Kiedyś gwiazda warta miliony, teraz bezrobotny od kilku lat. Nie chcieli go nawet w Ekstraklasie
Latem 2018 roku walczył o medal podczas mundialu, rok później wychodził w podstawowym składzie na mecz finałowy Ligi Mistrzów, a jego rynkowa wartość oscylowała wówczas w granicach 30 mln euro. Potem kariera Danny’ego Rose’a skręciła jednak na nieprzyjemne tory. Anglik od kilku lat nie ma klubu, ostatni raz zagrał w 2021 roku, a w międzyczasie nie chciał go nawet klub z polskiej Ekstraklasy.
Urodził się w angielskim Doncaster, jako dzieciak grał w Leeds United, ale to transfer do Tottenhamu okazał się dla niego kluczową decyzję w karierze. Rose musiał jednak uzbroić się w cierpliwość. Gdy przychodził do “Spurs” w wieku 17 lat, nie miał wielkich szans na grę w pierwszym zespole. Pomogły mu kolejne wypożyczenia. Najpierw do Watfordu, potem Peterborough, Bristol City i Sunderlandu.
Najlepsze lata kariery
Życie na walizkach nie mogło jednak trwać wiecznie. Gdy zatem Rose zebrał odpowiednie szlify w nieco mniej renomowanych klubach, wrócił do Tottenhamu i zaczął odciskać coraz to większe piętno na drużynie z ówczesnego White Hart Lane. Przeżył kilka lepszych, i kilka mniej udanych lat. Bez wątpienia zapisał się jednak w historii klubu, rozgrywając dla niego łącznie 213 spotkań. Strzelił w nich dziewięć goli i zaliczył 29 asyst. Jak na bocznego obrońcę - całkiem przyzwoity dorobek.
Trofeów, jak wiemy, nie było. Ale Rose i tak mógł być zadowolony, bo w pewnym momencie na swojej pozycji uchodził za czołowego angielskiego piłkarza. W reprezentacji zadebiutował w marcu 2016 roku, a już kilka miesięcy później był podstawowym zawodnikiem podczas mistrzostw Europy rozgrywanych we Francji. W trzech meczach zagrał po 90 minut. Selekcjoner oszczędził go tylko podczas ostatniej grupowej potyczki ze Słowacją.
Po sezonach 2015/2016 i 2016/17 Rose był też wybierany do najlepszej jedenastki Premier League, nawet mimo tego, że niemal połowę tej drugiej kampanii stracił przez kontuzję kolana. To ona okazała się, jak przyznaje sam zawodnik, początkiem jego wielkich kłopotów.
Kontuzja, kłopoty, depresja
Angielski lewy defensor doznał wówczas jednego z najgorszych, ale i coraz częściej spotykanych urazów - zerwał więzadła w kolanie. Na domiar złego nie popisali się jego doradcy, którzy początkowo zalecili jedynie rehabilitację. Po kilku poświęconych na nią miesiącach okazało się, że konieczna jest jednak operacja.
W efekcie Rose stracił około 10 miesięcy. Dotknęły go ponadto poważne problemy w życiu osobistym. Anglik przyznał wówczas, że cierpi na depresję.
- O tym też nikt nie wie, ale mój wujek popełnił samobójstwo w trakcie mojej rehabilitacji i to również spowodowało depresję. Poza boiskiem miały miejsce inne incydenty: w sierpniu w domu w Doncaster moja mama doświadczyła przemocy na tle rasowym. Była z tego powodu bardzo zła i zdenerwowana, a potem ktoś przyszedł do domu i prawie strzelił mojemu bratu w twarz - mówił Rose w 2018 roku.
Na ratunek przyszedł wówczas Gareth Southgate, selekcjoner reprezentacji Anglii. Chociaż Rose zmagał się ze swoimi demonami i był tylko kilka miesięcy po poważnej, długiej kontuzji, i tak wylądował w kadrze na mundial, wówczas rozgrywany w Rosji.
- Mam szczęście, że Anglia dała mi szansę na ucieczkę, odświeżenie umysłu i zawsze będę im wdzięczny. Przez kilka miesięcy brałem leki – nikt o tym nie wie poza moim agentem – ale teraz już ich nie biorę, znów czuję się dobrze i nie mogę się doczekać, jak daleko możemy zajść w Rosji - informował Rose tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata.
