Kiedyś to były hymny EURO. Tamte hity musicie pamiętać!
Piłka, logo, maskotka, ale również… oficjalna piosenka. Każde EURO ma swoje charakterystyczne symbole, które są potem przez lata wspominane przez kibiców na całym Starym Kontynencie. Tegoroczny utwór takim hitem raczej jednak nie zostanie. I być może jest to celowy zabieg.
Doskonale znamy ten moment, który pojawia się co dwa lata w okolicach maja lub czerwca. Powoli kończy się wtedy sezon ligowy i kibice zaczynają pochłaniać atmosferę zbliżającego się wielkiego turnieju. Dotyczy to jednak nie tylko pojawiających się w sklepach gadżetów, obwieszonych flagami balkonów czy ozdobionych narodowymi barwami samochodów. Takie imprezy jak mundial czy mistrzostwa Europy są bowiem również odpowiednio opakowane nawet wtedy, kiedy włączamy dowolne radio. A pomagają w tym piosenki przygotowywane specjalnie na te turnieje. O tej przygotowanej na EURO 2024 jest jednak stosunkowo cicho.
Hymny czy też oficjalne piosenki europejskich czempionatów przeszły niezwykłą drogę i podobnie jak sam futbol również mocno ewoluowały. Zmienił się nie tylko ich styl, ale również tak naprawdę stosunek do nich ze strony organizatora całego zamieszania, czyli UEFA. Oczywiście wpływ na przemianę stylu utworów związanych z EURO mają też zmiany na rynku muzycznym oraz w samym sposobie konsumpcji muzyki. W tym roku efektem tego wszystkiego jest utwór “Fire” autorstwa amerykańskiego zespołu OneRepublic, grupy Meduza i niemieckiej piosenkarki Leony, któremu znalezienie się w kanonie największych piłkarskich hitów raczej nie grozi.
Zmieniająca się moda
Piosenki piłkarskie powstawały od dawna i przy okazji każdego większego turnieju pojawiały się okolicznościowe przeboje. Polska nie pozostawała w tym względzie w tyle i takie utwory jak “Futbol” Maryli Rodowicz czy “Tajemnica mundialu (Entliczek pentliczek)” Bohdana Łazuki zyskały w naszym kraju wręcz legendarny status. Organizatorzy mistrzostw świata już w latach 60. publikowali własne utwory związane z poszczególnymi imprezami. Pierwsza oficjalna, aprobowana przez FIFA piosenka, “To Be Number One” (“Un’estate italiana”), ujrzała światło dzienne przed MŚ 1990 we Włoszech. Dwa lata później przy okazji EURO w Szwecji na podobny ruch zdecydowała się UEFA, kiedy to utwór o równie wiele mówiącym tytule "More Than a Game" wydali Towe Jaarnek i Peter Joback.
Od tego czasu mieliśmy plejadę tych bardziej lub mniej znanych artystów, którzy stanęli przed szansą na zaprezentowanie kibicom ze Starego Kontynentu swoich pomysłów na piłkarski hit. Niektóre z nich, takie jak “Forca” Nelly Furtado w 2004 roku, “Can You Hear Me” Enrique Iglesiasa cztery lata później, czy “This One's for You” w wykonaniu Davida Guetty i Zary Larsson z EURO 2016, zyskały naprawdę sporą popularność. Ludzie do dziś pamiętają te utwory, wspominają je przy okazji kolejnych turniejów i potrafią je skojarzyć nie tyle co z poszczególną edycją ME, ale nawet z dokładnym meczem czy golem.
- Moda na piosenki piłkarskiej zmieniła się jednak od tamtego czasu, tak jak zmienia się moda na piosenki w ogóle. Wydaje mi się, że dzisiaj odgrywają one o wiele mniejszą rolę i tak naprawdę są pewnym nośnikiem reklamowym. Jeśli przypomnimy sobie kawałki sprzed tych 20 lat, takie jak utwór “We’re in This Together” od Simply Red z 1996 roku czy “Forca” Nelly Furtado z 2004, to rzeczywiście były to piosenki kojarzone z tamtymi turniejami. Tymczasem obecnie piosenki, które powstają przy okazji EURO, przechodzą gdzieś obok i nie mają już takiej siły rażenia, jak miało to miejsce pod koniec lat 90. i na początku nowego wieku - mówi w rozmowie z nami Edgar Hein, redaktor programowy poznańskiego Radia Afera i współautor “Kącika piosenki sportowej” w tej stacji.
Bezpłciowy utwór
Już trzy lata temu przy okazji EURO 2020 piosenka “We Are the People” przeszła raczej bez większego echa. A przecież wówczas odpowiedzialność za jej stworzenie spadła na barki tak doświadczonych muzyków jak Martin Garrix, Bono i The Edge. O ile wtedy wielu kibiców brak przywiązania do tej piosenki tłumaczyło sobie z ogólnie średnim klimatem rozproszonego na cały kontynent turnieju, o tyle teraz usprawiedliwienia dla “Fire” nie ma. Przecież tu ponownie w projekt zaangażowano światową gwiazdę w postaci zespołu OneRepublic, a do tego dokooptowano do nich artystkę z kraju-gospodarza Leony oraz cenionych na scenie muzycznej producentów z grupy Meduza.
