Kiedyś zachwycał w Ekstraklasie, teraz został królem strzelców. Właśnie reprezentuje... 17. klub w karierze
Nie był w Polsce długo, ale to właściwie jego znak rozpoznawczy. Gdyby miał wpisać w CV nazwy wszystkich klubów, które reprezentował, musiałby umieścić je chyba po obu stronach kartki. Dudu Biton w przeszłości świetnie radził sobie w barwach Wisły Kraków. Jak potoczyła się później jego kariera? Sprawdzamy.
Wydawać by się mogło, że Dudu Biton biegał po boiskach Ekstraklasy tak dawno, że dziś powinien już odpoczywać na sportowej emeryturze. Nic bardziej mylnego. Izraelski napastnik ma “dopiero” 34 lata i wciąż cieszy się grą. Ostatnio został nawet królem strzelców.
Wejście (wawelskiego) smoka
Biton trafiał do “Białej Gwiazdy” latem 2011 roku. Klub z Krakowa był wtedy świeżo po zdobyciu ostatniego jak do tej pory mistrzostwa Polski. Izraelczyk z kolei dopiero co spadł z ligi z belgijskim Charleroi. Wisła szykująca się do walki o sforsowanie bram Ligi Mistrzów postanowiła wypożyczyć 23-letniego wówczas napastnika, który miał być konkurencją dla podstawowego snajpera - Cwetana Genkowa.
Biton zadebiutował w meczu kwalifikacji Ligi Mistrzów przeciwko Skonto Ryga. Zagrał jednak tylko 15 minut, a później, już do końca walki o upragniony awans, a więc w dwumeczach z Liteksem Łowecz i APOEL-em Nikozja - siedział na ławce lub trybunach. Podział był jasny. Genkow gra w kwalifikacjach Champions League, Biton w Ekstraklasie.
Izraelczyk wejście do polskiej ligi miał kapitalne. Strzelał gole w każdym z trzech pierwszych meczów sezonu. Najpierw uratował “Białej Gwieździe” remis z Widzewem, potem trafiał do siatki w spotkaniach z Polonią Warszawa oraz Zagłębiem Lubin. I nie zwalniał tempa.
Napastnik na Europę
Dziś można zastanawiać się, jak potoczyłyby się losy Wisły w tamtej walce o Ligę Mistrzów, gdyby Biton dostał swoje szanse od Roberta Maaskanta w meczach eliminacyjnych. Niedługo później Izraelczyk pokazał bowiem, że rywalizacja przeciwko niezłym europejskim klubom mu nie straszna.
“Biała Gwiazda” nie dostała się do Champions League, ale grała w fazie grupowej Ligi Europy. A tam Biton był już podstawowym napastnikiem i spisywał się kapitalnie. Zagrał w pięciu meczach. Bilans? Trzy gole i dwie asysty. Izraelski napastnik znakomitym strzałem z dystansu dał Wiśle zwycięstwo z Fulham. Zdobywał też bramki w meczach z Twente i Odense. Grał bez żadnych kompleksów. Nawet przeciwko teoretycznie mocniejszym drużynom.
Skreślony przez nowego trenera
Wiosnę miał już słabszą. Po wznowieniu rozgrywek w 2012 roku zdobył tylko dwie bramki. Nie pomogła mu też zmiana trenera. Michał Probierz nieszczególnie lubił na niego stawiać, a pod koniec sezonu całkowicie odsunął go od kadry zespołu. Jak krakowski klub informował w oficjalnym komunikacie - powodem był brak profesjonalizmu w wykonywaniu zawodu, szczególnie niewielkie zaangażowanie podczas meczu z Górnikiem Zabrze.
Związek Bitona z Wisłą, który przez kilka miesięcy układał się sielankowo, nie zakończył się więc happy-endem. “Biała Gwiazda” miała możliwość wykupu Izraelczyka za 1,6 mln euro, ale ostatecznie z tej opcji nie skorzystała. Nic dziwnego. Brak awansu do Ligi Mistrzów sprawił wówczas, że klub popadł w finansowe tarapaty, których skutki oglądamy przy Reymonta do teraz.
Biton pożegnał się zatem z Wisłą po rozegraniu 36 meczów, w których zdobył 16 bramek i zanotował cztery asysty. W sezonie 2011/12 był najlepszym strzelcem zespołu i jednym z czołowych snajperów Ekstraklasy.
Co było dalej?
Biton swoimi występami w barwach Wisły, zwłaszcza tymi w europejskich pucharach, zrobił sobie solidną reklamę. Jego rynkowa wartość, według portalu “Transfermarkt”, urosła w czasie gry dla “Białej Gwiazdy” z 750 tysięcy do 2 mln euro. Izraelczyk wrócił do Charleroi tylko na moment. Klub zdecydował się bowiem sprzedać go Standardu Liege za 800 tysięcy euro.
Biton rozpoczął wtedy trwające do dziś tournee po kolejnych klubach. W Standardzie nie zrobił furory. Zagrał tylko w 16 meczach i zdobył dwie bramki. Belgijski klub wypożyczał go do APOEL-u Nikozja, hiszpańskiego Alcoron i słoweńskiego Mariboru, a w końcu bez żalu oddał izraelskiemu Hapoelowi Tel Awiw.
Czy którykolwiek z tych epizodów był dla izraelskiego piłkarza udany? Nieźle wyglądał jego krótki pobyt w Nikozji. Sześć zdobytych bramek w 13 meczach to już wynik przyzwoity.
W 2015 roku Biton wrócił do Izraela i później nie wychylał już nosa poza ojczyznę. Najpierw grał dla wspomnianego Hapoelu Tel Awiw, później reprezentował też Hapoel Kfar Saba, Hapoel Akka, FC Ashdod, Hapoel Haifa, Hapoel Afula, Ness Ziona, a od kilku dni jest już zawodnikiem Maccabi Petah Tikva - zespołu z zaplecza izraelskiej Ekstraklasy.
W swojej seniorskiej karierze Biton grał więc dla… 17 klubów. Łatwo policzyć, że średnio nie wytrzymuje nawet roku w jednej drużynie. Co ciekawe, choć dla Wisły grał tylko przez jeden sezon, więcej występów uzbierał jedynie w koszulce Hapoelu Afula.
Strzela na potęgę i chciałby wrócić do Wisły
Ostatnio Biton naprawdę imponuje formą. Z 18 trafieniami został najlepszym strzelcem drugiego szczebla w Izraelu, a jego zespół (już były) wywalczył awans do elity. On sam, jak to ma w zwyczaju, postanowił jednak zmienić barwy i przeniósł się do Maccabi Petah Tikva, które będzie rywalizowało w drugiej lidze. Ruch zatem lekko zaskakujący, ale widocznie priorytetem nie były tu kwestie sportowe.
Zanim jednak dowiedzieliśmy się o transferze Bitona, sam Izraelczyk nie ukrywał, że chętnie wróciłby do Wisły.
Do takiego ruchu raczej już nie dojdzie. Dudu Biton, choć wcale nie spędził nad Wisłą dużo czasu, zapisał się jednak w pamięci kibiców “Białej Gwiazdy”, którzy do dziś wspominają go z dużą nostalgią.