Kiksy, pudła, centrostrzały i błędy bramkarzy. Kabaret w Ekstraklasie [WIDEO]
Sezon 2020/21 w PKO Ekstraklasie dobiega końca. Już dziś piłkarze 16 zespołów po raz ostatni wyjdą na murawę, by powalczyć o punkty. Z tej okazji znajdziecie u nas kilka podsumowań całych rozgrywek. Nie tylko tych bardzo poważnych, bo przecież nasza kochana liga nie zawsze jest poważna. Właśnie dlatego już teraz proponujemy wam zestawienie kiksów, błędów, absurdalnych bramek i zagrań, które streścić można tylko jednym zdaniem - to jest Ekstraklasa, tego nie zrozumiesz.
Było tego sporo. Pewnie nie wszystkie zagrania udało nam się zebrać w całość, ale jeśli pamiętacie jeszcze jakieś nietypowe momenty z mijającego sezonu PKO Ekstraklasy, dajcie znać. Tymczasem my przechodzimy do konkretów!
Centrostrzały
Znak firmowy naszej ligi. Legendy głoszą, że to w Polsce narodził się słynny centrostrzał, czyli (nie)udana próba dośrodkowania, która finalnie okazuje się skutecznym uderzeniem. Kiedyś takie zagranie dostało nawet imię Marka Sokołowskiego. Teraz w jego ślady poszli m.in. Rafał Boguski...
... i Thiago Alves.
Podaniostrzał
O krok dalej postanowił pójść Alex Gorgon z Pogoni Szczecin. On nie zdobył bramki dośrodkowując w pole karne, a uczynił to krótkim podaniem. Chciał odnaleźć jednego z kolegów, ale jakoś tak wyszło, że futbolówka po jego zagraniu minęła wszystkich, łącznie ze zdezorientowanym Dusanem Kuciakiem. No i wpadła do siatki.
Kiksy bramkarzy
Czy bramkę Gorgona można uznać za błąd Kuciaka? Pewnie tak. Nie była to chyba jednak klasyczna wtopa, po której golkiper chce zapaść się pod ziemię. Taka zawodnikowi Lechii zdarzyła się natomiast w trakcie starcia z Piastem. Piłka uderzona z dystansu przez Patryka Sokołowskiego niefortunnie wturlała się do bramki między nogami Słowaka.
Czy był to największy bramkarski kiks sezonu? Chyba nie. Ten należy mimo wszystko do Dominika Hładuna, który w meczu jego Zagłąbia Lubin z Podbeskidziem Bielsko-Biała, w efekcie złego przyjęcia piłki zaliczył “asystę” do rywala.
Raków Częstochowa rozgrywa fantastyczny sezon, który - już wiadomo - zakończy na drugim miejscu w tabeli. Podopieczni Marka Papszuna byli jednak blisko porażki na stadionie Wisły Płock. Wtedy do akcji wkroczył golkiper “Nafciarzy” - Krzysztof Kamiński. Pozornie niegroźna sytuacja. Bramkarz decyduje się jednak na dalekie wyjście, które kończy się faulem. Efekt? Rzut karny i po chwili gol na 2:2.
Nietypowa asysta
To była z pewnością najdziwniejsza asysta w karierze Kamila Bilińskiego. Napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała w trakcie meczu z Wisłą Kraków dostał świetne podanie z lewej strony pola karnego i wydawało się, że musi tylko z bliska dołożyć nogę, by podwyższyć na 2:0. On jednak lewą kończyną piłkę uderzył tak, że trafił w prawą. Co jednak najlepsze - zaliczył w ten sposób asystę do Davida Niepsuja.
Jak on tego nie strzelił?!
Wytknęliśmy błędy bramkarzom, musimy też piłkarzom, których zadaniem jest przede wszystkim strzelanie goli. W trakcie sezonu nie zabrakło bowiem słynnych sytuacji stuprocentowych, a może i dwustuprocentowych, które zawodnicy ofensywni spektakularnie marnowali.
W meczu Cracovii z Podbeskidziem bohaterem ekipy z Bielska-Białej mógł (powinien) zostać 19-letni Dawid Frelek, rozgrywający swoje drugie spotkanie w barwach “Górali”. Przy stanie 1:1, już w doliczonym czasie gry, nie trafił jednak do pustej bramki.
Głowa do góry. Nie tacy zawodnicy w tym sezonie dokonywali już podobnych rzeczy. Nawet Rafał Kurzawa, który nogę ma przecież ułożoną znakomicie.
Frelek i Kurzawa w takich sytuacjach oddali przynajmniej strzały. Tego o swoich próbach nie mogą powiedzieć natomiast David Tijanic z Rakowa Częstochowa...
… i Alex Sobczyk, zawodnik Górnika Zabrze.
Na koniec tej kategorii zostawiamy was jeszcze z sytuacją Vladislavsa Gutkovskisa, którą Łotysz zmarnował w trakcie meczu jego Rakowa z Wisłą Kraków. Początkowo wszystko robił świetnie. Najpierw uniknął spalonego, potem minął Mateusza Lisa. Wystarczyło skierować futbolówkę do pustej bramki.
Trzy mecze - trzy czerwone kartki
Niecodziennej sztuki dokonał w tym sezonie także Błażej Augustyn. Na przełomie lutego i marca obrońca Jagiellonii Białystok otrzymał bowiem czerwone kartki w trzech meczach z rzędu! Wszystkie po złapaniu dwóch żółtych. Najpierw wytrzymał na boisku 58 minut podczas spotkania z Piastem, później musiał pauzować w jednym meczu, ale gdy już wrócił, wyleciał przedwcześnie z rywalizacji przeciwko Pogoni (88 minut) i Lechowi Poznań (58 minut). Chyba nie o to chodziło trenerowi, gdy mówił - Błażej, bądź regularny.
***
Teraz na jakiś czas żegnamy się z Ekstraklasą. Możecie mieć jednak pewność - powróci i jeszcze wielokrotnie wywoła uśmiech na naszych twarzach.