Kiwior przepadł w Arsenalu. To dla niego najtrudniejszy moment od transferu

Kiwior przepadł w Arsenalu. To dla niego najtrudniejszy moment od transferu
SPP / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław PrzybyszDzisiaj · 10:30
Mecz z Manchesterem United był 13. z rzędu w lidze, w którym Jakub Kiwior nie podniósł się z ławki. Od początku grudnia Polak zagrał tylko w dwóch spotkaniach Ligi Mistrzów o niezbyt wysokiej stawce. Kolejna szansa w środę.
Arsenal w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów pokonał PSV Eindhoven 7:1. To było najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w historii fazy pucharowej Champions League. Rewanż jest formalnością i można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że Mikel Arteta da w nim szansę kilku rezerwowym graczom. Tym bardziej, że w niedzielę czeka prestiżowy, ligowy mecz z Chelsea, która traci do "Kanonierów" tylko sześć punktów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na środku obrony zobaczymy więc zapewne Jakuba Kiwiora. Jego ostatnie występy dla Arsenalu to też mecze LM - z Dinamem Zagrzeb 22 stycznia (3:0) i z Gironą 29 stycznia (2:1). Sytuacja w tabeli była wtedy na tyle komfortowa, że Arteta w tych spotkaniach dał odpocząć Williamowi Salibie, a Polak grał w duecie z Gabrielem.

Błędów było za dużo

Ponad miesiąc wcześniej - 18 grudnia - zagrał w ćwierćfinale Pucharu Ligi z Crystal Palace (3:2), ale dał się łatwo oszukać Jean-Philippowi Matecie przy golu i w półfinałowym dwumeczu z z Newcastle (0:2, 0:2, 7 stycznia i 5 lutego) szansy już nie dostał. W lidze ostatni raz wystąpił 8 grudnia z Fulham i też źle się zachował przy golu Raula Jimeneza. Tych błędów było po prostu za dużo i odkąd do pełni formy wrócił Gabriel, "Kiwi" już nie podniósł się z ławki.
Zero minut przez 13 kolejnych meczów Premier League (albo przez trzy miesiące) to jego najgorsza seria odkąd w styczniu 2023 roku trafił na Emirates Stadium. Po przyjściu ze Spezii z ławki oglądał pierwsze osiem meczów, ale w dziewiątym wszedł na cztery minuty (plus doliczony czas), a w jedenastym na dziesięć. Pod koniec sezonu, gdy tytuł wymknął się już Arsenalowi, Arteta dał mu pograć w pierwszym składzie w pięciu kolejnych meczach - od 34. do 38. kolejki.

Cykle

A więc nawet w pierwszej rundzie w Anglii, gdy dopiero poznawał klub, drużynę i nową ligę, grał częściej niż przez ostatnie miesiące. Generalnie jego dotychczasową karierę w Londynie można podzielić na cykle, w których grał bardzo mało i te, w których na kilka tygodni wskakiwał do pierwszego składu. Te drugie wiązały się albo z tym, że Arsenal już o nic nie walczył (jak pod koniec sezonu 2022/23), albo rywale do gry byli kontuzjowani.
Na początku 2024 roku wobec urazów Jurriena Timbera i Ołeksandra Zinczenki, Kiwior wychodził na lewej obronie w kolejnych sześciu ligowych meczach i nawet uzbierał świetny dorobek gola i trzech asyst. Był też podstawowym zawodnikiem w dwumeczu 1/8 finału LM z FC Porto, ale bardzo źle wszedł w pierwszy mecz ćwierćfinałowy z Bayernem, Arteta zmienił go w przerwie i już do końca sezonu Polak odgrywał role epizodyczne. W sumie tak jest do dziś.
W tym sezonie rozegrał 323 minuty w 28 kolejkach Premier League. To 13 procent wszystkich możliwych. Dla porównania, w sezonie 2022/23 było to 22 procent, a w sezonie 2023/24 - 28 procent. Innymi słowy - 25-latek jeszcze nigdy nie był tak daleko od pierwszego składu AFC jak dziś.

Są lepsi

Z czego to wynika? Oczywiście z mocniejszej konkurencji. Przed sezonem Arsenal kupił Riccardo Calafiorego i stało się jasne, że Kiwior przesuwa się niżej w klasyfikacji lewych obrońców. Potem rozbłysnął talent Mylesa Lewisa-Skelly'ego. 18-letni wychowanek wskoczył do pierwszego składu 14 grudnia na mecz z Evertonem. Od tego czasu jest głównym konkurentem Calafiorego i uzbierał już w lidze ponad dwa razy więcej minut niż sześć lat starszy Polak.
Wobec plagi kontuzji w ofensywie Arteta "przypomniał sobie" nawet o Kieranie Tierneyu, który latem na pewno opuści Arsenal, ale ostatnio potrafi być wpuszczany na końcówki meczów jako ofensywny lewy obrońca z dobrym dośrodkowaniem. A jest jeszcze przecież Takehiro Tomiyasu - kiedy wreszcie wróci do zdrowia (jeśli w ogóle kiedykolwiek to nastąpi), to też będzie do gry przed Kiwiorem.
Prawda jest taka, że Polak jest dziś po prostu rezerwowym stoperem, który może liczyć na minuty tylko wtedy, gdy kontuzji doznają Saliba lub Gabriel, albo w meczach o niewysoką stawkę. Tak jak w rewanżu z PSV. Można zrozumieć trenera, który nie chciał się pozbywać ogranego zmiennika, ale z perspektywy piłkarza (i reprezentacji Polski) szkoda, że nie zgodził się puścić go z klubu zimą. Kolejną próbę trzeba podjąć po sezonie. Z trzema "tytułami" wicemistrza Anglii w CV.

Przeczytaj również