Kiedyś Real Madryt szukał godnego derbowego rywala, dziś sam nim nie jest. Zmiana warty w stolicy Hiszpanii?
W kończącej się dekadzie nastąpiła zmiana warty w Manchesterze - City zdominowało United. Bardzo możliwe, że w nadchodzącej dojdzie też do roszady na królewskim tronie w stolicy Hiszpanii. Atletico Madryt robi wszystko, by szybko przejąć władze w mieście. I absolutnie nie stoi na straconej pozycji.
Historia i statystyki nie grają w piłkę. Liczne sukcesy Realu w dzisiejszych derbach Madrytu będą bez znaczenia. To ich lokalni rywale, podchodząc do tego pojedynku, muszą schylić głowę, by znaleźć Real w tabeli. Atletico spokojnie usadowiło się na fotelu lidera i obecnie wydaje się faworytem do zdobycia mistrzostwa kraju. Dopiero trzeciego w ciągu ostatnich 45 lat. “Los Blancos” zgarnęli trzy tytuły tylko w kończącej się zaraz dekadzie. Przepaść.
Uważaj o co prosisz...
...bo możesz to dostać. To bezprecedensowa sytuacja w mieście, które długimi latami było zdominowane przez jeden klub. Przed przybyciem Diego Simeone do “Atleti”, derby traktowano raczej jako ciekawostkę. Kolejny mecz do odhaczenia przez “Królewskich”. Atletico miało podobny status jak dziś ma Getafe, ekipa z przedmieść stolicy Hiszpanii. Dość powiedzieć, że w latach 2001-2012 “Los Colchoneros” ani razu nie pokonali Realu w lidze. Ani razu! To była dekada porażek, cierpień i wiecznych upokorzeń, którymi kibice z Santiago Bernabeu upajali się przy każdej możliwej okazji.
“Poszukuje się godnego rywala, aby rozegrać przyzwoite derby”. Baner z tak ośmieszającym hasłem pojawił się na stadionie Realu w 2011 r. Chyba mało kto przypuszczał, że “poszukiwania” zakończą się tak szybko. Wystarczyło kilka sezonów, hektolitry wylanego potu przez piłkarzy Atletico i jeden argentyński wizjoner.
Teraz żaden madridista nie odważyłby się kpić z nadchodzącej rywalizacji. Wiele ważnych zwycięstw Atletico sprawiło, że mniejszy rywal wywalczył sobie należny respekt. I chociaż projekt “Cholo” miewał chwile słabości, to właśnie wrócił na właściwe tory. Obserwujemy wzlot drużyny, która przestała być madryckim brzydkim kaczątkiem. Za kadencji Simeone wyrosła na pięknego łabędzia i znów chce pokrzyżować szyki Realowi. Pod żadnym pozorem nie będzie to ich łabędzi śpiew.
Perfekcyjni
Atletico to obecnie najlepiej poukładany zespół na Półwyspie Iberyjskim. Nie chodzi tu wyłącznie o pozycję w tabeli, ale także atmosferę i konsekwencję, której brakuje dwóm pozostałym potentatom. Barcelona, niezależnie od osoby zasiadającej na ławce trenerskiej, wygląda z miesiąca na miesiąc coraz gorzej. A “Królewscy” są wyjątkowo niestabilni. W jednym tygodniu Zinedine Zidane jest królem wyniesionym na ołtarze, a w kolejnym wypalonym trenerem, który w sumie powinien stracić pracę. Raz na wozie, raz pod wozem. To zupełne przeciwieństwo ekipy “Cholo”. Ekipy równej, metodycznej, poukładanej. Wystarczy spojrzeć na niemal perfekcyjne wyniki osiągane przez “Rojiblancos” w La Liga. Oto sytuacja po 10 kolejce:
- 8 zwycięstw
- 0 porażek
- 21 strzelonych goli
- 8 czystych kont
Simeone usprawnił czerwono-białą układankę. Przeprowadził rewolucję kadrową w ostatnich latach, wyeliminował błędy. Obserwujemy Atletico w wersji 2.0, znacznie lepsze od drużyny, która przecież i tak zdołała sięgnąć po krajowe mistrzostwo kilka sezonów temu. Dziś już nie tylko żelazna defensywa, ale i linia ataku sieje popłoch wśród rywali. Luis Suarez doskonale się odnalazł w nowym otoczeniu. Joao Felix udowadnia, że jest wart ponad stu milionów euro. Angel Correa to najlepszy asystent w lidze. A Yannick Carrasco coraz częściej miewa udane momenty i poprawia “cyferki”.
Cały wymieniony kwartet napędza grę “Atleti”, ale dzisiaj największe zagrożenie może płynąć ze strony zawodnika, który ma Realowi coś do udowodnienia. Marcos Llorente. Na Bernabeu bez żalu mu podziękowano. Piłkarz nie cieszył się zaufaniem Zidane’a. Balast dla jednych okazał się zbawieniem dla drugich. Pod czujnym okiem Simeone Hiszpan wyrasta na prawdziwą gwiazdę. W bieżącym sezonie notuje ponad 2 udane dryblingi na 90 minut, wygrywa średnio 6 pojedynków w każdym meczu. A pod bramką rywala jest właściwie nieomylny. Gracz uniwersalny, gracz kompletny.
Zmiana warty
Kibice Realu chcieli godnego rywala i go dostali. W ekipie z Wanda Metropolitano trudno tak naprawdę znaleźć jakieś większe mankamenty. Linia ofensywy obfituje w gorące nazwiska. W pomocy w ogóle nie czuć utraty Thomasa Parteya. Defensywa, niezależnie od tego, kto zajmuje trzy miejsca obok Jose Gimeneza, osiąga kosmiczne rezultaty. A nad wszystkim czuwa niezawodny Jan Oblak, wybrany przez nas numerem dwa na świecie (sprawdź TOP10 najlepszych bramkarzy na koniec 2020 roku).
Ani nierówna forma (choć Real świetnie zagrał w Lidze Mistrzów), ani pozycja w tabeli, ani miejsce rozgrywania spotkania nie przemawiają za “Los Blancos”. Simeone wielokrotnie wygrywał już na wyjeździe z “Królewskimi”. I nie ma znaczenia, że zamiast na Santiago Bernabeu, szlagier odbędzie się na boisku treningowym obrońcy tytułu.
To Atletico jest faworytem. Naturalnie, Realu nigdy nie warto przedwcześnie skreślać, jednak w ostatnich tygodniach podopieczni Zidane’a nie dali zbyt wielu argumentów, aby wierzyć w ich sukces. Może oprócz triumfu z Gladbach, choć to zespół o mniejszej klasie od “Atleti”. Z kolei z Sevillą Thibaut Courtois i spółka rozegrali co najwyżej przeciętne zawody. Zwycięstwo podarował im bramkarz przeciwników.
Banda Diego Simeone to już nie są chłopcy do bicia. Wręcz przeciwnie. Gdyby kibice mogli wejść na stadion, to fani “Rojiblancos” mogliby wywiesić baner nawiązujący do hasła z poprzednich lat. Zobaczymy, czy podopieczni Diego Simeone znajdą godnego rywala, aby rozegrać przyzwoite derby.