- Najpierw posłuchałem tę piosenkę, a później obejrzałem teledysk i mogę powiedzieć, że jest to jednak wielka reklama partnerów EURO. Sam utwór brzmi tak, że mógłby być równie dobrze muzyką do windy. Nie chcę tu nikogo urazić, ale ten kawałek jest tak bezpłciowy, że ciężko na jego temat cokolwiek innego powiedzieć. To brzmi jak piosenka z reklamy jednego z dużych koncernów i sądzę, że na pewno w ten sposób będzie wykorzystywana przez sponsorów turnieju - uważa Hein.
Piosence EURO 2024 brakuje charakteru i jakiegokolwiek wyróżniającego elementu. “Forca” miała Nelly Furtado, przemycającą w swoim utworze bardziej portugalskie klimaty. “Can You Hear Me” oznaczało hipnotyzującego Iglesiasa. “This One's for You” miało beat w refrenie, który łatwo wpadał w ucho i potrafił mocno oddać futbolowy klimat. Tymczasem “Fire” jest po prostu miałkie. W dodatku wszystko wpasowuje się w resztę otoczki wokół niemieckiego turnieju. W niej bardzo ciężko jest znaleźć element czy symbol, z którym kibice piłkarscy mogliby się łatwo utożsamiać i zapamiętać na wiele lat.
- Oglądałem ceremonię otwarcia EURO i ona wyglądała tak, jakby mogła odbyć się w dowolnym innym kraju, w Hiszpanii, Grecji czy Norwegii, a przypominam, że miała miejsce w Niemczech. Zabrakło w niej czegokolwiek charakterystycznego, nawet nie kojarzę z niej maskotki tego turnieju. Wszystko jest opakowane w taki sam sposób i jest to oczywiście cena globalizacji i pewnej uniformizacji kultury. Szkoda, bo jednak wydaje mi się, że taka identyfikacja mogłaby być czymś wyjątkowym, ale jak widać - to się po prostu nie sprzedaje - dodaje nasz rozmówca.
Nie mają kreować gustów
Być może to jednak o to w tym wszystkim chodzi? Może UEFA chce, by jej turnieje niekoniecznie kojarzyły się z kulturowym dziedzictwem danego kraju, tylko głównie z tym, co się dzieje na boisku? O to należałoby zapewne zapytać samej federacji. Natomiast sami możemy zauważyć, że bądź co bądź europejska stara się ona iść z duchem czasu i muzycznie stawia na to, co jest akurat w modzie - lub raczej co jest bardziej przystępne dla masowego konsumenta. I tak od kilku turniejów widzimy coraz mocniejszy wpływ EDM, czyli elektronicznej muzyki tanecznej. David Guetta w 2016, Martin Garrix w 2020 i Meduza w 2024. Na każdym z trzech ostatnich EURO w przypadku oficjalnej piosenki można wychwycić mocny wpływ tego nurtu muzycznego.
- Muzyka elektroniczna i tego typu klimaty zaczynają dominować w przestrzeni sportowej głównie z tego powodu, że ogólnie ich popularność w przemyśle muzycznym jest coraz większa. Muzyka rockowa była na topie w latach 80. i w późniejszych dekadach zaczęto od niej jednak odchodzić. Pamiętajmy, że piosenki okołoturniejowe nie mają kreować gustów, tylko ich celem jest dotarcie do przeciętnego odbiorcy i w obecnie ten przeciętny odbiorca woli dźwięk syntezatora niż gitary. I nie ma się tu czemu dziwić, bo po prostu tak wygląda obecnie rynek muzyczny - przyznaje Hein.
Za cztery lata czeka nas kolejne EURO, a jego organizatorem będzie Wielka Brytania i Irlandia - kraje o ogromnej spuściźnie muzycznej, gdzie co roku na rynku pojawiają się kolejne gwiazdy. Natomiast za osiem lat czeka nas turniej w równie mocno rozwiniętych muzycznie Włoszech i Turcji. Oba te turnieje dają ogromne pole do popisu dla ich organizatorów, by jednak spróbować stworzyć coś, co choćby w pewnym stopniu zbliży się do statusu takiego hitu, jakim była “Waka Waka” przy okazji MŚ 2010. Pytanie jednak, czy organizatorzy turnieju będą w ogóle tego chcieli.
- Kulturowo nie mamy na co liczyć, głównie ze względów na strategię objętą przez decydentów UEFA. Piosenki piłkarskie w kolejnych latach będą utrzymane w klimacie tego, co dostaliśmy w tym roku od OneRepublic. Dotyczy to jednak głównie tych oficjalnych utworów, bo dookoła mistrzostw często dzieje się coś ciekawego. I tak w 1996 roku dostaliśmy legendarny utwór “Three Lions”, a przypominam, że z kolei dekadę później przy okazji mundialu w Niemczech w konkursie na piosenkę reprezentacji Polski udział wzięły poznańskie Muchy z utworem “Najważniejszy dzień”. Jeśli przy okazji wielkich turniejów mają powstawać takie kawałki jak na przykład ten, niech się to dzieje i to na potęgę! - podsumowuje dziennikarz Radia Afera.