezowi swobody w odegraniu piłki. 24-latek tymczasem ewidentnie nie wiedział, co się dzieje i zapłacił za to wysoką karę. Na tym poziomie rzadko wybacza się takie błędy, nawet jeśli kunszt strzelca warto i trzeba docenić.
Już był taki błąd
Co więcej, u Kiwiora oglądaliśmy już w tym sezonie podobne zachowanie. W zremisowanym 2:2 spotkaniu z Liverpoolem obrońca też dał się zaskoczyć w zbliżony sposób, na co słusznie zwrócił uwagę Michał Zachodny z Viaplay.
- Kiwior z podobnym zachowaniem jak przy golu Liverpoolu na 2:2, już przy zagranej prostopadłej piłce chciał iść na przecięcie, ale zorientował się, że jest bez szans. I nie dał sobie tej szansy w pościgu za atakującym. Wcześniej też zawahał się przy górnej piłce do Jimeneza - wypunktował dziennikarz, tłumacząc jeszcze tę sytuację na odpowiednim screenie.
W pierwszej połowie Arsenal, na czele z Kiwiorem i Salibą, raz jeszcze źle ustawił się w obronie, gdy tuż po upływie 30 minut Emile Smith Rowe mógł wyjść sam na sam z Rayą, lecz fatalnie przyjął piłkę. Polski zawodnik miał też kilka lepszych zagrań - w 26. minucie zdominował Jimeneza jak należy, nie dopuścił do powtórki. Zanotował także wybicie piłki głową w ważnym momencie, a przed przerwą wreszcie spróbował odważniejszego podania do przodu.
W drugiej części gry Fulham schowało się do defensywy, “Kanonierzy” wrócili do świata żywych, strzelili na 1:1, jednak nie zdołali zgarnąć trzech punktów. Trafili wprawdzie po raz drugi do siatki, tyle że sędzia po analizie VAR słusznie anulował gola. Kiwior ogółem wyglądał solidnie, miał kilka udanych interwencji, właściwie dopiero w samej końcówce zagrał nieco niepewnie (bez konsekwencji). Niemniej, trzeba zwrócić uwagę, że zagrożenie ze strony gospodarzy po przerwie było niemal zerowe. Okej, Arsenal poprawił się w obronie, ale rywale nie zaproponowali wiele w ataku.
Brutalna kara
“Kanonierzy” mogą sobie zatem pluć w brodę, bo łatwo stracili punkty z niżej notowanym przeciwnikiem. Samo za siebie mówi rubryka expected goals: 0.11 - 2.00 (!). Kuba Kiwior znów zaś udowodnił, że owszem, potrafi zagrać naprawdę świetnie, jak z United, ale niekiedy zdarzają mu się zbyt proste na tym poziomie błędy. Gdyby Arsenal wygrał, pewnie łatwiej byłoby zapomnieć o tej sytuacji z golem Jimeneza - zresztą kilka dni temu też miał jeden błąd, tylko Diogo Dalot wówczas spudłował. Tymczasem kibice i obserwatorzy są bezlitośni, wymieniając Polaka wśród głównych winowajców porażki. Inna sprawa, że nie tylko on zagrał poniżej oczekiwań - zawiodło wielu piłkarzy “The Gunners”, na czele z Martinem Odegaardem czy Kaiem Havertzem. Całej drużynie przydarzył się słabszy występ.
- Pozwolił uciec Jimenezowi przy golu Fulham. Normalnie nie byłby to katastrofalny błąd, ale tutaj został ukarany w brutalny sposób. Poza tym niezły - czytamy na portalu Football London, gdzie “Kiwiego” oceniono na 6 w skali 1-10, podobnie jak Rayę, Jurriena Timbera, czy Thomasa Parteya. W redakcjach Goal.com czy Pain In The Arsenal zwrócono z kolei uwagę, że owszem, Polak nie popisał się przy bramce, natomiast potem wskoczył na wyższy, lepszy poziom.
Wniosek? Wieszanie na nim psów to przesada. Nie był to na pewno mecz go dyskwalifikujący. W mojej ocenie ogólnie jazda “od ściany do ściany” w temacie Kiwiora jest bez sensu. Po United wynoszony pod niebiosa, teraz mocno krytykowany, tymczasem prawda leży raczej pośrodku. Reprezentant Polski to niezły rezerwowy, który raz zagra lepiej, raz nieco gorzej. Nie był, nie jest i nie będzie zawodnikiem na poziomie Saliby ani Gabriela. Nie był, nie jest i nie będzie piłkarzem na miarę podstawowego składu ekipy walczącej o mistrzostwo Anglii. Potrafi być użytecznym zmiennikiem, w którego grę wkalkulowane są mniejsze czy większe błędy. Mikel Arteta ma większe problemy w drużynie niż z osobą Kiwiora, który w tym sezonie może i powinien mu się jeszcze przydać.