Dawniej transfery gwiazd i Liga Mistrzów, obecnie walka o przetrwanie. "Pojawiło się światełko w tunelu"
Niecałą dekadę temu Malaga jak równy z równym biła się z Borussią Dortmund o awans do półfinału Ligi Mistrzów, a w jej składzie nie brakowało piłkarzy o bardzo uznanych nazwiskach. Kilka lat wcześniej stery w klubie przejął członek katarskiej rodziny królewskiej, który postanowił pobawić się w futbol na wysokim poziomie. Zabawka szybko jednak mu się znudziła, przez co dziś andaluzyjski klub walczy ze swoimi demonami.
Nowy etap w historii Malagi rozpoczął się w czerwcu 2010 roku. To właśnie wtedy Abdullah bin Nasser bin Abdullah Al Ahmed Al Thani, katarski szejk i członek tamtejszej rodziny królewskiej, postanowił zainwestować w klub, który chwilę wcześniej ledwo utrzymał się w ówczesnej Primera Division.
Nowe rozdanie
Al Thani wykupił Malagę za 36 mln euro. Dużo? Niekoniecznie. Więcej płaci się przecież czasami za jednego piłkarza dobrej (a czasami i nie) jakości. W niewielkim stopniu kierowały nim jednak ambicje sportowe. Klub był jedynie częścią jego planów, mających przynosić wielkie zyski. Chciał zbudować w mieście m.in. sieć hoteli i centrum handlowe.
Katarczyk zdawał sobie jednak sprawę, że najbardziej wzbogaci się wówczas, jeśli Malaga stanie się wielką marką nie tylko w Hiszpanii, ale całej Europie. Szybko zapowiedział więc duże inwestycje i wzmocnienia, które niedługo później zaczęły się materializować.
Podczas pierwszego okienka transferowego Malaga nie szastała jeszcze pieniędzmi, choć za ponad 17 mln euro sprowadziła kilku nowych graczy - m.in. Salomona Rondona czy Eliseu. Zimą dołączyli do nich już bardziej znani i doświadczeni Martin Demichelis, Willy Caballero i Julio Baptista, a od listopada 2010 roku za prowadzenie drużyny odpowiadał Manuel Pellegrini, jeszcze kilka miesięcy wcześniej pracujący w Realu Madryt.
Coraz głośniejsze nazwiska
Pierwszy sezon w katarskiej erze Malaga zakończyła jednak dopiero na 11. miejscu w tabeli. To zdecydowanie nie zadowoliło nowego właściciela klubu, który postanowił przed startem nowych rozgrywek rozbić bank. Tym razem wyłożył na stół ponad 70 mln euro, a szeregi drużyny wzmocnili m.in. Santi Cazorla, Jeremy Toulalan, Nacho Monreal, Joaquin, Joris Mathijsen, 19-letni wówczas Isco czy legendarny już napastnik, wtedy 35-letni Ruud Van Nistelrooy.
W klubie trwała rewolucja kadrowa, bo Malaga nie tylko kontraktowała nowych graczy, ale też masowo pozbywała się tych, których uznała za niepotrzebnych. Pellegrini odpowiednio poukładał jednak klocki i już w sezonie 2011/12 prowadzona przez niego drużyna odniosła historyczny sukces - zajęła czwarte miejsce w lidze, co dało jej przepustkę do gry w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. W nich uporała się z greckim Panathinaikosem.
Pierwsze problemy
Katarski właściciel klubu na starcie zapowiadał, że wprowadzi Malagę do Europy w ciągu czterech lat. Zrobił to nawet szybciej i mogłoby się wydawać, że w klubie z Andaluzji trwa prawdziwa sielanka, zwieńczona przecież historycznym sukcesem. Nic bardziej mylnego. Zanim jeszcze zespół zdążył zameldować się w Champions League, na jaw zaczęły wychodzić niepokojące informacje o długach, jakie Malaga ma zarówno wobec swoich piłkarzy, jak i innych klubów, od których tak chętnie przez wcześniejsze lata kupowała zawodników.
Kibice zamiast oglądać więc kolejne wzmocnienia i tak mocnej już kadry, obserwowali stopniową rozbiórkę zespołu. Do Arsenalu odszedł mózg drużyny - Santi Cazorla, kontrakt z Rubinem Kazań podpisał najlepszy strzelec poprzedniego sezonu - Salomon Rondon. Szeregi Malagi opuścił też m.in. Joris Mathijsen, zimą z kolei pożegnano jeszcze Nacho Monreala. Ponadto karierę zakończył Van Nistelrooy, a Fernando Hierro, dotychczasowy dyrektor sportowy, postanowił odejść.
Katarski właściciel klubu otrzymywał kolejne wezwania do uregulowania zaległych płatności, ale nieszczególnie się nimi przejmował. Zabawka szybko mu się znudziła, bo przez decyzje lokalnych władz nie doprowadził do realizacji swoich planów, które zakładały liczne inwestycje w mieście - budowę centrum handlowego, portu czy hoteli. Zamiast jednak pomyśleć o sprzedaży klubu, skoro ten przestał go interesować, zaczął go niszczyć.