Sukcesy tak blisko
Podczas mundialu wystąpił w pięciu meczach. Nie był już piłkarzem, od którego selekcjoner rozpoczynał ustalanie składu, ale dostawał swoje szanse. Dwa razy wyszedł w podstawowym składzie, w obu przypadkach przeciwko Belgii. Oba te spotkania Anglicy jednak przegrali, a za drugim razem kosztowało ich to medal. Ulegli bowiem w batalii o brąz.
Rose wrócił z Rosji do Londynu i wyraźnie odżył. Chociaż miewał jeszcze drobne problemy zdrowotne, to w całym sezonie rozegrał aż 37 spotkań. Żeby tego było mało - razem z drużyną doszedł do wielkiego finału Ligi Mistrzów, spędzając w nim na murawie całe 90 minut. Niestety dla Anglika, ta historia też nie zakończyła się happy endem. Lepszy był bowiem Liverpool, który wygrał 2:0 po bramkach Mohameda Salaha i Divocka Origiego.
Triumf w Champions League mógł być piękną klamrą dla wieloletniej przygody Rose’a z Tottenhamem. W rzeczywistości jednak kilka miesięcy później doszło do rozstania. Lewy defensor udał się na krótkie i niezbyt udane wypożyczenie do Newcastle. Tam był dość mocno krytykowany i po zakończeniu sezonu z podkulonym ogonem wrócił do Londynu.
Powolny zjazd i długie bezrobocie
Przez kolejny rok wciąż był piłkarzem Tottenhamu, choć nie rozegrał nawet jednego spotkania. Grał jedynie w rezerwach. “Spurs” chcieli sprzedać go już wcześniej, ale Rose, zapewne pragnąć wycisnąć ostatnie soki z wysokiego kontraktu, oznajmił, że odejdzie dopiero po wygaśnięciu umowy. Tak też się stało.
Ostatni, do tej pory, przystanek w karierze Rose’a, to sezon 2021/22 spędzony w Watfordzie. Anglik nie zrobił jednak furory w klubie, do którego był już wypożyczony kilkanaście lat wcześniej. Tym razem rozegrał tylko dziewięć spotkań i we wrześniu 2022 roku rozstał się z “Szerszeniami”.
Od tamtego momentu 33-letni obecnie piłkarz pozostaje bez klubu. Mija więc kilkanaście miesięcy bezrobocia, a jeśli pod uwagę weźmiemy ostatni rozegrany mecz przez Rose’a, to owa przerwa będzie jeszcze dłuższa. Anglik nie grał bowiem oficjalnie od 4 grudnia 2021 roku. Szmat czasu.
Można byłoby pomyśleć, że Rose po prostu dał sobie spokój z grą w piłkę. Póki co nie wystosował jednak żadnego komunikatu o zakończeniu kariery. W międzyczasie szukał zresztą klubu, a propozycję jego zakontraktowania otrzymał… Widzew Łódź.
- Jednym z piłkarzy oferowanych do Widzewa tej zimy był... Danny Rose, który rozegrał ponad 200 meczów w Premier League. W Widzewie nie skusili się jednak na samo nazwisko. Po analizie ostatnich kilku sezonów Rose'a pion sportowy uznał, że klub nie zdecyduje się na transfer. Finansowo temat też nie byłby łatwy do udźwignięcia, ale to nie pieniądze zadecydowały o tym, że Rose'a nie oglądamy w łódzkim klubie - informował w lutym 2023 roku Bartosz Jankowski z łódzkiego oddziału Telewizji Polskiej.
Niedługo później Rose rozpoczął treningi z piątoligowym York City. Tam chciał odbudować formę, co pozwoliłoby mu na powrót do gry. Mijają jednak kolejne miesiące, a Anglik wciąż nie ma klubu. I nie pojawiają się nawet w tej kwestii żadne pogłoski. Były piłkarz Tottenhamu próbuje natomiast swoich sił w roli telewizyjnego eksperta. Zobaczyć można go było choćby w Sky Sports.