Historyczny sukces
Chociaż pozaboiskowe problemy Malagi przestały być tajemnicą, nadspodziewanie dobrze zespół radził sobie w tym czasie na murawach Ligi Mistrzów. Już bez Cazorli czy Rondona, ale ze sprowadzonymi Javierem Saviolą i Roque Santa Cruzem. W fazie grupowej ekipa z Andaluzji sensacyjnie nie przegrała nawet jednego spotkania. Trzy zwycięstwa i trzy remisy dały jej pierwszą lokatę przed Milanem, Zenitem St. Petersburg i Anderlechtem. Sposobu na podopiecznych Pellegriniego w 1/8 finału nie znalazło też FC Porto. Co prawda Portugalczycy wygrali 1:0 u siebie, ale w reważu Malaga odrobiła straty z nawiązką. Wygrała 2:0 po golach Isco i wspomnianego Santa Cruza.
W ćwierćfinale na “Boquerones” czekała już “polska” Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem, Jakubem Błaszczykowskim i Robertem Lewandowskim. To wtedy zobaczyliśmy jeden z najbardziej dramatycznych i emocjonujących dwumeczów w historii Champions League. Zaczęło się od bezbramkowego remisu w Hiszpanii, a podczas rewanżu Malaga jeszcze na początku doliczonego czasu gry prowadziła 2:1, mając dwa gole zapasu. Co stało się później, pewnie wszyscy doskonale pamiętają. Na 2:2 trafił Marco Reus, na 3:2 chwilę później Felipe Santana.
Borussia zameldowała się potem w wielkim finale, a Malaga, choć skradła serca kibiców, nigdy później nie powtórzyła już podobnego sukcesu. Klub w coraz szybszym tempie zaczął osuwać się na dno. Sezon ligowy kończył jeszcze na przyzwoitym szóstym miejscu, ale zaraz potem z klubu odeszli Pellegrini, Isco, Toulalan, Joaquin, Demichelis, Baptista czy Saviola. Rozbiórka pełną gębą. Z drużyny pozostały tylko strzępy.
Jeszcze w trakcie sezonu na klub nałożono też karę za nieprawidłowości finansowe. Malaga miała być wykluczona z gry w europejskich pucharach przez cztery lata, ale ostatecznie zawieszenie skrócono do jednego sezonu.
Koniec katarskiej historii? Nic bardziej mylnego
Mogłoby się wówczas wydawać, że Al Thani da sobie spokój z zabawą w klub piłkarski. Tymczasem on pozostał w Maladze i… jest w niej także dziś. Prawie 10 lat później. Pierwsze lata po historycznym cwierćfinale Ligi Mistrzów nie wyglądały jeszcze tak fatalnie. Stery w drużynie po Pellegrinim przejął równie znany Bernd Schuster, choć wytrzymał na stanowisku tylko jeden sezon. Drużyna natomiast, nawet jeśli nie odnosiła sukcesów, przez kilka lat utrzymywała się na powierzchni La Liga, zazwyczaj bez większych problemów.
- 2013/14 - 11. miejsce,
- 2014/15 - 9. miejsce,
- 2015/16 - 8. miejsce,
- 2016/17 - 11. miejsce
Fatalnie dla Malagi zakończyła się dopiero kampania 2017/18. Przez cały sezon drużyna z Andaluzji zdobyła zaledwie 20 punktów i z hukiem spadła do drugiej ligi. Do utrzymania zabrakło… 23 oczek.
Przyjdzie ratunek?
Od tamtej pory Malaga wciąż rywalizuje na zapleczu La Liga, ale jej sytuacja, zarówno sportowa, jak i ekonomiczna, jest bardzo trudna. Obecnie zespół zmierza do trzeciej ligi. Po 27 kolejkach zajmuje dopiero 20. miejsce w tabeli i traci do bezpiecznej strefy osiem punktów. A katarski właściciel klubu? Zmaga się z problemami.
Obecnie Al Thani nie ma nawet kontroli nad klubem. Od ponad trzech lat sprawuje ją Jose Maria Munoz, zarządca sądowy. Katarskiej rodzinie zarzuca się bowiem przestępstwa administracyjne, korporacyjne i pranie brudnych pieniędzy. Rodzina Al Thani miała m.in. wykorzystywać fundusze klubu na osobiste wydatki. W Sądzie Najwyższym wciąż trwa postępowanie w tej sprawie.
Aby ponownie wejść w posiadanie 51% akcji klubu, Al Thani musiałby spłacić kaucję w wysokości 9 mln euro.
Mimo tej skomplikowanej obecnie sytuacji, Tariq Panja z “New York Times" poinformował kilka dni temu, że sprzedaż Malagi jest możliwa, a nad zainwestowaniem w klub poważnie zastanawia się Qatar Sports Investments, właściciel m.in. PSG, który niedawno przejął też część akcji portugalskiego Sportingu Braga i myśli się nad wykupieniem udziałów w którymś z klubów Premier League. Wcześniej mówiło się głównie o Tottenhamie, ostatnio o Manchesterze United.
Kibice Malagi zobaczyli więc niewielkie światełko w tuneli. To póki co tylko pogłoski, ale trudno nie wiązać z nimi jakichś nadziei. Przez Al Thaniego klub stopniowo zsuwa się w przepaść, a Katarczyk za wiele sobie z tego nie robi. Właściciele PSG to jednak jego dalsza rodzina. Może więc przynajmniej w tym przypadku Al Thani rozważy sprzedaż klubu, który od kilku lat nie zmierza w dobrym kierunku?
Widmo spadku zagląda Maladze w oczy coraz mocniej, a codzienne problemy sprawiają, że trudno doszukiwać się w Andaluzji dużego optymizmu. Kiedyś Liga Mistrzów, wielkie nazwiska na murawie i poza nią, niedługo być może kolejna degradacja.